Chamberconf 2016

mstachniuk.blogspot.com 8 lat temu
W weekend 5-6 marca 2016 miałem zaszczyt po raz drugi uczestniczyć w konferencji Chamberconf, którą również organizowałem. Rozpoczęliśmy już w piątek od pre-party. Kto chciał, mógł przyjechać wcześniej i już zacząć integrację z innymi uczestnikami. Bo głównie o to w tej konferencji chodzi, aby integrować się, poszerzać swoje horyzonty myślowe oraz wymieniać się doświadczeniami. W tym celu nie przekraczamy liczby 90 uczestników i spotykamy się daleko od miejskiego zgiełku, aby nic nie rozpraszało naszej uwagi. Dodatkowo zwiedzamy zamki - w końcu całkiem sporo ich na Dolnym Śląsku. Tym razem byliśmy w Pałacu Łagów pod Zgorzelcem. Miejsce trochę awaryjnie wyszło, ale nie było na co narzekać.

Po pre-party i krótkiej przerwie na sen, przyszedł czas na pierwszy dzień. Po krótkim przywitaniu uczestników pierwszy na scenę wszedł Jarek Ratajski z tematem "ScalaJS i architektura #noserver". Prelegent opowiadał, jak to dojrzewał jego pomysł, aby robić aplikacje internetowe bez serwera. Na początku był trochę hejt na REST’a, bo przykładowo czym jest nawiązywanie znajomości na facebooku? PUT czy POST?

Jarek pracując jakiś czas temu mocno z frontendem, mockował backend i te wydmuszki szły do klienta. Można w ten sposób już sporo przetestować (w sensie UX'a) i mieć szybki feedback od klienta. Skoro to już jakoś działa, to co jeszcze trzeba było dorobić aby można było używać?

Następnie było trochę o ScalaJS. Jest to kompilator, a dokładniej transpiler (czyli kompilator jednego języka programowania w drugi) Scali do JavaScriptu. Zyskujemy silne typowanie, wykrywanie literówek w nazwach i inne. Działa z bibliotekami JavaScript'owymi jak React czy AngilarJS. Jarek przekonywał nas, iż warto wybrać to narzędzie, jeżeli zespół zna Scalę, a musi robić frontend w JavaScripcie. Ale teraz mamy już ECMAScript 6 i TypeScript, więc wybór nie jest już taki oczywisty dla pozostałych niescalowych developerów.

Ale mniejsza o technologie wykonania, liczy się pomysł. Jarek pokazał na przykładzie czata (standardowy przykład tego typu problemów), jak można go zrealizować w trochę inny sposób. Może być wiele niewielkich serwerów (node’ów, aktorów) z których korzystają końcowi użytkownicy, którzy generują eventy. Zdarzenia, zależnie od logiki aplikacji, są zapisywane na node’ach. I teraz potrzeba, aby te node’y się wymieniały informacjami bezpośrednio, lub dzięki dedykowanych do tego węzłów.

Demo wyszło bardzo fajnie. Prelegent pokazał, co się stanie, gdy wszystkie węzły padną i jak większości użytkownikom wyczyści się local storage w przeglądarce. Wystarczy, iż jeden będzie miał te dane u siebie i gdy serwer wstanie to sobie odtworzy poprzedni stan. Gdy kolejne węzły się dołączą, to u nich też się to odtworzy i zapisze się w lokalnej pamięci w przeglądarce. I gdy teraz te poszczególne węzły będą działały na maszynach użytkowników, to można w całości, albo prawie w całości zrezygnować z serwerów.

Jarek fajnie opisał, jak mogło by to działać na przykładzie Wikipedii. Każdy wchodzący na stronę / podstronę miały zapisane u siebie te artykuły, które przeglądał. I jak ktoś będzie chciał przeglądać jakiś artykuł, to go ściągnie od innego użytkownika i też będzie miał kopie u siebie. W takiej konfiguracji mogły by zaginąć stare, mało popularne artykuły. Ale skoro nikt tego dawno nie czytał, to widocznie nie jest jakoś specjalnie potrzebne ;)

Jarek opowiadając o swoich przemyśleniach, doszedł do wniosku, iż implementując to podejście to chyba (albo prawie na pewno) na nowo napisał model aktorowy. W takim systemie jeszcze sporym wyzwaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa, ale da się to zrobić. Fajny był przykład o myśleniu o koncie w banku w skali galaktycznej. Jarek jeszcze bardzo polecał filmiki pana: Haoyi Li odnośnie ScalaJS. Ja chwilę ten: SBTB 2014, Haoyi Li: Cross-platform development with Scala.js oglądałem.

Jako następny na scenie pojawił się Artur Suchwałko z tematem "Budowa modeli predykcyjnych w R". Artur jest organizatorem grupy Data Science Wroclaw. Artur pokazał co można robić w języku R. dzięki niewielu linijek, można sobie przeanalizować pewien zbiór danych, aby odpowiedzieć (albo chociaż próbować) na jakieś pytanie biznesowe. Dane trzeba sobie wcześniej jakoś przygotować, zrozumieć, wyczyścić (np. zapchać czymś, gdy brakuje wartości), zanalizować, utworzyć cechy pochodne (kombinacja podstawowych), wybrać cechy, model i ocenić jakość. Do tego wszystkiego można zapiąć język programowania R, który jest w tej chwili standardem w bioinformatyce. Tak mówi Wikipedia, więc to prawda ;-) A wszystko ponoć za sprawą projektu bioconductor.org. Konkurencją dla R jest Python jak i komercyjne narzędzia jak: SPSS, SAS, RapidMiner, Statistica.

Wykład był fajny, poszerzający horyzonty myślowe. Warto uczestniczyć w trakcie konferencji na takich prelekcjach, bo w domu / w pracy niekoniecznie będzie czas na poznanie takich narzędzi. Jak dla mnie łatwość (a może szybkość) z jaką R radzi sobie z wizualizacją jakiś analiz była zaskakująca. Trzeba jednak mieć wg. mnie sporą wiedzę z zakresu statystyki, aby się zajmować tego typu problemami.

Po wykładzie Artura nastał czas na część, za którą byłem w dużej mierze odpowiedzialny, czyli Pecha Kucha. Formuła polega na pokazaniu 20 slajdów gdzie każdy przeskakuje co 20 sekund. Jest więc niecałe 7 minut na przedstawienie swojego tematu. Było to po raz pierwszy w Polce na konferencji IT na taką skalę, bo wystąpiło 11 osób. Podobno wcześniej ktoś coś pojedynczo próbował robić - ale tylko podobno. Tematyka była dowolna, choć w większości przedstawiane tematy były techniczne, lub półtechniczne. Po rozmowie z uczestnikami okazało się, iż forma ta bardzo im przypadła do gustu. A jak kogoś temat nie interesował, to mu nie było żal tak krótkiego czasu. Mam nadzieję, iż ta formuła na stałe zagości do polskiego światka IT.

Nie będę tu opisywał wszystkich prezentacji, wszystkie dały radę mniej lub bardziej. Jako iż trzeba się chwalić, to napiszę o swojej prelekcji. Jako jedyny miałem temat totalnie nietechniczny, ani choćby nie miękki. Po prostu zachęcałem uczestników do morsowania, czyli kąpieli w lodowatej wodzie w otwartych zbiornikach wodnych. Poszło mi chyba całkiem nieźle, bo publika się śmiała parę razy jak i później uczestnicy do mnie podchodzili na unconference pogadać. Zarzucić sobie mogę trochę „tańczenie” na scenie, co jest wytykane jako błąd w podręcznikach do wystąpień publicznych. Chyba też za mało miałem kontakt z publicznością, bo często patrzyłem na ekran komputera jak i na małe ściągi - aby wiedzieć co będzie na następnym slajdzie. Będzie to widać na nagraniu za rok ;)

Później była przerwa obiadowa, a po niej kolej na rzeźnika, czyli Marcina Rzeźnickiego z tematem "Fun with Arrows". Niestety więcej nie pisałem w Scali niż pisałem, temat mnie wymęczył i nie dałem rady być do końca. Był to zaawansowany wykład, możliwy do strawienia przez osoby mające już wcześniej kontakt z tematem. Zamiast tego IT Arystorkacja mogła się pobawić:

Film zamieszczony przez użytkownika Ola K. (@akunysz) 5 Mar, 2016 o 7:28 PST

Ostatni wykład pierwszego dnia (jak i całej konferencji) był Jarka Pałki pt. "Tęcza, kucyki i Equestria i co to wszystko ma wspólnego z programowaniem”. Czyli było o języku Pony.

Pony to język kompilujący się do natywnego kodu z niewielką pomocą Low Level Virtual Machine (LLVM). Jest tworzony w C/C++. Język dużo naobiecał, a najbardziej Jarek skupił się na Capabilities, czyli prawach dostępowych do obiektów. Jest zdefiniowanych 6 poziomów: iso (Isolated), val (Value), ref (Reference), box (Box), trn (Transition ), tag (Tag). Dzięki temu, na poziomie języka / kompilacji mamy kontrolę, czy dany kawałek kodu może odczytywać lub zmieniać wartość. Są pewne regóły kiedy referencja się przekształca z jednego typu na inny. Koncept bardzo mi się podoba, mimo iż go jeszcze nie zrozumiałem, ale generalnie pozwala nam to na łatwiejsze pisanie aplikacji bezpiecznych wielowątkowo. Ponadto model aktorowy jest wbudowany w język. Aby coś więcej się dowiedzieć o języku warto przejrzeć prezentację My Little Pony - Codemesh 2015.

I to tyle jeżeli chodzi o wykłady. Później była kolacja i unconference, czyli zapisaliśmy na karteczkach tematy o których chcielibyśmy porozmawiać i przylepiliśmy na drzwi. Po pogrupowaniu tematów zostały one przydzielone do stołów i już ludzie zaczeli dyskutować i przesiadać się między stolikami. Trochę osób podchodziło do mnie pogadać o morsowaniu i tak m.in. dowiedziałem się o panu Porfirii Ivanov. Gościu był rosyjskim mistykiem, który nawoływał do nawiązywania bliższego kontaktu z naturą poprzez zrzucenie ubrań w czasie gdy jest zimno. Uskuteczniał polewanie się zimną wodą w zimie na powietrzu jak i kąpiele w takiej wodzie. Próbował też leczyc ludzi, Kościół Prawosławny uznał go za heretyka, a na koniec skończył w szpitalu psychiatrycznym. Poczytałbym coś więcej, ale na Wikipedii sensowny artykuł jest po rosyjsku ale ja не понимаю.

Nocne rozmowy uczestników (zainicjowane unconference) trwały bardzo długo. W niedzielę zaczął się dzień warsztatowy. Do wyboru był LeanPoker, Hackergarten i RoboCode. Pierwszy z nich polegał na implementacji algorytmu grającego w pokera. Celem nie było pisanie testów, ani praca w parach, tylko dostarczenie jak najszybciej działającej wersji algorytmu i ulepszanie jej wraz z biegiem czasu. Warsztat ten potrwał najdłużej ze wszystkich.

Ja wziąłem udział w Hackergarten. Zabawa polega na zaangażowaniu się w jakiś projekt Open Source i stworzenia Pull Request’a. Ja pomagałem Patrykowi i Rafałowi porozwijać IceBoar’a. Pomagałem im z setupem projektu i dostałem dzięki temu feedback, jak go można ulepszyć. Udało się stworzyć PR, ale jeszcze go nie akceptowałem, bo wymaga kilku poprawek.

Później jeszcze chciałem zaangażować się w walki czołgów (RoboCode), ale zostało mało czasu, więc trochę pomogłem Piotrkowi patrząc przez ramię. Podczas finałowej rozgrywki jego czołg wygrał. Dla 3ch pierwszych miejsc znalazły się choćby nagrody, ale nie powiem przez kogo ufundowane, bo konferencja była bez sponsorów ;-)

Podsumowując, konferencja bardzo się udała. Miejsce konferencji okazało się bardzo fajne i uczestnicy bardziej sobie chwalili niż zamek w Mosznej (przynajmniej jeżeli chodzi o noclegi). Miały być 3 warsztaty i tyle ich było. Co prawda zamiast Scalatrona był RoboCode, ale i tak było fajnie. No i Pecha Kucha wyszła wspaniale.

Z minusów, to ludzie trochę narzekali na kolację w ramach pre-party. Niektórzy później przybywający do pałacu nie mieli już co jeść :-( Następnym razem trzeba zrobić konferencję od razu z pre-party bo i tak większość ludzi przyjechała już w piątek. Co do Pechy Kuchy, to jednak zabrakło dyskusji od razu po każdym wystąpieniu. Po 11 szybkich prezentacjach ludzie już zapominali co było wcześniej i o co chcieli zapytać.

Mam nadzieję, iż za rok znów się spotkamy, a konferencja będzie jeszcze lepsza.
Idź do oryginalnego materiału