Shell wycofuje się z Nigerii. Ucieka przed wyrokami?

krytykapolityczna.pl 4 miesięcy temu

Koncern paliwowy Shell ogłasza koniec 87-letniej działalności w Nigerii. Zdaniem miejscowych aktywistów ta decyzja ma sprawić, iż firma uniknie odpowiedzialności prawnej, a jednocześnie zachowa kontrolę nad tą częścią przedsiębiorstwa, która może przez cały czas przynosić zyski.

W styczniu Shell ujawnił, iż „zawarł porozumienie o sprzedaży swojej nigeryjskiej spółki zależnej zajmującej się złożami na lądzie” firmie Renaissance, czyli konsorcjum złożonemu z czterech nigeryjskich przedsiębiorstw naftowych oraz jednego z siedzibą w Szwajcarii. Jednak mimo podpisania umowy na 2,8 mld dolarów gigantyczny koncern de facto pozostanie właścicielem części nigeryjskiego biznesu i przez kolejne lata wciąż będzie finansował eksploatację lądowych złóż w Nigerii.

W oświadczeniu prasowym firma potwierdziła, iż udzieli nabywcom pożyczek do 1,2 mld dolarów, by pomóc im w zakupie udziałów w swojej spółce zależnej o nazwie Shell Petroleum Development Company of Nigeria Limited (SPDC).

Renaissance może również liczyć, jak zapewnia Shell, na „finansowanie do łącznej sumy 1,3 mld dolarów w kolejnych latach”. Te pieniądze mają pokryć część „określonych kosztów likwidacji oraz odbudowy”, a także koszty rozwoju zasobów gazu ziemnego firmy NLNG, która zajmuje się produkcją i eksportem na globalne rynki nigeryjskiego błękitnego paliwa. Shell zachowa 25,6 proc. udziałów w tej firmie.

Renaissance weźmie na siebie odpowiedzialność za rozwiązywanie problemów takich jak wycieki, kradzieże i sabotaż oraz przejmie zadanie finansowania rekultywacji środowiska w związku z dokonanymi w przeszłości zniszczeniami, czym jak do tej pory zajmował się Shell.

Działacze stwierdzili w rozmowie z serwisem openDemocracy, iż nie powinno się pozwalać Shellowi na to, by uniknął odpowiedzialności za szkody społeczne i środowiskowe, jakie wyrządził w Nigerii. Celestine Akbopari, który od lat zajmuje się obroną środowiska w regionie Nigerii zamieszkałym przez lud Ogoni, mówi: „Shell musi odbudować nasze środowisko naturalne oraz przywrócić ludziom utracone środki do utrzymania się, a dopiero potem może cokolwiek sprzedawać. Przyroda musi powrócić do takiego stanu, w jakim była, zanim zawitał tu Shell”.

Akbopari jest przekonany, iż miliony baryłek ropy, które wyciekły do delty Nigru w ciągu prawie 90 lat, istotnie zubożyły jego społeczność. Według danych agencji National Oil Spill Detection and Response Agency, zajmującej się monitorowaniem takich sytuacji, tylko w latach 2011–2022 doszło do ponad 10 tysięcy wycieków.

„Nasz lud zajmował się połowem ryb i uprawą pól, ale tego się już nie da robić” – mówi Akbopari. „W sytuacji kompletnej nieobecności rządu, jak w tej chwili w Nigerii, to właśnie środki z naszych biznesów rybackich i rolniczych pozwalają nam posyłać dzieci do szkoły, zapewniają nam opiekę zdrowotną i umożliwiają płacenie innych rachunków. Teraz nie możemy robić choćby tego. Patrzymy, jak nasze dzieci i inne osoby na naszym utrzymaniu umierają z głodu i chorób z powodu nędzy” – dodaje.

Szeroki sprzeciw społeczeństwa obywatelskiego i lokalnych wspólnot wobec działań Shella jest rozpowszechniony w Nigerii od początku lat 90. Gniew wielu wywołują zanieczyszczenia, za jakie odpowiada koncern, a także wypalanie gazu – praktyka prowadzona podczas wydobywania ropy naftowej, która daje oszczędności firmie energetycznej, ale która wiązana jest z poważnymi problemami zdrowotnymi dla pobliskich mieszkańców.

Protest przeciwko firmie Shell pod ambasadą Nigerii w Waszyngtonie. Fot. Elvert Barnes Photography/Flickr.com

Oburzenie tylko się nasiliło po egzekucji tak zwanej Dziewiątki Ogoni, czyli grupy aktywistów, którzy sprzeciwiali się działalności Shella w Delcie Nigru oraz skarżyli się na wyzysk ludu Ogoni. Działacze zostali skazani na śmierć w 1995 roku przez rządzącą wówczas w Nigerii dyktaturę wojskową po tym, jak oskarżono ich o podżeganie do morderstwa czterech wodzów Ogoni, którzy nie zgadzali się ze strategią organizacji aktywistów o nazwie Ruch na rzecz Ocalenia Ludu Ogoni (MOSOP).

Podczas procesu – którego uczciwość podważał choćby ówczesny premier Wielkiej Brytanii John Major – Shell uzyskał prawo wglądu w przebieg rozprawy. W późniejszym okresie wielu kluczowych świadków wystąpiło z twierdzeniem, iż osoby występujące w imieniu Shella oraz urzędnicy państwowi przekupili ich, oferując pieniądze, dom i prace w firmie naftowej. W zamian mieli zeznawać, iż aktywiści byli zamieszani w morderstwo. Gigant naftowy od zawsze zapewnia, iż te oskarżenia są nieprawdziwe, podobnie jak doniesienia o mataczeniu, jakiego Shell miał się dopuścić wraz z nigeryjskimi wojskowymi w celu wpłynięcia na wynik procesu.

Od tamtego czasu Ogoni domagają się sprawiedliwości oraz próbują pociągnąć giganta naftowego do odpowiedzialności za rolę, jaką w ich przekonaniu odegrał w śmierci aktywistów.

Tymczasem Shell stara się zdystansować od nigeryjskiej spółki zależnej dzięki kampanii PR. W liście z 1993 roku koncern zapewniał, iż „nie stosuje odgórnego zarządzania” i dodał: „Każdy z operatorów ma nie tylko odrębną tożsamość prawną, ale także odpowiada za własną bieżącą działalność”.

Manewry prawne

Zdaniem nigeryjskiego politologa Claude’a Akego w reakcji na krytykę swoich działań w Nigerii Shell zawsze skupiał się na „ograniczaniu szkód” zamiast na uczciwym wyjaśnieniu sprawy.

Przejawy tej strategii ochrony reputacji wskazywane są w sprawach sądowych Shell. W 2009 roku firma zgodziła się zapłacić 15,5 mln dolarów rodzinie Kena Saro-Wiwy, znanego w świecie nigeryjskiego poety i prezesa ruchu MOSOP, który został skazany na karę śmierci jako jeden z Dziewiątki Ogoni (wyrok wykonano). Dzięki temu koncern uniknął osądzenia i do dziś może twierdzić, iż nie ponosi żadnej winy. Przed zawarciem ugody wielokrotnie próbował doprowadzić do unieważnienia procesu.

Przeciwko firmie wytyczono inne procesy związane ze śmiercią działaczy z Dziewiątki Ogoni – jak dotąd bez efektu. Jednak w maju 2021 roku w Holandii, w niezwiązanej z wydarzeniami w Nigerii batalii prawnej, inna grupa aktywistów zdołała pokonać koncern. Shell został uznany za odpowiedzialnego spowodowania niebezpiecznej zmiany klimatu na całym świecie, a Sąd Okręgowy w Hadze nakazał mu zredukować emisje CO2 o 45 proc. w ciągu dziesięciu lat.

Ten przełomowy wyrok może otworzyć drogę do innych procesów przeciwko Shellowi i innym wielkim, ponadnarodowym trucicielom. Sprawę wytoczyła organizacja Przyjaciele Ziemi Holandia (Milieudefensie) wraz z sześcioma innymi organizacjami oraz 17 tysiącami skarżących osób prywatnych.

Niegeryjski protest pod główną siedziba firmy Shell w Londynie. Fot. Steve Eason/Flickr.com

W kwietniu 2022 roku Milieudefensie wysłała list do zarządu spółki Shell, domagając się natychmiastowych działań w celu wypełnienia wyroku z 2021 roku. Organizacja ostrzegła, iż brak takiej reakcji może oznaczać osobistą odpowiedzialność karną dla dyrektorów. W lipcu tego roku Shell odwołał się od wyroku.

Działalność koncernu w Nigerii stała się przedmiotem procesu także w Wielkiej Brytanii. Firma zgodziła się zapłacić 55 mln funtów w ramach ugody z 15,6 tys. mieszkańcami Bodo w Nigerii, którzy pozwali ją po potężnym wycieku ropy, do jakiego doszło w ich rodzinnych stronach w 2014 roku. Reprezentująca tę lokalną wspólnotę brytyjska kancelaria Leigh Day mówi serwisowi openDemocracy, iż Shell przyznał się do pewnych błędów, ale kwestionował skalę wycieku.

Z kolei w listopadzie ubiegłego roku londyński Wysoki Trybunał orzekł, iż Shell może zostać pozwany przez 13 tysięcy rolników i rybaków z okolic miasteczek Ogale oraz Bille w związku z chronicznym zanieczyszczeniem ich źródeł wody oraz związaną z nim utratą możliwości utrzymania się. „Guardian” donosił wówczas, iż Shell zaprzeczył, jakoby miał jakiekolwiek bezpośrednie zobowiązania wobec pozywających go osób, ponieważ według słów jego przedstawicieli odpowiedzialność za spowodowanie wycieków oraz obowiązek rekompensaty dla osób dotkniętych szkodami wzięła na siebie nigeryjska spółka zależna, SPDC.

Po tym, jak Shell ogłosił sprzedaż SPDC firmie Renaissance, kancelaria Leigh Day, która reprezentuje także wspólnoty z Ogale i Bille, wydała oświadczenie, w którym informuje, iż jej klienci są „zaniepokojeni wpływem proponowanej sprzedaży na ich roszczenia”. W późniejszej rozmowie z serwisem openDemocracy prawnicy z Leigh Day mówili, iż szczegóły transakcji wciąż pozostają niejasne.

„Byłoby rzeczą niewłaściwą, gdyby Shell spakował się i zostawił wydobycie złóż lądowych w Nigerii, nie sprzątając po sobie swojego bałaganu i nie wypłacając odszkodowań (…)” – napisali przedstawiciele kancelarii. „Uważamy, iż Shell – po tym jak zarobił miliardy funtów w okresie wielu dziesięcioleci na wydobyciu zasobów ropy w Nigerii – powinien wypełnić swoje prawne zobowiązania i nie zostawiać po sobie katastrofy ekologicznej w Delcie Nigru”.

Firma Renaissance ma siedzibę w Nigerii i najprawdopodobniej będzie chroniona przed pozwami w Wielkiej Brytanii czy w Holandii. I to jest jeden z powodów, dla których działacze oraz organizacje społeczeństwa obywatelskiego wzywają rząd Nigerii do zablokowania sprzedaży.

W maju międzynarodowe i nigeryjskie organizacje pozarządowe, w tym Amnesty International oraz Environmental Rights Action/Friends of the Earth Nigeria, wezwały nigeryjską komisję regulacyjną, Nigerian Upstram Petroleum Regulatory Commission, by nie udzielała zgody na sprzedaż. „Shell nie powinien dostać wolnej ręki na prawne manewry mające na celu ucieczkę przed odpowiedzialnością za sprzątanie szeroko rozprzestrzenianych latami zanieczyszczeń” – czytamy w liście organizacji.

„Nie powinno się wydawać zgody na sprzedaż (…) bez przeprowadzenia pełnych konsultacji z lokalnymi społecznościami, dokonania pełnej oceny zanieczyszczenia środowiska wywołanego do tej pory przez działania SPDC, a także umieszczenia odpowiednio dużych środków przez SPDC na rachunku powierniczym, by zagwarantować pokrycie kosztów usuwania zanieczyszczeń”.

Shell nie odpowiedział na pytania openDemocracy. Zamiast tego rzecznik wskazał oświadczenie prasowe firmy oraz sekcję najczęściej zadawanych pytań na stronie koncernu.

Cindu Baxter, która od dziesięcioleci prowadzi kampanię przeciwko branży naftowej, mówi w rozmowie w z openDemocracy: „Prawie 30 lat po tym, jak Kena Saro-Wiwę i ośmiu innych ludzi powieszono za to, iż protestowali przeciwko zanieczyszczeniom Shella, lud Ogoni przez cały czas prowadzi batalie sądowe. Zanim ta korporacja opuści kraj, musi po sobie posprzątać – i zapłacić za swoje ekologiczne zbrodnie”.

**
Andy Rowell jest dziennikarzem i publicystą, specjalizuje się w kwestiach ochrony środowiska, zdrowia i lobbingu. Opublikował cztery ksiażki, jest dyrektorem organizacji Public Interest Investigations. Pracuje na uniwersytecie Bath.
James Marriott należy do Platform London – organizacji, która łączy sztukę, badania, aktywizm oraz edukację w celu popychania zmian w kwestiach społecznych i ekologicznych: platformlondon.org.
Andy Rowell, James Marriott oraz Lorne Stockman są współautorami książki The Next Gulf – London, Washington & the Oil Conflict in Nigeria.

Artykuł opublikowany w magazynie openDemocracy na licencji Creative Commons. Z angielskiego przełożył Maciej Domagała.

Idź do oryginalnego materiału