Prezydent Donald Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze, które ustanawia jednolite, federalne ramy regulacyjne dla sztucznej inteligencji w Stanach Zjednoczonych. Ruch ten, jawnie wymierzony w autonomię legislacyjną poszczególnych stanów, ma według administracji uwolnić potencjał innowacyjny amerykańskich firm technologicznych, zdejmując z nich ciężar biurokracji.
Narracja płynąca z Waszyngtonu jest jasna: lokalne przepisy dławią postęp. “Aby wygrać, amerykańskie firmy AI muszą mieć swobodę innowacji bez uciążliwych regulacji. Nadmierne regulacje stanowe udaremniają ten imperatyw” – czytamy w treści dekretu. Decyzja ta jest zwieńczeniem działań administracji wspieranej przez Davida Sacksa, „cara ds. AI i krypto”, który od miesięcy promował model preempcji federalnej – czyli nadrzędności prawa federalnego nad stanowym.
Podpisanie dekretu w Gabinecie Owalnym odbyło się w obecności wpływowych postaci świata technologii i polityki, w tym inwestorów Davida Sacksa i Chamatha Palihapitiyi, a także senatora Teda Cruza i sekretarza handlu Howarda Lutnicka. Dla firm takich jak OpenAI, Google czy Anthropic, jest to strategiczne zwycięstwo. Firmy te od dawna lobbowały przeciwko scenariuszowi, w którym musiałyby dostosowywać się do 50 różnych reżimów prawnych (tzw. “patchwork regulacyjny”).
Argumentacja zwolenników centralizacji jest prosta: rozdrobnienie prawne osłabia pozycję USA w globalnym wyścigu technologicznym, szczególnie w konfrontacji z Chinami. Warto odnotować, iż branża AI nie szczędzi środków na obronę swoich interesów – nowo powstały super PAC dysponuje budżetem co najmniej 100 milionów dolarów na nadchodzące wybory uzupełniające w 2026 roku.
Dekret Trumpa nie ogranicza się jedynie do deklaracji. Dokument zawiera konkretne mechanizmy wymuszania posłuszeństwa:
AI Litigation Task Force: Prokurator generalny ma utworzyć specjalną grupę zadaniową, której wyłącznym celem będzie sądowe podważanie stanowych przepisów dotyczących AI, które stoją w sprzeczności z linią federalną.
Uzależnienie finansowania: Stany, które nie dostosują się do nowych reguł, mogą zostać odcięte od strumienia federalnych pieniędzy. W ciągu 90 dni Sekretarz Handlu ma określić warunki, na jakich stany będą kwalifikować się do otrzymania środków z programu BEAD (Broadband Equity Access and Deployment). Jest to potężna dźwignia nacisku – gra toczy się o dostęp do puli 42,5 miliarda dolarów przeznaczonych na rozwój szerokopasmowego internetu.
Wcześniejsza próba wprowadzenia 10-letniego moratorium na stanowe regulacje AI została usunięta z ustawy budżetowej przed jej podpisaniem w lipcu. Teraz administracja Trumpa wraca do tego pomysłu tylnymi drzwiami, wykorzystując narzędzia władzy wykonawczej, by zapewnić jednolitość rynku cyfrowego w USA.








