„Nie chcę być sławny, chcę mieć święty spokój” – rozmowa z Rojsonem [WYWIAD]

geek.justjoin.it 5 dni temu

Patryk Rojewski, znany w sieci jako Rojson, od 14 lat tworzy content w internecie. Zaczynał jako redaktor i pisarz, potem tworzył podcasty, a dziś jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych twórców w polskiej branży gamingowej. W rozmowie Rojson opowiada o zmianach w świecie influencerów, cenach popularności i o tym, dlaczego woli mieć „garstkę inteligentnych widzów” niż miliony followersów.

Jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci polskiego gamingu, choć jak sam mówi, nie lubi określenia „influencer”. Od 14 lat pokazuje, iż gry to nie tylko rozrywka, ale sposób na budowanie prawdziwych relacji i społeczności. Jego eventy sportowe, łączące wirtualny i realny świat, przyciągają setki uczestników, a bilety wyprzedają się w kilkanaście minut. W branży pełnej drama i pogoni za wyświetleniami, Patryk „Rojson” Rojewski konsekwentnie idzie własną drogą. Tworzy content z misją i wartością, buduje wokół siebie społeczność opartą na wzajemnym szacunku, a przy okazji udowadnia, iż można osiągnąć sukces, nie rezygnując ze swoich zasad. Teraz szuka osoby, z którą stworzy wyjątkowy projekt – nie kolejny wiralowy film, ale coś, co ma szansę zmienić życie początkującego twórcy.

Rojson: „Szukam kogoś, kto kocha gry tak jak ja”

Na początek powiedz, nad czym w tej chwili pracujesz? Słyszałam, iż szukasz osoby do wyjątkowego projektu.

Rojson (Patryk Rojewski): To prawda, pracuję nad czymś naprawdę fajnym. Chcemy stworzyć projekt, w którym razem z wybraną osobą będziemy mogli podzielić się naszą pasją do gier. Jedna z koncepcji zakłada stworzenie odcinka nawiązującego do gry z dzieciństwa zwycięzcy i zbudowanie wokół tego ciekawej narracji. To będzie coś więcej niż zwykły materiał – chcemy pokazać, jak gry łączą ludzi i tworzą wspomnienia.

„Żyjemy w boomie kultury szoku”

Jak zmienił się rynek influencerów na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat?

Przede wszystkim doszły nowe narzędzia do dzielenia się z szerszą publicznością swoimi pasjami i zainteresowaniami. Format treści zmienił się na bardziej obrazkowy, piktograficzny, dynamiczny. Czy to jest dobra droga? Według mnie nie, bo mniej czytamy, mniejszą uwagę przykładamy do samej treści przekazu, a bardziej skupiamy się na emocjach. Żyjemy w takim boomie kultury szoku. Postępuje badanie granic i znieczulica społeczna. Kiedyś szokowało, gdy ktoś do kogoś powiedział brzydko, a teraz bójki czy zdrady są na porządku dziennym.

„To są rzeczy, które potrafią zniszczyć psychikę”

Wielu młodych ludzi marzy dzisiaj i karierze influencera. Sam jesteś tatą. Poleciłbyś swojemu synowi taką drogę?

To zależy, czym chciałby się z ludźmi podzielić. jeżeli byłyby to rzeczy edukacyjne, kreatywne, fajne społecznie albo uczące empatii – jak najbardziej tak. Wsparłbym swoje dziecko na tej drodze. jeżeli jednak miałoby to być coś niskich lotów, tematy odmóżdżające, które się klikają – w żadnym wypadku. Jest w tym wszystkim druga strona medalu, z której młode osoby kompletnie nie zdają sobie sprawy. Chodzi przede wszystkim o odporność na hejt, który zawsze się pojawia. A wystawienie na niego może być tragiczne w skutkach, choćby prowadzić do depresji czy myśli samobójczych.

„Lepiej uczyć się na własnych błędach” – Rojson

Sam zacząłeś tworzyć w internecie w wieku 27 lat. Pewnie było trochę łatwiej odnaleźć się w nowej rzeczywistości, niż gdybyś zaczynał jako dzieciak?

Nie wiem, co by się stało ze mną, gdybym zaczął zdobywać popularność, mając na przykład 18 lat. Znam takie przypadki. I bardzo dużo osób, które zachłysnęło się chwilową popularnością, rezygnowało wówczas z edukacji, rzucało studia, bo poczuli łatwy pieniądz. Myśleli, iż to wszystko będzie trwało wiecznie, bez żadnego zabezpieczenia finansowego czy edukacyjnego, bez planu B. Zawsze starałem się uczyć na błędach. Mówi się, iż najlepiej na cudzych, ale ja się z tym nie zgadzam. Lepiej uczyć się na własnych, bo przez to, iż są nasze, bardziej je pamiętamy.

„Czasem dobre intencje nie wystarczą”

Mówisz o hejcie w internecie i budowaniu odporności psychicznej. Ciebie też nieprzyjemnie doświadczyła popularność w sieci?

Tak, nie ma chyba osoby, którą by to ominęło. To były różne doświadczenia, na przykład sytuacje, gdy moje intencje były dobre, nie chciałem nikomu zrobić krzywdy, a jednak zostało to źle zinterpretowane albo informacyjnie zmanipulowane. Czasem stawałem się kozłem ofiarnym w ramach jakiegoś społecznego trollingu. W moim życiu zawsze pomagało mi to, iż byłem empatyczny, wrażliwy, wolałem się dogadać niż porwać do szabel. Bardziej integrować niż polaryzować.

Rojson: „Dramaty są dziś amunicją”

A jak oceniasz obecną kondycję polskiego YouTube’a? W ostatnim czasie na światło dzienne wyszło sporo afer, mam na myśli chociażby sytuację znaną jako Pandora Gate.

Influencer kojarzy się wielu pejoratywnie, ale to stereotyp i wrzucanie wszystkich do jednego wora na podstawie głośnych wydarzeń. Ja sam nienawidzę tego określenia. Czuję się twórcą internetowym, a nie influencerem. Najbardziej martwi mnie to, iż najważniejsi w takich aferach, czyli poszkodowani, gdzieś przepadają w natłoku wojenek i wyjaśnień. Niektórzy zaczynają budować swoją sławę na własnym dramacie, co jest karygodne.

Deprymujące i smutne jest to, iż w tej chwili popularne są tylko dramy podsycane przez kanały commentary – dla nich one są amunicją. Kiedyś zdarzało się, iż ktoś na kogoś nagrał film czy telewizja wjechała komuś na chatę, ale to były sytuacje 2-3 na rok. Teraz mamy takich sytuacji dwie, trzy w ciągu dnia. To może mobilizować młodych ludzi do dostarczania kontrowersyjnych treści, bo istnieje prawdopodobieństwo, iż zostaną naświetlone przez inne kanały. Ważne dla nich jest tylko to, żeby być na pierwszych stronach. To bardzo zgubna droga.

„Kilkadziesiąt, jeżeli nie kilkaset gwiazd zgasło”

Obserwowałeś wiele osób, które nie poradziły sobie z popularnością?

Kilkadziesiąt, jeżeli nie kilkaset. Gdy zaczynaliśmy z moim przyjacielem Rockiem, było kilku znanych twórców. Teraz są ich tysiące. Obserwowałem sytuacje, w których ktoś, tworzący naprawdę fajny content, nie poradził sobie psychicznie i musiał zaprzestać działalności z powodu zazdrości i zawiści ludzkiej. Tu trzeba mieć odporną psychikę i grubą skórę.

Niektóre osoby same ukręciły na siebie bicz przez nieprzemyślane, idiotyczne decyzje. W obliczu zmasowanej nagonki stwierdzili, iż to nie ma sensu. Są też tacy, którzy robili złe rzeczy, spotkała ich za to zasłużona kara, ale niczym feniks z popiołów odrodzili się na nowo. Zmienili content, swoje podejście, przepracowali pewne kwestie w głowie. Stali się innymi ludźmi. I ja bardzo szanuję takie osoby.

„Chciałem być obrońcą gier wideo”

Jaka była twoja główna motywacja do działania w internecie?

Zawsze chciałem być blisko mojej ukochanej branży, być jakąś mikrocząstką świata gier wideo. To, co robię, nigdy nie było dla mnie sztuką dla sztuki czy rozrywką dla rozrywki. Zawsze przyświecał mi jakiś cel – popularyzacja gier, pokazywanie ich w dobrym świetle. Chciałem być obrońcą gier wideo, bo takich głosów brakowało. Często w sposób całkowicie nieuzasadniony robiono z gier kozły ofiarne i to była moja misja, by to zmienić.

Narzędzia się zmieniały – czy to było pióro, klawiatura, mysz, mikrofon do audiologów, później podcastów, czy w końcu obiektyw do pełnoprawnego wideo. To nie miało znaczenia. Po prostu ulepszałem sposób przekazu, ale idea pozostawała ta sama. Na każdym etapie kariery starałem się popularyzować gry wideo, zwracać uwagę na plusy tej branży, oczywiście będąc świadomym jej minusów. Chciałem dostarczać żywych dowodów na słuszność mojej idei, iż gry łączą, a nie dzielą.

„Gry łączą, nie dzielą”

Twoja społeczność spotyka się też w realnym świecie. Jak wyglądają te integracje?

Organizuję różne wydarzenia sportowe – kiedyś było 47 edycji Paintball z Rojem, teraz mamy już cztery edycje ASG z Rojem. Szykujemy też kolosalną imprezę na terenie Pustyni Błędowskiej. Przenosimy mechaniki z popularnych gier sieciowych w formę zdrowej rywalizacji i rodzinnej atmosfery na świeżym powietrzu.Na przestrzeni tych wszystkich lat powstało mnóstwo przyjaźni. Pojawiło się choćby kilkanaście par, które poznały się na moich eventach. Te osoby są już po ślubie, niektórzy mają własne dzieci. Ta symbioza na linii twórca-widz zawsze była dla mnie ważna. Nie ma nic piękniejszego niż kontakt face to face z moimi odbiorcami, w ramach takiej gamingowej atmosfery.

„Chcę być na tyle popularny, żeby móc zarabiać, ale na tyle niepopularny, żeby mieć święty spokój”

Czy dziś jest łatwiej zbudować popularność w sieci niż kiedyś?

To zależy jaką popularność. jeżeli ambitną, kreatywną, z elementami edukacyjnymi albo z humorem na poziomie – trudniej, bo to nie jest popularne. Jest garstka takich kanałów i w porównaniu z tymi stricte rozrywkowymi, różnice w wyświetleniach są kolosalne.

Kiedyś w pewnym momencie swojej działalności miałem drugi najpopularniejszy kanał w Polsce i to było najgorsze pół roku w moim życiu. Byłem na świeczniku, wszędzie się o mnie mówiono. Czasem z uznaniem, czasem z zazdrością, czasem była konstruktywna krytyka, czasem hejt. Nie chcę już nigdy być sławny. Chcę być na tyle popularny, żeby móc zarabiać, ale na tyle niepopularny, żeby mieć święty spokój.

„Szacunek jest bezcenny”

Co jest dla ciebie najważniejsze w tym, co robisz?

Szacunek widzów jest bezcenny. Możesz być super sławny, ale popularność i uroda przemijają. Możesz być bogaty – jasne, pieniądze ułatwiają życie, ale szczęścia nie dają. Najważniejsi są fajni ludzie wokół ciebie.

„Chcę robić to, co kocham, ale bez bycia osobą publiczną”

A jakie masz plany na przyszłość? Myślisz czasem o youtubowej emeryturze?

Jestem osobą bardzo oszczędną i dobrze zabezpieczoną, jeżeli chodzi o emeryturę. Myślę, iż już od kilku lat jestem na swoistej emeryturze – wykorzystuję swoje kanały do realizacji tematów, które niekoniecznie przynoszą pieniądze, jak chociażby podcasty. Chciałbym dalej organizować eventy i wykorzystywać swoją wiedzę do robienia rzeczy, które mnie jarają, ale może już bez bycia osobą publiczną.

Nawet teraz mógłbym zamknąć kanał i miałbym co robić. Może bez tego obciążenia, iż „trzeba”, iż „wypada”, bo inaczej algorytm upadnie, robiłbym to wszystko lepiej. Ale myślę, iż brakowałoby mi kontaktu z widzami – nie cyferek czy lajków, ale właśnie tej prawdziwej relacji. Na pewno pozostanę blisko branży gier, bo ta pasja jest ze mną niezmiennie od 32 lat.

Rojson. Praca jak ze snu:

Idź do oryginalnego materiału