Gomułkowski: W walce o słowo, zdań parę…

konserwatyzm.pl 2 dni temu

Skończył się stary rok, zaczyna nowy, a wraz z jego początkiem liberalni politycy zarówno polscy jaki i europejscy zapowiadają walkę z tzw. dezinformacją. Na czym miałaby ona polegać i jak adekwatnie miałaby być zdefiniowana ta dezinformacja, tego adekwatnie nie wiadomo. Jednak nie trudno odnieść wrażenie, iż oto stajemy przed sytuacją, w której będziemy mieli do czynienia z cenzurą wypowiedzi oraz ograniczaniem wolności słowa pod pretekstem walki z czymś czego definicja będzie zależeć od „widzi mi się” tego czy innego polityka, partii politycznej i NOG-su lub think-tanku, który będzie z nią współpracował. I na ironię zakrawałby fakt, iż zapowiedzi te padają z ust polityków liberalnych, gdyby nie to, iż myśl liberalna czy demoliberalna konsekwentnie podąża za słowami Saint-Justa „Nie ma wolności, dla wrogów wolności” zmierzając czy wręcz już przeistaczając się jawnie z liberalnej demokracji parlamentarnej w oligarchiczną demokrację walczącą. Bo nie chodzi im tu o jakąś ściśle zdefiniowaną wolność, ale o iluzję wolności wyczarowaną w biurach kroporacyjno-politycznych ideologów, a sprzedawaną ludziom poprzez mainstreamowe media. A staje się to o tyle łatwe, iż grunt pod to został przygotowany w procesie, który sięga daleko wstecz, a teraz jest wykorzystywany przez europejskich kosmopolitycznych liberałów i globalistów.

Cały proces, który doprowadził cywilizację zachodnią do tego punktu doskonale opisał prof. A. Wielomski w swojej książce „Zabójcy Zachodu”, gdzie tytułowymi „zabójcami” cywilizacji zachodniej są postaci dwóch filozofów: F. Nietzsche i M. Heidegger oraz głoszone przez nich poglądy mające na celu unicestwienie prawdy obiektywnej, które zastosował i rozwinął postmodernizm. I chociaż całkowicie zgadzam się z analizą profesora to uważam, iż pierwotne rysy na gmachu zachodniej cywilizacji stworzyła inna ideologia, a był nią liberalizm.

To właśnie liberalne uwielbienie dla jednostki zostało później przejęte i wzmocnione przez postmodernizm i libertarianizm. Do tego stopnia, iż na nowo zdaje się odżywać maksyma Protagorasa, jednego z sofistów greckich: „Człowiek jest miarą wszystkich rzeczy”, którą można sparafrazować w duchu postmodernizmu i libertarianizmu jako: „Jednostka jest miarą wszystkich rzeczy”.

Poprzez ustanowienie jednostki i tylko jednostki jako wyznacznika wszelkich wartości, praw, zasad etc. przyczyniają się wspólnie do niszczenia prawdy obiektywnej będącej podstawą cywilizacji łacińskiej. Jednostka (bo już chyba nie człowiek, bo człowiek to część jakiejś wspólnoty ludzi) przestaje być tą, która dąży li tylko do poznania prawdy. Ona staje się jej kreatorem, wszystko ma być podporządkowane jej woli, jej zachciankom, jej sposobowi postrzegania świata; choćby prawda, która już dla nie nie istnieje bo jest czymś płynnym, czymś zmiennym; choćby słowa.

To właśnie słowa, ich znaczenie oraz pojęcia z które są z nich zbudowane stały się celem ataków postmodernistyczno-libertariańskich jednostek. Powoli zatracały swoje znaczenie takie słowa jak „miłość”, „przyjaźń”, „rodzina” etc.. Ich znaczenie zostało ,,przekoślawione” i podporządkowane woli jednostki, jej mniemaniom. Konsekwencją tego było pojawienie się takich dziwactw językowych jak „psyn”, „pscórka”, „rodzina międzygatunkowa”, „psiecko”, etc.. Z takiego pomieszania słów zaczyna jawnie przenosić się do społeczeństwa coś na co nie odważył się sam Protagoras, mianowicie, iż choćby psy, koty, kozy, świnie, pawiany i inne zwierzęta zdolne do postrzeżeń stają się miarą wszelkich rzeczy; jawnie naśmiewa się z tego Platon w swoim dialogu „Teajtet”. Zwierzętom jawnie zaczyna się przypisywać cechy i zwroty zarezerwowane dla ludzi, a będące wyróżnieniem i rozróżnieniem między ludźmi a zwierzętami. Głośna była na tym tle dyskusja, która rozgorzała w przestrzeni publicznej po słowach prof. Prof. Bralczyka, iż pies zdycha a nie umiera.

Powyższe najczęściej płynie ze strony postmodernistów, natomiast libertariańska strona za swój cel obrała takie pojęcia jak: wspólnota, państwo, wolność, czy choćby sam postmodernizm. I tak w w swoim wyzwoleniu się z wszelkich więzów dla libertariańskiej jednostki „wspólnota” to kolektywizm, „państwo” to tyrania władzy, a za „wolność” uznaje tylko wolność absolutną. Natomiast sam postmodernizm to dla libertarian „marksizmem kulturowym” czy w ogóle marksizmem czy komunizmem (zresztą z czymkolwiek się libertarianin nie zgadza staje się to od razu marksizmem i komunizmem), a to chyba tak dla odwrócenia uwagi, aby nikt nie doszedł do tego ile sam libertarianizm ma wspólnego z postmodernizmem.

Koniecznym jest więc przywrócenie prawidłowego znaczenia słów oraz uporządkowania pojęć. jeżeli wyjdziemy do samego pojęcia „logos”, które przecież nie znaczy tylko słowo, ale również rozum, czy uporządkowanie duszy to chaos w słowach i pojęciach prowadzi do chaosu duszy. Chaos ten przekłada się później na niemożność adekwatnego podejmowania decyzji czy identyfikowania zagrożeń. Doskonale rozumieli to starożytni filozofowie, kładąc ogromny nacisk na ścisłe zdefiniowanie pojęć. Rozumiał to zarówno Platon pisząc swoje Dialogi jak i Konfucjusz mówiąc:

Gdy pojęcia nie są prawidłowe, to słowa się nie zgadzają; gdy słowa się nie zgadzają, to prace nie dochodzą do skutku; gdy prace nie dochodzą do skutku, to nie rozkwita moralność ani sztuka…szlachetny troszczy się, aby mógł za wszelką cenę dostosować pojęcia do słów”[1]

Można więc postawić pytanie: kto korzysta na takim chaosie? Korzysta globalistyczna oligarchia polityczno-biznesowa, gdyż poprzez zasiewanie takiego chaosu nigdy nie jest kojarzona ze wszelkimi decyzjami politycznymi zmierzającymi do ograniczania czy to suwerenności państw narodowych czy wolności samych obywateli. Zawsze są to jacyś „marksiści” czy „faszyści” nigdy globaliści, neoliberałowie, korporacyjni czy bankowi miliarderzy. Dlatego jeszcze raz istotnym jest podkreślenie jak istotnym jest przywrócenie znaczenia słów i uporządkowanie pojęć. A jak to osiągnąć? Odpowiedź jest prosta i sięga źródeł zachodniej cywilizacji tj. Sokratesa, Platona i Arystotelesa gdzie najważniejszym jest wspólne dociekanie prawdy poprzez dyskusje i zadanie pytań.

A ta walka z tzw. dezinformacją, która najprawdopodobniej przyjmie formę cenzury i ograniczenia wymiany myśli między ludźmi w ich wspólnym dociekaniu prawdy, dlaczego teraz? Moim zdaniem jest to spowodowane tym, iż obecna oligarchia polityczno-biznesowa zauważyła poprzez zmiany zachodzące w Gruzji i Rumunii, a wcześniej na Słowacji, iż nie udało im się całkowicie zasiać chaosu w ludzkich duszach. Najwyższa więc pora, aby również w Polsce przywrócić ład w słowach i uporządkować pojęcia. Pora skończyć z nazywaniem wszystkiego „marksizmem”, przywrócić należyte znaczenie pojęciom: wspólnota narodowa, dobro narodowe, interes narodowy, etc. Bez tego coraz większa część społeczeństwa będzie ulegać chaosowi serwowanemu przez globalistyczne elity. A pogrążając się w tym chaosie nie będzie w stanie rozpoznawać grożących jej zagrożeń i ulegać iluzji płynącej z mediów głównego nurtu. Nie będzie choćby w stanie sama poszukiwać prawdy, gdyż nie będzie świadoma jej istnienia. Bo ludzie potrzebują prawdy obiektywnej, potrzebują trwałych i niezmiennych wartości, potrzebują czuć się wspólnotą i narodem o trwałej i ściśle określonej kulturze, a nie zbiorem postmodernistycznych czy libertariańskich jednostek żyjących w świecie płynnych prawd, słów i tożsamości. Gdyż prawda zawsze jest, była i będzie obiektywna niezależnie od tego czy się to podoba tej czy innej „jednostce”.

Mieczysław Gomułkowski

[1]Konfucjusz „Lun Yu. Rozmowy”, z jęz. niemieckiego na polski przeł. A. Onysymow, z jęz. chińskiego na niemiecki przeł. R. Wilhelm, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2017, str. 197.

Idź do oryginalnego materiału