Zdjęcie: Logo Twittera X
Historię przejęcia oraz dalszych losów platformy znanej niegdyś jako Twitter podsumowała dla was kilka dni temu w swoim tekście Kinga. Natomiast ja chciałbym się dziś skupić na finansowym aspekcie tego wydarzenia.
Gdy ekscentryczny miliarder Elon Musk przejmował kontrolę nad giełdową spółką Twitter Inc., kapitalizacja tej spółki, czyli ilość wyemitowanych akcji pomnożona przez wartość 1 sztuki (określana potocznie jako wartość firmy), wynosiła wówczas 44 miliardy dolarów.
Jest to ogromna suma pieniędzy, śmiem twierdzić, iż wręcz trudna do wyobrażenia. Dla złapania lepszego kontekstu: w 2022 roku polski rząd przyjął budżet na 2023, w którym zaplanowano rekordową kwotę wydatków na obronność wynoszącą 97 miliardów złotych (3% PKB). To mniej więcej połowa kosztu Twittera. Jeszcze jedno porównanie: za równowartość 44 miliardów dolarów Musk mógłby dzisiaj zebrać pokaźną kolekcję polskich firm, ponieważ tak wielki worek pieniędzy wystarczyłby na zakup Orlenu, PKO BP, Allegro i KGHMu.
Nowy właściciel platformy X
Twitter zniknął z amerykańskiego parkietu niedługo po sfinalizowaniu przejęcia, co za tym idzie, przestały spływać wymagane przez regulatora raporty finansowe. Jednak w ostatnich dniach w ręce dziennikarzy zza Oceanu trafiła wewnętrzna korespondencja X, z której dowiadujemy się o przydziałach pracowników firmy w udziałach oraz ich wycenie. Jak określono w dokumencie, "
godziwa wartość rynkowa na akcję jest określana przez Radę Dyrektorów na podstawie szeregu czynników w sposób zgodny z obowiązującymi przepisami podatkowymi”. Dzięki ujawnionym informacjom wiemy, iż firmę X wyceniono w ten sposób na 19 miliardów dolarów, co oznacza spadek wartości o 55% względem ceny zakupu sprzed roku.
Warto przy tym zaznaczyć, iż akcje dla zatrudnionych w X będą przydzielane przez najbliższe cztery lata (zgodnie ze stażem pracy). Nie są to papiery, które można po prostu upłynnić na rynku. Udziały emitowane są w formie RSU (restricted stock units). Oznacza to, iż można je sprzedać
w przypadku wystąpienia „zdarzenia płynnościowego”, czyli np. (ponowny) debiut giełdowy czy kolejna zmiana właściciela platformy.
Nowy właściciel platformy X oczywiście zdaje sobie sprawę, iż w obecnej formie wartość platformy jeszcze długo pozostanie poniżej kosztów zakupu. Do tej pory nie pomogły gigantyczne cięcia kosztów, zwolnienia pracowników oraz zapowiedzi, iż X stanie się niedługo aplikacją „do wszystkiego” (everything app). Pomysłów jest cała masa, a przykładami mogą być koncept szukania pracy na X lub wykonywanie połączeń wideo. Głównym problemem pozostaje jednak niechęć reklamodawców do publikowania swoich ogłoszeń na platformie zalanej fake newsami
i wpisami, których treści wyczerpują znamiona mowy nienawiści i nawoływania do przemocy.
Jednym z ostatnich pomysłów Muska na walkę z szerzącymi dezinformację botami, a przy okazji na dostarczenie X strumienia stałych przychodów, było wprowadzenie opłaty w wysokości 1 dolara dla wszystkich nowego użytkownika, który chciałby mieć coś więcej niż konto w trybie tylko do odczytu. Użytkownik nie mógłby po prostu publikować wpisów bez poniesienia wspomnianej opłaty. Z medialnych doniesień dowiedzieliśmy się, iż taki stosunkowo niski próg wejścia dla użytkownika-człowieka skutecznie powstrzymałby tworzenie botów, których jednostkowy koszt nie sięga choćby centa.
Kolejnym źródłem wpływów na konta X mają być dość drogie plany premium, których możliwości szczegółowo opisał Wam ostatnio Marcin. W ostatnich dniach października Musk przekazał informację, iż platforma dokona, jak to określono, „niewielkiej zmiany” w programie wynagradzania użytkowników za publikowane treści. Od teraz, gdy dany wpis zostanie przez
społeczność określony jako fake news, jego autor nie będzie już otrzymywać za niego pieniędzy. Działanie to zdaje się być pokłosiem alarmujących doniesień dziennikarzy i factchecker’ów o gigantycznej fali fake newsów, która zalewa platformę w związku z toczącą się wojną na Bliskim Wschodzie. Tematem zainteresowała się także Unia Europejska, dlatego X musiało podjąć kroki.
https://dailyweb.pl/konflikt-izrael-hamas-pokazuje-problem-z-wielki-bratem-x-twitter-usunal-wiele-tresci-i-nawet-nie-mowi-czy-byly-falszywe/
Z jednej strony należy pochwalić Muska za szybką reakcję i próbę walki z dezinformacją. Nie można jednak zapomnieć, iż na koniec dnia liczy się rachunek zysków i strat, dlatego każde „uszczelnienie” kurka, z którego wypływają z platformy pieniądze, wyjdzie właścicielowi biznesu na dobre.
Autor: Marcin Chodakowski.