Nie było mnie w Poznaniu przez półtora tygodnia. W tym czasie fasola na oknie mojej córki zamieniła się z kiełkującego ziarenka w imponującą roślinę, dom stoi, jak stał, mimo najusilniejszych starań ojca i dzieci, a liczba polubień mojego bloga na Facebooku przekroczyła 400 (co dla mnie jest powodem do radości!).
Mimo iż wyjechałam w związku z pracą – odpoczęłam. Przede wszystkim dlatego, iż niezależnie od ilości pracy i liczby drinków przy kolacji, będąc daleko od domu przez ponad tydzień mogłam przesypiać noce i wstawać dopiero na dźwięk budzika. Możliwość przespania 3 godzin z rzędu ciągle jest dla mnie luksusem.
Część z Was wie, iż mam psa i dwójkę dzieci, lat 3 i 1. Dzieciaki są spoko: interesujące świata, życzliwe, wesołe i, co sprawia mi najwięcej radości, lubią się nawzajem. Mam dla nich nieprzebrane pokłady cierpliwości, co nie przestaje mnie zaskakiwać. Problem w tym, iż potrzebują naprawdę kilka snu. Przy jednym dziecku funkcjonowałam w miarę normalnie: miałam mniej czasu dla siebie, ale udawało mi się pracować, spotykać z przyjaciółmi, utrzymywać kilka swoich hobby i to pomimo tego, iż mój mąż sporą część tygodnia spędzał poza naszym miejscem zamieszkania.
Drugie dziecko zmieniło wszystko. Lili śpi co prawda lepiej niż jej starsza siostra, tyle iż niestety ich harmonogram snu i zapotrzebowania na uwagę rodziców zupełnie się nie pokrywają. Pośród dzieci, pracy i kilku nocnych pobudek nie zostaje już żaden “międzyczas”. Dotarłam do miejsca, w którym muszę świadomie podjąć decyzję, na czym rzeczywiście mi zależy, bo nie jestem w stanie zrobić ani kroku do przodu, trzymając kilka srok za ogon. W aktualnych warunkach napisanie artykułu, który można by uznać za merytoryczny, zajmuje mi około półtora miesiąca.
Dodatkowo, również w wyniku lektur na temat pedagogiki, psychologii i wychowania bez przemocy, zaczęłam zastanawiać się nad pochodzeniem swojego wachlarza zainteresowań. Które z nich naprawdę są moje, a które to poszukiwanie walidacji z zewnątrz?
W wyniku tych rozterek postanowiłam przejrzeć listę rzeczy, na które regularnie poświęcam czas (lub poświęcałam, kiedy było jeszcze czym dysponować) i podzielić ją na dwie grupy: zostawić lub zapomnieć.
I tak, przynajmniej na najbliższe parę lat, postanowiłam zapomnieć między innymi o:
• doskonaleniu gry na instrumentach,
• utrzymywaniu iluzji, iż jestem czynnym programistą,
• próbach regularnego publikowania na blogu.
… żeby więcej czasu poświęcić na:
• doskonalenie się w obszarach bezpośrednio związanych z pracą,
• pielęgnowanie mojego najważniejszego hobby, jakim jest pisanie prozy,
• naukę języka, który może mi się przydać, kiedy zrobi się tu zupełnie nie do wytrzymania.
Nie zamierzam bloga zamykać ani usuwać. Od czas od czasu w pewno coś opublikuję. Chcę jednak skasować stronę na Facebooku. Wolę wykonać radykalnie cięcie niż patrzeć na jej powolny uwiąd w wyniku małej aktywności i algorytmów bezlitosnych dla osób, które nie chcą dopłacać do bezinteresownej działalności. Operację planuję na za tydzień. jeżeli ktoś chciałby w tym czasie czymś się ze mną podzielić, o coś zapytać – serdecznie zapraszam.
Dla tych, których może niepokoić egzystencjalny ton tej wypowiedzi: sprawdziłam swój stan zdrowia. Może to kryzys wieku średniego? Tak czy inaczej, trzeba to wykorzystać konstruktywnie.