Każdy z nas to zna: wpisujesz zagraniczne przysłowie do translatora, a w odpowiedzi dostajesz bezsensowny zlepek słów. Google właśnie ogłosiło koniec ery takich pomyłek. Do aplikacji Tłumacz trafia sztuczna inteligencja Gemini. Efekt? Twój telefon nie tylko lepiej zrozumie sens zdań, ale też pozwoli tłumaczyć i prowadzić rozmowę głosową, która brzmi zaskakująco ludzko.
Koniec tłumaczenia słowo w słowo. Liczy się sens.
Do tej pory automatyczne tłumaczenia działały trochę jak student ze słownikiem w ręku. Przekładały wyrazy, ale często gubiły sens całej wypowiedzi. Google oficjalnie poinformowało, iż Tłumacz (w wersji na Android, iOS oraz w przeglądarce) zaczyna korzystać z systemu Gemini, aby to naprawić.
Najważniejsza zmiana dotyczy tak zwanego kontekstu. Nowy system został nauczony rozpoznawania slangu, idiomów i potocznych powiedzonek. Zamiast tłumaczyć dziwne zwroty dosłownie, co często brzmiało komicznie lub żenująco, aplikacja “domyśli się”, iż używasz lokalnego powiedzenia i znajdzie jego odpowiedni zamiennik w drugim języku. Przynajmniej tak mówi teoria.
Ulepszone tłumaczenie tekstu obejmuje język angielski i blisko 20 innych języków (m.in. hiszpański, niemiecki, chiński). Funkcja jest sukcesywnie wdrażana od 12 grudnia, choć na start trafiła do użytkowników w USA i Indiach.
Tłumacz Google: Lektor w dowolnych słuchawkach
Jeszcze większa rewolucja czeka nas w rozmowach głosowych. Google uruchamia wersję testową (beta) nowej funkcji tłumaczenia mowy na żywo. Ma ona sprawić, iż rozmowa przez translator przestanie być sztuczna i sztywna.
Na czym polega różnica? Do tej pory lektor w Tłumaczu Google zawsze mówił tym samym, płaskim głosem. Dzięki technologii Gemini, aplikacja będzie teraz naśladować sposób mówienia Twojego rozmówcy.
- Jeśli ktoś mówi gwałtownie i dynamicznie – tłumaczenie też takie będzie.
- Jeśli ktoś robi pauzy lub kładzie nacisk na konkretne słowo – translator powinien to odwzorować.
Założenie jest takie, aby w słuchawkach słyszeć naturalną rozmowę, a nie bezdusznego robota. Co ważne, Google deklaruje, iż funkcja ta działa z każdą parą słuchawek podłączonych do telefonu. Nie ma więc konieczności inwestowania w konkretny sprzęt.
Nowe rozwiązanie obsługuje ponad 70 języków. Niestety, tutaj również mamy ograniczenia geograficzne. Na razie skorzystają z niej posiadacze telefonów z Androidem w USA, Meksyku i Indiach. Wersja na iOS oraz szersza dostępność planowana jest na 2026 rok.
Aplikacja pomoże w nauce
Google promuje jeszcze jedno narzędzie – tym razem stricte edukacyjne. Tłumacz zyskał również funkcję, odpowiadającą za wysyłanie do użytkownika informacji o tym, co robi nie tak, w przypadku swoich językowych potyczek. Aplikacja będzie pełnić, w pewnym stopniu, rolę trenera językowego. Dodano też opcję śledzenia postępów (tzw. streaks), która ma motywować do codziennych ćwiczeń.

Cóż, chciałoby się rzec: „Szkoda, iż Europa została potraktowana jako rynek drugiej kategorii”. Moim zdaniem jednak nie ma tego złego. Nowa klasa tłumaczeń od Google pojawi się u nas szybciej, niż nam się wydaje, a my dostaniemy produkt dopracowany. Póki co – niech inni męczą się z jego „ułomnościami”, których w fazie testowej na pewno nie brakuje.
Źródło: Google








