
W świecie technologii coraz częściej słyszymy o „wojnie o chipy”. W połowie czerwca Tajwan zrobił w tej rywalizacji istotny krok: jego urząd ds. handlu wpisał na listę firm objętych kontrolą eksportu dwóch chińskich gigantów. To jeden z największych producentów telefonów na świecie – Huawei oraz producent układów scalonych – SMIC. To oznacza, iż każda tajwańska firma, która chce sprzedać im zaawansowany sprzęt lub oprogramowanie, musi teraz zdobyć specjalną zgodę władz.
Dlaczego to takie istotne? Tajwan jest sercem światowego rynku półprzewodników. Znajduje się tu największa na świecie fabryka chipów i siedziba TSMC. Decyzja rządu tajwańskiego pokazuje, iż wyspa potrafi nie tylko produkować najlepsze układy, ale też samodzielnie ustalać zasady gry.
Oficjalnie powodem są obawy o bezpieczeństwo. Stany Zjednoczone martwią się, iż chińska armia mogłaby wykorzystać zaawansowane tajwańskie technologie. Gdy w amerykańskich mediach pojawił się raport o chipach TSMC w procesorach Huawei, w Waszyngtonie zawrzało. Pojawiły się choćby pogłoski o miliardowej karze dla TSMC, jeżeli nie dopilnuje, dokąd trafiają produkty firmy.
Tajwański cios w wojnie o chipy
Tajwańskie ograniczenia nie zatrzymają od razu takich gigantów jak Huawei czy SMIC, bo obie firmy i tak od lat działają pod presją amerykańskich sankcji. Ale nowe przepisy mogą im dodatkowo utrudnić życie, jeżeli wpłyną na mniejszą dostępność chipów. Z drugiej strony Pekin może wykorzystać tę sytuację, żeby przyspieszyć program „zrób to sam”. Chiński rząd już pompuje miliardy juanów do krajowych producentów sprzętu i podzespołów. Im większe blokady na import, tym większa motywacja, by stworzyć własne, krajowe, odpowiedniki tajwańskich czy amerykańskich technologii.
Jak informuje CNN, Ren Zhengfei, założyciel Huaweia, stara się gasić emocje. Twierdzi, iż choćby bez najnowszych chipów można łączyć kilka prostszych układów i uzyskać podobną moc. Pytanie tylko, czy takie „sklejane” rozwiązania przekonają globalnych klientów.
Tajwan z kolei musi z jednej strony zadbać o własne interesy i jak najlepsze relacje z USA, które są jej najważniejszym nieoficjalnym sojusznikiem. Z drugiej strony – sporo tajwańskich firm dobrze zarabia, sprzedając części i maszyny do Chin. Na domiar złego Pekin nieustannie przypomina, iż uważa Tajwan za część swojego terytorium.
Kto zyska na najnowszych ruchach?
Kto zyska na najnowszych ruchach? Krótkoterminowo – Waszyngton, bo Tajwan zatkał kolejną potencjalną lukę w eksportowych restrykcjach. W średnim terminie skorzystać mogą chińscy producenci, którzy otrzymają jeszcze więcej rządowego wsparcia. A co będzie dalej?
Świat przypomina nam, iż technologia pędzi naprzód, a dzisiejsze zakazy jutro mogą stać się mniej ważne. Dlaczego? Bo jeżeli dziś obejmiemy dany chip zakazem eksportu, za dwa–trzy lata może on być już przestarzały, a na rynku pojawi się nowszy, lepszy proces technologiczny. Zapisy trzeba więc wciąż aktualizować, żeby dogonić postęp.
Po drugie, USA, Tajwan, Holandia i Japonia próbują ograniczyć Chinom dostęp do najnowocześniejszych maszyn (EUV) oraz narzędzi projektowych. Ale chińscy producenci – SMIC, Huawei, liczne państwowe laboratoria – inwestują miliardy, żeby przeskoczyć kolejne generacje procesu technologicznego. Im szybsze tempo postępu, tym większa presja, żeby nie zostać w tyle. A co za tym idzie, szybszy rozwój. jeżeli Chiny znajdą sposób, by utrzymać tempo, obecne postanowienia mogą po czasie nie tylko tracić na wartości, ale i obrócić się przeciwko wydającemu.
Jedno jest jednak pewne: etap „czekamy i patrzymy” dobiegł końca. Tajwan zaczyna sam ustawiać barierki na globalnym rynku półprzewodników. Dla obserwatorów to głośna zapowiedź kolejnych gorących rozdziałów w rywalizacji technologicznej między Chinami a Stanami Zjednoczonymi, ale…
Czytaj też: E-papier – przyszłość ekranów? Który czytnik, tablet, ekran (e-ink) jest najlepszy? Przegląd rynku!
Co to dla nas – konsumentów – oznacza?
Jak geopolityczne potyczki wpływają na codzienne życie? Dla nas wszystkich kupujących co jakiś czas telefon, laptop, konsolę do gier, wojna o chipy nie jest abstrakcją. Każde zawirowanie w dostawach półprzewodników – a taki właśnie efekt mogą mieć tajwańskie kontrole eksportu – podnosi ryzyko np. opóźnień premier i wyższych cen elektroniki.
Huawei czy inni chińscy producenci mogą próbować omijać braki, składając urządzenia z kilku mniej zaawansowanych układów. Taki kompromis często oznacza gorszą wydajność lub krótszy czas pracy na baterii, więc użytkownik końcowy płaci tyle samo (albo więcej) za sprzęt, który nie przyspiesza tak mocno, jak obiecują reklamy.
Druga sprawa to rynek wtórny i serwis. o ile Twoje urządzenie korzysta z komponentów firm SMIC lub Huawei, a ich import stanie się trudniejszy, może wzrosnąć cena części zamiennych – od prostych kontrolerów USB po układy zasilające. Serwisanci będą musieli czekać dłużej na dostawy, a naprawy wyjdą drożej. Dla firm IT obsługujących parki maszyn w Polsce czy Niemczech oznacza to wyższe koszty utrzymania infrastruktury. W konsekwencji, będą to wyższe ceny usług w chmurze albo abonamentu SaaS.
Chipy wpływają na kierunki rozwoju rynku pracy
Muszę na to również spojrzeć z perspektywy młodego człowieka, czyli kariery i wyboru studiów. To, co widzimy na świecie, czyli chipy w centrum uwagi biznesu, to kolejny sygnał, iż inżynieria materiałowa, projektowanie układów scalonych i cyberbezpieczeństwo będą w Europie i USA jeszcze bardziej poszukiwane niż dotychczas. Skoro Tajwan zaostrza reguły gry, a Chiny pompują miliardy w „zrób to sam”, reszta świata – w tym Polska – będzie podbijać stawki za wykwalifikowanych fachowców.
Te geopolityczne utarczki najpewniej zostaną ostatecznie jakoś skompensowane przez rynek, co oznacza, iż końcowy użytkownik bezpośrednio nie zauważy większych zmian. Niemniej jednak warto śledzić to, co dzieje się w Azji oraz wiedzieć, jakie może mieć to konsekwencje. Bo – w długoterminowym rozrachunku – być może właśnie kształtuje się na naszych oczach nowy rozkład sił w produkcji chipów. To od tych niewielkich urządzeń zależy w tej chwili rozwój sektora technologicznego na świecie.
Źródło zdjęcia tytułowego: Freepik