Ślub Bezosa w Wenecji rozwścieczył mieszkańców. Ale dał im potężnie zarobić

konto.spidersweb.pl 5 godzin temu

Z jednej strony ludzie krzyczeli Precz z Bezosem! na Placu Świętego Marka, z drugiej hotelarze i restauratorzy liczyli wpływy z jednej z najdroższych imprez w historii miasta. Ta dychotomia idealnie oddaje współczesny paradoks Wenecji – miasta, które jednocześnie żyje z turystyki i ginie od niej.

Jeff Bezos, założyciel Amazona i właściciel majątku wartego 227 mld dol., wybrał Wenecję na miejsce ślubu z Lauren Sanchez, byłą dziennikarką telewizyjną i pilotką helikopterów. Ceremonia odbyła się w piątek na wyspie San Giorgio Maggiore, ale trwające trzy dni uroczystości kosztowały od 40 do 55 mln euro. To kwota, która mogłaby sfinansować roczny budżet niejednej opolskiej gminy.

Gości było 200-250, ale jakich gości – Kim Kardashian, Leonardo DiCaprio, Oprah Winfrey, Bill Gates, Orlando Bloom czy Ivanka Trump. Ściągnęli 90 prywatnych odrzutowców na lotniska w Treviso i Wenecji, a ich jachty zaparkowały w najdroższych marinach na świecie. Matteo Bocelli, syn słynnego tenora, śpiewał dla nowożeńców Can’t Help Falling in Love, podczas gdy Dolce & Gabbana projektowali suknie ślubne.

Bunt prekariuszy przeciwko techno-arystokracji

Nie wszyscy witali miliardera z otwartymi ramionami. Około 300 młodych Wenecjan określających się mianem prekariuszy zorganizowało protesty pod hasłem No Space for Bezos – ironiczne nawiązanie do lotów kosmicznych nowej pani Bezos. Greenpeace rozwinął 400-metrowy transparent na Placu Świętego Marka z napisem: Jeśli stać cię na wynajęcie Wenecji na ślub, to możesz zapłacić więcej podatków.

Protestujący planowali blokowanie kanałów łodziami i organizowanie ludzkich łańcuchów, żeby uniemożliwić dotarcie gości do miejsca ceremonii. Ich działania były na tyle skuteczne, iż zmusiły Bezosa do przeniesienia głównej imprezy z prestiżowej Scuola Grande della Misericordia w centrum do bardziej odizolowanego Arsenal – weneckiej stoczni położonej na obrzeżach.

Dlaczego taki sprzeciw? Wenecja to miasto, które od lat 50. XX wieku straciło ponad 120 tys. mieszkańców – populacja spadła ze 175 tys. w 1951 r. do mniej niż 50 tys. w 2022 r. Miejsc noclegowych dla turystów jest już więcej niż mieszkańców – 49 693 kontra 49 304.

Ekonomiczna fuzja nuklearna

Uczciwie mówiąc ślub Bezosa to była prawdziwa ekonomiczna bomba wodorowa dla weneckiej gospodarki. Włoskie Ministerstwo Turystyki szacuje, iż wydarzenie przyniesie miastu 1,1 mld dol. wpływów z turystyki – to wzrost rocznych dochodów o niemal 68 proc. Dla porównania normalne roczne przychody Wenecji z turystyki wynoszą około 3 mld euro.

Para zadbała o lokalne firmy – 80 proc. usług i produktów zamówiła u weneckich dostawców. Rosa Salva, najstarsza cukiernia w mieście działająca od 1876 r., dostarczała tradycyjne bussolai (ciastka rybackie) do goody bagów dla gości. Laguna B, studio projektowe specjalizujące się w kolorowym szkle murano, otrzymało ekskluzywne zamówienie na nieujawnione produkty.

Właściciele wodnych taksówek, którzy jeszcze w 2021 r. odnotowali spadek przychodów o 98 proc. z powodu pandemii (stracili 40 mln euro), tym razem mogli odetchnąć z ulgą. Weneccy gondolierzy, którzy mogą zarabiać do 150 tys. euro rocznie prowadząc turystów po kanałach, również skorzystali na napływie VIP-ów.

Wenecki algorytm przetrwania

Wenecja od lat boryka się z problemem, który można opisać jako overflow turystyczny – miasto przyjmuje około 30 mln turystów rocznie, ale jego infrastruktura i społeczność lokalna nie może ich przeprocesować. W minionym roku wprowadzono opłatę 5 euro za wstęp dla jednodniowych turystów, która w ciągu trzech miesięcy przyniosła 22 mln euro.

Ślub Bezosa pokazał, iż nie chodzi tylko o liczbę turystów, ale o ich wagę ekonomiczną. Jeden weekend z najbogatszymi tego świata może generować tyle samo dochodów co tysiące zwykłych turystów. Minister turystyki Włoch Daniela Santanchè nazwała wydarzenie globalnym wydarzeniem, które ma potencjał stać się katalizatorem dla całej branży. Burmistrz Wenecji Luigi Brugnaro stwierdził, iż ślub będzie miał reperkusje ekonomiczne warte miliony euro dla naszego miasta.

Bug czy feature?

Ironią tej historii jest fakt, iż protestujący przeciwko Bezosowi sami korzystają z efektów gospodarczych, które generuje turystyka miliarderów. Wenecja to już nie miasto w tradycyjnym rozumieniu – to platforma turystyczna działająca według algorytmów podaży i popytu. Każdy protest, każda kontrowersja tylko zwiększa jej widoczność w globalnych mediach, co generuje jeszcze więcej turystów.

Bezos prawdopodobnie rozumie tę dynamikę lepiej niż jego krytycy. Dla niego i jemu podobnych miliarderów Wenecja to nie symbol dziedzictwa kulturowego, ale produkt premium w globalnej ofercie lifestyle’owej. Może właśnie w tym tkwi sedno problemu. Gdy miasta stają się produktami, a mieszkańcy zamieniają się w statystów w cudzym spektaklu, choćby najbogatszy ślub świata nie może przykryć fundamentalnego błędu w kodzie społecznym. Wenecja zarobiła krocie na weekendzie z Bezosem, ale czy to oznacza, iż wygrała? Odpowiedź zależy od tego, czy pytamy hotelarzy, czy mieszkańców – jak zwykle w przypadku konfliktów między algorytmami wydajności a ludzkimi wartościami.

Ostatecznie ślub Bezosa w Wenecji to nie tylko historia o miłości miliardera i byłej dziennikarki, ale także o tym, jak nowoczesny kapitalizm przekształca najpiękniejsze miejsca na Ziemi w pełne przepychu lokale dla techno-arystokracji. A iż Wenecjanie protestowali i jednocześnie na tym zarabiali? To już jest czysta poezja XXI wieku – wiersz napisany algorytmem, który nie rozumie ironii.

Idź do oryginalnego materiału