
Jeden z najbardziej znanych polskich lektorów usłyszał swój głos w reklamie, której nigdy nie nagrał. Ścieżkę dźwiękową bez jego wiedzy wygenerowała AI, a firma odpowiedzialna za produkcję uważa, iż nie naruszyła prawa. Sprawa skończyła się pierwszym w Polsce pozwem o kradzież głosu z wykorzystaniem sztucznej inteligencji.
- Jarosław Łukomski – jeden z najsłynniejszych polskich lektorów wytoczył pierwszy w Polsce proces o kradzież głosu z wykorzystaniem AI po tym, jak usłyszał swoją barwę w reklamie, której nigdy nie nagrał.
- Pozwana firma odrzuciła próby polubownego rozwiązania konfliktu, argumentując, iż głos nie jest elementem wizerunku.
“AI to dziki zachód”
Sprawa wyszła na jaw przypadkowo. Znajomy Jarosława Łukomskiego – lektora znanego m.in. z “Chłopców z Ferajny” czy “Szeregowca Ryana” – usłyszał jego charakterystyczny tembr w spocie reklamowym jednej z firm z branży wodno-kanalizacyjnej.
Kiedy poinformował o tym lektora, okazało się, iż ten nie tylko nie brał udziału w nagraniu, ale i choćby nie wiedział o istnieniu reklamy. Po zasięgnięciu opinii ekspertów i skorzystaniu z detektorów AI okazało się, iż głos w reklamie wygenerowała sztuczna inteligencja, na bazie próbek głosu Łukomskiego.
Bank głosów Mikrofonika, współpracujący z Jarosławem Łukomskim, od maja próbował skontaktować się z firmą bezprawnie wykorzystującą jego głos, będąc nastawionym na polubowne rozwiązanie konfliktu. Proponował m.in. ponowne nagranie materiału przez prawdziwego lektora.
Wszystkie propozycje zostały jednak odrzucone, a firma, jak w materiale Polsat News mówił Łukomski – nie uważała “żeby głos był w jakimkolwiek aspekcie częścią tożsamości”.
Dostaliśmy odpowiedź, iż głos nie jest częścią wizerunku, iż AI to “dziki zachód” i można robić, co się chce.
– mówił w rozmowie z TVP.info Tomasz Bartos – założyciel Mikrofoniki.
Dodał, iż z jednej strony firma naruszająca dobra Łukomskiego próbowała się z tego tłumaczyć, a z drugiej zaprzeczała, iż w ogóle doszło do bezprawnego wykorzystania jego głosu.
Ostatecznie, do Sądu Okręgowego w Warszawie trafił 72-stronicowy pozew, który może mieć znaczenie dla całego rynku kreatywnego w Polsce.
Decyzja sądu ustanowi precedens, który przez lata będzie kształtował zasady gry w erze agresywnego rozwoju sztucznej inteligencji.








