W czasach, gdy generatywna sztuczna inteligencja potrafi stworzyć zdjęcie bardziej realistyczne niż rzeczywistość, pytanie o to, co jest prawdziwe, stało się wyjątkowo trudne. Roc Camera, czyli nietypowy aparat fotograficzny zbudowany przez małe startupowe studio, ma na to technologiczną odpowiedź. Każde zrobione nią zdjęcie jest cyfrowo podpisywane, dzięki czemu można sprawdzić, czy fotografia faktycznie została wykonana aparatem, a nie wygenerowana przez AI.
Aparat, który ma przywrócić zaufanie do fotografii. To w ogóle możliwe?
Jeszcze niedawno fotografia była synonimem dowodu. Zdjęcie z miejsca zdarzenia, dokumentacja badawcza, czy fotoreportaż z wojny, obraz miał siłę potwierdzenia faktu. Dziś, w epoce Midjourney, Runway i Sory, nie tylko fotografia, ale i wideo przestały być gwarancją prawdy. Obraz generowany przez AI potrafi wyglądać tak realistycznie, iż choćby specjaliści z trudem odróżniają go od prawdziwego.
Na tym tle pojawia się Roc Camera, urządzenie, które z pozoru przypomina hobbystyczny projekt z warsztatu elektronika, ale stoi za nim poważny pomysł: każde zdjęcie ma być nie tylko wykonane, ale także kryptograficznie poświadczone. Twórcy chcą, by fotografia znów mogła być dowodem, tym razem w cyfrowym świecie. Technologie w aparacie fotograficznym odgrywają tu kluczową rolę.
Aparat opracowany przez niewielki zespół działający pod nazwą Faust wykorzystuje 16-megapikselowy sensor Sony, jednostkę obliczeniową Raspberry z 4 GB RAM oraz algorytmy Zero-Knowledge Proofs. To właśnie one stanowią serce systemu. Każde zdjęcie wykonane Roc Camerą otrzymuje unikalny podpis kryptograficzny powiązany z danymi z sensora i metadanymi aparatu. W praktyce oznacza to, iż można jednoznacznie zweryfikować, czy plik pochodzi z tej konkretnej kamery i czy nie został po drodze zmodyfikowany. To nie ma być jedynie marketingowa sztuczka. System faktycznie tworzy rodzaj cyfrowego odcisku palca, który można sprawdzić przez aplikację lub webowy interfejs. jeżeli ktoś zmieni piksel, doda filtr, skadruje obraz, wówczas podpis przestanie być ważny.
Specyfikacja bez fajerwerków, ale z pomysłem
Sprzętowo aparat fotograficzny Roc Camera nie robi wrażenia. W środku znajdziemy podzespoły, które bardziej kojarzą się z zestawem do nauki programowania niż z profesjonalnym sprzętem fotograficznym. Matryca Sony IMX519 (rozdzielczość 4656 × 3496 px) współpracuje z Raspberry Pi 4, które pełni rolę procesora obrazu i jednostki sterującej. Obraz można podglądać na czterocalowym ekranie IPS o rozdzielczości 720 × 720 pikseli, a zasilanie zapewnia akumulator o pojemności 4000 mAh, wystarczający na około 2–3 godziny ciągłej pracy.
Roc CameraObiektyw jest szerokokątny, z polem widzenia około 122 stopni, co odpowiada ogniskowej 18–19 mm w przeliczeniu na pełną klatkę. Producent nie podaje dokładnej jasności, ale konstrukcja najprawdopodobniej opiera się na popularnym module M12 2–3 mm. Cena? Około 399 USD. Trudno więc mówić o sprzęcie dla zawodowców. To raczej technologiczne laboratorium w formie aparatu. Jak przyznają sami twórcy, projekt powstał, by pokazać, iż autentyfikacja obrazu nie musi być zależna od dużych korporacji ani centralnych serwerów.
Roc Camera nie jest rywalem dla Nikona czy Leiki, ale raczej demonstracją koncepcji, iż każde urządzenie fotograficzne mogłoby w przyszłości automatycznie podpisywać swoje zdjęcia. Pomysł nie jest odosobniony. Nad podobnymi rozwiązaniami pracują już giganci branży, którzy rozwijają standard C2PA (Content Provenance and Authenticity). Problem w tym, iż ich systemy są jeszcze podatne na błędy i często zależne od zewnętrznych serwerów. Roc Camera proponuje coś prostszego, czyli weryfikację opartą wyłącznie na sprzęcie i kryptografii.
Nie wszyscy są jednak zachwyceni. Użytkownicy zwracają uwagę na ograniczoną jakość zdjęć, brak przykładów wykonanych tym aparatem i niewielką ergonomię wynikającą z użycia Raspberry Pi. Część krytyków zauważa też, iż zastosowany sensor to raczej element z projektów DIY niż sprzęt reporterski. Sam wygląd aparatu także może budzić mieszane uczucia. Taki aparat fotograficzny, jeżeli chodzi o prezencję, prezentuje się mizernie w porównaniu z bardziej zaawansowanymi modelami.
Jakość wykonania może budzić zastrzeżenia. Zdjęcie: Faust.Po co komu taki aparat fotograficzny?
Choć Roc Camera wygląda jak zabawka dla hobbystów, jej idea może okazać się dużo ważniejsza, niż sugeruje wygląd urządzenia. Dla dziennikarzy, naukowców czy służb publicznych możliwość potwierdzenia autentyczności zdjęcia mogłaby być przełomem w użyciu technologii obejmującej aparat fotograficzny. W czasach, gdy każda fotografia może być efektem algorytmu, kryptograficzne potwierdzenie źródła staje się kluczowe. W praktyce system Roc Camery mógłby znaleźć zastosowanie w dokumentacji dowodowej, badaniach terenowych czy dziennikarstwie śledczym, czyli wszędzie tam, gdzie manipulacja obrazem może mieć poważne konsekwencje.
Specyfikacja:
- Rozdzielczość: 16 MP (4656 × 3496 pikseli)
- Matryca: Sony IMX519 CMOS
- Jednostka obliczeniowa: Raspberry Pi 4 z 4 GB RAM
- Kąt widzenia obiektywu: ok. 122 °
- Akumulator: 4000 mAh Li-Po, czas pracy 2–3 godziny w trybie ciągłym
- Cena: 399 $ – w przeliczeniu ok. 1500 złotych + ok. 230 zł za przesyłkę do Polski.
Oczywiście, kryptograficzny podpis nie rozwiąże wszystkich problemów. Aparat nie odróżni sceny prawdziwej od spreparowanej. Można sfotografować ekran z wygenerowanym przez AI obrazem i wciąż otrzymać istotny podpis. Urządzenie potwierdzi jedynie, iż plik nie był zmieniany po wykonaniu zdjęcia a nie to, iż przedstawia realne zdarzenie. Ale to już granica, której technologia nie przekroczy bez udziału człowieka. Przynajmniej obecnie.
Mimo to, projekt otwiera istotną dyskusję o przyszłości fotografii. Bo jeżeli każdy może dziś stworzyć dowolny obraz, to może właśnie czas, by każdy aparat fotograficzny nauczył się mówić prawdę o własnych zdjęciach.








