Katastrofa Intela to gigantyczny problem całego Zachodu. W tym Polski

konto.spidersweb.pl 9 godzin temu

Gdy Intel ogłosił najgorsze wyniki finansowe w swojej historii i poinformował o wstrzymaniu planów budowy fabryk w Polsce i Niemczech stało się jasne, iż nie tylko gigant z Kalifornii znajduje się w kryzysie. To symptom znacznie poważniejszego problemu – stopniowej utraty technologicznej suwerenności przez cały świat zachodni w najbardziej strategicznym sektorze XXI wieku.

Intel, który jeszcze dekadę temu był niepodważalnym królem układów scalonych, dziś balansuje na krawędzi jednej z największych katastrof korporacyjnych w historii przemysłu technologicznego. Nowy CEO uznał, iż bez pozyskania przynajmniej dwóch dużych klientów dla swojej technologii 18A Intel może być zmuszony do sprzedaży swojego działu produkcyjnego. To brzmi jak techniczna prognoza dla jednej firmy, ale ma znaczenie geopolityczne, które wykracza daleko poza Silicon Valley.

Ostatni bastion zachodnich chipów

Intel to nie jest zwykła firma technologiczna. To ostatnia twierdza zachodniej produkcji półprzewodników w erze, gdy ponad 70 proc. światowej produkcji chipów koncentruje się w Azji. Gdy mówimy o modelu biznesowym fabless, który dominuje w branży, znaczy to dosłownie bez fabryk. AMD, Nvidia, Qualcomm, Apple – wszyscy ci giganci projektują swoje chipy, ale produkują je w azjatyckich fabrykach, głównie w TSMC na Tajwanie.

Intel pozostaje jedyną znaczącą firmą należącą do państw NATO, która jeszcze samodzielnie produkuje zaawansowane układy scalone. Gdy Pat Gelsinger został wyrzucony ze stanowiska CEO w grudniu ubiegłego roku po tym jak rada dyrektorów straciła zaufanie do jego planów naprawczych stało się jasne, iż choćby ta ostatnia twierdza chwieje się w posadach.

Liczby mówią wszystko. Od czasu objęcia stanowiska przez Gelsingera w 2021 r. akcje Intela spadły o 61 proc. W trzecim kwartale minionego roku firma odnotowała największą stratę w swojej historii – 16,6 mld dol. To nie są tylko liczby w raportach finansowych. To dowód na to, iż jedyny zachodni producent zaawansowanych chipów upada na naszych oczach.

Azjatycka dominacja i jej konsekwencje

Taiwan produkuje ponad 60 proc. światowych półprzewodników i aż 90 proc. najnowocześniejszych chipów. Tajwańska firma TSMC ma praktycznie monopol na produkcję najnowocześniejszych układów scalonych, które napędzają wszystko – od telefonów przez samochody elektryczne po systemy sztucznej inteligencji. Prezes TSMC, Mark Liu, otwarcie przyznał, iż w przypadku chińskiej inwazji na Tajwan fabryki chipów stałyby się niefunkcjonalne.

To nie jest pusta groźba. Jak wyjaśnił Liu produkcja najnowocześniejszych chipów wymaga stałego połączenia z resztą świata – z Europą, Japonią, Stanami Zjednoczonymi. Od materiałów i chemikaliów po części zamienne, oprogramowanie inżynieryjne i diagnostykę – to wspólny wysiłek globalnej społeczności technologicznej sprawia, iż fabryki działają.

Chiny, które w tej chwili produkują około 10 proc. chipów TSMC, doskonale zdają sobie sprawę z tej zależności. Ale scenariusze militarne przewidywane na 2027 r. – setną rocznicę Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej – stawiają pod znakiem zapytania nie tylko bezpieczeństwo Tajwanu, ale całej globalnej infrastruktury technologicznej.

AMD sprzedało swoje fabryki w 2008 r., tworząc GlobalFoundries. Nvidia, mimo iż jest w tej chwili drugą najcenniejszą firmą na świecie, w ogóle nie produkuje własnych chipów – wszystko robi TSMC. Ten model biznesowy wydawał się genialny, gdy świat był stabilny i globalizacja była postrzegana jako siła postępu. Firmy mogły się koncentrować na innowacjach i projektowaniu, pozostawiając kosztowną i skomplikowaną produkcję specjalistom w Azji. Ale gdy geopolityka stała się nieprzewidywalna model ten okazał się pułapką strategiczną.

CEO Nvidii, Jensen Huang, wprawdzie twierdzi, iż czuje się całkowicie bezpiecznie polegając na tajwańskiej produkcji, ale jednocześnie przyznaje, iż w przypadku problemów z TSMC Nvidia mogłaby przenieść produkcję gdzie indziej – choć technologia procesowa może nie być tak dobra i nie będziemy mogli uzyskać takiego samego poziomu wydajności lub kosztów.

NATO wobec wyzwania półprzewodników

Kwestia chipów stała się centralnym elementem bezpieczeństwa NATO. Raport Parlamentarnego Zgromadzenia NATO podkreśla, iż półprzewodniki są nie tylko istotne dla konkurencyjności gospodarczej, ale mają również wpływ na bezpieczeństwo i obronność. Wszystkie główne systemy obronne Stanów Zjednoczonych i cywilna gospodarka opierają się na półprzewodnikach.

Problemem jest to, iż żadne państwo NATO nie posiada krajowego producenta najnowocześniejszej technologii produkcji półprzewodników. Jedynym producentem urządzeń EUV (Extreme Ultraviolet) jest holenderska firma ASML, ale Holandia przez lata nie spełniała zobowiązań dotyczących przeznaczania 2 proc. PKB na obronność.

To pokazuje fundamentalną słabość Zachodu. Jesteśmy zależni od jednej firmy w Holandii, jeżeli chodzi o najkrytyczniejsze urządzenia do produkcji chipów, od TSMC na Tajwanie w kwestii samej produkcji, a nasza jedyna własna alternatywa – Intel – upada na naszych oczach.

Chiny doskonale rozumieją strategiczne znaczenie półprzewodników. Pekin inwestuje masywne środki w rozwój krajowego przemysłu chipów, starając się uniezależnić od zachodnich dostaw.

Polska, mimo własnych ambicji półprzewodnikowych, jest zakładnikiem tych globalnych trendów. Nasze plany rozwoju sektora chipów zależą od tego, czy uda się nam znaleźć niszę w świecie zdominowanym przez azjatyckich gigantów i zmierzającym ku jeszcze większej koncentracji produkcji. To nie jest tylko walka o rynki czy zyski. To walka o technologiczną niezależność, gdy chipy mają takie samo znaczenie jak ropa naftowa w XX wieku.

A na razie przegrywamy tę walkę.

Idź do oryginalnego materiału