Pozywa Microsoft, bo nie chce wyrzucać dwóch laptopów. I może mieć rację

konto.spidersweb.pl 5 godzin temu

Ten mieszkaniec Kalifornii postanowił rzucić wyzwanie jednemu z najpotężniejszych koncernów technologicznych świata. Jego broń? Pozew sądowy złożony w San Diego Superior Court przeciwko planowanemu zakończeniu obsługi serwisowej dla Windowsa 10.

Sprawa ma swoje korzenie w najbardziej prozaicznej rzeczy – Lawrence Klein posiada dwa laptopy z Windowsem 10, które po 14 października staną się, jego zdaniem, przestarzałe. Klein nie oskarża Microsoftu jedynie o porzucenie starszych systemów – jego zarzuty sięgają znacznie głębiej.

Według pozwu zakończenie obsługi serwisowej dla Windowsa 10 to celowa strategia mająca na celu zmuszenie użytkowników do przesiadki na Windowsa 11 z wbudowanymi narzędziami sztucznej inteligencji, takimi jak Copilot. To nie przypadek, iż najnowsze funkcje AI w Windows 11 wymagają specjalistycznego sprzętu – procesora neuronowego (NPU) o wydajności przekraczającej 40 bln operacji na sekundę.

Wymóg ten skutecznie wyklucza starsze komputery z możliwości korzystania z najnowszych funkcji Windowsa 11, choćby jeżeli sprzęt ten przez cały czas sprawnie obsługuje wszystkie codzienne zadania. Klein argumentuje, iż Microsoft świadomie wykorzystuje tę sytuację do forsowania sprzedaży nowych urządzeń typu Copilot+ PC, jednocześnie umacniając swoją pozycję na rynku sztucznej inteligencji.

240 mln komputerów na śmietniku

Statystyki przytaczane przez pozywającego robią wrażenie. Według analityków z firmy Canalys zakończenie supportu Windowsa 10 może skutkować wyrzuceniem na śmieci choćby 240 mln komputerów, które nie spełniają wymagań Windowsa 11. To oznacza około 480 mln kg elektroodpadów – równowartość masy 320 tys. samochodów.

Windows 10 21H2

Problem nie leży w tym, iż te komputery są niesprawne – przeciwnie, większość z nich przez cały czas działa bez zarzutu. Główną barierą jest wymóg TPM 2.0, który Microsoft kategorycznie odmawia usunąć z listy wymagań Windowsa 11. Ten moduł zabezpieczeń obecny w większości komputerów wyprodukowanych po 2015 r. często pozostaje wyłączony lub w ogóle nie istnieje w starszych maszynach.

Gra o wielkie stawki

Żądania Kleina są ambitne, ale nie pozbawione logiki. Domaga się, aby sąd nakazał Microsoftowi bezpłatny support Windowsa 10 do momentu, gdy jego udział rynkowy spadnie poniżej 10 proc. wszystkich użytkowników Windowsa. w tej chwili Windows 10 przez cały czas utrzymuje znaczący udział – około 43 proc. użytkowników desktopów wciąż korzysta z tego systemu.

Pozew nie ogranicza się jednak do kwestii obsługi technicznej. Klein domaga się również, aby Microsoft jasno informował kupujących o przybliżonej dacie zakończenia supportu dla systemu operacyjnego w momencie zakupu urządzenia. To żądanie ma swoje uzasadnienie – wielu użytkowników kupujących komputer z Windowsem 10 mogło nie zdawać sobie sprawy z nadchodzącego końca obsługi serwisowej.

Prawdopodobieństwo sukcesu Kleina w starciu z armią prawników Microsoftu może wydawać się znikome. Ale nie zerowe. Czy zatem Lawrence Klein to współczesny bohater walczący o prawa konsumentów, czy raczej Don Kichot atakujący wiatraki? Prawda leży prawdopodobnie gdzieś pośrodku. Jego pozew, choć może nie zakończy się sukcesem, już teraz zwrócił uwagę na problematyczne praktyki jednego z największych koncernów technologicznych świata.

Niezależnie od wyniku sprawy Klein zasługuje na uznanie za odwagę w konfrontacji z gigantami Big Tech. W końcu ktoś musi czasem przypomnieć im, iż za wszystkimi tymi liczbami i strategiami biznesowymi stoją prawdziwi ludzie z prawdziwymi komputerami, którzy po prostu chcą, żeby ich sprzęt działał bezpiecznie jeszcze przez kilka lat. Historia pokaże, czy kalifornijski pozywający był wizjonerem, czy marzycielem.

Idź do oryginalnego materiału