Technotsunami, czyli cywilizacja na turbodoładowaniu

uzdalnieni.pl 1 rok temu

Jako istoty dwunożne, wyposażone w proporcjonalnie największy mózg w relacji do ciała, korzystamy z pięciu podstawowych zmysłów. Od wyewoluowania naszego gatunku wzrok, słuch, węch, smak i dotyk decydują o tym, jak funkcjonujemy w otaczającym nas świecie. Każdy z tych zmysłów ma przypisaną rolę, ale dopiero wszystkie razem, skoordynowane i sfunkcjonalizowane, pozwalają nam w tak unikalnym zakresie postrzegać rzeczywistość i operować jej elementami. Co więcej, ludzki mózg wielokrotnie udowodnił, iż potrafi amortyzować brak jednego ze zmysłów w taki sposób, iż człowiek może prowadzić jakościowe życie bez udziału zmysłu wzroku czy węchu.

Okulocentryści i macacze

Jednak bardzo często zapominamy, iż zmysłem, bez którego homo sapiens nie przetrwałby na wymagającej drodze ewolucji, jest nie wzrok, a dotyk. Nasza skóra osiąga imponujące rozmiary (średnio 2 m2), jesteśmy więc macaczami i przytulasami ‒ dzięki bliskości fizycznej możemy nie tylko budować więzi społeczne, ale również redukować kortyzol (10 sek. przytulenia przez bliską osobę). Niebagatelne znaczenie ma również zdolność rozpoznawania dotykiem otaczających nas obiektów i ich funkcji, a także manipulowanie nimi i praktyczne wykorzystanie.

Platon z Arystotelesem uznali, iż najważniejszym zmysłem jest wzrok, ale to dopiero mniej więcej od 150 lat mówimy o dyktaturze oka, czyli okulocentryzmie. Juhani Pallasmaa, czołowy fiński teoretyk architektury, pisał: „Oko jest narządem dystansu i oddzielenia, podczas gdy dotyk jest zmysłem bliskości, intymności i czułości”.Okulocentryzm to uboższe doświadczanie świata. Ale nie tylko: „Dominacja wzroku i stłumienie pozostałych zmysłów popycha nas w stronę wyłączenia, izolacji i powierzchowności”.

W dobie pracy zdalnej, wideokonferencji i czasu wolnego spędzanego przed ekranem w towarzystwie kanałów streamingowych i gier komputerowych, nasze zmysły oszalały. Oko, które aktualnie dostarcza do naszego mózgu 80% informacji ze świata, nie ma gdzie ćwiczyć akomodacji, ponieważ wszystko ogląda z bliskiej odległości.

Foto: Vince Fleming Unsplash

Słuch, ewolucyjnie zaprojektowany do wychwytywania zagrożeń i nawigowania w przestrzeni, został zniewolony dzięki redukujących hałas słuchawek, które pozwalają nam słyszeć tylko to, co usłyszeć chcemy. Także zmysł dotyku, pierwotnie pozwalający na realny kontakt z innymi żywymi istotami, w tej chwili obsługuje głównie klawiatury, myszki i touchpady.

„Obiecałeś mi kolonie na Marsie, a zamiast tego mam Facebooka”

Buzz Aldrin (amerykański astronauta, drugi człowiek na Księżycu), autor powyższego cytatu, nie był zachwycony kierunkiem, w jakim podąża ludzkość, wyposażona w najnowsze technologie. Przyznaję mu rację ‒ ja też nie jestem. Mając w kieszeni zdalny dostęp do największych bibliotek i najnowszych publikacji naukowych, używamy telefonów głównie do oglądania śmiesznych filmików i zabijania czasu, dodatkowo przestymulowując swój mózg. Tymczasem warto sobie przypomnieć, iż rakieta Saturn 5, która wyniosła misję Appollo na Księżyc, miała mniejszą pamięć operacyjną niż telefony w naszej kieszeni. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu większość technologii służyła innowacjom i postępowi. Czemu służy dziś ‒ trudno jednoznacznie stwierdzić.

Technologiczne esktrapolacje

Zatem czy technologię są tylko złe? Absolutnie nie. Widzę ich ogromny potencjał naukowy i dydaktyczny, o ile wykorzystać je we adekwatny sposób. Metaverse postrzegam nie jako alternatywną przestrzeń do życia dla tych, którzy nie radzą sobie z codziennością, i nie jako równorzędny sposób zwiedzania świata. Metaverse to dla mnie przestrzeń szkoleniowa, gdzie konstruktorzy z całego świata w wirtualnej rzeczywistości 3D mogą testować pomysły na technologie, ratujące nas przed konsekwencjami kryzysu klimatycznego, a lekarze-specjaliści przeprowadzać symulację operacji na pacjentach znajdujących się po drugiej stronie globu. Idąc za głośnym serialem Ekstrapolacje, dostrzegam imponujące możliwości uczenia się w Metaverse o zagrożonych gatunkach, tak aby pamięć o tym, co zrobiliśmy naszej planecie, nie przepadła (tak, wierzę, iż jednak kiedyś zaczniemy uczyć się na własnych błędach).

Widzę też potencjał w platformie ChatGTP, ponieważ jego mądre wykorzystanie daje nam szybkie rozwiązania, pozwala pisać zrozumiałe instrukcje obsługi, oferty czy posty, jednak bez odpowiedniej legislacji, nakazującej informowanie o współpracy z tym narzędziem oraz o źródłach, z których ów chat korzysta, dziekanatom grozi prawdziwy zalew całkiem poprawnych prac dyplomowych, nie wnoszących absolutnie nic ani do umysłów ich domniemanych autorów, ani do dziedzin, w których owe prace powstały.

Wiem o tym, iż wykorzystanie VR i AR pozwala astronautom na lepsze przygotowania do życia w nieważkości i daje im szansę szkolić się do najtrudniejszych napraw na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, a niebawem będzie pomagać nam w oswajaniu wizji zamieszkania najpierw na Księżycu, a potem na Marsie.

Jestem też głęboko przekonana, iż żadna Midjourney nie zabierze pracy kreatywnym i krytycznie myślącym twórcom, ale z pewnością wykosi przeciętniaków i zmusi ich do szukania innej ścieżki kariery. Czy to źle? Wątpię. Badania dowodzą, iż przeciętny przedstawiciel generacji Z zmieni zawód (a nie pracę) około siedmiu razy w całym swoim życiu, a jego ścieżka kariery będzie kolekcją mikrokarier, a nie liniowym rozwojem w ramach jednej specjalizacji.

Pamiętam, jak pojawiły się drukarki 3D i powszechnie wieszczono, iż niedługo każdy z nas będzie sobie drukował w domowym zaciszu potrzebne rzeczy. Tak się jednak nie stało, tak jak nie oddaliśmy kierownicy autonomicznym pojazdom. Choć te ostatnie bardzo przydały się w pandemii i bardzo pomogą nam w eksploracji kosmosu, razem z drukarkami 3D, które w tych trudnych warunkach rzeczywiście dadzą nam możliwość wydrukowania wszystkich potrzebnych obiektów ‒ od struktur architektonicznych, po elementy pojazdów czy narzędzia.

Warto uświadomić sobie, iż każda technologia, choć zabiera pewną pulę miejsc pracy, to jednocześnie tworzy też nowe. Szacuje się, iż do 2025 roku zniknie 85 milionów miejsc pracy, ale pojawi się 97 milionów nowych. Na przełomie wieków nikt sobie nie wyobrażał, iż będzie trenerem sztucznej inteligencji, specjalistą do spraw kryptowalut, kolekcjonerem dzieł w formacie NFT czy operatorem drona. Tymczasem 65% dzieci zaczynających dziś naukę będzie pracowało w zawodach, o których nie mamy zielonego pojęcia. I jest to zupełnie naturalny cykl rozwoju cywilizacji, szczególnie cywilizacji na turbodoładowaniu.

Drogą środka przez kolejne technorewolucje

Martwi mnie jednak fakt, iż sztab psychologów behawioralnych, ręka w rękę z inżynierami i projektantami, tworzy rozwiązania, które uzależniają użytkowników od szybkich wyrzutów dopaminy i rodzą frustrację. Inwestujemy w technologię do zabawy, której konsekwencje w kształtowaniu tożsamości czy relacji interpersonalnych mogą być katastrofalne, natomiast chętnych, którzy wezmą za to odpowiedzialność, jak na lekarstwo.

Żyjemy w takim porządku świata, który oderwał nas od naturalnych relacji z całą biosferą, w tym z naszymi własnymi ciałami, oraz z socjosferą. Postęp nabrał zawrotnej prędkości i jako całe społeczeństwa skoczyliśmy na główkę do pustego basenu. Nie mamy legislacji, edukacji i wystarczającej rzeszy terapeutów, aby systemowo przygotowywać przedstawicieli gatunku homo sapiens na wyzwania współczesności. Tym, co może nam pomóc, jest znana z buddyzmu droga środka ‒ niewpadania w zachwyty nad nowościami i w lęki wobec rychłego końca świata. Zdrowa rutyna, sen, świadomy oddech, zbilansowana dieta, nawodnienie, praca, w której czujemy się potrzebni i docenieni, hobby oraz relacje z bliskimi ‒ to elementy behawioru, które w najbardziej naturalny sposób wspierają naszą adaptację do zmian i zdroworozsądkowe podejście do nowości.

Rewolucji było już tak wiele! Czy ktoś z Was pamięta historię o sklonowaniu owcy Dolly, euforię po wynalezieniu taniej technologii pozwalającej na modyfikacje genetyczne CRISPERS lub pomysł na to aby się zamrozić po śmierci z nadzieją, iż przyjdą czasy, kiedy człowiek będzie aśmiertelny?! Nie? No cóż. Czas płynie swoim tempem, pozostając czwartym wymiarem, w który (chwała wszystkim bogom) nie potrafimy jeszcze ingerować. Nigdy w historii nie mieliśmy tylu nowości w tak krótkim czasie, a rozwarstwienie społeczne jednego gatunku nie było tak radykalne. Stoimy przed gigantycznymi wyzwaniami i chcę wierzyć, iż zachowamy się odpowiedzialnie. A na koniec moja ostatnia fantazja:

Memento Matrix

Przyjmując, iż kwantowa nie pozostaje tylko teorią i czas jest struną, czyli można się w czasie poruszać, to jeżeli miałbym wskazać, co było listem w butelce wysłanym nam z przyszłości, to byłby to Matrix. Wyobraźcie sobie, iż prosimy AI, by poinstruowała nas, jak uratować planetę. I czego się dowiadujemy? Kto jest największym szkodnikiem ‒ my. Co należy zrobić ‒ unicestwić ludzkość. Czego potrzebują maszyny ‒ energii. Kto jest świetnym źródłem energii ‒ też my. Łapiecie? Reszcie dopiszcie sobie sami. W tej symulacji chciałabym razem z Morfeuszem być na Nabuchodonozorze.

Tymczasem, pamiętajcie: uczenie się nowych rzeczy rozwija neuroplastyczność mózgu, a co za tym idzie ‒ ułatwia nam adaptację do zmiany. Uczmy się i zadawajmy pytania. Sprawdzajmy, jak mądrze wykorzystywać genialne narzędzia, które pojawiają się w naszym otoczeniu. I nie zapominajmy, iż mamy realny wpływ na legislację, ponieważ wybieramy tych, którzy ją ustanawiają. Wybierajmy więc mądrze. Zanim zrobi to za nas sztuczna inteligencja.

Więcej wiedzy:

  1. Podcast Jowity Michalskiej DIGITALKS
  2. Rozmowa w podcaście Masters&Robots. What if
  3. Rozmowa Accenture Review TV #6 Technology Vision. Meet me in the Metaverse
  4. Książka A. Smith “Księżycowy pył. W poszukiwaniu ludzi, którzy spadli na ziemię.”
  5. Książka M.Grunwald “Homo Hapticus. Dlaczego nie możemy żyć bez zmysłu dotyku.”
  6. Serial Ekstrapolacje, dystrybucja Apple TV+
  7. Serial “Selekcja nienaturalna”, , dystrybucja Netflix
  8. Film dokumentalny “AlphaGo” reż. Greg Kohs
  9. Film “Matrix”, reż. Lilly Wachowski, Lana Wachowski
Idź do oryginalnego materiału