Dariusz Wieczorek: Nie rozważam dymisji

polsatnews.pl 1 dzień temu

W tej sprawy nie mamy do czynienia z sygnalistą, tym bardziej, iż ustawa o sygnalistach nie weszła jeszcze w życie - powiedział podczas konferencji prasowej minister nauki Dariusz Wieczorek. W ten sposób polityk skomentował doniesienia, iż miał ujawnić dane sygnalistki z Uniwersytetu Szczecińskiego.

Dariusz Wieczorek odniósł się do opisanej przez Wirtualną Polskę sprawy szefowej związku zawodowego na Uniwersytecie Szczecińskim. "Sygnalistka" poinformowała ministra nauki Dariusza Wieczorka o nieprawidłowościach, do których w jej ocenie dochodzi na uczelni.

"WP" przekazała, iż chociaż przewodnicząca prosiła o anonimowość, jej dane miały zostać osobiście przekazane rektorowi przez ministra. Kobieta miała wówczas została okrzyknięta donosicielką, a uczelnia powiadomiła prokuraturę.

Dariusz Wieczorek: W tej sprawy nie mamy do czynienia z sygnalistą

- Trzeba wyłożyć karty na stół i pokazać, jakie decyzje w tej sprawie podejmowaliśmy - mówił minister. Zaznaczył, iż resort działa zgodnie z obowiązującymi procedurami i prawem.

- W tej kwestii otrzymywaliśmy tylko i wyłącznie pisma podpisane przez panią przewodniczącą związku i sygnowane przez związek zawodowy - powiedział Dariusz Wieczorek.

ZOBACZ: Zmienili regulamin, żona ministra została dyrektorką. Wieczorek odpowiada na zarzuty

Przypomniał, iż zgodnie zobowiązującym prawem przewodniczącym związków zawodowych przysługuje ustawowa ochrona. - Czyli takiej osoby nie można zwolnić. Własnie dlatego, żeby poruszając choćby najtrudniejsze sprawy, nie była ta osoba w jakikolwiek sposób szykanowana - powiedział.

Dodał, iż wszystkie maile przychodziły ze służbowych uniwersyteckich skrzynek mailowych. - Jak weźmiemy to wszystko pod uwagę, to w tej sprawie nie mamy do czynienia z sygnalistą, tym bardziej, iż ustawa o sygnalistach nie weszła jeszcze w życie - mówił minister nauki.

- W tej sprawie wszczęliśmy postępowanie wyjaśniające i skierowaliśmy pisma z prośbą o wyjaśnienie do władz uniwersytetu. A więc postąpiliśmy absolutnie prozwiązkowo, czyli nie zamietliśmy tej sprawy pod dywan - dodał.

- Kłamstwem jest to, iż pismo pani przewodniczącej zostało przez nas przekazane. Są dokumenty pokazujące, iż o ile chodzi o informacje i pytania, które były zawarte w tym piśmie, to poinformowaliśmy - zgodnie z obowiązującym prawem - bo tak robimy w każdym przypadku (...), to kierujemy do wyjaśnienia z prośbą o to, ażeby rektorzy nam te wyjaśnienia przekazali - dodał.

Szef resortu nauki zapytany przez dziennikarzy, czy bierze pod uwagę rezygnację ze stanowiska, odpowiedział: "Nie, nie rozważam".

Marcin Czaja: Był to pewien precedens

Marcin Czaja, dyrektor departamentu szkolnictwa wyższego, podkreślił, iż po raz pierwszy w swojej karierze zawodowej spotkał się z pismem przewodniczącej związku zawodowego, która zwraca się do ministra o to, żeby zachował jej dane w poufności. - Dokładnie pani przewodnicząca użyła określenia, iż prosi, żeby potraktować ją jako sygnalistkę - wyjaśnił.

Przekazał, iż po analizach departament uznał, iż przewodniczącej nie można potraktować jako sygnalistki. - Ponieważ był to pewien precedens, skierowaliśmy do pani przewodniczącej dwukrotnie pisma informujące o tym, iż nie będzie mogła być potraktowana jako sygnalistka - poinformował i dodał, iż jedno było datowane na sierpień, a drugie na wrzesień.

ZOBACZ: Dymisja ministra w rocznicę rządu? Gajewska odpowiada

Czaja przekazał, iż pomimo tych zawiadomień przewodnicząca skierowała do ministra kolejne wystąpienia ze skargami dotyczącymi działalności Uniwersytetu Szczecińskiego. - Jak rozumiemy, pani przewodnicząca przyjęła do wiadomości to, iż nie będzie traktowana w ministerstwie jako sygnalistka - dodał.

- We wszystkich sprawach poruszanych przez panią przewodniczącą skierowana była korespondencja do rektora z prośbą o wyjaśnienia. Pan minister rozważa ewentualną kontrolę w uniwersytecie po analizie wyjaśnień pana rektora - wyjaśnił Czaja.

WIDEO: Co dalej z subwencją? Klimczak: PiS wpadło we własne sidła
Idź do oryginalnego materiału