W nocy z wtorku na środę w polskiej przestrzeni powietrznej odnotowano obecność rosyjskich dronów. Niemal natychmiast w sieci ruszyła kampania dezinformacyjna, wymierzona w Ukrainę oraz polskie społeczeństwo. Zbieg tych wydarzeń nie jest przypadkowy. To klasyczny przykład wojny hybrydowej, jaką Rosja od lat prowadzi przeciwko Zachodowi, a szczególnie wobec państw granicznych, takich jak Polska.
Czym jest wojna hybrydowa?
Najpierw zacznijmy od wyjaśnienia, czym jest wojna hybrydowa. To forma konfliktu, która łączy działania militarne, cybernetyczne, gospodarcze, informacyjne i psychologiczne. Celem nie jest fizyczne (kinetyczne) pokonanie przeciwnika na polu bitwy, ale podważenie jego stabilności politycznej, osłabienie zaufania do instytucji państwowych, rozbicie jedności sojuszy międzynarodowych oraz manipulowanie opinią publiczną.
Środki wojny hybrydowej obejmują m.in. sabotaż, prowokacje graniczne, kampanie dezinformacyjne (fake newsy, szerzenie teorii spiskowych, manipulacje w mediach społecznościowych), cyberataki (np. na infrastrukturę krytyczną, systemy administracji czy bankowość), presję polityczną i gospodarczą (szantaż energetyczny), operacje wywiadowcze i dywersyjne.
Jak widać, przeciwnik często działa „poniżej progu wojny” – nie wypowiada rywalowi konfliktu, a jego działania są trudne do jednoznacznego przypisania, co utrudnia reakcję społeczności międzynarodowej. Mamy więc do czynienia z „dziwną wojną” – agresywnego wywierania wpływu na drugie państwo, ale bez użycia wojska. W kontekście relacji Rosji z NATO to szczególnie ważne, bo utrudnia użycie wojsk sojuszu w obronie atakowanego alianta.

Wojna hybrydowa w kontekście Ukrainy
Agresja Rosji na Ukrainę, która trwa od 2014 roku (aneksja Krymu i wojna w Donbasie), a następnie pełnoskalowa inwazja, rozpoczęta w 2022 roku, to przykład zastosowania wszystkich narzędzi wojny hybrydowej. Obok bombardowań i działań wojsk lądowych, Moskwa prowadzi masowe kampanie dezinformacyjne, próbując rozbić jedność Zachodu. Dotyka to też Polskę.
Drony, które naruszyły naszą przestrzeń powietrzną w nocy z wtorku na środę, nie są tylko narzędziem rozpoznania. Ich obecność ma również wymiar psychologiczny i propagandowy – pokazuje, iż Rosja testuje granice cierpliwości sojuszu i wysyła sygnał: „możemy działać bezkarnie”! Do tego sprawdza, jak Warszawa i jej sojusznicy reagują na takie ataki: jaki procent dronów są w stanie strącić, jakie systemy i bronie w tym celu wykorzystują.
Wysłanie dronów to jednak jawna prowokacja. W ślad za maszynami latającymi ruszyły internetowe trolle. I te atakują nas w o wiele bardziej cyniczny sposób.

Polska jako cel rosyjskiej wojny hybrydowej
Polska odgrywa kluczową rolę w systemie wsparcia dla Ukrainy – przez nasze terytorium przechodzi większość transportów broni i pomocy humanitarnej. To czyni nas jednym z głównych celów rosyjskich operacji hybrydowych.
Rosja wykorzystuje wobec Polski m.in. narracje dezinformacyjne (np. o tym, iż Ukraina chce nas włączyć do wojny), prowokacje militarne (wtargnięcia dronów lub rakiet w polską przestrzeń), instrumentalizację migracji (kryzys na granicy z Białorusią), ataki cybernetyczne czy innego tego typu inicjatywy poniżej progu wojny.
Wojnę informacyjną widzieliśmy szczególnie w środę 10 września. Media społecznościowe zalała fala dezinformacji.
Dezinformacja rosyjskich trolli
Działania Rosji w sieci dot. siania paniki i generowania niechęci do Ukrainy. Mogłeś natknąć się np. na posty, których autor sugerował, iż drony, które znaleziono w Polsce, miały zbyt małe możliwości dot. zasięgów, by nadlecieć do nas z terenów Rosji. Miały rzekomo zostać wysłane z terytoriów Ukrainy i sprowokować Warszawę do włączenia się do wojny z Moskwą.
Narrację tę podchwycili niektórzy youtuberzy i publicyści. prawdopodobnie nie mający choćby złych intencji, dodam. Przykładem może być Leszek Sykulski, ekspert ds. geopolityki, który opublikował video pod znamiennym tytułem Dronowa prowokacja nad Polską. Kto chce wciągnąć RP do wojny?.
W tym momencie chciałbym na chwilę się zatrzymać i pokazać, jak cyniczna i złożona jest wojna hybrydowa. Na poniższym video możesz usłyszeć bardzo racjonalne argumenty Leszka Sykulskiego, które faktycznie pokazują, iż w interesie Ukrainy jest włączenie się Polski do wojny z Rosją. Mało tego, ekspert zauważył, iż wszystko dzieje się w okolicznościach, które sugerują, iż jest to wręcz oczywiste – USA zdają się chcieć zmniejszyć pomoc dla Kijowa, więc ten ostatni chce wciągnąć Polskę w wojnę.
Nie twierdzę, iż Sykulski to rosyjski agent i iż gra on do jednej bramki z Moskwą. Wręcz przeciwnie: wierzę, iż ma czyste intencje i chce tylko na swój sposób ostrzec polskie elity i obywateli. Jego narracja jest także dość logiczna. Może mieć on choćby rację (choć należałoby przedstawić niezbite dowody na podparcie tej tezy). Tyle iż właśnie z tego korzystają rosyjskie służby: ich argumentacja bywa nierzadko zgodna z logiką – i z tego powodu tak atrakcyjna dla wielu. Nie chodzi im zresztą o prawdę: Kreml chce osiągnąć bardzo konkretne efekty: podzielić społeczeństwo i zniechęcić nas do Ukrainy. Fakty się tu nie liczą!
Jednocześnie dziś znamy dane, które sugerują, iż to jednak Rosja stoi za dronową akcją. Sugeruje to to, co działo się w sieci niemal w tym samym momencie, gdy drony pojawiły się w Polsce. W rozmowie z Onetem Michał Federowicz, analityk internetu z kolektywu Res Futura, wskazał na to, iż była to skoordynowana akcja:
Ok. godz. 3 w nocy polski internet zdominowała skoordynowana akcja, która podzieliła media społecznościowe. Skutki są takie, iż w ponad 40% komentarzy widać wiarę w to, iż za atakiem dronów stoi Ukraina. Tak Rosja wygrała wojnę informacyjną z Polską.
Skomentuję to krótko dla wszystkich antyukraińskich wojowników internetu.
Prorosyjska dezinformacja = zdrada stanu. pic.twitter.com/OTTXYen4Eu
Jak rozpoznać dezinformację?
Warto też zastanowić się nad tym, jak rozpoznać dezinformację. Najprostszą metodą jest weryfikacja newsów i korzystanie tylko ze sprawdzonych źródeł informacji – przede wszystkim rządowych.
UWAGA na #dezinformacja
W związku z dzisiejszymi wydarzeniami przypominamy: nie dajmy się wciągnąć w spiralę fałszywych informacji.
Sprawdzaj źródło.
Weryfikuj fakty.
Działaj odpowiedzialnie.
Wspólnie nie pozwólmy, by dezinformacja dzieliła i siała panikę pic.twitter.com/hQF9ietqUO
Oczywiście, poza tym najprostszą metodą jest ignorowanie tego, co piszą mało wiarygodne osoby w sieci. Przykładowo w tej chwili niektóre konta na X twierdzą, iż dom w Polsce, na który spadł rosyjski dron, został zniszczony wcześniej w czasie… burzy.
Czeska dezinformacja. Gdzie są służby?! Ja się pytam. pic.twitter.com/z6n7qn3oeW
— Potężny Seb Ross (@SebRoss4) September 11, 2025Do tego dochodzą materiały, których celem jest straszenie, iż drony dokonały większych szkód niż podają media (zauważ: coś przeciwnego, co podałem powyżej, co pokazuje wielowektorową narrację w czasie wojny hybrydowej). I tu jednak mamy do czynienia z naiwnym kłamstwem. Po sieci krążą np. posty dot. rzekomo płonącego Zamościa. By uwiarygodnić przekaz dodano do nich video. Tyle iż najpewniej nie zostało ono w ogóle nakręcone w Polsce. Mało tego, warto zwracać uwagę na szczegóły: słychać na nagraniu głosy, ale wydają je osoby z dziwnym, niepolskim akcentem.
Uwaga, dezinformacja
Nagranie płonącego obiektu na ulicy miasta podpisane „Zamosk, Poland” z mediów społecznościowych przebiło się do mediów w całej Europie. Sugeruje, iż to rosyjski dron, który rozbił się w Zamościu. To dezinformacja.https://t.co/PKumSzPz0w
Dwa powyższe przykłady pokazują, jak różne cele można chcieć osiągnąć dzięki „hybrydówki”. Pewnym ostrzeżeniem dla odbiorców social mediów powinno być też to, czy przekaz, na jaki natrafiają w sieci, nie jest zbieżny z tym, który podaje wrogi względem nas kraj. I tak np. kpt. Maciek Lisowski na antenie Polsat News wskazał na to, co starają się nam przekazać trolle:
Podnoszony jest też argument, iż to oddziaływanie ukraińskiej obrony elektronicznej spowodowało, iż rosyjskie systemy mogły „zwariować” [i wysłać maszyny na teren Polski – przyp. autora]. Druga część narracji, tej najczęściej spotykanej jest taka, iż to absolutnie nie rosyjskie sprzęty, tylko ukraińskie kopie dronów i Rosja nie ma z tym nic wspólnego. Obydwa wcześniej przygotowane tłumaczenia uważam za absolutnie nieprawdziwe.
Obie wspomniane narracje są zbieżne z tym, co przekazał Kreml. Dmitrij Pieskow, rzecznik Władimira Putina, w czasie konferencji prasowej starał się zrzucić z Rosji odpowiedzialność:
Przywódcy UE i NATO codziennie oskarżają Rosję o prowokacje. Najczęściej choćby nie próbując przedstawić żadnych argumentów.
Podsumowując, by rozpoznać dezinformację, należy być czujnym, nie być łatwowiernym, weryfikować to, co znajdzie się w sieci, a także sprawdzać, czy dziwnym trafem dany przekaz w social mediach nie jest zbieżny z tym, co sugeruje Kreml.
To dopiero początek?
Wiele wskazuje na to, iż na własne oczy obserwujemy eskalację wojny hybrydowej. W najbliższym czasie na terenie Białorusi odbędą się ćwiczenia Zapad 2025. W ich trakcie może dojść do kolejnych kampanii dezinformacyjnych, np. dot. ataku wojsk rosyjskich na Polskę, czy kolejnych przelotów dronów przez nasze terytorium. Do tego typu rewelacji należy podchodzić ze spokojem i szukać informacji w źródłach rządowych, a nie czeluściach internetu.
Rosyjskie drony nad Polską i towarzysząca im kampania dezinformacyjna to więc nie przypadek, ale element wojny hybrydowej. To konflikt bez wypowiedzenia wojny, w którym obok rakiet i dronów bronią stają się plotki, fake newsy i manipulacja emocjami. Polska – jako główny sojusznik USA i Ukrainy – pozostaje na celowniku Moskwy, która chce podważyć nasze bezpieczeństwo i jedność. Dlatego największym wyzwaniem nie jest już tylko obrona granic, ale także odporność społeczeństwa na kłamstwa i strach. Bo w wojnie hybrydowej zwycięża nie ten, kto ma więcej czołgów, ale ten, kto potrafi obronić prawdę.