Google w dokumentach sądowych przyznał, iż otwarta sieć – tradycyjny internet poza platformami zamkniętymi – znajduje się w szybkim upadku. To wyraźny kontrast wobec wcześniejszych deklaracji firmy.
Google w dokumentach złożonych na początku września 2025 roku w ramach sprawy antymonopolowej prowadzonej przez Departament Sprawiedliwości USA przyznał, iż „otwarta sieć już znajduje się w szybkim upadku”. To znaczący zwrot w narracji, ponieważ jeszcze kilka miesięcy wcześniej przedstawiciele firmy, w tym CEO Sundar Pichai i wiceprezes ds. wyszukiwania Nick Fox, mówili publicznie o „prosperującym” internecie.
W dokumentach sądowych Google argumentuje, iż planowane przez regulatorów rozdzielenie jego działu reklamowego mogłoby „przyspieszyć ten spadek” i zaszkodzić wydawcom, którzy polegają na przychodach z reklam displayowych. Chodzi tu o banery i grafiki umieszczane na tradycyjnych stronach internetowych, czyli w ramach tzw. otwartej sieci.
„Otwarta sieć” (ang. open web) oznacza przestrzeń tradycyjnych witryn dostępnych publicznie w przeglądarce, gdzie każdy wydawca może publikować treści i zarabiać na reklamach. W opozycji stoją tzw. „ogrody za murami” (walled gardens) – czyli zamknięte platformy, takie jak Facebook, TikTok, YouTube czy aplikacje mobilne, które zatrzymują użytkownika w swoim ekosystemie i nie przekierowują go na zewnętrzne strony. Właśnie te zamknięte środowiska przejmują coraz większy udział w rynku reklamowym.

Google podkreśla w dokumentach, iż spadek znaczenia otwartej sieci to efekt szerszych sił rynkowych, a nie działań monopolistycznych firmy. Wskazuje na rosnące znaczenie reklam w obszarach takich jak sztuczna inteligencja, connected TV czy właśnie retail media (reklamy w ekosystemach sprzedażowych takich jak Amazon, Walmart czy Target). Firma utrzymuje, iż sądowa ingerencja w jej struktury jedynie pogłębiłaby problemy wydawców.
Tymczasem Departament Sprawiedliwości dąży do ograniczenia dominacji Google na rynku reklamy cyfrowej. Prokuratorzy argumentują, iż kontrola nad kupnem i sprzedażą reklam internetowych tłumi konkurencję i szkodzi niezależnym mediom. Potencjalnym środkiem zaradczym ma być rozdzielenie działu technologii reklamowych firmy.
Dyskusja wokół stanu otwartej sieci odzwierciedla realne problemy wielu wydawców, którzy raportują spadki ruchu po wprowadzeniu nowych funkcji w wyszukiwarce Google, w tym podsumowań generowanych przez sztuczną inteligencję. Choć skala tych spadków różni się w zależności od serwisu, stanowisko Google pokazuje, iż choćby największy gracz rynku dostrzega kurczenie się przestrzeni, która przez dekady była fundamentem internetu.