Stanisław Michalkiewicz: Samogwałtu, co się dzieje?!

magnapolonia.org 3 godzin temu

Stanisław Michalkiewicz: Samogwałtu, co się dzieje?!

“Timeo Danaos et dona ferentes” – (boję się Greków choćby jak przychodzą z darami) taką deklarację wkłada Wergiliusz w “Eneidzie” w usta Laokoona, który zobaczył konia trojańskiego. Jak się potem okazało – miał całkowitą rację, co potwierdza również polskie przysłowie ludowe, iż lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć. O trafności tego przysłowia możemy właśnie się przekonać na podstawie uchwalonej przez Sejm ustawy o wigilii Bożego Narodzenia, wolnej od pracy.

Na podstawie tej ustawy od przyszłego roku wigilia ma być dniem wolnym od pracy – ale za to ustawa wprowadza w grudniu aż trzy niedziele handlowe. W te niedziele handlowe pracownicy będą musieli pracować do godziny 22, a niekiedy choćby dłużej, podczas gdy w wigilię dzień pracy kończył się jeżeli nie o godzinie 14, to najpóźniej – o 16. Słowem – zamienił stryjek siekierkę na kijek.

Tak jednak jest, a choćby tak musi być, jeżeli obywatele powierzają władzę idiotom. A tak właśnie jest w naszym nieszczęśliwym kraju, gdzie największym szacunkiem cieszy się patetyczny dureń. Nie będę wymieniał żadnych nazwisk, bo jeden proces przed niezawisłym sądem (nawiasem mówiąc, tam też gnieździ się niezłe towarzystwo) mi wystarczy – ale przecież każdy wie, o kogo chodzi – a dla ułatwienia podam, iż wcale nie jest to pojedyncza osoba, ale cały Legion idiotów.

Ci idioci wprawdzie są idiotami, ale litościwa natura wyposażyła ich w specyficzny rodzaj umiejętności zwany sprytem. To właśnie on podpowiada im, żeby broń Boże nie starali się mówić ludziom prawdy, tylko to, czego będą słuchać z przyjemnością. Tę przyjemność odczuwać będą oczywiście tylko podczas wysłuchiwania, na przykład obietnic składanych podczas kampanii wyborczej, bo potem najpierw ogarnia ich zdumienie, iż sytuacja rozwija się w kierunku odwrotnym od zapowiadanego, a później – irytacja i zgroza, zwłaszcza gdy rozwój sytuacji zaczyna przekładać się na poziom życia.

Jak mówią słowa popularnej za moich czasów piosenki o studentach, “po wsiach, miasteczkach, słychać lamenty…” samogwałtu, co się dzieje!? A tymczasem nie dzieje się nic osobliwego. Po prostu dochodzi do głosu zasada, według której funkcjonuje świat, a mianowicie – zasada przyczynowości.

Pismo Święte w opisie stworzenia świata, powtarza niczym refren, iż po każdym dniu stworzenia Stwórca Wszechświata z zadowoleniem stwierdzał, iż to co stworzył, było “dobre”, a choćby – “bardzo dobre”. Skoro tedy wszystko, co stworzył Stwórca Wszechświata – a we Wszechświecie nie ma przecież niczego, czego by On nie stworzył – jest “dobre”, a choćby -”bardzo dobre”, to skąd na tym najlepszym ze światów bierze się zło? Odpowiedź na to pytanie jest prosta, jak budowa cepa.

To, co potocznie nazywamy “złem” jest po prostu skutkiem przyczyn, których albo naprawdę nie jesteśmy już w stanie odtworzyć, albo – co też się często zdarza – odtworzyć nie chcemy. Stwórca Wszechświata bowiem, stwarzając ten najlepszy ze światów, stworzył również zasadę, według której on funkcjonuje – właśnie zasadę przyczynowości. Mówi ona, iż z określonych przyczyn zawsze muszą wystąpić określone skutki. Czy zasada przyczynowości jest dobra, czy zła? Żeby odpowiedzieć na to pytanie spróbujmy wyobrazić sobie, iż jej nie ma.

Jak by nam wtedy jawił się Wszechświat? Ano – jako chaotyczne kłębowisko, o którym niczego nie potrafilibyśmy powiedzieć, ani niczego w nim uchwycić. W tej sytuacji nie moglibyśmy ani Wszechświata, ani choćby jego fragmentów ogarnąć rozumem, który w tych warunkach nie byłby nam do niczego potrzebny, więc prawdopodobnie byśmy go nie mieli. Tymczasem jesteśmy istotami rozumnymi, dzięki czemu próbujemy choćby ogarnąć rozumem Wszechświat, nie mówiąc o jego fragmentach, które udało nam się całkiem dobrze rozpracować.

A dlaczego? A dlatego, iż istnieje zasada przyczynowości, według której z określonych przyczyn muszą wystąpić określone skutki. Wynika z tego, iż zasada ta również jest “dobra”, a choćby – “bardzo dobra” – jak zresztą wszystko, co zostało stworzone. Tak właśnie uważał św. Franciszek, który – wbrew ponurej wizji katarów, według których materia jest domeną Szatana – ułożył Pieśń Słoneczną ku czci stworzenia, nazywając Słońce “bratem”, podobnie jak “Ogień”, który jest “dzielny” i “potężny”, nazywając Wodę “siostrą”, “korną”, “czystą” i “użyteczną”, a choćby znajdując słowa uznania dla “siostry naszej Śmierci”.

Zeby nie być gołosłownym, podam przykład działania zasady przyczynowości nie tak znowu chronologicznie odległy od naszych czasów. Oto rosyjscy, ale również ukraińscy chłopi, podczas Wielkiej Wojny, poddali się pod wpływ agitacji bolszewickiej, która rozpaliła w nich mordercze instynkty, więc gremialnie ruszyli mordować ziemian, kupców, przemysłowców i księży i rabować ich dobytek. W rezultacie musieli postawić na bolszewików, bo tylko oni stwarzali im nadzieję, iż pozwolą im zachować to, co sobie zrabowali.

Ale bolszewicy ani myśleli się z nimi dzielić. Toteż już po 20 latach nie tylko rosyjscy mużykowie, ale i ukraińskie rezuny, albo konały z głodu we wsiach otoczonych kordonami czekistów z karabinami maszynowymi, albo masowo padali pod kulami plutonów egzekucyjnych, albo wreszcie – pędzeni byli na pewną śmierć w najdalsze ostępy Syberii, czy choćby na wyspy na Oceanie Lodowatym.

Warto dodać, iż ci bolszewiccy oprawcy, to przecież dziadkowie, jeżeli choćby nie stopniem pokrewieństwa, to wspólnotą ideologiczną naszej Lewicy, z tymi wszystkimi Adrianami Zandbergami, Katarzynami Kotulami, Barbarami Nowackimi, Joannami Sheuring-Wielgusami, Robertami Biedroniami, czy Annami Mariami Żydows… to jest pardon – nie żadnymi “Żydowskimi”, tylko oczywiście Żukowskimi.

Wspominam o tym nie tylko dlatego, ze francuski XVII-wieczny aforysta, Franciszek ks. de La Rochefoucauld zauważył, iż tylko dlatego Pan Bóg nie zesłał na ziemię drugiego potopu, bo przekonał się o bezskuteczności pierwszego – ale również dlatego, iż pomysł wigilii Bożego Narodzenia, jako dnia wolnego od pracy wyszedł właśnie spośród tego ideowego potomstwa bolszewików – więc nic dziwnego, iż natychmiast podchwycili go ideowi potomkowie folksdojczów, żeby pod tym pretekstem zadać bobu mniej wartościowemu narodowi tubylczemu.

Najzabawniejsze w tym wszystkim były napuszone narady, żeby przypadkiem nie ucierpiała od tego Polnische Wirtschaft – bo wiadomo, iż ta cała Polnische Wirtschaft zależy właśnie od tego, jednego jedynego, wigilijnego dnia. Czy wobec tego obywatele nie będą już głosowali na Volksdeutsche Partei, na PiS, czy na Lewicę? A jakże! Przecież tylko dlatego Pan Bóg nie zesłał na ziemię drugiego potopu, bo przekonał się o bezskuteczności pierwszego!

Polecamy również: Globaliści chcą cenzury w walce z “dezinformacją klimatyczną”

Idź do oryginalnego materiału