POIT #217: Kodowanie to tylko jedna z dróg programistów

Witam w dwieście siedemnastym odcinku podcastu „Porozmawiajmy o IT”. Tematem dzisiejszej rozmowy jest to, że kodowanie to tylko jedna z dróg programistów.

Dziś moim gościem jest Radek Wojtysiak – programista związany z technologiami webowymi od -nastu lat. Obecnie pracujący jako manager zespołów front-endowych w The Software House. Z wyboru pasjonat technologii webowych. Twórca biuletynu Kariera Developera który mówi o zapleczu pracy programistów. Trener programowania oraz prelegent. Wolne chwile w całości spędza ze swoją rodziną.

W tym odcinku o karierze programisty rozmawiamy w następujących kontekstach:

  • co programista może zrobić gdy kodowanie zaczyna go lekko nudzić?
  • awans poziomy,
  • rozwój w nowych, niszowych tematach IT,
  • ścieżka managerska / liderska,
  • aktywność jako mentor,
  • udzielanie się w community,
  • twórca treści,
  • aktywność prelegenta,
  • bycie bliżej biznesu.

Subskrypcja podcastu:

Linki:

Wsparcie na Patronite:

Wierzę, że dobro wraca i że zawsze znajdą się osoby w bliższym lub dalszym gronie, którym przydaje się to co robię i które zechcą mnie wesprzeć w misji poszerzania horyzontów ludzi z branży IT.

Patronite to tak platforma, na której możesz wspierać twórców internetowych w ich działalności. Mnie możesz wesprzeć kwotą już od 5 zł miesięcznie. Chciałbym oddelegować kilka rzeczy, które wykonuję przy każdym podcaście a zaoszczędzony czas wykorzystać na przygotowanie jeszcze lepszych treści dla Ciebie. Sam jestem patronem kilku twórców internetowych i widzę, że taka pomoc daje dużą satysfakcję obu stronom.

👉Mój profil znajdziesz pod adresem: patronite.pl/porozmawiajmyoit

Pozostańmy w kontakcie:

 

Muzyka użyta w podcaście: „Endless Inspiration” Alex Stoner (posłuchaj)

Transkrypcja podcastu

To jest 217. odcinek podcastu Porozmawiajmy o IT, w którym z moim gościem rozmawiam o tym, że kodowanie to tylko jedna z dróg programistów. 

Notatkę, linki oraz transkrypcję dzisiejszego odcinka znajdziesz pod adresem porozmawiajmyoit.pl/217. 

Marzysz o byciu liderem zespołu albo o zmianie pracy? Myślisz o kroku dalej w swojej karierze zawodowej? A może chcesz po prostu budować markę osobistą? Prawda jest taka: aby zarządzać innymi, musisz zacząć od siebie. Wiedza techniczna to jedno, a wiedza o swoich mocnych stronach to już wyższy poziom. Samoświadomość wynikająca z wiedzy o tym, jak się komunikujesz, jak reagujesz na stres, jaki jest Twój naturalny styl zarządzania, co tak naprawdę siedzi w twoim liderskim DNA, jest niezbędna w zarządzaniu innymi i budowaniu swojej marki oraz ścieżki kariery w IT. 

Narzędzie psychometryczne, jakim jest MBTI, pomogło mi kiedyś na mojej drodze zawodowej. Gdy zastanawiałem się wówczas, co dalej z moim rozwojem zawodowym, dzięki poznaniu mocnych stron mogłem optymalnie pokierować dalszym rozwojem. 

Wejdź na leadershiplab.pl/kariera-lidera, link w notatce do odcinka, i umów się na sesję intro z certyfikowanym coachem, aby skorzystać z pełnej mocy tego szanowanego na całym świecie narzędzia. Warto, polecam. leadershiplab.pl/kariera-lidera. 

Podcast Porozmawiajmy o IT jest dostępny zupełnie za darmo. Obowiązuje tylko jedna zasada: jeśli jesteś tu przynajmniej po raz drugi, to po pierwsze rozgość się, a po drugie odwdzięcz za te treści, wystawiając ocenę w Twojej aplikacji podcastowej lub polecając odcinek w social media. Dziękuję. 

Ja się nazywam Krzysztof Kempiński. Moją misją jest poszerzanie horyzontów ludzi z branży IT, co realizuję m.in. poprzez ten podcast. A teraz zapraszam Cię już do słuchania. 

Odpalamy! 

Cześć, mój dzisiejszy gość to programista związany z technologiami webowymi od nastu lat, obecnie pracując jako menadżer zespołów frontendowych w The Software House. Z wyboru pasjonat technologii webowych, twórca biuletynu Kariera dewelopera, który mówi o zapleczu pracy programistów; trener programowania oraz prelegent. Wolne chwile w całości spędza ze swoją rodziną. Moim waszym gościem jest Radek Wojtysiak. 

 

Cześć, Radku! Bardzo mi miło gościć Cię w podcaście. 

 

Cześć, Krzysztof! Również jest mi bardzo miło tutaj być przede wszystkim. 

 

Cieszę się bardzo. Dzisiaj z Radkiem będziemy rozmawiać o tym, że nie tylko samym kodowaniem programista żyje, chociaż oczywiście pisanie software’u, pisanie kolejnych linii go programowania jest ważnym elementem pracy programisty, to jednak okazuje się, że jeśli dodamy sobie różnych innych elementów, komponentów do naszej kariery, to może być to jeszcze ciekawsza praca. 

O tym właśnie będzie dzisiejszy odcinek, ale Radku, zanim zadam to pierwsze pytanie, to takie wprowadzające może standardowo, czy słuchasz podcastów? Jeśli tak, to jakie audycje najczęściej goszczą w twoich słuchawkach? 

 

Fajnie, że o to pytasz i w sumie już jesteś którąś osobą, która o to pyta, więc mam odpowiedź już taką przygotowaną wręcz w głowie, bo okazuje się, że nie słucham tak szybko, jak bym chciał, czyli nadal te podcasty są cały czas w mocy. 

Na wstępie też powiem, że zdarza mi się słuchać i Twojego podcastu. Mówię „zdarza mi się”, ponieważ moje dzieciaki niestety nie akceptują podcastów programistycznych, wyobraźcie sobie. A słucham ich przede wszystkim, jadąc samochodem, bo tylko wtedy mam na to czas. 

To, czego słucham już od dobrego roku, jak nie więcej, to podcast Michała Szafrańskiego, Więcej niż oszczędzanie pieniędzy. Mam jakąś taką misję, żeby przesłuchać je wszystkie ponad 250 odcinków. Jestem na 70. i skrupulatnie odcinek po odcinku przechodzę sobie po tym. Oprócz tego też wkręciłem się bardzo w podcast Edyty Pazury, który nagrywa z Cezarym Pazurą. Ten podcast nazywa się Kobieta z Pazurem. Bardzo lubię sposób, w jaki ten podcast jest prowadzony oraz jak Czarek tam opowiada różne historie. To jest też bardzo takie odświeżające podczas jazdy i śledzę to, a tak bardziej, powiedziałbym, zawodowo słucham takiego podcastu The Modern Manager Mamie Kanfer Stewart bodajże. To jest taki typowy podcast, też wieleset odcinków ma, na temat tego, jak być dobrym menadżerem. Dobrym menadżerem ogólnie w wielu branżach, ale skupiającym się też na branży IT.

 

Super, myślę, że to się fajnie wpasowuje w Twoją nową rolę, prawda? 

 

Tak jest. 

 

O tym jeszcze też pewnie dzisiaj będzie, ale wiesz, na początku chciałbym zahaczyć o taki temat, może to jest efekt jakiejś bańki, w której ja jestem, może trochę wieku. Coraz częściej widzę, że ludzie, którzy bardzo mocno kiedyś byli osadzeni w IT, czy też w programowaniu, powiedzmy, to jest mi najbliższe, jeśli chodzi o te specjalizacje IT, coraz mocniej mówią, że być może zaczynam się ocierać trochę o wypalenie, być może to już mnie trochę nudzi, być może to nie jest już tak fajne, ekscytujące jak wydawało się na początku. 

I to jest też może taki trochę efekt dojrzewania nas jako branży, jako ludzi, że może coraz mniej się obawiamy o tym powiedzieć. Natomiast chciałbym Cię zapytać o to, co programista może zrobić właśnie w tym momencie, gdy zaczyna zauważać, że już samo pisanie software’u go lekko nudzi. 

 

Moim zdaniem najważniejsze, co taki programista powinien zrobić, to przyznać się sam przed sobą, że coś jest nie tak. Wiadomo, że to nie jest łatwe, ponieważ programiści raczej to są pasjonaci, to są tacy twórcy, którzy gdy wytwarzają to oprogramowanie, oni mają poczucie takiej przynależności do tego, co tworzą. Zresztą też nie bez powodu oni mają te prawa autorskie, więc to jakby jest intelektualnie ich. Ale gdy nie przyznamy się sami przed sobą, że to, co robimy, powoli zaczyna nas nudzić, to cały czas będziemy wierzyć, że jesteśmy tymi takimi twórcami, którzy chcą to osiągać i będą dalej gdzieś tam pchali się ku temu, nawet jeżeli będą się źle czuć, ponieważ to będzie jakaś tam ich główna dewiza, żeby robić to, co robili dobrze. 

Pomijam też wszelkie aspekty dobrego wynagrodzenia, które z tym idzie. Ludzie po prostu boją się z tego nawet zrezygnować, czy tam zmienić coś, bo to będzie wiązało się również ze zmianą np. w wynagrodzeniu najczęściej, na jakieś tam mniejsze pieniądze. Więc to jest moim zdaniem najtrudniejsze, żeby uświadomić sobie, że albo zrobię coś z tym, albo będę po prostu nieszczęśliwą osobą i gdzieś tam będę musiał szukać pomocy, czy to u psychologów, czy to u kogoś, kto się na tym po prostu zna. 

 

Tu może dopowiem, że warto relatywnie wcześnie takie symptomy, takie objawy gdzieś u siebie znajdować, bo w momencie, kiedy już ciężko nam wstać rano, żeby pójść do tej pracy, to może być trochę za późno. Możemy się już ocierać o różnego typu problemy z naszą psychiką i ewentualna zmiana, reakcja, która podjęta gdzieś odpowiednio wcześniej, mogłaby nam pomóc, może się okazać w tej sytuacji już karkołomnym zadaniem. 

Właśnie, może teraz o takiej formie poradzenia sobie z nadchodzącym znudzeniem z kodowaniem chciałbym z Tobą porozmawiać, bo o ile tzw. awans pionowy, kiedy zaczynamy sobie jako junior i śmiało w ciągu kilku lat podążamy w kierunku bycia seniorem, może później dalej architektem, jest dosyć mocno ograny i dosyć standardowy, o tyle relatywnie rzadko mówi się jeszcze o awansie poziomym. Czyli np. spróbowania sobie, nie wiem, bycia DevOpsem. Okej, abstrahujemy czy to jest rola, czy to jest podejście, natomiast wiadomo, o co chodzi. Może chcemy trochę pozarządzać produktem, może chcemy zająć się testowaniem, rekrutacją itd. Nie musimy od razu wypadać z działki IT czy też z poruszania się wokół programowania, ale możemy sobie właśnie podotykać tych innych towarzyszących obszarów. Co ty o tym myślisz? Czy to jest według Ciebie jakaś alternatywa? 

 

Zdecydowanie tak. I tutaj gdzieś mogę śmiało powiedzieć, że z autopsji wiem, że takie wyskoczenie sobie powiedzmy do jakiegoś innego działu, czy może do innej roli jest właśnie bardzo odświeżające. To pozwala zupełnie odetchnąć od tego, co robimy na co dzień. Pozwala trochę zapomnieć o wszelkich bolączkach, które gdzieś tam nas dotykają. 

Załóżmy, że od pięciu, dziesięciu lat robimy cały czas to samo, czy to na backendzie, czy to na frontendzie. Wiadomo, ta praca z biegiem lat trochę się zmienia, ale cały czas jednak dotyczy tego samego. I teraz wyobraźmy sobie, że nagle przyjdzie nam, załóżmy, konfigurować jakiś serwer, czego wcześniej nie robiliśmy. 

Po pierwsze, możemy nie mieć w ogóle wiedzy domenowej, jak to zrobić i to już będzie popychało nas automatycznie do tego, żeby wiedzę pozyskać, bo będziemy musieli tej wiedzy szukać, będziemy musieli pytać – to jest jedno i to już będzie bardzo motywujące i będzie taką swoistą nagrodą zmiany tego stanowiska. 

Druga rzecz, o której sobie myślę, to że też jakby rozszerza horyzonty, bo jednak to IT jest olbrzymie i często, gdy zamykamy się w naszej takiej właśnie tej bańce, zupełnie nie myślimy o innych aspektach programowania, zupełnie nie myślimy o innych warstwach tego programowania I czasami, nawet jeżeli przychodzi nam współpraca z innymi programistami lub specjalistami IT, my zupełnie nie mamy zielonego pojęcia, co oni robią. I może nam się wydawać, że coś tam rozumiemy, bo coś tam nam powiedzieli, ale póki sami tego nie dotkniemy, to są tylko nasze wyobrażenia. 

Więc to jest bardzo dobry pomysł. I jest coś takiego w firmach IT, przynajmniej mi się zdarzyło być w takiej firmie, która coś takiego miała, jak turystyka zespołowa, czyli wypożyczamy sobie między zespołami programistę, czy tam specjalistę IT i godzimy się, żeby przez np. miesiąc, czy dwa miesiące, czy tam jakiś konkretny czas ta osoba mogła pełnić rolę – jakąś konkretną, inną. Jednocześnie nasz zespół otrzymuje też kogoś, kto chce wskoczyć w nasze buty i może sobie wykonywać te prace, pomagać, kształcić się i rozwijać, niekoniecznie formalnie zmieniając stanowisko, zmieniając wynagrodzenie, czy tam cokolwiek innego co może nas odstraszyć. 

Więc to jest bardzo, bardzo fajna rzecz, którą można gdzieś tam spotkać w firmach a jak nie, to też zachęcam do tego, żeby pytać o takie możliwości. 

I jest coś takiego w firmach IT, przynajmniej mi się zdarzyło być w takiej firmie, która coś takiego miała, jak turystyka zespołowa, czyli wypożyczamy sobie między zespołami programistę, czy tam specjalistę IT i godzimy się, żeby przez np. miesiąc, czy dwa miesiące, czy tam jakiś konkretny czas ta osoba mogła pełnić rolę – jakąś konkretną, inną. Jednocześnie nasz zespół otrzymuje też kogoś, kto chce wskoczyć w nasze buty i może sobie wykonywać te prace, pomagać, kształcić się i rozwijać, niekoniecznie formalnie zmieniając stanowisko, zmieniając wynagrodzenie, czy tam cokolwiek innego co może nas odstraszyć. 

 

Tak, super sprawa. Zwłaszcza że to nie musi być bilet w jedną stronę. Często tak się nam wydaje, że jeśli przeskoczymy np. do testowania, to już od tego momentu rozpoczyna się nasza przygoda z testowaniem i zawsze już taka będzie. To oczywiście tak wcale nie musi być. Ja jestem tego przykładem. Wielokrotnie zmieniałem bardziej taką optykę na zarządzanie, później wracałem do tematów technicznych i ponownie, i ponownie. Jak powiedziałeś, myślę, że to jest takie dosyć odświeżające i nie pozwala się znudzić. 

Często widziałem po sobie, że jak nie zajmowałem się już tak bardzo kodowaniem, to czegoś mi brakowało, prawda? Gdzieś po pewnym czasie z chęcią wracałem do tych kwestii technicznych, bo właśnie odpocząłem od tego. Można było powiedzieć, więc warto jak najbardziej. No i to poszerzanie horyzontów, o którym wspomniałeś, to jest zawsze, zawsze warta uwagi i rzecz. 

Dobrze, to jest jedna z możliwości, czy jedna z takich alternatywnych rzeczy, które możemy robić. Inna alternatywa polega na zajmowaniu się bardziej niszowymi tematami, które też mogą dawać takie odświeżenie, też mogą dawać taki powiew czegoś nowego. Obserwowałem to w momencie, kiedy wiele osób, wiele to może przesada, ale całkiem sporo osób próbowało sobie robić jakieś projekty z blockchainem, teraz ze sztuczną inteligencją i z różnymi innymi technologiami, które są niszowe. 

Jak ty na to patrzysz? Czy według ciebie warto inwestować swój czas, warto się poświęcać w tych niszowych technologiach, biorąc na siebie ryzyko, że mogą nie wypalić? 

 

Wydaje mi się, że to zależy od tego, czego dokładnie będziemy dotykać i czym zajmowaliśmy się wcześniej, bo wyobrażam sobie takiego programistę, takiego czysto backendowego, który będzie zainteresowany jakąś nową technologią, nową niszą, nowym trendem, ale de facto będzie sprowadzało się to trochę do tego samego, ponieważ będzie on wykorzystywał cały czas język programowania, który zna już tam od nastu lat i będzie de facto wykorzystywał tylko jakieś biblioteki, które będą coś robiły, to może na dłuższą metę nie będzie aż takie interesujące. 

Jednak myślę sobie też o innych takich tematach ważnych, które również przewijają się w ostatnim czasie gdzieś w tej branży IT. Myślę sobie np. o temacie accessibility, który staje się coraz ważniejszy, no bo też jakby prawo coraz bardziej wymusza na twórcach oprogramowania i nie tylko, zresztą na wszystkich prawie że firmach, zadbanie o osobę z niepełnosprawnościami. I to są tematy, które w teorii są bardzo łatwe, ponieważ dokumentacje właściwie wskazują nam w 100%, co powinniśmy zrobić, a implementacja tego jest bardzo łatwa, bo sprowadza się do zapisania kilka tylko reguł w HTML-u. A mimo tego są one jakoś tam pomijane i w sumie bardzo trudno jest odpowiedzieć tutaj dlaczego i dlaczego wiele osób uważa, że to nie jest istotne 

Ale też trochę wracając do tego tematu, na pewno to jest dobry, bo pomysł będziemy robili coś, czego nie robiliśmy do tej pory, czyli damy sobie gdzieś ten powiew świeżości, ale mam taką obawę trochę, na jak długo nam to wystarczy, jeżeli będziemy robili coś cały czas w tym środowisku, w tej np. właśnie technologii, w której gdzieś sobie pracujemy do tej pory. Oczywiście można się pokusić o to, żeby tę technologię zmienić, chociaż kto wie, jak wtedy to nam gdzieś wyjdzie. 

 

Tak, może to być nowe otwarcie pewnej drogi, pewnej ścieżki w karierze, ale może się okazać, że to był tylko eksperyment i tego typu zabawy. Tak czy siak, może to być rozwijające, tak czy siak może dać nam właśnie jakieś takie odświeżenie. 

Okej, chciałbym nawiązać do tego co mówiłem przedstawiając Ciebie, że obecnie jesteś w roli menedżerskiej. Jak Ty patrzysz na tę ścieżkę? Może będziesz chciał powiedzieć też, dlaczego się zdecydowałeś właśnie pójść w tym kierunku? 

 

Ścieżka menadżerska, ścieżka liderska trochę wybrała mnie, a nie ja ją. I to było spowodowane tym, że ja bardzo wszedłem w tematy związane z edukowaniem młodszych programistów lub osób, które chcą przebranżowić się do tej branży IT. I jakoś tak naturalnie mi wyszło, że ten kontakt z ludźmi, ten kontakt taki programista i nie programista okazał się dla mnie bardzo wartościowy, ponieważ tworzyły się przy tym bardzo ciekawe historie, takie mega autentyczne i mega inspirujące, gdzie mieliśmy kogoś, kto bardzo był zainteresowany tym tematem, miał dużą motywację i chciał się w tym kształcić, właśnie w tej sferze programowania, ale tak naprawdę wystarczyło, ja tak może tutaj powiem w taki sposób, poklepać te osoby po plecach i powiedzieć, dasz radę i nie słuchaj tego wszystkiego, co wszyscy dookoła. Mówią, że programowanie nie jest dla wszystkich. Jeśli chcesz, jeśli masz do tego zasoby, to to programowanie jest dla Ciebie. 

I to mi tak naprawdę pokazało, że ta współpraca z człowiekiem jest dla mnie bardzo ważna, ponieważ ja już jakieś tam zaplecze tej wiedzy posiadam, jakieś doświadczenie przez te już prawie naście lat, doświadczenia komercyjnego również. Również mam za sobą wykształcenie typowo kierunkowe pod informatykę, więc zacząłem z tego korzystać. I tak jakoś naturalnie mi wyszło, gdy już też byłem na takiej pozycji seniorskiej, że kurczę, chyba wpadam właśnie w ten wir takiego wypalenia troszeczkę, ponieważ robiłem cały czas to samo. Jakby te zadania mogły być bardziej skomplikowane. One mogły zawierać w sobie więcej elementów do ukończenia, np. jakichś tam definicji ukończenia, ale cały czas jakby robiłem to samo. 

Były nawet takie chwile już ekstremalne, gdzie ja tak naprawdę od godziny powiedzmy 8 do godziny 16 ze słuchawkami na głowie, siedząc w biurze, praktycznie tylko programowałem i oczywiście gdzieś tam wychodziłem na kawę z kolegami, koleżankami z zespołu, ale to było tyle. I to mi nie odpowiadało, bo z jednej strony ja klepałem ten kod, a z drugiej strony gdzieś tam na tym LinkedInie wymieniałem się wiadomościami z ludźmi i czułem satysfakcję z tego, że mogłem powiedzieć komuś coś, co dla mnie jest mega takie fundamentalne, podstawowe, a dla tej osoby w ogóle zmieniało percepcję i zmieniało świat ten sposób postrzegania branży IT. I to była w ogóle rewelacja dla mnie. 

I tak jakoś wyszło, że przyszedł ten moment, żeby sobie odpowiedzieć na pytanie: dobrze jestem seniorem, ale co dalej? Raczej jestem z tych osób, które lubią sobie te cele stawiać, i jakoś tak naturalnie wyszło, że ta ścieżka liderska to może jest pomysł, który się gdzieś tam pokryje z moimi potrzebami. 

 

Świetnie, że się w tym odnalazłeś i odnajdujesz. Często się słyszy, że wiele osób, idąc za taką, być może potrzebą awansu, decyduje się na tę ścieżkę, nie do końca wierząc, że to jest coś dla nich. To już jest takie oklepane zdanie, że wówczas traci się cenionego specjalistę IT, a zyskuje się słabego menedżera. Coś w tym na pewno jest. 

Ale myślę, że to jest też fajna rzecz, istotna, którą powiedziałeś, że działalność edukacyjna, którą prowadziłeś, różnego typu aktywności na social media, różne lajwy, które robiłeś, te wiadomości, o których wspomniałeś, wymieniane z osobami, które do ciebie pisały w różnych sprawach, to jest, można powiedzieć, swego rodzaju wstęp. Czyli zauważyłeś, że to dla ciebie jest ekscytujące, że sprawia Ci przyjemność, frajdę, satysfakcję itd. Dlatego miałeś jakiś, można powiedzieć, przedsmak tej ścieżki liderskiej. I to jest, uważam, dosyć fajny sposób, żeby spróbować, czy ta droga lidersko-menedżerska w ogóle jest dla nas, zanim zdecydujemy się właśnie w tym kierunku iść. 

Ja natomiast chciałbym się chwilkę zatrzymać na tej działalności edukacyjnej, o której tutaj wspomniałeś. Na takim dzieleniu się wiedzą, o której się dużo mówi. Jak na to patrzysz? Dlaczego w ten sposób byłeś aktywny? Co Ci to dawało? I czy to może być alternatywa do kodowania? 

 

Czy to może być alternatywa? Zdecydowanie tak. Dlaczego ja to zacząłem robić? Właśnie dlatego, że zacząłem czuć wypalenie, takie twórcze trochę, jako ten programista, który ten odautorski kod tworzy. Wydaje mi się, że wiele osób nie docenia tej wiedzy, którą posiada. Często spotykam się z tym, że programiści uważają, że to, co oni potrafią, to co już gdzieś tam osiągnęli, to jest cały czas mało, jest to niewystarczające, ponieważ znają, powiedzmy, 10 innych osób, które wiedzą dużo więcej, potrafią robić lepszej jakości oprogramowanie i w ogóle mają większą wiedzę tak naprawdę z każdej gdzieś tam dziedziny tego IT. I stwierdzają, że skoro są mądrzejsi ode mnie, to po co ja mam się w to angażować. 

I przyznaję, ja też miałem takie myśli, że po co ja mam się w to angażować, po co ja mam cokolwiek pisać, skoro zapewne jest 10 podobnych wpisów, które mówią o tym samym i które pewnie są bardziej wartościowe niż to co ja mam w głowie. Ale mimo wszystko ja trochę zaryzykowałem, ponieważ po pierwsze miałem ku temu gdzieś możliwości, bo akurat ja gdy miałem taką dużą potrzebę dzielenia się wiedzą, wtedy akurat też w firmie, w której pracowałem, powstał program ambasadorski, do którego się po prostu zapisałem i gdzieś tam zaangażowałem. I to był pierwszy taki krok, żeby robić to cyklicznie, czyli jakby publikować swoje treści cyklicznie, tak żeby zdobywać przysłowiowe punkty w rankingu tam pracowników. Dla własnej też satysfakcji.

I byłem w szoku jak szybko, bo tak naprawdę bez żadnej jakiejś, nie wiem, twardej promocji mojego profilu, nagle zaczynały się pojawiać osoby, które pytały właśnie o te takie najbardziej banalne rzeczy. Takie, które ja pewnie uczyłem się o nich już z 5,10 lat temu. I zupełnie nigdy by mi się gdzieś tam nie śniło, że ktoś może o takie rzeczy pytać, które de facto można sobie wyczytać z książek. No niestety teraz już te książki trochę przeszły do lamusa, ale faktycznie za moich czasów, gdy ja te książki sobie gdzieś tam czytałem, i tę wiedzę właśnie stamtąd gdzieś tam pozyskiwałem. 

I teraz to było dla mnie wręcz takie wiadro zimnej wody spuszczone na głowę, ponieważ z jednej strony ja bardzo się obawiałem, że moja wiedza to tam jest w ogóle minimum, które mogę gdzieś tam posiadać, a z drugiej strony pojawia się pierwsza osoba, druga osoba, trzecia osoba, x już tych osób się pojawiło przez tam, powiedzmy, dwa miesiące i miałem taką myśl, o co tu w ogóle chodzi, że skąd oni się gdzieś tam biorą. 

I kiedyś przy jednej osobie jakby odważyłem się zapytać, w sumie, dlaczego akurat piszesz do mnie, do mnie konkretnie jako tej osoby, która dopiero gdzieś tam zaczyna, a przecież jest tyle innych profilów osób, które też fajne rzeczy robią i gdzieś tam to wiadomo, się dzielą. I dostałem taką już w ogóle mega inspirującą i motywującą odpowiedź, że te moje wpisy, które są, wydają się być autentyczne i pokazujące tę branżę taką, jaką jest. I to już był powód, dla którego ja już stwierdziłem, dobra, wchodzę w to na 100%, bo po prostu czuję, że poprawiam czyjeś życie. 

Więc z jednej strony nadal programowałem, ale miałem taką turbo odskocznię w postaci działania takiego humanistycznego trochę, czyli pisałem już. Nigdy bym nie pomyślał, że jako programista będę pisał, ale zdarzyło się i mogłem to też robić podczas pracy, czyli ja miałem jakby ustalone, że mogłem sobie pół godziny dziennie np. poświęcić na tworzenie jakiegoś contentu, najczęściej mi to wystarczało, publikowałem to i miałem kontakt z tymi ludźmi, więc to dla mnie było fantastyczne przeżycie na początku, bo z jednej strony to wypalenie zaczęło znikać, bo miałem satysfakcję z czegoś, co robiłem dodatkowo. 

Dlaczego ja to zacząłem robić? Właśnie dlatego, że zacząłem czuć wypalenie, takie twórcze trochę, jako ten programista, który ten odautorski kod tworzy. Wydaje mi się, że wiele osób nie docenia tej wiedzy, którą posiada. Często spotykam się z tym, że programiści uważają, że to, co oni potrafią, to co już gdzieś tam osiągnęli, to jest cały czas mało, jest to niewystarczające, ponieważ znają, powiedzmy, 10 innych osób, które wiedzą dużo więcej, potrafią robić lepszej jakości oprogramowanie i w ogóle mają większą wiedzę tak naprawdę z każdej gdzieś tam dziedziny tego IT. I stwierdzają, że skoro są mądrzejsi ode mnie, to po co ja mam się w to angażować.

 

A na ile w tej działalności edukacyjnej ważne było dla Ciebie to, żeby właśnie kogoś edukować tą twardą wiedzą, żeby w jakiś sposób pokazywać te umiejętności po to, żeby te osoby tych umiejętności i tę wiedzę gdzieś tam nabywały, a na ile właśnie ten drugi komponent, czyli takiego motywatora, inspiratora, osoby, która gdzieś nawet pod kątem takim psychicznym pomoże, powie, że możesz, że dasz radę, że spróbuj, itd. Na ile ta druga też część tutaj jest ważna i sprawiła, że zdecydowałeś się pójść dalej w tym kierunku?

 

Przyznam się bez bicia tutaj, że na początku myślałem zupełnie tylko o sobie. Zupełnie nie myślałem o odbiorcy i myślałem, co ja mogę napisać, żebym ja czuł satysfakcję i żeby to w jakiś tam sposób umacniało moją pozycję, czy tam budowało mnie jako eksperta, mój wizerunek. I na początku to było takie trochę egoistyczne, można by o tym tak powiedzieć. 

Ale ja bardzo szybko zostałem zweryfikowany, że chcemy więcej, chcemy więcej autentycznych treści, bo jakby te treści, które ja na początku publikowałem, one nadal miały jakieś przesłanie, ale to było przesłanie, które ja sobie gdzieś tam układałem w głowie i wydawało mi się, że ja jako odbiorca chętnie bym o tym przeczytał. Później moja percepcja się zupełnie zmieniła i zamiast myśleć o sobie, czyli ja jako odbiorca, myślałem, co mój odbiorca, bo już była tam jakaś grupa, grupa docelowa zebrana, co mój odbiorca może z tych treści wyciągnąć i co jest dla niego wartościowe. 

I tak naprawdę przy każdym wpisie, nawet jeżeli poświęcałem na niego 30 minut i ten wpis nie był jakiś super wielki i ambitny, ja zawsze starałem się sobie odpowiedzieć na pytanie, co ktoś może z tego wyciągnąć. 

Więc tutaj powiedziałbym w ten sposób, że początki były raczej takie, że niech mnie poznają, a później dopiero pojawił się ten element, ten taki kluczowy fragment, że ja jednocześnie mogę edukować i chcę jakby z tego skorzystać i chcę jakby te moje historie z takich prawdziwych projektów przekazywać właśnie po to, żeby z jednej strony być właśnie tym motywatorem, bo to samo z siebie gdzieś tam wychodzi, jeżeli ktoś czyta, że nie wiem, że mamy projekt, który mimo wielkich problemów okazał się sukcesem, bo coś tam wystarczyło małego w nim zmienić w podejściu, to wiadome jest, że to motywuje, że nawet w złej sytuacji jesteśmy w stanie sobie poradzić gdzieś z tego wyjść, ale z drugiej strony zawsze gdzieś tam staram się, żeby ten wpis nie był tylko motywacyjny, bo ja nie jestem żadnym coachem, tylko żeby też niósł jakąś wartość, czyli np. wskazał, co można dokładnie zrobić albo czego można się spodziewać, żeby samemu gdzieś czytając ten wpis mieć jakieś wnioski, wyciągnąć jakąś naukę, jakąś wiedzę dla siebie. 

 

Super, bardzo fajnie, bo to nie tylko w dłuższej perspektywie służy Tobie, ale też innym, więc tutaj można powiedzieć, że win-win. Chciałbym chwilkę porozmawiać jeszcze o innym sposobie ucieczki od znudzenia, być może wypalenia, być może dotknięcia czegoś innego, ale jednocześnie niewyskakiwania z branży, czyli czymś takim, co można by pewnie nazwać udzielaniem się w community. To mogą być różne rzeczy. To może być pomoc w organizacji eventów, to może być udział w hackathonach, to może być udział w projektach open source. Jak Ty na to patrzysz? Czy to jest według Ciebie wartościowa działalność? Polecasz, nie polecasz? 

 

Wydaje mi się, że jest to zdecydowanie wartościowa działalność. Jednocześnie taka jedna z moich bardziej ulubionych, jeśli można tak powiedzieć. Ja lubię to przyrównywać do tego, jeżeli ktoś kiedyś był studentem, albo nawet możemy tutaj powiedzieć, jeżeli ktoś był uczniem, to na pewno większość z nas lubiła czy to iść na jakąś imprezę, czy to gdzieś tam się pobawić, spędzić czas fajnie ze znajomymi, z osobami o różnych, podobnych zainteresowaniach co nasze. 

I teraz jeżeli myślimy sobie o jakichś tam właśnie hackathonach, o jakichś konferencjach, o jakichś imprezach branżowych, to można to trochę przyrównać właśnie do tego typu działalności z tych młodych lat, ponieważ obracamy się wtedy w środowisku osób o podobnych zainteresowaniach. To też są programiści, to też są jacyś specjaliści IT. Oni zajmują się rzeczami, które w teorii dla nas, nawet jeżeli nie jesteśmy ekspertami w danym temacie, gdzieś coś powinno nam świtać z danym tematem, a jeżeli nie, to przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zapytać, o co chodzi, i czy ktoś może powiedzieć nam coś więcej na ten temat. Więc to jest jedna rzecz. 

Druga rzecz, od razu mamy kontakty. Jeżeli okaże się, że poznaliśmy kogoś, z kim nam się super rozmawiało, to na pewno będziemy chcieli ten kontakt utrzymać. Idealne miejsce to jest właśnie LinkedIn, gdzie często np. na spotkaniach branżowych albo konferencjach, jeżeli kogokolwiek się gdzieś tam poznaje, to tak jak kiedyś lata temu można było powiedzieć dodaj mnie na Facebooku, to tak teraz mówi się dodaj mnie na LinkedInie, bo większość specjalistów i osób, które profesjonalnie zajmują się tym, czym się zajmują, na tym LinkedInie są. 

Więc z jednej strony mamy wiedzę, bo to jest clue tych spotkań, więc możemy się dużo dowiedzieć, ale z drugiej strony jakby tak na to spojrzeć z perspektywy takiego uczestnika, który też ma trochę odpocząć, trochę się rozerwać, trochę się gdzieś tam dobrze bawić, to od razu zauważymy, że jak mamy stoiska np. firm, które się wystawiają, to nie są suche stoiska, gdzie stoi pan i pani i tylko opowiadają o firmie. Tam najczęściej mamy jakieś wyzwania, jakieś gry, jakieś zabawy, jakieś konkursy, tego typu rzeczy. 

Super sprawa, żeby po pierwsze zrobić coś dla siebie też, czyli coś przyjemnego, można też porozmawiać na temat firmy tak dla własnej wiedzy, nawet jeśli się nie szuka pracy, bo to też taka ciekawostka, że dużo osób boi się, że ktoś ich zobaczy z firmy, że oni niby szukają pracy. Moim zdaniem to nie jest nic złego, że ja podejdę i porozmawiam sobie, co dana firma robi. Jeżeli kiedyś będę szukał pracy, to będę wiedział, co ta firma konkretnego ma mi do zaoferowania. 

Z jednej strony mamy, no właśnie, nas jako uczestników, ale teraz spójrzmy też na tę drugą stronę, czyli jako tam wsparcie przy organizacji czegoś takiego. To jest dokładnie ta sama zabawa, tylko że my przygotowujemy coś dla kogoś, ale też jakby bierzemy udział w tym wszystkim, że tu sobie rozmawiamy z ludźmi, czyli poznajemy ich. Jeżeli przygotowujemy jakąkolwiek zabawę, to też mamy fun z tego, że to robimy. Mamy też wiedzę domenową na temat naszej firmy, więc możemy też jako tako zabłysnąć, że zobaczcie, tutaj się fajnie pracuje i mówię o tym całkiem serio, nikt mi nie kazał o tym mówić, bo ja chcę, bo jednak jestem takim trochę wolontariuszem, który zgłosił się, żeby na tym stoisku np. stać. 

Więc moim zdaniem jakiekolwiek branżowe wydarzenia, mówię tutaj już bardzo ogólnie, czyli te hackatony, jakieś spotkania lokalne, przy tym najczęściej tzw. piwie, mówi się, że to są spotkania IT przy piwie, tam często się z czymś takim spotykam, czy to czy to właśnie jakieś happeningi nawet czasami się dzieją, to wszystko ma sens i warto spróbować, jeżeli ktoś uważa, że to nie jest dla niego, a nigdy nie był, to moja porada, zanim taką opinię się wystawi, to lepiej gdzieś sobie dać tutaj szansę. 

I jeszcze jedną mam taką myśl, że dużo osób np. nie próbuje, bo to jest drogie. Często jednak te wydarzenia kosztują paręset złotych, te większe. Moja rada jest bardzo prosta. Po pierwsze, próbujmy sobie lokalnych wydarzeń, które są równie fajne na mniejszą skalę i najczęściej są darmowe. A po drugie, jeżeli zobaczymy, że to jest dla nas, zawsze możemy, jeżeli czujemy, że jest coś tam dla nas wartościowego, poprosić naszego pracodawcę o sfinansowanie czegoś takiego, żeby nas wysłać, żebyśmy mogli się kształcić i gdzieś tam te kontakty też zdobywać. 

Więc, odpowiadając już tak jednym zdaniem, to jest bardzo fajny sposób, żeby poczuć taką trochę ulgę z tych codziennych naszych obowiązków. 

 

Zdecydowanie również polecam. Można też iść o krok dalej, bo taką aktywnością łączącą właśnie działalność edukacyjną oraz udzielanie się w community jest ścieżka czy też takie działania właśnie w postaci bycia prelegentem. Wielu osób się tego boi, wiele osób nie widzi się kompletnie w takiej roli. Na marginesie mówiąc, nic dziwnego, skoro nigdy wcześniej nie ma podobnych doświadczeń, to trudno ten strach okiełznać, ale to jest tutaj inny temat. Właśnie, jak ty na ten temat spoglądasz? Jak patrzysz na taką aktywność właśnie jako prelegent? Co ona może dawać, co może wnosić do kariery? 

 

O wydarzeniach IT mówiłem przed chwilą, więc dorzućmy tutaj do tego właśnie tę plakietkę bycia prelegentem, czyli de facto jesteśmy tym samym uczestnikiem, który bawi się dokładnie w ten sam sposób, bierze udział w tych samych prelekcjach, co inni uczestnicy. Różnica jest taka, że przychodzi taki moment, w którym to my wychodzimy na scenę i możemy coś opowiedzieć, oczywiście jeżeli nasza prezentacja też się zakwalifikowała. 

Więc ja powiedziałbym w ten sposób i już wielokrotnie się na ten temat wypowiadałem: przede wszystkim nie należy się bać, bo ja myślę o tym w taki sposób, że po pierwsze, jeżeli nasza prezentacja została zaakceptowana, to temat, który zaproponowaliśmy, a zakładam, że jeżeli proponujemy jakiś temat, to myślimy nad nim wcześniej, wiemy, że mamy jakąś wiedzę i wiemy, że możemy to przygotować, to to już jest pierwszy sygnał dla nas, że słuchaj, najprawdopodobniej uczestnicy będą zainteresowani tym, co mówisz. To jest jakby krok pierwszy. 

Ale cofnijmy się jeszcze może do tego kroku zero, czyli przygotowania tego tematu. Nikt nam nie narzuca, jaki my mamy temat przygotować, więc możemy w 100% sterować tym, jaki temat przygotowujemy, z czego czujemy się dobrze, gdzie ta wiedza jest na tyle duża, że możemy się nią dzielić. Ale też myślę sobie, że jeżeli pracujemy tak zawodowo, już jakiś czas w wielu projektach IT i bardzo chcemy występować, to my bez problemu jesteśmy w stanie znaleźć taką autentyczną i prawdziwą historię, która miała miejsce, w której byliśmy jakby częścią tej historii i np.zaproponować jakąś fajną wiedzę na temat jakiegoś przypadku konkretnego, który gdzieś tam nas dotknął. I to też z tego można bez problemu zrobić prezentację opartą na faktach. 

Więc w tym kroku zero, czyli takim przygotowaniem tematu, my możemy zrobić wszystko, żeby czuć się jak najbardziej zadowolonym z tematu, który chcielibyśmy podjąć i o którym chcielibyśmy opowiadać. I gdy już, tak jak powiedziałem, ten nasz temat jest zaakceptowany i przychodzi już ten moment, moment wystąpienia, bo zakładam, że ta prezentacja jest przygotowana, już przemyślana, i my wychodzimy na scenę, to właściwie co może pójść nie tak? Ja zawsze sobie to gdzieś powtarzałem, gdy wychodziłem właśnie na scenę jako prelegent. Co może pójść nie tak? Jeżeli temat jest mój, ja go wymyśliłem, nikt mi go nie narzucił, został on zaakceptowany przez jakąś radę programową, która najczęściej składa się z osób kompetentnych w danym temacie, miałem czas na przygotowanie się, wszystko tak naprawdę jest po mojej stronie, jedyne, co muszę zrobić, to muszę to gdzieś przedstawić.

I zgadzam się, można się tutaj zestresować, jeżeli wyjdziemy na scenę i zobaczymy parędziesiąt, może nawet paręset osób, które siedzą i na nas patrzą. Można się zestresować. Tutaj pewnie nie będę za dużo mówił, jak zrobić, żeby się nie stresować. Ja akurat miałem to szczęście, że na studiach miałem przedmiot, który przygotowywał nas do takich trochę wystąpień i to mi dużo pomogło. A drugie, to po prostu zaufać sobie i… 

I gdy już, tak jak powiedziałem, ten nasz temat jest zaakceptowany i przychodzi już ten moment, moment wystąpienia, bo zakładam, że ta prezentacja jest przygotowana, już przemyślana, i my wychodzimy na scenę, to właściwie co może pójść nie tak? Ja zawsze sobie to gdzieś powtarzałem, gdy wychodziłem właśnie na scenę jako prelegent. Co może pójść nie tak? Jeżeli temat jest mój, ja go wymyśliłem, nikt mi go nie narzucił, został on zaakceptowany przez jakąś radę programową, która najczęściej składa się z osób kompetentnych w danym temacie, miałem czas na przygotowanie się, wszystko tak naprawdę jest po mojej stronie, jedyne, co muszę zrobić, to muszę to gdzieś przedstawić.

 

Praktykować. 

 

Tak jest, praktykować. I pierwszy, drugi, trzeci raz na pewno będzie stresujący, że ten żołądek będzie trochę ściśnięty, ale z każdym kolejnym razem będzie po prostu lżej, aż dojdziemy do momentu, że tak naprawdę będziemy wychodzić na scenę, czy tam będziemy występować online i nie będziemy się martwić, ponieważ mieliśmy szansę i czas, i przestrzeń do przygotowania się. Oczywiście, jeżeli z tego nie skorzystaliśmy, Może pójść nie po naszej myśli, ale jednak zakładam, że jeżeli ktoś sam się zgłasza bez przymusu, to on chce to zrobić dobrze. 

 

Jasne, jak najbardziej. Do tej działalności też bardzo zachęcam, bo to faktycznie daje też możliwość ćwiczenia warsztatu, który przydaje się w znacznie szerszej skali niż tylko ta przysłowiowa scena. 

Myślę sobie, że jest możliwy jeszcze inny wariant albo inna możliwa ścieżka, mianowicie takie przybliżenie się do klienta, klienta rozumianego w różny sposób. Zarówno poprzez freelancing, kiedy musimy co pewien czas zabiegać o ten projekt, musimy w jakiś sposób sprzedać naszą wiedzę, nasze umiejętności i postarać się o projekt, albo w postaci consultingu, gdzie nie tylko tę wiedzę techniczną wnosimy, ale też znajomość dziedziny, nasze porady i wszelkiego typu bagaż doradczy – czy to jest według Ciebie coś też do rozważenia? Czy to może jest jakaś taka wisienka na torcie, nie dla wszystkich, jak Ty to widzisz?

 

Zacznijmy od tego freelancingu. Sam freelancing to jest taki termin, który, powiedziałbym szczerze, średnio mi odpowiada z prostego powodu, bo ludzie mówią, że jestem freelancerem, sam jestem swoim sterem i okrętem, robię jakieś tam projekty i w sumie niczym więcej się nie przejmuję, wystawiam fakturę i tyle. Ja zawsze mam tak z tyłu głowy, a czym się to różni od firmy w skali takiej mikro, o ile nie powiedzieć takiej skali nano. Przecież to jest zwykły przedsiębiorca o danej jakby wiedzy, o danych umiejętnościach, który prowadzi firmę i ma kontakt z klientem. 

Więc ten freelancing, okej, ten termin się gdzieś tam przyjął, jest stosowany, ale ja jakby lubię myśleć o tych osobach jako o firmie jednoosobowej działalności na ten moment, bo przynajmniej na tyle, co znam freelancerów, każdy z nich, chyba wszyscy, których znam, dochodzili w pewnym momencie do takiej ściany, że musieli kogoś zatrudnić albo wejść we współpracę, bo nie dało się. Czyli co? Firma nagle skalowała się w górę, nagle z jednego pracownika mieliśmy dwóch, więc to już jest jakiś tam sukces. 

Ale jeśli chodzi o te możliwości takiego trochę odetchnięcia od programowania, raczej freelancing nie jest czymś, co powinniśmy rozważyć na pierwszej pozycji z tej naszej listy, o której sobie dzisiaj opowiadamy, bo jednak to nadal jest tym samym, co robiliśmy, a powiem więcej, dorzuca to całą masę stresu, ponieważ mamy w 100% kontakt z klientem, w tym momencie musimy zadbać o różne aspekty, bo często jest tak, że klient przychodzi do nas z pomysłem, my mówimy dobrze, ogarniemy to, ale np. nie jesteśmy grafikiem, więc potrzebujemy jakiegoś grafika, który będzie gdzieś tam z nami współpracował, więc musimy gdzieś tam nawiązać współpracę z grafikiem, załatwić to, być tak naprawdę na pełnych obrotach przez cały czas i to może być nawet gdzieś tam negatywnie przez nas odebrane, bo przed chwilą sobie w sumie siedzieliśmy przy kawce w wygodnym fotelu i musieliśmy tylko programować, a teraz siedzimy przy kawce w wygodnym fotelu i programujemy, i musimy myśleć o 100 rzeczach dookoła. 

Więc tutaj jestem trochę sceptyczny, czy by nam to pomogło. Oczywiście ta forma jest inna niż takie czyste programowanie, więc na pewno znajdą się entuzjaści, którzy stwierdzą, że tak, to jest coś, co mnie motywuje, co mnie inspiruje. I teraz ja np. o freelancingu lubię myśleć w taki sposób jako coś dodatkowego. Sam zresztą tak działam, że jakby mam swoją główną pracę etatową, gdzie no właśnie jestem tym menedżerem i zajmuję się sprawami menedżerskimi, ale też mam swojego jednego klienta, dosłownie jednego, którego obsługuję już od trzech lat i działam sobie wieczorami. Mam jakieś tam też swoje terminy poukładane. Ja sobie programuję, więc ja de facto nie wychodzę z tej branży, bo robię cały czas to samo, oczywiście na mniejszą skalę, ale tego klienta swojego mam, czyli wszystko, co ten freelancing zakłada, czyli cały kontakt, te wszystkie sprawy organizacyjne, biznesowe są na mojej głowie. 

I to jest fajny pomysł, żeby w takie coś się pobawić, bo to z jednej strony uzupełnia nam coś, co robimy na co dzień, a z drugiej strony dorzuca nam coś nowego właśnie w postaci tego kontaktu z klientem. Więc w przypadku tego freelancingu, tutaj można śmiało się gdzieś pokusić o sprawdzenie tego, czy to jest dla mnie. Aczkolwiek warto mieć na uwadze, że docelowo będziemy robili bardzo podobne rzeczy. 

Jeszcze powiedziałaś o consultingu i to jest coś, co ja akurat bardzo lubię i zdarza mi się też gdzieś tam być tym konsultantem w różnych rzeczach i to jest moim zdaniem, jeżeli mamy taką możliwość, jeżeli mamy takiego klienta czy tam odbiorcę naszych usług, to to jest super sprawa, bo consulting jakby sam w sobie wymaga od nas wiedzy, którą musimy się podzielić i takiej trochę pracy koncepcyjnej. Czyli de facto jesteśmy takimi programistami, którzy ogarniają dany temat, myślą sobie o danym temacie, ale niekoniecznie piszą ten kod. Sprawdzają coś, weryfikują, mogą coś doradzić, podzielić się jakimś swoim doświadczeniem, co oni by zrobili w danej chwili. 

Więc jeżeli miałbym wybór, czy wolałbym iść właśnie jako taki freelancer, czyli taki typowo programista na swoim, a konsultant, zdecydowanie poszedłbym w tym kierunku consultingu. 

 

Okej, ale czy myślisz, że może jeszcze krok do przodu? Zdaję sobie sprawę, że relatywnie mało osób, relatywnie mało pewnie słuchaczy podejmie się tego typu inicjatywy, ale mimo wszystko przynajmniej słyszy się o różnego typu sukcesach startupów zakładanych właśnie przez programistów. Oczywiście ja trochę znam tę scenę, wiem, że nasze obowiązki, nasza skala odpowiedzialności zupełnie się zmienia, kiedy zakładając taki startup, chcemy do niego wnieść umiejętności techniczne, ale okazuje się, że musimy bardzo szybko poznać też mnóstwo innych, żeby ten startup mógł jakoś tam się dalej rozwijać. 

I właśnie, czy to jest też dla Ciebie jakaś alternatywa, jakaś ścieżka potencjalna do rozważenia? 

 

Raczej tak, tak bym chyba powiedział gdzieś tam na wstępie. Myślę sobie, że budowanie startupu albo też bycie częścią malutkiego zespołu w startupie może być fajne, może być fascynujące, można też nawet powiedzieć, ponieważ budujemy coś, co ma gdzieś tam zawojować na rynku, mamy też jakiegoś tam swojego inwestora, albo gdzieś tam pozyskaliśmy pieniądze, żeby to nam się udało, tylko od razu mi się zapala lampka i może to też trochę wynika z tego, jakim jestem człowiekiem. Ja nie lubię dużego ryzyka. Jeżeli myślę sobie o takim startupie, gdzie ta przyszłość jest niepewna, bo jednak wszystko zależy od tego, jak my to gdzieś tam pokierujemy, to ja od razu gdzieś widzę tę ryzyko, że to może nie pójdzie po naszej myśli i ja będę musiał przejmować się czy np. dostanę wypłatę z miesiąca na miesiąc, bo będzie mi jakieś przesunięcie czy cokolwiek innego, a przecież mam swoją rodzinę, którą muszę w jakiś tam sposób utrzymywać. 

Więc ja zdecydowanie nie szedłbym w tym kierunku, ale jeżeli pytasz mnie, czy to jest opcja, załóżmy, że odpowiadam za kogoś, to powiedziałbym, jeżeli czujesz się na siłach, nie boisz się ryzyka związanego z tym, że przecież to może nie wyjść, oczywiście życzę wszystkim, żeby wychodziło, ale wiadomo jest jak jest ze startupami, to śmiało idź w tym kierunku, pomóż rozwijać te fajne produkty. Jeżeli uważasz, że się do tego nadajesz, masz do tego predyspozycje, jak najbardziej. Będziesz na pewno miał jakby dużo wyzwań, których nie masz w takiej pracy korporacyjnej czy w pracy w średniej firmie, więc odpowiedź jest prosta: warto spróbować, ale tylko i wyłącznie, jeżeli jesteśmy pewni, że możemy sobie na to po prostu pozwolić. 

 

I wyszło nam, że tych różnych dróg, ścieżek, ścieżynek w rozwoju programisty jest całkiem dużo. Kodowanie jest tylko jedną z możliwości. Bardzo dobrze, bo przynajmniej możemy jakoś tę nudę rozproszyć i od niej uciec. 

Moim i Waszym gościem był Radek Wojtysiak. Rozmawialiśmy… właśnie, ciężko mi to ująć jakoś w jedno zdanie, ale myślę, że o różnych alternatywach, o różnych innych metodach bycia w branży i niekodowania. Myślę, że słuchacze tutaj znajdą sobie, wybiorą coś z tego repertuaru, który Radek przedstawił. 

Radku, ja Tobie bardzo dziękuję za rozmowę. 

 

Krzysztof, również dziękuję za to, że mnie zaprosiłeś i że pozwoliłeś mi pokazać, jak można poradzić sobie w tej branży, wyjść z takich trochę ram tego programisty i spróbować czegoś nowego, więc ja bardzo dziękuję za szansę podzielenia się tym. 

 

Dzięki wielkie. Na koniec zapytam cię jeszcze, gdzie możemy słuchaczy odesłać do Twoich materiałów, Twojej działalności, gdzie cię mogą znaleźć w sieci. 

 

Znaleźć mnie można na LinkedInie i w sumie tylko tam. Oczywiście mam też profil na Facebooku, ale od razu mówię, zdarzają się osoby, które próbują mnie gdzieś tam dodawać. To jest mój profil prywatny. Jeżeli kogoś nie znam, nie znam face to face, to niestety takiej osoby gdzieś tam nie akceptuję. Więc LinkedIn to jest profil taki publiczny, nazwijmy, do którego można się odnieść. Można do mnie napisać, dodać mnie do znajomych, obserwować. Tam również jest ten biuletyn, o którym Krzysztof wspominał na początku, kariera dewelopera. Można sobie też zobaczyć, te treści są darmowe, dostępne dla każdego. Można też subskrybować, żeby dostawać je gdzieś tam na maila z tego, co się orientuje. Więc wszystko można znaleźć na LinkedInie.

 

Świetnie. Oczywiście zachęcam, żeby te treści konsumować, bo są naprawdę fajne i takie, mam wrażenie, autentyczne. O, tego słowa mi brakowało. Bardzo autentyczne treści, więc jak najbardziej zachęcam. Ten link oczywiście do profilu będzie w notatce do odcinka. 

Radek, z mojej strony jeszcze raz wielkie dzięki. Do usłyszenia. Cześć. 

 

Dziękuję, cześć!

 

I to na tyle z tego, co przygotowałem dla Ciebie na dzisiaj. Po więcej wartościowych treści zapraszam Cię do wcześniejszych odcinków. A już teraz, zgodnie z tym, co czujesz, wystaw ocenę, recenzję lub komentarz w aplikacji, której słuchasz, lub w social mediach. Zawsze możesz się ze mną skontaktować pod adresem krzysztof@porozmawiajmyoit.pl lub przez media społecznościowe. 

Ja się nazywam Krzysztof Kempiński, a to był odcinek podcastu Porozmawiajmy o IT o tym, że kodowanie to tylko jedna z dróg programistów. Zapraszam do kolejnego odcinka i już wkrótce. 

Cześć!

 

+ Pokaż całą transkrypcję
– Schowaj transkrypcję
Tags:
mm
Krzysztof Kempiński
krzysztof@porozmawiajmyoit.pl

Jestem ekspertem w branży IT, w której działam od 2005 roku. Zawodowo zajmuję się backendem aplikacji internetowych i zarządzaniem działami IT. Dodatkowo prowadzę podcast, występuję na konferencjach i jestem autorem książki "Marka osobista w branży IT". Moją misją jest inspirowanie ludzi do poszerzania swoich horyzontów poprzez publikowanie wywiadów o trendach, technologiach i zjawiskach występujących w IT.