Mówi się, iż boimy się tego, czego nie rozumiemy. Sprawdźmy, czy tak samo jest z AI.
Jeszcze do niedawna, muszę przyznać, obawiałem się sztucznej inteligencji i konsekwencji jej bardzo dynamicznego rozwoju w ostatnich latach. Bałem się cyborgów-domokrążców, reklam przebranych za wartościową informację, superinteligentnych wariatów i społecznego strachu przed nowym gatunkiem na Ziemi. Te obawy jednak, o ile ich przedmioty w jakimś stopniu nas dziś otaczają, z każdym dniem okazują się być bardziej fiction, niż science.O rozwoju AI w ostatnich latach mówi się jak o kolejnej rewolucji technologicznej, i o ile po prostu nieprzyzwoite byłoby deprecjonowanie wpływu LLM-ów (Large Language Model) na nasze codzienne życie, to nierozsądnie jest też popadać w przesadę. Warto pamiętać, iż nieco sztuczny zachwyt nad nowinkami w technologii (ang. hype) to zjawisko, które się często powtarza – w minionej dekadzie były to m.in. ‘Internet of Things’, ‘3D printing’, ‘blockchain’.Tego zachwytu wcale nie starają się ostudzić lobbyści technologiczni działający na rzecz jego interesariuszy. Z drugiej strony próby rozwiązania problemu AI realizowane są adekwatnie od kiedy istnieją komputery (era systemów ekspertowych, później era chatbotów), więc może ten duży krok naprzód to coś więcej niż hype?