Rynek serwisów i aplikacji randkowych wart jest dziś, wedle różnych szacunków, od 5 do 7,5 miliarda dolarów i w najbliższych latach będzie z pewnością rósł. Jednak na świecie pojawił się trend odwrotu od korzystania z tych apek (nazwany „dating app fatigue”). W Polsce serwisy i aplikacje randkowe cieszą się coraz większą popularnością. Choć także i u nas widać znamiona wspomnianej wyżej tendencji. W jakim stopniu randkowanie online zmieniło charakter współczesnych relacji intymnych? I jaka przyszłość czeka randkowe aplikacje?
Choć większość z nas kojarzy najwyżej kilka apek randkowych, na tym rynku panuje duży tłok. Znajdziemy na nim ponad tysiąc pięćset serwisów i aplikacji. Są wśród nich serwisy adresowane do najróżniejszych grup:
- mniejszości seksualnych (np. Scruff dla mężczyzn gejów, Grindr dla społeczności LGBT czy Her dla kobiet LGBT);
- osób szukających partnerów do związków otwartych, poliamorycznych (np. Feeld, #Open);
- osób w określonym przedziale wiekowym (np. Singls50, Senior Match, Silver Singles);
- o wysokim statusie społecznym (np. Academic Singles czy Elite Singles);
- o wspólnych zainteresowaniach (np. Tastebuds czy POM dla fanów muzyki);
- reprezentantów pewnego stylu życia (np. Muddy Matches dla miłośników życia na wsi);
- osób, które nie chcą mieć dzieci (np. Kindred);
- wyznawców określonej religii (np. Christian Connection, SALT, Muz Match, Jdate, JSwipe);
- stawiających na naturalność, nieupiększony wizerunek (np. Raw);
- osób chcących umawiać się na grupowe randki (np. Jungle Dating);
- takie, w których wyłącznie kobiety są stroną inicjującą kontakt (np. Bumble).
Są choćby apki „anty-ghostingowe” (np. Skip czy Elate). Niektóre serwisy zorientowane są na znalezienie osoby do trwałego związku, inne – na dowolną formę relacji albo seks (np. Tapdat).
Nieliczne aplikacje są w pełni darmowe. Większość oparta jest na różnych modelach płatności (zwykle gratis jest wersja podstawowa, a płacimy za dodatkowe funkcjonalności). Główni gracze, zarówno na rynku światowym, jak i polskim, to: Badoo i Tinder.
Mocną pozycję – zwłaszcza w USA – ma Bumble. Dobrze radzi sobie również Hinge. Moduły randkowe można znaleźć także w niektórych serwisach społecznościowych, na przykład Facebook Dating. W Polsce sporą popularnością cieszy się także eDarling. Największym rodzimym serwisem randkowym jest Sympatia.pl.
Miłość post-romantyczna
Kulturoznawczyni Carolina Bandinelli w szeroko komentowanym artykule „Dating apps: towards post-romantic love in digital societies” z 2022 roku, stawia tezę, iż aplikacje randkowe przyczyniły się do tego, iż współczesna miłość coraz bardziej nabiera cech post-romantycznych. Co to znaczy?
Miłość post-romantyczna to miłość poddana charakterystycznemu dla nowoczesności procesowi racjonalizacji. Jak wszystkie aspekty życia w zracjonalizowanym społeczeństwie, staje się ona przedmiotem kalkulacji, kontroli i zarządzania. Oparta na niej relacja ma być przewidywalna, a ryzyko zawodu i związanego z nim cierpienia – zminimalizowane.
Zdaniem Bandinelli na obietnicy takiej właśnie miłości bazował sukces aplikacji randkowych w pierwszych latach ich istnienia. Dzięki precyzyjnej kwantyfikacji użytkowników – ich tożsamości, cech, pragnień – dawały one nadzieję na wskazanie optymalnego partnera i zbudowanie związku możliwie najlepiej spełniającego oczekiwania. Swata zastąpiły tu algorytmy, które – jak deklarowali ich autorzy – są w stanie dobrać użytkowników na podstawie obiektywnych danych i nieomylnych numerycznych procedur.
Praktyka milionów randkowiczów pokazała jednak, iż te postulaty są utopijne. Każda osoba to coś więcej, a często także ktoś zupełnie inny, niż wynikałoby z analiz algorytmu. choćby gdyby udało się wcielić w życie pomysł hiperracjonalnego post-romantyzmu – zredukować człowieka do zbioru danych, rozpisać na wielowymiarowy układ parametrów i idealnie dopasować je do parametrów partnera – miłość stałaby się w istocie kwestią techniczną. Krytycy wskazują na bezduszność tego projektu.
Kryzys aplikacji randkowych?
Przeciwnicy aplikacji randkowych, w tym rozczarowani nimi użytkownicy, widzą w nich mechanizm sprowadzający człowieka do roli towaru. Zygmunt Bauman już dwie dekady temu, w książce „Liquid Love” (w polskim tłumaczeniu „Razem, osobno”) pisał, iż we współczesnych zachodnich społeczeństwach relacja z partnerem coraz bardziej zaczyna przypominać relację z towarem.
Towar nie rodzi żadnych zobowiązań. Kupujemy go, bo mamy potrzebę albo zachciankę, w dowolnym momencie możemy się go pozbyć i nabyć nowy – rynek dba zresztą o to, byśmy gwałtownie się nim znudzili. Jakkolwiek budowanie analogii między rynkiem konsumpcyjnym a dziedziną relacji intymnych wydaje się publicystycznie przerysowane, można zgodzić się, iż aplikacje randkowe sprzyjają takiemu traktowaniu partnera.
Podobnie jak w obszarze konsumpcji przekleństwem serwisów randkowych jest nadmierny wybór. Prowadzi on do swoistego randkowego FOMO – obsesyjnego śledzeniu nowych profili ze strachu, by nie umknęła nam najlepsza okazja. Wiele osób jest też zmęczonych przeglądaniem dziesiątek albo setek ofert i seryjnymi spotkaniami, z których nic nie wynika.
Kolejny problem to przemoc doświadczana podczas korzystania z aplikacji randkowych. Różne badania podają odmienne szacunki, ale można przyjąć, iż co najmniej połowa użytkowników takich serwisów – zwłaszcza kobiet – dostawało za ich pośrednictwem niechciane wiadomości, zdjęcia o charakterze seksualnym bądź zostało znieważonych. Niektórzy choćby otrzymywali groźby. Poczucie anonimowości nie pomaga w eliminacji tego typu zachowań. Zaś twórcy większości serwisów nie są zainteresowani wprowadzeniem mechanizmów ograniczających podobne nadużycia.
Wszystko to prowadzi do zniechęcenia i frustracji części użytkowników randkowych apek. Trudno stwierdzić, jak dalece poważny jest kryzys, niemniej wyraźnie widać, iż w ostatnim czasie randkowanie online nie ma dobrej prasy. prawdopodobnie serwisom – zwłaszcza najpoważniejszym graczom – nie grozi zniknięcie z rynku, ale powinny one przemyśleć swój model działania.
Co przyniesie przyszłość?
Nowatorskim pomysłem jest wykorzystanie serwisu randkowego jako narzędzia polityki rodzinnej i demograficznej. Japonia – podobnie jak Polska – walczy z kryzysem demograficznym. Od niedawna państwo finansuje aplikację pod nazwą Tapple, której celem jest zachęcenie młodych ludzi do zakładania rodzin.
Algorytmy wskazują użytkownikom potencjalnych partnerów mających podobne zainteresowania i status społeczny. Krytycy jednak – słusznie – wskazują, iż bez załatwienia fundamentalnych problemów społecznych nie powstrzyma się spadku urodzeń.
Czy zaufanie do aplikacji randkowych da się odbudować dzięki doskonalszej technologii? Lepszych algorytmów? Wprowadzenia rozwiązań z obszaru rzeczywistości wirtualnej i rozszerzonej, grywalizacji oraz sztucznej inteligencji? Rozwoju jeszcze bardziej wyspecjalizowanych apek przeznaczonych dla rozmaitych grup społecznych czy nisz?
Z raportu „Future of Dating 2023” opublikowanego przez Tindera wynika, iż użytkownicy oczekują, by w świecie online’owego randkowania było przede wszystkim więcej autentyczności. Czy spotkania oparte na VR i AR, docelowo angażujące wszystkie zmysły i umożliwiające pełną immersję, w tym pomogą?
Taki kierunek próbowało rozwijać kilka firm (np. aplikacja FlirtAR), z kolei apka HoloD8 dawała możliwość stworzenia holograficznego awatara 3D użytkowników. Choć przewiduje się, iż w przyszłości randki wykorzystujące rzeczywistość wirtualną i rozszerzoną staną się powszechne, na razie twórcom podobnych rozwiązań nie udało się przebić.
Aplikacje randkowe w objęciach sztucznej inteligencji
Co może zaoferować serwisom sztuczna inteligencja? Na pewno sprawniejsze algorytmy polecające partnerów. Może także asystować w redagowaniu profilu, a choćby dawać rady, jak się najlepiej zaprezentować, prowadzić rozmowę i rozwijać interakcję.
Potencjalnie algorytmy – na podstawie tzw. analizy wydźwięku (sentiment analysis) oraz danych biometrycznych – potrafiłyby choćby analizować emocje użytkowników czasie rzeczywistym. Jeszcze dalej idą pomysły zautomatyzowania randkowania z wykorzystaniem botów. Miałyby one samodzielnie prowadzić rozmowy w naszym imieniu i dokonywać selekcji partnerów.
Ta idea, jakkolwiek wydawać może się radykalna, eksperymentalnie została już wcielona w życie. Zrobił to programista Aleksandr Zhadan, który wykorzystał ChataGPT, by w jego imieniu konwersował na Tinderze. Jeśli wierzyć doniesieniom, czat odbył rozmowy z ponad pięcioma tysiącami użytkowniczek i zaaranżował przeszło sto randek. A ostateczne wskazał idealną kandydatkę na żonę Zhadana. Para spotkała się w grudniu 2022 roku, a rok później wzięła ślub.
Trudno wyrokować, czy podobne pomysły pomogą w odzyskaniu zaufania do aplikacji randkowych. Odpowiedź na to pytanie przyniesie najbliższa przyszłość, ale z pewnością nie są to działania służące większej autentyczności. Wydaje się, iż żadna technologia nie zastąpi uczciwej i otwartej komunikacji.
Źródło zdjęcia: Alexander Sinn/Unsplash