
Sławosz Uznański-Wiśniewski, drugi Polak w kosmosie, ostrzegł niedawno: bez obecności Europejskiej Agencji Kosmicznej w Polsce nie zbudujemy prawdziwej niezależności technologicznej.
Podczas kampanii IGNIS – Polska sięga gwiazd, w ramach której Sławosz Uznański-Wiśniewski odwiedza uczelnie w 16 miastach nasz polski bohater wygłosił dość ważne i jednoznaczne przesłanie: kosmos to nie odległa fantazja, ale temat dotyczący nas, tu i teraz. To pytanie o to, czy Polska chce być jedynie konsumentem technologii, czy ich twórcą. A w gruncie rzeczy – pytanie o przetrwanie.
Rzeczywisty koszt zależności technologicznej
Na pierwszy rzut oka rozmowa o satelitach i technologiach kosmicznych może wydawać się abstrakcyjna, daleka od codzienności przeciętnego obywatela. Tymczasem to złudzenie. Technologie kosmiczne przenikają naszą rzeczywistość bardziej, niż się wydaje.
- Satelity obserwacyjne monitorują powodzie i pożary lasów – najważniejsze jest, czy dane docierają do nas natychmiast, czy dopiero wtedy, gdy zechcą je udostępnić sojusznicy.
- Systemy nawigacyjne wspierają transport, finanse, szpitale.
- Łączność satelitarna zapewnia bezpieczeństwo – od komunikacji policji po systemy obronne.
Brak własnych zdolności w tym obszarze oznacza nie tylko utratę konkurencyjności gospodarczej. To utrata autonomii decyzyjnej, strategicznej niezależności, a w konsekwencji – suwerenności. Polska inwestuje ogromne środki w zbrojenia, co jest zrozumiałe wobec zagrożenia ze strony Rosji. Jednocześnie jednak uzależnia się od obcych technologii.
Konsument zamiast twórcy
Polska od lat spogląda na Zachód, próbując naśladować jego rozwiązania. A przecież mamy ogromny potencjał:
- prawie 400 tysięcy specjalistów IT,
- czwarte miejsce na świecie pod względem liczby absolwentów kierunków STEM,
- pierwsze miejsce w liczbie kobiet kończących studia STEM,
- imponujący wzrost usług internetowych, wyprzedzający Chiny, Indie czy Brazylię.
To talenty, które inne kraje chętnie przejmują, oferując wyższe pensje i lepsze warunki.
Sławosz Uznański-WiśniewskiParadoks polega na tym, iż mimo zasobów i ambicji brakuje nam instytucji – centrów badań i ośrodków technologicznych – które byłyby punktem odniesienia na mapie Europy. Absolwenci najlepszych polskich uczelni często muszą szukać pracy w Niemczech, Holandii czy Francji.
Uznański-Wiśniewski trafnie zauważył, iż bez finansowania nie stworzymy technologicznych miejsc pracy, a bez technologicznych miejsc pracy nie zbudujemy własnej autonomii. Inwestycje w ludzi, instytuty badawcze i ośrodki technologiczne to nie koszt – to fundament przyszłości.
ESA w Polsce – szansa czy iluzja?
Premier Donald Tusk zapowiedział rozmowy z Europejską Agencją Kosmiczną o utworzeniu w Polsce dedykowanego ośrodka. Dyrektor ESA Josef Aschbacher przyznał, iż rozmowy są na wczesnym etapie, ale wyraził poparcie dla inicjatywy. To nie gwarancja, ale uchylone drzwi.
Korzyści byłyby ogromne. W krajach, gdzie działają centra ESA, lokalne firmy zyskują dostęp do projektów i finansowania, naukowcy pracują nad globalnymi problemami, a studenci zdobywają doświadczenie w instytucjach kształtujących przyszłość. Polska mogłaby stać się liderem regionu Europy Środkowo-Wschodniej, przyciągając talenty także z sąsiednich państw.
Już dziś widać potencjał: Creotech Instruments podpisał kontrakt z ESA wart 52 mln euro na satelity obserwacyjne CAMILA – największy w historii Polska-ESA. Polska rozwija też projekty militarne, jak nanosatelity PIAST czy radarowe satelity Mikro-SAR. To konkretne kroki w stronę niezależności.
Europejski paradoks
Unia Europejska deklaruje potrzebę strategicznej autonomii i suwerenności technologicznej. Powstała platforma STEP, mająca wspierać rozwój krytycznych technologii. Jednak tylko 16 proc. europejskich liderów wierzy, iż w ciągu pięciu lat uda się osiągnąć cyfrową niezależność. Europa działa zbyt wolno, często fragmentarycznie, konkurując sama ze sobą zamiast ze światem. Polska może odegrać inną rolę. jeżeli uda się przyciągnąć ESA, zbudować własne zdolności i wykształcić pokolenia inżynierów świadomych, iż przyszłość kraju zależy od ich pracy, będziemy mieli realny głos w kształtowaniu przyszłości.
Uznański-Wiśniewski podkreśla, iż kupowanie satelitów od innych państw to konsumpcja, nie autonomia. Potrzebujemy wsparcia dla polskich firm – Creotech, ICEYE Polska czy WZŁ-1 – które nie tylko produkują sprzęt, ale zdobywają wiedzę i budują kompetencje. Potrzebujemy ośrodków badawczych i uczelni, które zatrzymają talenty w kraju. ESA mogłaby być katalizatorem tego procesu.
Suwerenność technologiczna rodzi się z konsekwencji, długofalowego myślenia i inwestycji w ludzi. Izrael osiągnął ją w cyberbezpieczeństwie, Estonia w e-administracji, Japonia w elektronice, Niemcy – niemal w każdej dziedzinie. Polska ma szansę zrobić to w kosmosie. Ale wszystko sprowadza się do wyboru: czy chcemy być krajem, który kupuje rozwiązania od innych, czy takim, który sam je tworzy i sprzedaje światu?
Z perspektywy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej Polska wydaje się maleńka. Tak samo jak każdy kraj, każda granica, każda polityka. Pozostaje pytanie: czy chcemy, aby nasze działania miały znaczenie w świecie? Czy chcemy, aby przyszłość Polski była tworzona przez Polaków? Odpowiedź będzie decyzją.








