6 października w Brazylii odbędą się wybory samorządowe. Z tego powodu grupa kilku księży i piosenkarzy katolickich przygotowała film, w którym krytykuje lewicowych polityków. By przeciwdziałać cieszącemu się dużą popularnością nagraniu, kolektyw Bereia przekonuje, iż katoliccy liderzy wprowadzają w błąd katolickich wyborców.
Nagranie ma nawiązywać do symboli kojarzonych z ekipą byłego prezydenta Jaira Bolsonaro. Pojawia się na nim m.in. urodzony w USA jezuita, ojciec Edward Dougherty, pionier Odnowy Charyzmatycznej w Brazylii i założyciel katolickiej stacji telewizyjnej. – Cierpienia związane z prześladowaniami religijnymi ze strony rządów komunistycznych nie mogą nie obudzić naszych sumień w tym dramatycznym momencie wyborów – wskazuje Dougherty.
Obok niego występują kongresmen Eros Biondini, który jest także znanym piosenkarzem i członkiem Partii Liberalnej Bolsonaro, a także jednym z przywódców bloku katolickiego w Izbie Deputowanych. Zaznacza, iż katolicy „nie mogą modlić się do Boga o wolność religijną i głosować na kandydatów, którzy wspierają kraje rządzone przez komunistów, prześladujących ponad 360 milionów chrześcijan”.
Inna katolicki piosenkarz Dunga mówi w nagraniu, iż katolicy nie mogą głosować na kandydatów popierających legalizację aborcji. – Aborcja nie jest problemem zdrowia publicznego, jest przestępstwem, atakiem na życie niewinnych osób – zaznacza, odnosząc się do wypowiedzi i działań prezydenta Luiza Inácio Luli da Silvy. W 2022 r. Lula da Silva przekonywał w kampanii prezydenckiej, iż nie popiera uśmiercania dzieci poczętych, ale kwestię aborcji należy rozwiązać w kontekście zdrowia publicznego, traktując jak zwykłe świadczenie zdrowotne, do którego każda kobieta ma mieć dostęp.
W nagraniu wypowiadali się także liczni kapłani na temat propozycji legalizacji narkotyków, włączania ideologii gender do programów nauczania w szkołach, ataków na tradycyjne rodziny itp.
Film natychmiast został poddany analizie przez organizację fact-checkingową Bereia, która oznajmiła, iż „wprowadza w błąd” katolickich wyborców. Kolektyw skupiający się na walce z mis-, mal- i dezinformacją religijną ubolewa, iż w kraju wciąż nie ma regulacji prawnych ograniczających krążenie pewnych treści w mediach społecznościowych, które stały się podatnym gruntem dla dezinformacji i fałszywych wiadomości.
Przekonywano, iż partie lewicowe nie chcą wprowadzać w Brazylii prześladowań religijnych i nie ma dowodów na to, jakoby były takie plany. „Wykorzystywanie tematu prześladowań chrześcijan przez lewicę i Partię Robotniczą w kampaniach wyborczych nie jest niczym nowym. Początki sięgają wyborów w 1989 roku. […] Wykorzystano obraz komunistycznego zagrożenia związanego z Partią Robotniczą, a także retorykę mówiącą o zamykaniu kościołów, aby wesprzeć [byłego prezydenta Fernando] Collora, który miałby ich chronić” – napisano.
„Prostowano” wypowiedzi Dungi na temat aborcji, argumentując, iż „chociaż aborcja jest uważana w Brazylii za przestępstwo”, to jest ona również „kwestią zdrowia publicznego i dlatego można ją wyjątkowo przeprowadzić, biorąc pod uwagę stan zdrowia fizycznego i psychicznego kobiety”. Brazylijskie przepisy dopuszczają proceder uśmiercania dzieci poczętych w razie gwałtu lub zagrożenia dla zdrowia matki i gdy płód nie ma mózgu.
Fact-checkerzy zganili autorów filmu za „paniczny ton”, jaki przyjęli mówcy w filmie, odnosząc się do tradycyjnych wartości rodzinnych i ideologii gender. „Ochrona rodziny to temat często poruszany przez konserwatywnych ekstremistów w procesach wyborczych, ze względu na emocjonalny charakter, jaki wywołuje, jak pokazują badania ekspertów” – napisano.
Skrytykowano autorów klipu za „wykorzystywanie tematów religijnych do uzasadniania stanowisk politycznych i przekonywania wyborców do głosowania na kandydatów skrajnie prawicowych”, co ma się odbywać „w zniekształcony sposób, bez wsparcia prawnego i faktycznego”.
„Takie treści mają na celu wywarcie wpływu na odbiorców dzięki dezinformacji i sensacyjnych apeli, wykorzystywania konserwatywnych programów i mobilizowania wyborców dzięki przesadnych i alarmistycznych argumentów”, zarzucono katolickim kapłanom i kongresmenom oraz celebrytom.
Magali Cunha, która jest redaktorem naczelnym Bereia zarzuciła liderom katolickim, iż należą do frakcji Kościoła brazylijskiego, która od 2010 roku jest powiązana z programem prawicy i „atakują ideę «ideologii gender» od 2012 r.” Opowiadają się także za powszechnym dostępem do broni i starają się wywołać skojarzenia lewicy z komunizmem, by „siać panikę”. Ubolewa, iż ta grupa, która wyniosła do władzy Bolsonaro w 2018 roku wciąż jest aktywna.
Są pośród niej charyzmatycy, jak np. Canção Nova, która jest właścicielem firmy medialnej i ma duży wpływ na katolicki przemysł muzyczny w Brazylii. Większość piosenkarzy występujących w teledysku jest powiązana z Canção Nova, która ma związki z portalem Brasil Paralelo.
W sprawie interweniowała jedna z komisji episkopatu. „Biorąc pod uwagę, iż telewizja Canção Nova jest ważnym i potężnym środkiem komunikacji […] i prezentuje się jako część brazylijskiej wspólnoty katolickiej; oraz biorąc pod uwagę, iż Brasil Paralelo notorycznie przyłącza się do idei skrajnej prawicy, rozpowszechnia teorie spiskowe […] i fałszywe wiadomości […], Obserwatorium uważa, iż jego obowiązkiem jest powiadomienie samego Canção Nova i władz kościelnych o poważnych zagrożeniach takiego partnerstwa” – czytamy w oświadczeniu Obserwatorium komisji Sprawiedliwości i Pokoju episkopatu brazylijskiego.
Brasil Paralelo miał zachęcać do „ataków na demokrację i jest dobrze znanym propagatorem dezinformacji” – sugeruje Daniel Seidel z Obserwatorium.
W episkopacie brazylijskim są podzielone sympatie polityczne, chociaż duża część biskupów od dawna wspiera lewicę.
Bereia to brazylijski kolektyw weryfikujący fakty utworzony w 2019 roku, skupiający się na cenzurowania mediów religijnych. Obejmuje chrześcijańskich dziennikarzy, badaczy i studentów komunikacji. Mają ambicję, by zbudować pośród grup religijnych „sumienie krytyczne”. Cunha, wydawca Berea, tłumaczyła, iż to była pierwsza tego typu inicjatywa na świecie.
Kolektyw odwołuje się do greckiego miasta Berea, wspomnianego w biblijnej Księdze Dziejów Apostolskich. Żydzi urodzeni w Berei mieli sprawdzać zgodność nauczania św. Pawła z Biblią.
Wolontariusze kolektywu mają – zgodnie z informacją zawartą na ich stronie – „pełnić rolę współczesnych Berejczyków, sprawdzających chrześcijańskie narracje, które wykraczają daleko poza kazania i zyskują miejsce w mediach cyfrowych w różnych formatach”. Ma to istotne znaczenie w Brazylii, gdzie „religia zajmuje centralne miejsce w polityce”.
Grupa sprawdza więc, co mówią kongresmeni i inne osoby pełniące różne funkcje w społeczeństwie, posiadające wpływ na opinię publiczną.
Kolektyw codziennie przegląda strony internetowe, portale i konta w mediach społecznościowych o powiązaniach religijnych. W razie „podejrzanej treści” pracownicy kolektywu przystępują do „procesu weryfikacji”, klasyfikując informacje jako prawdziwe, niedokładne, wprowadzające w błąd, niejednoznaczne lub fałszywe. Wcześniej weryfikował m.in. doniesienia na temat kryzysu COVID-19.
Warto zauważyć, iż amerykańska komisja sądownicza badająca sprawę „przemysłowego kompleksu cenzury” uderzyła w swoim raporcie między innymi w sieć organizacji fact-checkingowych, które nie wiadomo z czyjego nadania cenzurują wypowiedzi innych i same prowadzą akcje dezinformacyjne, promując własną narrację na dany temat.
Berea zidentyfikowała „trzy główne tematy dezinformacji religijnej”. Są to: „polityka krajowa i międzynarodowa, generalnie wspierająca rządy Brazylii, Stanów Zjednoczonych i Izraela oraz przeciw krajom o lewicowych poglądach”; „płeć, temat utworzony przez fałszywe lub wprowadzające w błąd materiały dotyczące seksualności na temat praw człowieka, praw kobiet i populacji LGBTQI+”; „idea prześladowania chrześcijan, w której dominuje treść przesadzona lub zniekształcona”.
Źródła: cruxnow.com / ijnet.org
AS
Media w Brazylii zdziwione: można drwić z Chrystusa, za przyznanie się do wiary – upomnienie i groźba kary