Rolnik ukarany za fetor z chlewni. „Nie ma miary smrodu” – mówi rozjuszony

konto.spidersweb.pl 11 godzin temu

Sąd Najwyższy uznał, iż nieprzyjemne zapachy z chlewni są uciążliwe i mogą przeszkadzać innym mieszkańcom wsi.

– Niech mi ktoś odpowie, iż jest czarno na białym, iż przekraczam ponadprzeciętne miary. Przecież to ja tu mieszkam z dziada, pradziada, to oni tu przyszli – mówi w rozmowie z Tygodnikiem Rolniczym Szymon Kluka z podłódzkiej wsi Grodzisko.

Sąsiedzi od lat skarżą się na zapachy, których źródłem jest gospodarstwo rolnika i posiadane przez niego świnie. Skarga kasacyjna została oddalona przez Sąd Najwyższy, a wcześniej mężczyzna musiał zapłacić 114 tys. zł zadośćuczynienia.

Pierwsza sprawa, nie ma miary smrodu. Więc jak możemy mówić, iż coś jest ponad przeciętną miarę? Gdzie ja przekraczam te miary? Druga rzecz, plan zagospodarowania przestrzennego mówi, iż można hodować do 50 DJP. Ja hoduję poniżej 40 DJP, czyli moja działalność choćby nie jest potencjalnie oddziaływająca na środowisko, nie był mi potrzebny operat środowiskowy. Potwierdziły to sądy administracyjne z NSA na czele. Trzecia rzecz, był biegły sądowy, który ocenił mój budynek gospodarczy na 19 w skali od 0 do 50 uciążliwości. Można więc powiedzieć, iż mój jest mało uciążliwy – twierdzi w rozmowie z Agnieszką Sawicką.

Rolnik mówi, iż nie czuje się winny

Zwraca uwagę, iż choćby w gminie istnieją znacznie większe gospodarstwa, z milionem kur, podczas gdy jego hodowla liczy 360 świń. Twierdzi, iż nałożone na niego nakazy albo i tak wynikają z przepisów, albo są ze sobą sprzeczne. Ma używać mało wody, a jednocześnie utrzymywać budynek w czystości – dziwi się zastanawiając, jak to pogodzić. Sąd wymagał też nasadzeń.

Jego zdaniem okoliczni mieszkańcy muszą liczyć się z konsekwencjami życia na wsi, bo… to właśnie wieś. „To tak, jakbym poszedł do miasta i nagle się wkurzam, iż jeździ tramwaj, iż dzwony biją” – argumentuje rolnik.

Nowym mieszkańcom wsi rzeczywiście coraz częściej nie odpowiada to, jak wygląda życie poza miastem. Świadczą o tym również przykłady skarżenia się na hałas, którego źródłem są maszyny rolnicze.

Jedyną nadzieją dla rolnika – i prawdopodobnie też innych, którzy mogą obawiać się podobnych skarg – jest interwencja Rzecznika Praw Obywatelskich lub Prokuratora Krajowego. Wsparcie obiecał Stefan Krajewski, minister rolnictwa.

Portal farmer.pl sugeruje, iż decyzja Sądu Najwyższego może oznaczać, iż „każdy sąsiad może pozwać rolnika w swoim sąsiedztwie, jeżeli przeszkadza mu zapach obornika, pianie kogutów, czy hałas maszyn pracujących w gospodarstwie albo na polu za domem”.

Smród nie jest problemem wyłącznie na wsi

Ostatnio na uciążliwe zapachy skarżyli się mieszkańcy Zgierza. Miasto wydało komunikat w tej sprawie.

W związku z nasilającymi się w ostatnich dniach sygnałami od mieszkańców dotyczącymi nieprzyjemnego zapachu wyczuwalnego w różnych częściach Zgierza, informujemy, iż sprawa ta jest traktowana z najwyższą powagą zarówno przez władze miasta, jak i przez odpowiednie służby – podkreśliły władze.

Poinformowano mieszkańców, iż prowadzone są działania kontrolne mające na celu precyzyjne ustalenie źródła problemu.

– W mieście realizowane są kontrole ze strony WIOŚ oraz służb miejskich. Przeprowadzono już kilka kontroli i dokonano prób pobraniowych materiałów do badań. Czekamy na ich wyniki, które pozwolą wskazać źródło pochodzenia nieprzyjemnych zapachów – relacjonował prezydent Zgierza Przemysław Staniszewski.

Podkreślono, iż na „obecnym etapie” nie stwierdzono zagrożenia dla mieszkańców. Marna to jednak pociecha, jeżeli podczas spacerów trzeba zamykać nos, a otwarcie okna nie wchodzi w rachubę.

W Łodzi od lat mieszkańcy jednego z osiedli walczą z fabryką, która jest źródłem nieprzyjemnych zapachów. W styczniu Wydział Ochrony Środowiska i Rolnictwa Urzędu Miasta Łodzi wydał decyzję, która ograniczyła liczbę godzin pracy fabryki w trybie awaryjnym z 350 do 20 godzin rocznie.

„Mamy nadzieję, iż nasza 12-letnia walka o spokojne życie na Chojnach i Dąbrowie, bez uciążliwości przemysłowych, dobiega końca, iż wreszcie wyjdziemy na spacer w piękny słoneczny dzień, bez smrodu palonej gumy i męczącego przemysłowego hałasu, wśród pięknej chojeńskiej zieleni” – komentowało tę decyzję Stowarzyszenie Czyste Chojny.

Z jednej strony można zrozumieć rolników, którzy pracują od lat i dla nich gospodarskie zapachy są specyfiką życia na wsi. Można też nie dziwić się skargom tych, którzy nie chcą ciągle zatykać nosa i nie otwierać okien.

Smród jak hałas. Nie da się uciec

Jasne, można powiedzieć, iż jak ktoś nie chce dźwięków ruchu ulicznego, głośnych imprez i tym podobnych wydarzeń to niech nie mieszka w centrum. Tyle iż przedmieścia też są głośne, bo znajdują się blisko obwodnicy albo lotniska. Wieś? Też bywa głośna, o czym na Spider’s Web wielokrotnie pisaliśmy.

Miasto nie jest z kolei wolne od nieprzyjemnych zapachów. Smrodzić mogą fabryki, mieszkańców dusi smog. „Coś za coś” nie wydaje się polubownym załatwieniem trudnej sprawy.

Idź do oryginalnego materiału