Setki tysięcy zdjęć wyciekły z aplikacji randkowej. Miało być bezpiecznie, skończyło się katastrofą

instalki.pl 6 dni temu

Randkowanie w dobie internetu nie należy do najłatwiejszych – wie o tym każda osoba, która choć raz korzystała z aplikacji takich jak Tinder czy Bumble.

Właśnie dlatego powstała Tea – aplikacja stworzona z myślą o kobietach, które chciałyby sprawdzić, z kim mają do czynienia, zanim umówią się na randkę. Pomysł okazał się hitem. Niestety, ta historia ma też drugie, dużo ciemniejsze oblicze.

Miał być bezpieczny sposób na randkowanie. Wyszło inaczej

Tea powstała w 2022 roku jako odpowiedź na problemy, z jakimi mierzyły się kobiety w świecie internetowych randek – od oszustów udających kogoś innego, po mężczyzn z przeszłością kryminalną. Użytkowniczki mogły anonimowo ostrzegać inne kobiety przed niebezpiecznymi osobami, wymieniać się opiniami i sprawdzać potencjalnych partnerów. W zamyśle miało to przypominać „randkowe Yelp”, gdzie każdy mógł „wystawić opinię” na temat danej osoby.

Popularność aplikacji eksplodowała w lipcu 2025 roku – w USA trafiła na 1. miejsce listy najczęściej pobieranych aplikacji w App Store. W ciągu tygodnia liczba pobrań wzrosła o ponad 500%, a liczba użytkowników przekroczyła 4 miliony.

Aplikacja Tea / Źródło: Tea

Atak hakerski – tysiące zdjęć wyciekły do sieci

Niestety, ogromny wzrost zainteresowania sprawił, iż aplikacja stała się celem ataku hakerów. Jak potwierdziła firma Tea Dating Advice Inc., cyberprzestępcy uzyskali dostęp do niezabezpieczonej bazy danych. Z serwera wyciekło ponad 72 tysiące zdjęć, w tym 13 tysięcy selfie i zdjęć dokumentów tożsamości, które użytkowniczki przesyłały podczas weryfikacji kont.

Pozostałe dane pochodziły z postów, komentarzy i wiadomości prywatnych. Na szczęście – jak zapewnia firma – nie doszło do wycieku haseł, numerów telefonów ani adresów e-mail. Incydent dotyczył tylko użytkowników, którzy zarejestrowali się przed lutym 2024 roku.

Obecnie Tea współpracuje z zewnętrznymi specjalistami ds. bezpieczeństwa i zapewnia, iż dane zostały już zabezpieczone. Aplikacja pozostaje aktywna, a użytkownicy nie muszą zmieniać haseł ani usuwać kont.

Bezpieczeństwo kobiet kontra prywatność mężczyzn

Pomysł aplikacji od początku budził kontrowersje. Choć wiele kobiet chwaliło Tea za zwiększanie bezpieczeństwa, krytycy zarzucali jej naruszanie prywatności mężczyzn i umożliwianie internetowego „linczu bez procesu”. Niektórzy prawnicy ostrzegają, iż takie rozwiązania mogą prowadzić do pozwów o zniesławienie czy naruszenie dóbr osobistych.

Do tej pory sądy w USA stawały raczej po stronie wolności słowa użytkowników, ale nowe przepisy o ochronie danych osobowych mogą w przyszłości wymusić zmiany w sposobie działania takich aplikacji.

Randki online coraz trudniejsze?

Sprawa Tea doskonale pokazuje, jak skomplikowane stało się dziś randkowanie online. Z jednej strony – kobiety potrzebują narzędzi, które pomogą im unikać niebezpiecznych relacji. Z drugiej – pojawia się pytanie o granice prywatności, rzetelność informacji i odpowiedzialność twórców aplikacji.

W dobie coraz większej cyfryzacji i braku zaufania do anonimowych kontaktów, podobne platformy mogą rosnąć w siłę – ale pod warunkiem, iż będą naprawdę bezpieczne. Opisywany incydent to cenna lekcja, iż choćby najlepszy pomysł może zostać pogrzebany przez niedopilnowane zabezpieczenia.

Facebook nareszcie rozprawi się ze spamem
aplikacjecyberbezpieczeństwoŚwiat
Idź do oryginalnego materiału