
Rosja dołącza do grona państw sygnatariuszy nowej Konwencji ONZ przeciwko cyberprzestępczości. Ma to być krok ku międzynarodowej współpracy, ale obrońcy praw człowieka i giganci technologiczni ostrzegają.
Prezydent Władimir Putin zatwierdził decyzję o przystąpieniu Rosji do Konwencji ONZ przeciwko cyberprzestępczości. Dokument, którego ceremonia podpisania odbędzie się pod koniec października w Hanoi, został przeforsowany przez Moskwę po wieloletnim procesie negocjacyjnym i przyjęty przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w grudniu 2024 r.
Dokument podpisze Prokuratura Generalna wyznaczona oficjalnie przez Kreml jako reprezentant kraju. Zdaniem władz konwencja ma być odpowiedzią na rosnące zagrożenia cyfrowe i potrzebę międzynarodowej koordynacji działań. Ale nie brakuje głosów, które uważają ten ruch za polityczną przykrywkę.
Konkurencja dla Konwencji Budapesztańskiej
Przez ponad dwie dekady podstawą międzynarodowych działań przeciwko cyberprzestępczości była tzw. Konwencja Budapesztańska z 2001 r., przygotowana przez Radę Europy i popierana głównie przez państwa Zachodu. Rosja konsekwentnie odmawiała jej podpisania, uznając, iż narusza jej suwerenność i otwiera zbyt wiele kanałów współpracy z państwami NATO.
Właśnie dlatego propozycja stworzenia alternatywnego dokumentu wyszła bezpośrednio z Moskwy. Konwencja ONZ promowana przez Rosję miała być w jej narracji bardziej zrównoważona i globalna. W praktyce jednak eksperci podnoszą alarm, iż jest to narzędzie, które może zostać użyte do uzasadniania prześladowań politycznych i ograniczania wolności słowa w sieci.
Krytyka ze strony obrońców praw człowieka
Największe kontrowersje budzi nieprecyzyjne zdefiniowanie zakresu cyberprzestępstw. Nowa konwencja zakłada 4 ogólne kategorie przestępstw internetowych, ale według takich organizacji, jak Electronic Frontier Foundation, zapisy są na tyle szerokie, iż mogą posłużyć do penalizowania niemal każdego zachowania w sieci – także niewygodnych komentarzy czy działalności opozycyjnej.
Dokument może tworzyć furtkę do systemowej inwigilacji obywateli i legitymizuje działania państw autorytarnych, które już teraz stosują represje wobec dziennikarzy, aktywistów i zwykłych użytkowników internetu. Konwencja nie zawiera też wystarczających zabezpieczeń chroniących prawa człowieka.
Technologiczni giganci twierdzą, iż to zagrożenie dla cyberbezpieczeństwa i rozwoju badań
Jak czytamy na łamach CyberDefence, nie tylko organizacje praw człowieka, ale również wielkie koncerny technologiczne, w tym Microsoft, Meta i Oracle, wyraziły sprzeciw wobec samej treści dokumentu. Ich zdaniem zapisy nowej konwencji mogą utrudnić prowadzenie badań nad AI i rozwój systemów cyberbezpieczeństwa. Firmy obawiają się, iż kraje autorytarne pod pretekstem walki z cyberprzestępczością będą zmuszać firmy do udostępniania wrażliwych danych, co zagraża nie tylko prywatności użytkowników, ale też bezpieczeństwu infrastruktury cyfrowej.
Podpisanie konwencji ONZ przez Rosję z pewnością zostanie przedstawione przez Kreml jako gest otwarcia na współpracę międzynarodową. Ale za kulisami tego dokumentu kryją się poważne zagrożenia dla wolności cyfrowych, praw obywatelskich i niezależnych badań. jeżeli zapisy dokumentu nie zostaną odpowiednio ograniczone i uzupełnione o odpowiednie mechanizmy kontroli nadużyć, konwencja, zamiast bronić internautów, stanie się kolejnym narzędziem ich inwigilacji.















