Musk robi w kosmosie elektrownię i serwerownię. Na Ziemi za drogo

konto.spidersweb.pl 2 godzin temu

SpaceX planuje orbitalne centra danych dla AI, a pieniądze na projekt może dać giełdowy debiut. Wygląda na to, iż algorytmy mają naprawdę dużą szansę na to, żeby przenieść się na orbitę.

SpaceX nie chce już tylko sprzedawać lotów w kosmos i internetu z orbity. Według doniesień amerykańskich mediów Elon Musk szykuje giełdowy debiut firmy na 2026 r., a przynętą dla inwestorów ma być wizja kosmicznych centrów danych dla sztucznej inteligencji. W planach są satelity serwery zasilane wyłącznie energią słoneczną, które mają wynieść wyścig po moc obliczeniową poza Ziemię.

AI pożera prąd, więc Musk chce wynieść serwerownie w kosmos

Z przecieków cytowanych przez Bloomberga wynika, iż firma SpaceX przygotowuje debiut giełdowy, który miałby przynieść ponad 30 mld dol. nowego kapitału przy wycenie sięgającej około 1,5 bln. Część z tych pieniędzy miałaby pójść na budowę orbitalnych centrów danych, a więc satelitów wyposażonych nie tylko w łącza telekomunikacyjne, ale i w układy scalone wyspecjalizowane w obsłudze modeli AI.

Sam Musk w ostatnich tygodniach otwarcie sygnalizował, iż widzi w tym realny kierunek rozwoju biznesu. Twierdzi, iż SpaceX może wykorzystać rozwijaną sieć Starlink jako szkielet przyszłej kosmicznej chmury dla AI.

Starlink V3 jako serwerownia?

Kluczem do planu mają być nowe satelity Starlink V3. Zdaniem Muska wystarczyłoby po prostu je powiększyć, bo już w obecnej koncepcji są to maszyny z ultraszybkimi łączami laserowymi. Każdy taki satelita ma docelowo oferować przepustowość rzędu jednego 1 Tb/s. To około 10 razy więcej niż obecne wersje V2 mini, co zbliża je możliwościami do naziemnych centrów danych.

Simply scaling up Starlink V3 satellites, which have high speed laser links would work.

SpaceX will be doing this.

— Elon Musk (@elonmusk) October 31, 2025

Właśnie na tej bazie Musk roztacza wizję flot orbitalnych, które co roku mogłyby dostarczać choćby 100 GW mocy obliczeniowej zasilanej bezpośrednio energią słoneczną. Serwer nie stałby już w betonowej hali pod miastem, tylko na orbicie, a dane zamiast przez światłowody wędrowałyby przez sieć satelitów.

Zwolennicy takiego rozwiązania podkreślają, iż w kosmosie nie ma problemu z nadmiarem ciepła i hałasem, a ilość dostępnej energii słonecznej praktycznie nie ogranicza rozbudowy infrastruktury. Brak sąsiadów skarżących się na kolejne hale serwerów też jest argumentem, na który lubią powoływać się entuzjaści projektu.

Bez Starshipa ten plan nie ruszy

Jak czytamy na łamach Gizmodo, na razie koncepcja orbitalnych serwerowni SpaceX jest przede wszystkim widowiskową zapowiedzią, która dobrze brzmi w prezentacjach dla inwestorów. Do zderzenia z rzeczywistością pozostaje jeszcze długa droga. I to dosłownie.

Największym wyzwaniem projektu jest sama logistyka. Falcon 9 potrafi wynosić na orbitę tysiące satelitów rocznie, ale trzecia generacja Starlinków ma być znacznie większa i cięższa. Realna budowa flot orbitalnych centrów danych wymaga więc rakiety Starship, która wciąż nie osiągnęła pełnej gotowości operacyjnej. Bez niej masowe wystrzeliwanie serwerów w kosmos będzie po prostu zbyt drogie i zbyt wolne.

Dochodzi do tego pytanie o to, ile faktycznej mocy obliczeniowej da się upchnąć w jednym satelicie, pracującym w skrajnie trudnych warunkach radiacyjnych i termicznych. W kosmicznej serwerowni nie wystarczy przecież podmienić karty graficznej czy dołożyć nowych dysków – każda awaria na orbicie oznacza konieczność kosztownej wymiany całego statku.

Właśnie dlatego krytycy pomysłu ostrzegają, iż gigantyczne koszty, ryzyko techniczne i złożoność takiego systemu mogą zniweczyć pozorne zyski energetyczne. Ich zdaniem dużo rozsądniejsze byłoby najpierw doprowadzenie naziemnej infrastruktury do bardziej efektywnej i zasilanej odnawialnie formy, zamiast wynoszenia problemu poza atmosferę.

*Grafika wprowadzająca: Daniel Oberhaus, flickr; własne

Idź do oryginalnego materiału