Google luzuje zasady YouTube: powrót kont zbanowanych za dezinformację o Covid-19 i wyborach w USA
Google zmienia podejście do treści publikowanych na YouTube. Jak wynika z listu przesłanego do Kongresu USA przez prawnika Alphabet Daniela Donovana, platforma umożliwi ponowne ubieganie się o przywrócenie kont, które wcześniej zostały zablokowane za rozpowszechnianie dezinformacji dotyczącej pandemii Covid-19 i wyborów prezydenckich w USA w 2020 roku. Decyzja oznacza odejście od dotychczasowej polityki zakładającej dożywotnie bany za takie naruszenia.
Google przez lata podkreślało konieczność promowania wiarygodnych informacji. W 2016 roku wprowadziło do Google News kategorie fact-checkingu, a w kolejnych latach rozwijało narzędzia służące do weryfikacji treści. W czasie pandemii Covid-19 YouTube wprowadził panele informacyjne powiązane z WHO i CDC, a treści dezinformacyjne miały być usuwane. Mimo to filmy z nieprawdziwymi informacjami gwałtownie zyskiwały popularność.
Zmiana podejścia rozpoczęła się w 2023 roku, kiedy YouTube ogłosił, iż nie będzie już usuwał treści podważających wyniki wyborów w 2020 roku, argumentując to ochroną debaty publicznej. W tym samym roku przywrócono konto Donalda Trumpa. W kolejnych miesiącach Alphabet zredukował zespoły zajmujące się „trust and safety”, a w 2024 roku wycofał się ze współpracy z europejskimi fact-checkerami w ramach Digital Services Act.
Obecna decyzja o pilotażowym programie przywracania zbanowanych kont wpisuje się w ten trend. Alphabet podkreśla, iż nie daje i nie zamierza dawać zewnętrznym fact-checkerom uprawnień do oznaczania czy usuwania treści. Jednocześnie firma zapowiada dalszy rozwój technologii dodających kontekst – m.in. SynthID, narzędzia do znakowania treści generowanych przez AI, oraz Community Notes, systemu adnotacji użytkowników.
W swoim liście Alphabet wyraźnie akcentuje zmianę priorytetów – od „dokładnych i sprawdzonych informacji” ku „wolności wypowiedzi”. Donovan pisał, iż choć wsparcie autorytetów zdrowotnych w czasie pandemii było zasadne, „nigdy nie powinno odbywać się kosztem debaty publicznej”. Alphabet podkreśla, iż nie ugnie się pod presją polityczną – niezależnie czy pochodzi ona od administracji Bidena, czy jakiegokolwiek innego rządu. Widać jednak wyraźnie, iż firma nagina się w tę stronę “z której wieje wiatr”.







