
Nie zawsze teksty wypisywane na ścianach warto powtarzać, ale to przypadek godny naśladowania.
Napis „ja to tam nie wiem” znajduje się na ścianie budynku tuż przy wyjściu z parku. Nie rzuca się w oczy, ale odkąd go dostrzegłem zawsze lubię na niego spojrzeć. Wyobrażam sobie, iż autor po prostu podsumował swoje uczucia. Rozejrzał się dookoła, przemyślał, zastanowił się i skwitował krótkim, ale mówiącym wszystko stwierdzeniem. Też nie wiem, czy właśnie tak to powinno być urządzone.
Czasami interpretuję to jeszcze inaczej. To nie tylko trafne podsumowanie, ale też pewnego rodzaju sugestia, jak prowadzić dyskusje. Każdemu zdarzyło się pewnie brać udział w rozmowie, w której obie strony się ze sobą nie zgadzały, delikatnie mówiąc. „Ja to tam nie wiem” jest gałązką oliwną wręczaną na znak pokoju. „Ja to tam nie wiem” oznacza, iż możesz mieć rację. Owszem, równie dobrze możesz jej nie mieć, ale nie ode mnie będzie zależeć ocena. Na tym polega kompromis, zostawmy to.
„Ja to tam nie wiem” może być więc szczerą oceną sytuacji, ale też gestem dobrej woli. Ja nie wiem, ale ty masz swoje zdanie, czyli wiesz (albo przynajmniej wydaje ci się, iż wiesz, ale tego nie trzeba dodawać, można zostawić w głowie), więc wygrałeś. Wróćmy do tematu pogody albo tego, iż już druga połowa lipca, zaraz koniec wakacji, i tak dalej.
Ile niepotrzebnych sporów by nie wybuchło, gdyby we właściwym momencie padło pojednawcze „ja to tam nie wiem”
Niestety zdarza się tak, iż „ja to tam nie wiem” to dopiero początek wypowiedzi. Zamiast kończącej zdanie kropki pojawia się przecinek, a po nim złowieszcze „ale”. „Ja to tam nie wiem” zapowiada dystans, chłodne spojrzenie, po czym z zaskoczenia padają stwierdzenia sugerujące, iż ich autor coś tam jednak wie i próbuje nas do tej wersji wydarzeń zachęcić i przekonać.
Ile takich „ja to tam nie wiem” było szczerych, ale doprowadziło do wpadnięcia w pułapkę i tego, iż ktoś postanowił wyjaśnić niewiedzę. Często zaczyna się bardzo niewinnie. Trochę jak w powieści „Śmierć w jej dłoniach”. 72-letnia Vesta Gul znajduje w lesie kartkę o treści: „Miała na imię Magda. Nikt nigdy się nie dowie, kto ją zabił”. Czy to tylko głupi żart, czy może znak od kogoś, kto wie więcej? Morderca chce się bawić w kotka i myszkę, więc dopisał, iż to nie on jest odpowiedzialny za śmierć kobiety? „Ja to tam nie wiem” załatwiłoby sprawę. Nie mój problem, choć na wszelki wypadek warto dać znać policji. Podejrzliwe „ja to tam nie wiem, ale…” uruchamia lawinę.
Ottessa Moshfegh, autorka powieści, bawi się z czytelnikiem, wodzi nas za nos. Czy bohaterka „Śmierci w jej dłoniach” rzeczywiście natrafia na ślady popełnionej zbrodni, czy za dużo sobie wyobraża? Tak jak ona przestajemy orientować się w tym, co jest prawdą, a co wybrykiem wyobraźni, nigdy nie jesteśmy pewni. To całkiem znajome uczucie, które często towarzyszy nam na co dzień. „Ja to tam nie wiem”. Tylko iż niektórzy gwałtownie dodają „ale”.
W wielu współczesnych teoriach spiskowych odpowiedzi nasuwają się same. To nie są elementy układanki, które do siebie nie pasują, trzeba więc dociskać na siłę, aby utworzyć obraz całości. Widzimy, iż kawałki odstają, ale machamy ręką: później się poprawi, a poza tym z daleka i tak nie widać. Skomplikowane zagadki – jak te w „Śmierci w jej dłoniach” – w zasadzie już nie istnieją. Na wszystko spiskowcy znają odpowiedź. Żadna susza, rząd trzyma wodę w zbiornikach. Jakie przymrozki wiosną, sterują pogodą. Polak w kosmosie? Na pewno, przyjrzyj się uważnie filmikom.
Aż chciałoby się większej intrygi, czegoś, co zmusiłoby do wypowiedzenia niedającego spokoju „ja to tam nie wiem”, być może w nieco rozszerzonej wersji: „ja to już tam nic nie wiem”. Wydawało się, iż wpadło się na jakiś trop, ale nic z tego, ślad się urywa, sprawa komplikuje. Tymczasem wiele teorii spiskowych jest prowadzonych jak po sznurku, rzekome dowody podstawiane są pod sam nos. Gdyby to był kryminał, morderca od samego początku chodziłby umorusany krwią, w ręku dzierżył narzędzie zbrodni. Nie zdążylibyście mu zadać pytania, a on już przyznałby się do popełnionych czynów.
Trochę sobie dworuję, a przecież współczesne teorie spiskowe są bardzo niebezpieczne, niejednokrotnie podrzucane i aranżowane. Rafał Gdak pisząc o tym, dlaczego wpadamy w te sidła, twierdził, iż niezwykle łatwo zagubić się dziś w świecie i dlatego teorie spiskowe są tak popularne. Dają proste i szybkie odpowiedzi. Znowu ma się kontrolę nad biegiem wydarzeń. Ale ponieważ natrafienie na spisek jest tak naturalne, iż samo to powinno wzbudzać niepokój, tworzyć spisek w odkrytym spisku: dlaczego tak łatwo pozwolili, żebyśmy na to wpadli?
Tak, bardzo potrzebujemy „ja to tam nie wiem” – nie tylko na murach, ale i w codziennym życiu. I choćby to „ja to tam nie wiem, ale coś tu nie gra” mogłoby się czasami przydać.