
Pegasus był używany do inwigilacji setek osób pod rządami Zjednoczonej Prawicy. Teraz kontrola nad tym cybernetycznym arsenałem zmienia właściciela w sposób tak nieoczekiwany, iż brzmi jak scenariusz z filmu.
Grupa amerykańskich inwestorów prowadzona przez Hollywoodzkiego producenta Roberta Simondsa – tego samego, który stał za filmami z Adamem Sandlerem jak Farciarz Gilmore czy Od wesela do wesela – właśnie przejęła kontrolę nad NSO Group za kilkadziesiąt milionów dolarów.
To koniec izraelskiej kontroli nad firmą, która przez lata działała praktycznie jak przedłużenie rąk izraelskich służb specjalnych. Transakcja wymaga jeszcze zatwierdzeń izraelskiej Agencji Kontroli Eksportu Obrony (DECA) oraz amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych.
To też jest bardzo ciekawe:
Pegasus w Polsce – od narzędzia antyterrorystycznego do broni politycznej
Żeby zrozumieć wagę tej transakcji wystarczy spojrzeć na to, co Pegasus nabroił w Polsce. Oprogramowanie, które teoretycznie miało służyć walce z terroryzmem, zostało wykorzystane przez rząd Zjednoczonej Prawicy do systematycznej inwigilacji opozycji, prawników, prokuratorów i dziennikarzy.
Między 2017 a 2022 r. aż 578 osób w Polsce padło ofiarą tego cybernetycznego szpiegostwa, w tym prominentni politycy jak senator Krzysztof Brejza, prawnik Roman Giertych czy prokurator Ewa Wrzosek. Materiały pozyskane dzięki Pegasusa były następnie wykorzystywane w kampaniach oszczerstw prowadzonych przez kontrolowaną przez Zjednoczoną Prawicę Telewizję Polską.
Pegasus potrafi nie tylko czytać wszystkie wiadomości, e-maile i pliki na telefonie, ale również zdalnie aktywować mikrofon i kamerę bez wiedzy użytkownika. To praktycznie równoznaczne z noszeniem przy sobie 24-godzinnego urządzenia podsłuchowego, nad którym nie ma się żadnej kontroli.
Robert Simonds – od komedii z Sandlerem do globalnego szpiegostwa
STX Entertainment, które Simonds założył w 2014 r., otrzymało znaczące inwestycje od chińskiego giganta technologicznego Tencent oraz hongkońskiej firmy PCCW. Te powiązania z Chinami mogą teraz stać się problemem dla amerykańskich regulatorów oceniających przejęcie izraelskiej firmy szpiegowskiej.
Przejęcie NSO Group przez amerykańskich inwestorów kończy czas, w której Izrael traktował firmę praktycznie jako narzędzie swojej polityki zagranicznej. Przez ponad dekadę izraelski rząd wykorzystywał licencje na Pegasusa do budowania więzi dyplomatycznych i bezpieczeństwa z krajami takimi jak Arabia Saudyjska, Węgry czy Indie.
Teraz jednak firma traci swoje izraelskie pochodzenie, choć NSO twierdzi, iż główna siedziba i najważniejsze operacje pozostają w Izraelu oraz iż pozostaje pod pełnym nadzorem i regulacją odpowiednich izraelskich władz. To jednak brzmi jak próba uspokojenia izraelskich regulatorów, którzy mogą nie być zachwyceni utratą kontroli nad tak strategicznym zasobem. Rzeczywistość jest taka, iż po przeprowadzeniu transakcji decyzje dotyczące sprzedaży Pegasusa będą podejmowali amerykańscy inwestorzy, nie izraelskie służby.
Czarna lista i nadzieje na powrót
NSO Group znajdowała się na amerykańskiej czarnej liście od listopada 2021 r., kiedy administracja Bidena uznała, iż firma działała wbrew interesom bezpieczeństwa narodowego i polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Umieszczenie na Entity List oznacza, iż amerykańskie firmy nie mogą prowadzić interesów z NSO bez specjalnych licencji rządowych.
Ta sankcja praktycznie sparaliżowała działalność firmy, odbierając jej dostęp do amerykańskich technologii – od serwerów Della po chmurę Amazon. NSO liczy, iż przejęcie przez amerykańskich inwestorów może doprowadzić do zniesienia sankcji, choć eksperci są sceptyczni co do takich perspektyw.
NSO Group nie jest jedynym graczem na rynku komercyjnego systemu szpiegowskiego. Firmy takie jak Intellexa z konsorcjum Cytrox czy inne podmioty oferują podobne możliwości techniczne, choć Pegasus pozostaje najbardziej rozpoznawalną marką w tej branży.
Rosnąca konkurencja oznacza, iż choćby gdyby NSO zniknęło z rynku to zapotrzebowanie na tego typu technologie skłoniłoby inne firmy do wypełnienia luki. To pokazuje, jak bardzo potrzebne są międzynarodowe regulacje w tej dziedzinie – pojedyncze sankcje czy zmiany właścicielskie nie rozwiążą fundamentalnego problemu braku kontroli nad komercyjnym szpiegowaniem.
Dla Polski szczególnie niepokojące jest to, iż doświadczenia z Pegasusem mogą się powtórzyć z innymi narzędziami. Obecny rząd wprawdzie utworzył komisję śledczą badającą nadużycia Zjednoczonej Prawicy, ale sama technologia pozostaje dostępna dla wszystkich rządu gotowego za nią zapłacić.