Portugalskie wojaże – 5 miesięcy przebywania za granicą z perspektywy programisty

simplecoding.pl 6 lat temu

Cześć, jak prawdopodobnie pamiętasz, w podsumowaniu roku 2017 skrobnąłem akapit poświęcony następnym 12 miesiącom. Z tych dwunastu minęło już sześć. Sześć miesięcy, w ciągu których miało dziać się bardzo dużo…i działo! Prawie pięć miesięcy spędziłem poza granicami Polski. Niesamowity czas dla mnie. Czas spożytkowany bardzo dobrze i czas, z którego mogę wyciągnąć mnóstwo wniosków oraz podzielić się z wami pewnymi przemyśleniami A więc, Portugalia!

Skąd ten cały wyjazd?

Cóż, pierwsze zaskoczenie…nie był to mój pomysł Moja kobitka (Agatka) długi czas zastanawiała się nad wyjazdem na program Erasmus. Wyjazd taki wiąże się z dużymi kosztami, ale na szczęście byliśmy tym razem w stanie to zrobić. Ostatni semestr studiów także sprawił, iż to była jedna z okazji typu “teraz albo nigdy”. Decyzja zapadła wiele miesięcy przed wyjazdem, papierkologia, semestry, różne studyjne rzeczy za których załatwianie już nie byłem odpowiedzialny, a na które trzeba było czasu by wszystko było ok.

Dlaczego Portugalia? Ze wszystkich możliwych państw stwierdziliśmy, iż tam będzie nam najlepiej. Chcieliśmy jechać do Porto, Lizbony albo Coimbry, padło na to ostatnie miasto.

Pierwsze wrażenia

Do Coimbry zjechaliśmy 29 stycznia. Do Portugalii można dolecieć w tej chwili z Krakowa bezproblemowo, tanimi liniami chociażby. Lot trwał ponad 3 godziny, natomiast Coimbrę od Porto (dokąd lecieliśmy) dzieli około 100 kilometrów. Byliśmy w stanie dotrzeć bez problemu pociągiem, aczkolwiek podróż taka (z Krakowa) trwała praktycznie cały dzień i była bardzo wyczerpująca.

Po dotarciu do mieszkania mieliśmy problemy. Klucze do drzwi były złe i musieliśmy poczekać na naszego “hosta”. Problem był taki, iż ludzie w Portugalii, jakby to ładnie ująć, elastycznie podchodzą do czasu. Dostaliśmy informację, iż przyjdzie za 15 minut, a po 40 minutach oczekiwania już było to tylko “10 minut”. Cóż, nie on jeden taki tam był, a ja jako osoba zorganizowana niespecjalnie przepadam za czymś takim W zamian widok z mieszkania jednak był nienajgorszy.

Jedną z cech, która u ludzi w Portugalii polubiłem to to, iż tak jak ja bardzo lubią piłkę nożną. Leciała wszędzie! W galerii handlowej ekran, jak ten poniżej, nie był jedynym. Nie muszę chyba mówić co tam transmitowali?

Zmiany w życiu

Wyjazd na dłuższy czas wiąże się z pewnymi zmianami. To nie jest tak, iż ludzie na miejscu dostosują się do Ciebie (czego dość duża część świata jednak nie rozumie), tylko Ty musisz się dostosować do warunków panujących w danym kraju. W Portugalii jest godzina różnicy względem czasu w Polsce. Dla mnie to było całkiem komfortowe, gdyż mogłem zacząć pracę wcześniej i wcześniej ją skończyć. Odziwo jednak ta godzinka różnicy mogła robić problemy. Szczególnie, gdy ja albo moja dziewczyna umawialiśmy się z kimś na jakąś rozmowę z kimś z Polski to godzina była ustalana w czasie polskim. Nie zawsze ogarnęliśmy…:)

Jeżeli chodzi o koszty życia, na pewno są one inne niż w Polsce. Część produktów była tańsza, natomiast większość była odrobinę droższa. Koniec końców wydaje mi się, iż nie ma tańszego kraju do życia na zachodzie niż Portugalia. Nam sprzyjał dodatkowo fakt, iż nie było to aż takie duże miasto (około 100 tysięcy ludzi). To też ma przełożenie na ceny.

Kolejna zmiana…zapuściłem się. 5 kilo w brzuszku przywiezione. Byłby solidny maluch. W Polsce bardzo ściśle trzymałem się wyznaczonej diety. Sęk w tym, iż wiele z tych produktów (szczególnie nabiał) nie było w ogóle dostępne u nas w Coimbrze…a szkoda. Siłownia też była w zawieszeniu. Ale spokojnie, już wróciłem miesiąc temu i ponownie bardzo ładnie dbam o siebie

Żeby nie było tak bardzo negatywnie, forma biegowa utrzymana. Były regularne biegi po bardziej górzystych terenach niż krakowskie błonia, które zaprocentowały już Marcu.

Dużo pozytywnych wydarzeń

Tak jak wspomniałem, forma biegowa utrzymana, a choćby i lepsza! Udało nam się przebiec choćby półmaraton w Lizbonie! Tutaj moja aktywność z tego dnia w aplikacji Runtastic.

Tydzień po półmaratonie spełniłem jedno ze swoich marzeń. Obejrzałem mecz Realu Madryt na Santiago Bernabeu! Wynik? 6:3! Lepiej wybrać nie mogłem

Wyjazd ten był nagrodą za spełnienie jednego z moich celów, które chciałem osiągnąć w tym roku, czyli wystąpieniu poza granicami Polski. Tak, wystąpiłem na Coimbra JUG, gdzie, oczywiście, opowiadałem o Kotlinie Sala może niezbyt duża, ale pełna!

Bieg, mecz Realu, wystąpienie na JUGU – to wszystko w jednym miesiącu! Marzec 2018 bez dwóch zdań był cudownym miesiącem. Najlepsze jednak wydarzyło się miesiąc póżniej. 14 kwietnia, Madera – powiedziała “tak” <3 <3 <3 <3

Czas wolny i podróże

Praca zdalna ma to do siebie, iż człowiek dużo czasu oszczędza, przede wszystkim na dojazdach. W dużych miastach traci się nieraz po godzinę w jedną stronę aby dotrzeć. Z domu człowiek może wstać, pracować, a po pracy od razu jeść obiad albo robić coś bardziej pożytecznego (albo po prostu się opier…). Duża oszczędność czasu! Potwierdzam też historie o pracy w piżamie, zdarzało się… Brutalnie to może zabrzmi, ale będąc z dala od bliskich nie spotykasz się tyle z nimi -> masz więcej czasu w inne rzeczy.

Ludzie różnie wykorzystują czas wolny. Ostatnie 3-4 lata starałem się każdą wolną chwilę wykorzystać na pracę bądź naukę (studia, poszukiwania pierwszej pracy, początki bloga). Na dłuższą metę jednak to nie jest wyjście. Nie ukrywam, przez ostatnie miesiące skorzystałem dużo z życia, większość pobytu za granicą przebiegała w myśl “od wyjazdu do wyjazdu”.

Portugalię przejechaliśmy wzdłuż i wszerz. Było Porto, Lizbona, Cabo de Roca, Madera i wiele innych… W Hiszpanii również – Madryt, Barcelona, Walencja. choćby weekendowo zahaczyliśmy o Mediolan w drodze do Krakowa na święta Osobiście jednak każde inne miasto w Portugalii podobało mi się bardziej niż Mediolan, przede wszystkim te malutkie!

“Wiele miejsc, wiele pięknych zdjęć” mogłeś pomyśleć. Zdecydowanie! Nie chcę jednak tutaj robić galerii z całego pobytu. Zainteresowanych zapraszam na

Praca zdalna – da się?

No dobrze, wyjazd, praca, coś tu mówię o podróżach, coś o piżamie…jak to jest z tą pracą zdalną w dłuższym okresie czasu? Wiesz, człowiek siedzi z dala od biura, ma laptopa, nikt nad Tobą nie stoi, nie kontroluje…może by tak się poobijać, przeleżeć cały dzień, nic nie robić…?

Owszem, też mi przechodziły takie myśli. W branży IT, w przeciwieństwie do innych jest stosunkowo łatwo o możliwość pracy zdalnej. Bez tej możliwości nie byłbym w stanie wyjechać. Z drugiej strony, o ile ktoś pozwala Ci wziąć sprzęt, pojechać gdziekolwiek i wierzy Ci, iż będziesz pracować to to rób! W mojej opinii jest to duży sygnał, iż ktoś Ci bardzo ufa, więc rób wszystko, by tego zaufania nie stracić w takiej sytuacji.

Potwierdzam – praca zdalna nie jest dla wszystkich. Ja natomiast czułem się bardzo dobrze w takich warunkach. Nie mam problemów z narzuceniem sobie dyscypliny. o ile Ty natomiast wstajesz godzinę z łóżka rano, trzymasz dietę przez 3 dni, rzucasz fajki przez 2 dni albo robisz 100 postanowień noworocznych, z których większość jest nieaktualna po tygodniu to jestem prawie pewien, iż praca zdalna nie jest dla Ciebie.

Z głównych plusów takiego modelu pracy mogę wymienić już wcześniej wspomnianą oszczędność czasu która wynika z braku potrzeby dotarcia do miejsca pracy. Uważam, iż to powinno być jeszcze bardziej powszechne. Wiesz, mamy komputery w domu, a często jedziemy do miejsca pracy tylko po to by usiąść przy komputerze…trochę absurdalne. Kolejny duży plus – spokój. Wiele łatwiej się skoncentrować jak nie ma nikogo w okolicy, nikt nie gada za Tobą, nie przekrzykuje się. o ile jesteś zdyscyplinowany to taka cisza baaaaaaardzo może pomóc.

Są też oczywiście minusy takiego modelu pracy jak między innymi wymagana samodyscyplina o której pisałem wcześniej. Innym dużym minusem, ale bardzo zależnym już od konkretnej firmy jest przepływ informacji. w tej chwili w firmie dla której pracuję jest koło 30 osób w biurze + ja byłem zdalnie + kolega zdalnie na codzień. Niestety, siłą rzeczy część wiadomości Cię omija. Od mniej poważnych (plotki) do tych naprawdę istotnych. Często ludzie ustalają pewne rzeczy między sobą “przy kawie”, niekoniecznie spisując to na papierze albo w jakimś trwałym miejscu. W sytuacji gdy osób 100% remote jest względnie mało takie osoby mogą być dość łatwo pokrzywdzone. To ma duże znaczenie. Myślę, iż wiele lepiej to się sprawdza w firmach które pracują wg modelu “no office”. Liczę, iż kiedyś będę tak pracować. pozostało aspekt społeczny. Nie przebywasz z tymi ludźmi, w najlepszym przypadku gadasz na Skype albo widzisz na spotkaniach. Kontakt jest, ale zawsze to lepiej widzieć kogoś na żywo.

Przejście na model, gdzie pracujemy 100% zdalnie też wymaga pewnych czynności. Przede wszystkim, przed wyjazdem sprawdź czy sprzęt działa, czy wszystko masz. Zawsze mogą wystąpić jakieś problemy później, może być potrzeba dobrania się do bebechów komputera…warto zaopatrzyć się w śrubokręty oraz różne inne środki czystości do komputera. To akurat już powinieneś kupić w jakimkolwiek państwie. Warto także zweryfikować jak najlepiej mieszkanie w którym dane będzie Ci pracować. Osobiście miałem czasami problemy z wifi, gdyż było nieraz po 10 osób na sieci. Warto mieć w takich sytuacjach koło zapasowe, np internet mobilny, dostępny już w wielu krajach (w tym w Portugalii). Cena 25 euro za 30 gigabajtów jest mało atrakcyjna, natomiast czasami trzeba było tego użyć. Dobrze to zweryfikować wcześniej, popytać o internet, poprosić o wynik ze speedtest itd. Polecam też ogarnąć czy będziemy mieli tam inne warunki do pracy spełnione takie jak względnie wygodne krzesło, biurko…ostatecznie pozostają strefy coworkingowe, ale jest to dość duży wydatek.

Podsumowując, praca zdalna to kwestia bardzo indywidualna, każdy przypadek jest inny. Osobiście bardzo lubię pracować w ten sposób i liczę, iż w przyszłości znów będę pracować z domu. Warto jednak rozważyć wszystkie za i przeciw oraz przede wszystkim szczerze odpowiedzieć sobie na ile jest się zdyscyplinowanym (to podstawa!). w tej chwili pracuję 4 dni w biurze + 1 dzień zdalnie i nie narzekam

Co z tą Polską?

Kwestia której jeszcze nie poruszyłem to kraj, który zostawiamy za sobą, ludzi, znajomości, kontakty…to nie jest tak, iż tracisz to wszystko na zawsze, prawdopodobnie wrócisz prędzej czy później. Uważam natomiast, iż siłą rzeczy część kontaktów w tym czasie cierpi. Nie zawsze można się zdzwonić (video najlepiej), a choćby jeżeli to nie to samo jak spotkanie na żywo. Miej to też na uwadze jeżeli będziesz rozważać taki wyjazd. Przede wszystkim twoją drugą połówkę. Ja miałem to szczęście, iż pojechaliśmy razem, ale znam sytuacje, gdzie jedna osoba jedzie, a druga zostaje co prawdopodobnie ma też wpływ na relacje takich osób (chociaż prawdopodobnie koniec końców to je umacnia).

Podczas takiego wyjazdu gwarantuję Ci, docenisz Polskę. W wielu aspektach nie jest tu idealnie, ale jednak czuje człowiek jakieś takie dziwne przywiązanie do tego miejsca. W niektórych aspektach po prostu jest nam tutaj świetnie. W dalszej perspektywie czasu może to prowadzić do tęsknoty za ojczyzną. Każdy to będzie czuł inaczej, na pewno. Ja jednak szczerze mówiąc przez ostatnie 2-3 tygodnie już z tyłu głowy gdzieś tam miałem, iż zaraz dom, Kraków, Polska. Mimo wszystko było tęskno. Czułem też, iż z wyjazdu wyciągnałem wszystko, co się da.

Jeszcze jedna ważna rzecz. Podczas pobytu za granicą nie jest powiedziane, iż nie będzie trzeba czegoś w Polsce załatwić. Latać specjalnie nie będziesz, nie wszystkie systemy są cyfrowe i trzeba po prostu pojawić się osobiście… polecam zostawić parę upoważnień bliskim osobom, wzorów dokumentów albo choćby wzory podpisu, tak na zaś. Nic Ci się nie stanie, a takie papiery mogą Ci uratować tyłek. Dobrze też poskanować różne dokumenty i mieć w zapasie jakbyś Ty albo ktoś bliski potrzebował.

Podsumowanie + kilka rad na koniec

Bez dwóch zdań, ten wyjazd póki co to wyjazd mojego życia, którego nigdy nie zapomnę. o ile ktoś ma możliwości, przede wszystkim finansowe, to polecam chociaż raz w życiu spróbować czegoś takiego. W przyszłości bardzo chciałbym zimować chociaż jeden miesiąc w roku w ciepłych krajach, ale pracując i zwiedzając, a nie tylko odpoczywając. Kilka małych rad na koniec ode mnie przed wyjazdem o ile jesteś w podobnej sytuacji:

  • próbne pakowanie – może to wydawać Ci się głupie, ale warto zrobić wcześniej sobie listę, spakować wszystko co chcemy i zobaczyć czy faktycznie wszystko się mieści i czy bagaż spełnia normy o ile chodzi o wagę. W jedną stronę było ok, natomiast już wracając przywieźliśmy trochę nadbagażu. Trzeba się pilnować.
  • research przed wyjazdem – jest szereg rzeczy które warto sprawdzić przed wyjazdem. Transport, ceny mieszkań, ceny jedzenia i innych rzeczy, klimat w danym miejscu, możliwości technologiczne, rzeczy które można robić w wolnym czasie, okolicę w której będziemy mieszkać…to wszystko jest istotne! Tanie ceny biletów lotniczych to nie wszystko. Tak samo jak wyposażenie mieszkania. Dla mnie np niezbędna jest klima w krajach gdzie może być bardzo ciepło.
  • zaopatrzenie – są rzeczy, które warto mieć, a o których można zapomnieć, jak chociażby różnego typu leki, plastry, bandaże oraz wyposażenie przydatne przy majsterkowaniu od kleju poprzez śrubokręty i…trytytki (naprawdę, wszystko się nam przydało!). Oczywiście, część rzeczy możesz bez problemu kupić w danym kraju, szkoda wtedy zapychać bagaż. Musisz to sam zweryfikować. o ile czytasz dużo książek – nie bierz ich ze sobą, szkoda bagażu. Warto zaopatrzyć się w Kindle’a albo inny czytnik e-booków.
  • finanse – na pewno w innym kraju będzie inna waluta. Względnie najłatwiej jest z Euro. Nie ma sensu byś woził gotówkę w skarpetce. Zaopatrz się w konto w banku oraz kartę z odpowiednią walutą. Osobiście korzystałem z Nest Banku, posiadałem kartę, a walutę wymieniałem w Alior Kantorze. Nie zapłaciłem ani złotówki, więc polecam. w tej chwili natomiast poleciłbym inne rozwiązanie – Revolut. Ostatnio pisał o tym chociażby Michał Szafrański. Póki co korzystam tylko z płatności w walutach innych niż PLN w zagranicznych sklepach internetowych, natomiast na następną podróż już zamierzam korzystać z fizycznej karty i aplikacji. Polecam przeczytać wyżej wspomniany post by dowiedzieć się więcej.
  • ostatnia mini porada – o ile dużo podróżujesz i używasz elektroniki to zaopatrz się w pojemny powerbank. W jednym mieszkaniu mieliśmy problem z prądem, bez tego powerbanka (20000mAh!) byłoby krucho. Tak samo, o ile chcecie oglądać coś razem w autobusie czy samolocie z telefonu/laptopa to może być problem z głosem. zwykle ludzie dzielą się słuchawkami i korzystają z jednej pary by oglądać wspólnie. Problem można bardzo tanio rozwiązać. W takiej sytuacji polecam zaopatrzyć się w np taką rozdziałkę jack.

Jeżeli masz jakieś pytania, nie rozwinąłem tu jakiegoś intrygującego Cię tematu, zostaw komentarz. Chętnie odpowiem. o ile też masz doświadczenia z dłuższych podróży lub okresu pracy zdalnej – pisz śmiało! Chętnie dowiem się czegoś więcej oraz porównam doświadczenia

Idź do oryginalnego materiału