Apple TV+ ma w zanadrzu prawdziwy hit, którego użytkownicy streamingu jeszcze nie obejrzeli. Chodzi o film „F1”, który pod koniec czerwca bieżącego roku trafił do kin.
Według Box Office Mojo, światowe wpływy z biletów wyniosły dotychczas ponad 400 milionów dolarów. Pomimo klasycznego spadku przychodów po weekendzie premierowym, „F1” utrzymał się na stosunkowo stabilnym poziomie. Chociaż z tygodnia na tydzień przychody spadały, jak to prawie zawsze bywa w kinie, publiczność pozostała wierna filmowi. Dzięki pozytywnym recenzjom i dużej kampanii marketingowej Apple udało się utrzymać zainteresowanie swoim filmem o Formule 1, co z pewnością ucieszyło głównego aktora, Brada Pitta. Dzięki przełomowi Apple gwiazda zmierza ku jednemu ze swoich najbardziej udanych filmów. Tylko „World War Z” i „Troja” zarobiły dotychczas więcej.
Liczy te robią wrażenie, jednak pozostaje pytanie, czy Apple naprawdę zarabia na „F1”. Koszty produkcji szacuje się na 200–300 milionów dolarów. Do tego dochodzi kampania marketingowa, która sama w sobie miała kosztować 50 milionów dolarów. Na pierwszy rzut oka wygląda to dobrze. Jednak w branży powszechnie obowiązuje zasada, iż film musi zarobić 2,5-krotność swoich kosztów, aby można go było uznać za rentowny. Zgodnie z powszechną logiką branżową film musiałby zarobić około 625 milionów dolarów, aby osiągnąć zysk.
Zyskie mogą osiągnąć jeszcze wyższy poziom, ponieważ film niedługo trafi do sprzedaży cyfrowej, najpierw w wersji do kupienia, a następnie w serwisie Apple TV+ co pozwoli na przyciągnięcie nowych użytkowników do abonamentu Apple One, której częścią jest między innymi Apple TV+.
Wygląda na to, iż Apple trafiło z wyborem i realizacją hitu.
Źródło: macerkopf