Microsoft podąża za przykładem Zuckerberga, dążąc do przekształcenia Copilota w cyfrowego doradcę emocjonalnego i kompana. Niestety, technologia zamiast budować mosty między ludźmi, wydaje się coraz bardziej nas od siebie oddalać…
Firma Microsoft, nie chcąc pozostawać w tyle za Metą, właśnie zapowiedziała, iż Copilot będzie pełnił nie tylko funkcje asystenta w zadaniach zawodowych czy edukacyjnych, ale również oferował wsparcie emocjonalne. Zgodnie z nową wizją korporacji, sztuczna inteligencja ma prowadzić rozmowy podobne do tych z terapeutą, doradcą, a choćby – jak niedawno określił to Mark Zuckerberg – bliskim przyjacielem.
System ma być zdolny do identyfikowania twoich stanów emocjonalnych, zadawania pytań o twoje samopoczucie, proponowania ćwiczeń oddechowych oraz przypominania o potrzebie odpoczynku. Wszystko to ma na celu zapewnienie pokoleniu Z poczucia opieki ze strony… algorytmu. Microsoft zapewnia przy tym o pełnej prywatności rozmów z Copilotem i bezpieczeństwie danych, jakimi się z nim dzielimy.

Nowo wprowadzane funkcjonalności mają wspierać w radzeniu sobie z napięciem, presją w środowisku szkolnym czy zawodowym, a choćby doradzać w kwestii dbania o zdrowie psychiczne. Brzmi obiecująco, jednak z całą pewnością sztuczna inteligencja nie zastąpi profesjonalnej pomocy terapeutycznej, a już na pewno nie zastąpi autentycznej interakcji międzyludzkiej.
Microsoft podkreśla, iż rozwija Copilota w sposób odpowiedzialny i z uwzględnieniem zasad etycznych. Twierdzi też, iż AI może stanowić rzeczywiste wsparcie dla młodych osób pozostających w kryzysach psychicznych. Jednak im więcej tych cyfrowych „przyjaciół” nas otacza, tym mniej autentycznych relacji pozostaje w naszym otoczeniu.
Jeśli technologia miała nas do siebie zbliżać, to najwyraźniej coś poszło nie według planu. AI jako przyjaciel i terapeuta? Być może wygodne rozwiązanie, ale wygląda to na ostateczny cios dla społecznych więzi.