Nowe otwarcie w cyfryzacji. Wielkie nadzieje i trudne początki

krytykapolityczna.pl 9 miesięcy temu

Przez ostatnie osiem lat cyfryzacja rozwijała się w Polsce dynamicznie i nabierała coraz większego znaczenia dla społeczeństwa i gospodarki. Wprowadzano liczne ułatwienia w korzystaniu z usług publicznych oraz zbudowano zręby krajowego systemu cyberbezpieczeństwa.

Znaczenie tego resortu dostrzegli również politycy. Nominowanie Krzysztofa Gawkowskiego, który aktywnie działał w obszarze cyfryzacji i cyberbezpieczeństwa, na stanowisko wicepremiera i ministra cyfryzacji, dawało nadzieję, iż ten obszar zostanie adekwatne zagospodarowany. Jednym z problemów w rządzie PiS-u była bowiem słaba pozycja polityczna Anny Streżyńskiej, Marka Zagórskiego czy Janusza Cieszyńskiego, co często uniemożliwiało im forsowanie własnych pomysłów.

Nominacja Gawkowskiego ma to zmienić. Za wcześnie na ocenę całokształtu działań nowego ministra, ale pierwsze podjęte decyzje i ruchy kadrowe wywołują obawy ekspertów.

Wizja

Premier Gawkowski zapowiadał, iż zachowa wiele projektów poprzednika, bo, jak sam mówił podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy w 2023 roku, ostatnie osiem lat w cyfryzacji było okresem dynamicznego rozwoju. Zdaniem Gawkowskiego Polska ma szansę stać się liderem cyfryzacji w Europie, a cyfryzacja nie powinna zaczynać się i kończyć przy zmianie władzy.

Lewica, z której wywodzi się minister, zaprezentowała kompleksowy plan cyfryzacji Polski pod tytułem Cyfrowe państwo. Strategia dla Polski. Jej najważniejsze elementy to stworzenie jednolitej strategii cyfrowej; zmiana systemu doboru kadr w taki sposób, by w administracji publicznej pracowali specjaliści; zmiana struktury rządu i powołanie w każdym ministerstwie pełnomocnika ds. cyfrowych; nauka cyberbezpieczeństwa w szkołach; powołanie funduszu badań nad sztuczną inteligencją; stworzenie polskiego superkomputera, a wreszcie rozwijanie umiejętności cyfrowych.

Jednym z kluczowych pomysłów na wzmocnienie cyberbezpieczeństwa w Polsce było powołanie Agencji ds. Cyberbezpieczeństwa, na wzór brytyjskiego National Cyber Security Centre. Głównym celem nowej instytucji jest centralizacja dostępnych zasobów w obszarze cywilnym, w tej chwili rozproszonych.

Ten pomysł jest pozytywnie odbierany przez ekspertów, którzy wskazują, iż podobny proces udało się pomyślnie przeprowadzić w wojsku, gdzie Wojska Obrony Cyberprzestrzeni zintegrowały inne wojskowe podmioty odpowiedzialne za cyberbezpieczeństwo. Nie wiadomo jeszcze, kiedy i w jakim kształcie taka agencja powstanie, ale z pewnością jest to krok w dobrym kierunku.

Te wszystkie plany miały sprawić, iż Polska awansuje do piętnastki rankingu DESI (Digital Economy and Society Index), który śledzi postępy państw UE w obszarze cyfryzacji. W 2002 roku zajmowaliśmy w nim czwarte miejsce od końca.

Działanie

Choć Gawkowski rządzi ministerstwem od niedawna, podjął już szereg konkretnych decyzji. Po pierwsze ogłosił, iż Ministerstwo Cyfryzacji ma promować cyfrową higienę i odpowiedzialność. W tym celu będą organizowane specjalne kursy higieny cyfrowej dla nauczycieli i rodziców, powołano też specjalną platformę e-learningową o tej tematyce.

Do tego resort podpisał porozumienie w sprawie Budowy Krajowego Centrum Przetwarzania Danych. Jest to kontynuacja projektu Janusza Cieszyńskiego, poprzednika Gawkowskiego, co pokazuje, iż cyfryzacja może być wyjęta ze sporu politycznego. Podobnie wygląda sytuacja w stosunkach z Ukrainą: odbyło się już spotkanie premiera Gawkowskiego z wicepremierem Mychajło Fedorowem, podczas którego potwierdzono chęć kontynuowania współpracy, między innymi w zakresie cyberbezpieczeństwa.

Kolejnym sukcesem było uruchomienie pierwszego scentralizowanego Centrum Operacji Cyberbezpieczeństwa (SOC) w rzeszowskiej administracji samorządowej. SOC ma chronić systemy i mieszkańców przed cyberzagrożeniami. Inicjatywa ta jest ważna z dwóch powodów. Po pierwsze, administracje samorządowe były coraz bardziej narażone na cyberataki, a ze względu na brak nakładów finansowych nie mogły sobie z tym poradzić. Po drugie, znaczenie ma lokalizacja projektu, bo Rzeszów odgrywa szczególną rolę w obronie Ukrainy przed rosyjską inwazją, jako główny hub logistyczny. Jest więc dodatkowo narażony na złośliwą rosyjską działalność w sieci.

Te przykłady pokazują, iż premier Gawkowski gwałtownie zabrał się do pracy. Na plus należy zaliczyć też otwartość resortu na konsultacje z ekspertami pochodzącymi z różnych środowisk.

Polityka kadrowa

Mimo tych niewątpliwych sukcesów niektóre działania nowego ministerstwa, w szczególności dotyczące polityki kadrowej, są niezrozumiałe.

Pierwsze kontrowersje pojawiły się przy powołaniu nowych wiceministrów. Na stanowisko wiceministra cyfryzacji miał zostać nominowany Radosław Lubczyk, poseł z PSL. O kontrowersjach wokół niego pisała Wirtualna Polska, wskazując, iż posiada kilka nieruchomości i luksusowych samochodów, a mimo to pobrał z kasy sejmu zapomogę w wysokości niemal 800 tys. złotych.

Pomijając wątek etyczny, poseł złożył interpelację, w której pytał o powiązania szwedzkiego giganta branży telekomunikacyjnej Ericssona z rządem. Jak tłumaczy Wirtualna Polska, Lubczyk prosił koordynatora służb specjalnych, by ten sprawdził, czy Janusz Cieszyński jest powiązany z Ericssonem. Lobbyści pracujący w przeszłości na rzecz koncernu Huawei próbowali zainteresować tą kwestią również samą redakcję WP, przesyłając pismo bliźniacze wobec do tego, które złożył Lubczyk.

Warto wspomnieć, iż był to czas, kiedy w Polsce odbywała się dyskusja na temat niedopuszczenia chińskich podmiotów do budowy sieci 5G, a firma, której najbardziej zależało, aby to się nie stało, czyli Huawei, aktywnie zaangażowała się w różnorodne działania mające przekonać polityków o szkodliwości takiej decyzji.

Wirtualna Polska twierdzi, iż treść pisma złożonego przez Lubczyka była zbieżna z interesami Huawei w Polsce. Biorąc pod uwagę, iż w całej UE toczy się dyskusja na temat ograniczenia udziału chińskich firm w budowie sieci 5G, a także – w ramach budowy cyfrowej suwerenności – postawienia na rozwiązania europejskie, powołanie Radosława Lubczyka na wiceministra byłoby wysoce kontrowersyjne. Wydaje się jednak, iż perspektywa tej nominacji się oddaliła.

To jednak niejedyny problem z kadrami w Ministerstwie Cyfryzacji. Sytuacja jest dziwna również w Instytucie Łączności – niezależnej, narodowej instytucji badawczej w dziedzinie telekomunikacji. Pierwszą wątpliwość wzbudziła nominacja na dyrektora ośrodka Dariusza Dębka, który nie cieszył się najlepszą opinią wśród swoich byłych współpracowników. Kolejny zaskakujący zwrot akcji miał miejsce 13 lutego, gdy z kierownictwa zniknął dopiero co nominowany zastępca dyrektora Adam Skwara. Nie jest standardową procedurą dymisjonowanie osób, które sami nominowaliśmy zaledwie pięć dni wcześniej – pytania o koordynację polityki kadrowej ministerstwa wydają się więc zasadne.

Negatywnie oceniony został również brak konkursów na dyrektorów NASK i COI, co stoi w sprzeczności z zapowiedziami znajdującymi się w 100 konkretach Koalicji Obywatelskiej, iż takie stanowiska będą obsadzane na transparentnych zasadach.

Problem w polityce kadrowej pojawił się wraz z zatrudnieniem Marii Thun, córki europosłanki Róży Thun, w Centralnym Ośrodku Informatyki. Miała ona zostać zatrudniona bez konkursu i zwolniona po jednym dniu. Według mediów stało się to na wyraźne życzenie Donalda Tuska i miało dowodzić zdecydowanej walki z nepotyzmem. Problemem jest jednak fakt, iż Thun jest ekspertką w swojej dziedzinie, ma odpowiednie doświadczenie i kompetencje do sprawowania funkcji. Przy czym, jak podaje Onet, rozstanie z Marią Thun może kosztować podatnika choćby 250 tys. złotych brutto.

Rada ds. sztucznej inteligencji

Kolejne kontrowersje wychodziły przy powoływaniu rady do spraw sztucznej inteligencji. Technologia ta staje się coraz częstszym przedmiotem dyskusji o wpływie na rozwój społeczeństwa i gospodarki państwa. Inicjatywa wicepremiera Gawkowskiego dotycząca powołania tej instytucji jest jak najbardziej zasadna. Problematyczne są nazwiska osób, które się w niej znalazły. W składzie rady zabrakło przedstawicieli świata nauki i strony społecznej, a organ został zdominowany przez ludzi biznesu.

Jest to szczególnie istotne, biorąc pod uwagę, jak istotna jest technologia AI, która będzie znajdowała albo już znajduje zastosowanie w praktycznie każdym aspekcie gospodarki, społeczeństwa i państwa. Dlatego tak istotny byłby głos ze strony innych stron, równoważący czysto biznesowe podejście. Prof. Dariusz Jemielniak z Akademii Leona Koźmińskiego czy jedna z najbardziej znanych ekspertek od AI w Polsce, prof. Aleksandra Przegalińska, zwracali uwagę na brak prawników, etyków i naukowców w zespole. Ponadto zdaniem Przegalińskiej nie jest do końca jasne, dlaczego rada powstała z inicjatywy konkretnej firmy Cosmose AI, działającej zresztą na rynku chińskim.

Rada ma za zadanie doradzać i rekomendować, w jakich obszarach państwa można wykorzystać sztuczną inteligencję. Oczywiście jest ona tylko ciałem doradczym i minister nie musi uwzględniać jej zaleceń. pozostało za wcześnie na stwierdzenie, jak skład rady będzie wpływał na politykę rządu w zakresie AI, ale jej członkowie powinni wywodzić się ze środowiska obywatelskiego i akademickiego, tak by wspólny głos był bardziej zrównoważony.

Likwidacja stanowiska pełnomocnika rządu ds. Bezpieczeństwa Przestrzeni Informacyjnej RP

Pomijając dziwne decyzje kadrowe, kontrowersje wśród ekspertów wzbudziła decyzja o likwidacji stanowiska pełnomocnika rządu ds. Bezpieczeństwa Przestrzeni Informacyjnej RP. Stanowisko zostało utworzone w 2022 roku, a jego głównym zadaniem było wykrywanie, monitorowanie i neutralizowanie zagrożeń informacyjnych wymierzonych w interesy RP, a także koordynacja działań w zakresie rozpoznawania i neutralizowania zagrożeń dla bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej oraz reagowanie na nie. Za czasów PiS funkcję tę objął Stanisław Żaryn, wcześniej rzecznik ministra-koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego. Żaryn wykorzystywał swoje stanowisko do walki politycznej, przez co ocena jego działalności raczej nie jest pozytywna.

Nie oznacza to jednak, iż sama koncepcja pełnomocnika jest zła. Wicepremier Krzysztof Gawkowski argumentował decyzję o likwidacji, mówiąc, iż zadania pełnomocnika rządu są wykonywane przez trzy główne CSIRT-y (Computer Security Incident Response Team). Tylko iż CSIRT-y mają na celu monitorowanie zagrożeń dla cyberbezpieczeństwa i incydentów oraz przekazywanie informacji na ich temat. Są to zespoły złożone z wysoko wykwalifikowanych osób, które skupiają się na analizie aspektów technicznych. Nie zajmują się zagadnieniami związanymi z dezinformacją czy złośliwymi operacjami prowadzonymi przez zagranicznych aktorów.

Zostajemy więc z oddzielnymi strukturami w Ministerstwie Obrony, Ministerstwie Spraw Zagranicznych i NASK, które pozbawione koordynatora mogą dublować swoje działania i mniej efektywnie wykorzystywać i tak ograniczone zasoby. Pełnomocnik mógł też być dobrym inicjatorem współpracy z organizacjami fact-checkingowymi, mediami oraz innymi organizacjami pozarządowymi, które skupiają się na walce z szeroko rozumianą dezinformacją.

Likwidacja stanowiska jest tym dziwniejsza, iż coraz więcej państw powołuje specjalne organy do walki z tym zjawiskiem. Sztandarowym przykładem jest szwedzka Agencja Obrony Psychologicznej, która została reaktywowana w 2022 roku. Takie instytucje działają też we Francji i Stanach Zjednoczonych. Pozostaje mieć nadzieję, iż polski rząd zdecyduje o powołaniu podobnej struktury na miejsce pełnomocnika.

Potknięcia kadrowe i pierwsze problemy nie powinny być decydujące w ocenie działania Ministerstwa Cyfryzacji przez pierwsze miesiące. Najważniejsze jest kontynuowanie rozpoczętych projektów zgodnie z zapowiedziami, co daje nadzieję, iż cyfryzacja pozostanie wyjęta z politycznego sporu.

**
Andrzej Kozłowski – ekspert ds. cyberbezpieczeństwa i dezinformacji. Doktor nauk politycznych. Autor publikacji naukowych, raportów, tekstów popularnonaukowych i analiz dla biznesu. Były redaktor naczelny portalu CyberDefence24.pl.

Idź do oryginalnego materiału