Czym jest cyfrowe euro i jak zmieni europejskie płatności

euractiv.pl 2 dni temu
Zdjęcie: https://euractiv.pl/section/ue-fact-checking/news/czym-jest-cyfrowe-euro-i-jak-zmieni-europejskie-platnosci/


Cyfrowe euro stało się tematem gorących spekulacji, a w sieci mnożą się historie o rzekomej kontroli wydatków i likwidacji gotówki. W rzeczywistości projekt ma znacznie spokojniejszy, ale strategicznie istotny charakter.

Kiedy Europejski Bank Centralny w 2023 roku ogłosił rozpoczęcie prac nad cyfrowym euro, niewielu spodziewało się, iż temat ten stanie się obiektem szeroko zakrojonej dezinformacji. Na portalach społecznościowych zaczęły mnożyć się teorie sugerujące, iż Unia Europejska zmierza do całkowitego zlikwidowania gotówki, wprowadzenia pełnej kontroli nad wydatkami obywateli i ustanowienia nowego środka nadzoru finansowego. W rzeczywistości cyfrowe euro ma być projektem o zupełnie innym charakterze.

Przyszłość płatności, nie koniec gotówki

Wirtualna waluta nie jest próbą zastąpienia monet i banknotów. Ma być dodatkową formą płatności funkcjonującą obok gotówki. Komisja Europejska w swojej propozycji legislacyjnej jednoznacznie stwierdziła, iż obywatele będą mogli korzystać zarówno z fizycznych pieniędzy, jak i ze środków cyfrowych emitowanych przez EBC. Wprowadzona ma zostać pełna wymienialność między obiema formami płatności. Gotówka pozostanie prawnym środkiem pieniężnym, do którego nikt nie zamierza ograniczać dostępu.

Ta deklaracja nie jest jedynie politycznym zapewnieniem. To najważniejszy element konstrukcyjny całego projektu, wpisany w treść dokumentów. Cyfrowe euro nie stanowi narzędzia likwidacji gotówki, ale raczej odpowiedź na zmieniający się świat, w którym tradycyjne formy płatności tracą udział na rzecz rozwiązań cyfrowych.

Dlaczego potrzebne jest cyfrowe euro?

Zmiany w sposobach płatności od lat dynamizują gospodarkę europejską. W 2016 roku około 79 proc. transakcji w sklepach odbywało się gotówką, osiem lat później było to już tylko 52 proc. Ten spadek jest oczywistym sygnałem, iż życie gospodarcze coraz bardziej przenosi się do sfery cyfrowej.

Problem polega na tym, iż w tej sferze Europa ma wciąż ograniczoną autonomię. W przeważającej większości państw strefy euro elektroniczne płatności realizowane są przez prywatne i często zagraniczne systemy. Największe transakcje kartowe obsługiwane są przez amerykańskie podmioty. Nowa waluta jest więc nie tylko technologicznym projektem finansowym, ale także projektem geostrategicznym. Ma uniezależnić europejski pieniądz od prywatnych platform i uczynić płatności elementem publicznej infrastruktury, podobnej w swojej istocie do dróg czy kolei.

Czym będzie cyfrowe euro?

W praktyce nowa waluta miałaby być elektroniczną formą pieniądza, którą obywatele przechowują w portfelach prowadzonych przez banki lub instytucje publiczne. Dostęp do tych środków odbywałby się poprzez aplikacje lub karty płatnicze, a płatności mogłyby być dokonywane zarówno w internecie, jak i w sklepach stacjonarnych. Projekt zakłada możliwość płacenia także w trybie offline – czyli bez połączenia internetowego. Wprowadzenie tej formy płatności oznaczałoby, iż obywatel w portfelu cyfrowym posiada pieniądz o statusie równym gotówce, uznawany we wszystkich krajach strefy euro.

Ta neutralność i powszechność mają umożliwić płynniejsze funkcjonowanie europejskiej gospodarki. Cyfrowe euro nie wymagałoby przewalutowań ani pośrednictwa prywatnych firm w transgranicznych transakcjach. Zamiast obciążać użytkownika opłatami wynikającymi z komercyjnej infrastruktury, ma wprowadzać rozwiązanie publiczne i jednolite.

Prywatność: największy lęk i największa obietnica

Najwięcej mitów wokół cyfrowego euro budzi kwestia prywatności. Według narracji rozpowszechnianej w mediach społecznościowych nowa forma płatności umożliwi państwu śledzenie wydatków obywateli. Deklaracje EBC przedstawiają jednak obraz zupełnie odwrotny. Projekt ma być zaprojektowany tak, by Europejski Bank Centralny ani Eurosystem nie mieli możliwości identyfikowania danych użytkowników. Transakcje mają być anonimowe w takim stopniu, w jakim pozwalają na to nowe technologie i przepisy dotyczące bezpieczeństwa.

Dodatkowym elementem gwarantującym prywatność mają być płatności offline, w których informacja o transakcji pozostaje jedynie między kupującym a sprzedającym. Oczywiście, projekt wymaga dopracowania regulacji związanych z przeciwdziałaniem praniu pieniędzy i działaniom przestępczym. Europejscy eksperci już teraz wskazują, iż równowaga między anonimowością a bezpieczeństwem będzie musiała zostać precyzyjnie opisana. Jest na to czas, ponieważ cyfrowe euro nie zostanie wdrożone przed zakończeniem prac legislacyjnych i technicznych. Obecne harmonogramy mówią o roku 2029 jako pierwszym możliwym terminie emisji.

Opozycja ze strony sektora prywatnego

Warto zauważyć, iż największa nieufność wobec projektu nie pochodzi od obywateli, ale od banków. W listopadzie 2025 roku grupa czternastu europejskich instytucji finansowych, w tym Deutsche Bank, BNP Paribas i ING, uznała cyfrowe euro za potencjalną konkurencję dla istniejących platform płatniczych. Nie jest to sprzeciw nakierowany na ochronę obywateli, ale raczej obawa o utratę udziałów w rynku. W tym sensie cyfrowe euro odsłania napięcie między interesem systemowym Unii a ambicjami branży finansowej.

Projekt cyfrowego euro nie jest wdrażany w pośpiechu ani w sposób nieprzejrzysty. Wręcz przeciwnie, przechodzi procedurę legislacyjną i konsultacje, które mogą potrwać jeszcze kilka lat. Parlament Europejski prowadzi dyskusję nie tylko nad samą zasadą wprowadzenia, ale również nad sposobami implementacji. Część propozycji sugeruje choćby ograniczenie pierwszej fazy funkcjonowania wyłącznie do płatności offline, co świadczy o ostrożności instytucji.

Dezinformacja jako wyzwanie polityczne

Problem wokół nowej wlauty nie leży w samej technologii ani w legislacji, ale w atmosferze społecznego niepokoju. Projekt stał się łatwym celem kampanii dezinformacyjnych, ponieważ dotyka zagadnień wysoce wrażliwych: pieniędzy, prywatności oraz decyzji podejmowanych na poziomie Unii. W czasach, w których emocje często dominują nad rzetelną informacją, rzeczywisty proces legislacyjny rozgrywa się równolegle z walką o świadomość obywateli.

Cyfrowe euro nie jest więc narzędziem kontroli ani technologicznym zamiennikiem gotówki. Nie jest też rewolucją wprowadzoną za zamkniętymi drzwiami. To projekt zakorzeniony w obserwacji zmian społecznych i gospodarczych, a jednocześnie poddawany debacie parlamentarnej i naukowej. Jego przyszłość będzie zależała od jakości regulacji, skuteczności technologii oraz zaufania społecznego.

Jedno jest pewne: zanim cyfrowe euro trafi do portfeli Europejczyków, musi wygrać bitwę z najpoważniejszym przeciwnikiem – nie z bankami, nie z legislacją, ale z dezinformacją, która od samego początku usiłuje kształtować o nim błędny obraz.

Idź do oryginalnego materiału