Skandaliczne słowa Dworczyka. One nie powinny paść!

wiesci24.pl 1 tydzień temu
Zdjęcie: Dworczyk


Michał Dworczyk, bohater jednej z największych kompromitacji PiS-u, poucza Donalda Tuska o moralności w internecie. Mówi o „hejcie”, „trollach” i „manipulacjach”. I tylko trudno oprzeć się wrażeniu, iż mówi o sobie.

„Premier polskiego rządu zachowuje się jak hejter internetowy, jakiś troll internetowy” – stwierdził europoseł PiS Michał Dworczyk, komentując wpis Donalda Tuska dotyczący afery Pegasusa.

To właśnie ten sam Dworczyk, którego nazwisko przez dwa lata nie schodziło z nagłówków z powodu wycieków maili z jego prywatnej skrzynki. Ten sam, który jako szef Kancelarii Premiera pisał o „przekazie dnia”, manipulowaniu informacjami i sterowaniu mediami. Dziś – z twarzą pełną moralnego oburzenia – poucza innych, czym jest hejt.

Premier Tusk napisał w czwartek na platformie X: „Okazuje się, iż PiS podsłuchiwał przy pomocy Pegasusa moją żonę i córkę. Wnuczki i wnuków też, podpalaczu z Żoliborza?”. W kolejnym wpisie dodał z ironią: „W tym podsłuchiwaniu moich najbliższych chodziło Kaczyńskiemu prawdopodobnie o ochronę instytucji rodziny. W imię tradycyjnych wartości oczywiście”.

Słowa te wywołały lawinę komentarzy. Nie tylko dlatego, iż Tusk ujawnił kolejne wątki afery Pegasusa – systemu używanego przez poprzedni rząd do inwigilacji przeciwników – ale także dlatego, iż dotknął samego Jarosława Kaczyńskiego. Reakcja Dworczyka była natychmiastowa.

„To kolejny wpis, który utwierdza mnie w przekonaniu, iż premier zachowuje się jak hejter internetowy. To nie jest pierwszy raz, kiedy pomawia ludzi, manipuluje faktami, posługuje się insynuacją” – stwierdził były minister w rozmowie z telewizją wPolsce24.

Cóż za odwaga. Polityk, którego własna korespondencja ujawniła, jak obóz władzy w sposób zorganizowany manipulował opinią publiczną, dziś z powagą mówi o „manipulacji faktami”. Człowiek, który planował kampanie medialne z pomocą urzędników państwowych, przestrzega przed „hejtem w internecie”. Gdyby cynizm miał twarz, na pewno przypominałaby Dworczyka.

Dalej europoseł kontynuował: „Jest kategoria polityków, którzy w internecie sieją nienawiść, którzy polaryzują. Myślę o takich osobach jak poseł Roman Giertych, ale niestety też Donald Tusk. Mówię niestety, bo jednak to jest prezes Rady Ministrów”.

Problem w tym, iż to właśnie Dworczyk był jednym z architektów polaryzacji, z której PiS uczynił strategię władzy. Jego maile z 2020 i 2021 roku ujawniały, jak pod hasłem „informacji o działaniach rządu” powstawały propagandowe instrukcje dla TVP, jak selekcjonowano dane, jak z mediów publicznych robiono partyjną maszynę.

Mówić dziś o hejcie z ust człowieka, który współtworzył język „zdrajców”, „układu”, „lewackiej zarazy” – to już nie hipokryzja, to groteska.

Dworczyk twierdzi, iż nie ma z tego „żadnej satysfakcji”. I rzeczywiście, trudno, by ktoś miał satysfakcję z tego, iż jego wiarygodność leży w gruzach. Ale zamiast refleksji nad własną rolą w erozji zaufania do państwa, były minister postanowił atakować tych, którzy ujawniają skutki polityki, w której sam uczestniczył.

W tym sensie Dworczyk jest figurą całego PiS-u po 2023 roku: partii, która przegrała władzę, ale nie potrafi pogodzić się z odpowiedzialnością. Wciąż powtarza te same frazy – o hejcie, o nienawiści, o „polaryzacji” – jakby nie widziała, iż to właśnie z tych słów zbudowała własne imperium.

Ironia polega na tym, iż Dworczyk zarzuca Tuskowi trolling, używając przy tym języka, który sam przez lata uprawiał. Gdy PiS kpił z przeciwników, oskarżał ich o zdradę i korupcję, wszystko było w porządku. Ale gdy Tusk odpowiada tym samym tonem, nagle staje się „hejterem”.

Dworczyk jest symbolem polityka, który nie potrafi milczeć, choćby gdy każde jego słowo przypomina o jego własnych błędach. Zamiast wyciągnąć wnioski z afery mailowej, w której kompromitujące treści wyciekały miesiącami, próbuje grać rolę autorytetu moralnego.

W jednym z wyciekłych maili pisał: „Trzeba pilnować przekazu, żeby ludzie wiedzieli, kto jest winny”. Dziś przekaz pilnuje sam. I jak widać, dalej nie wie, kto jest winny.

Michał Dworczyk może mówić o „hejcie”, ale jego słowa brzmią jak echo epoki, którą współtworzył – epoki, w której nienawiść była strategią, a pogarda – polityką. Teraz próbuje być moralistą. Ale niestety, nikt już mu nie wierzy.

Idź do oryginalnego materiału