Oprogramowanie open source to dla wielu synonim bezpieczeństwa i transparentności. Przecież, jak może twierdzić przeciętny użytkownik, „jeśli kod jest dostępny dla wszystkich, to na pewno jest bezpieczny, prawda?” Ta wygodna narracja została jednak niedawno wystawiona na próbę, a ostatnie wydarzenia związane z potencjalnym backdoorem w narzędziu XZ pokazują, iż rzeczywistość może być bardziej skomplikowana.
W świecie IT, gdzie każde oprogramowanie, od systemów operacyjnych po aplikacje użytkowe, opiera się częściowo na bibliotekach i narzędziach open source, wiadomość o backdoorze w XZ zelektryzowała całą społeczność. To, co na pierwszy rzut oka wydaje się siłą open source – jego otwartość i dostępność – w tym przypadku obróciło się przeciwko niemu. Złośliwy kod ukryty w sercu popularnego narzędzia do kompresji danych był niczym wilk w owczej skórze, gotowy zaatakować, gdy tylko nadarzy się okazja.
Zaskakujące? Być może nie powinno być. Historia uczy, iż żaden system nie jest odporny na błędy ludzkie czy celowe działania osób o złych intencjach. Przypadki takie jak ten z XZ rzucają nowe światło na pytanie o bezpieczeństwo i niezawodność systemu open source. Czy samo bycie „otwartym” jest wystarczającą gwarancją bezpieczeństwa? Czy zaufanie, jakim obdarzamy społeczności tworzące oprogramowanie, nie jest czasami zbyt naiwne?
Prawda jest taka, iż żaden proces tworzenia oprogramowania, niezależnie od tego, czy jest otwarty, czy zamknięty, nie jest wolny od ryzyka błędów czy celowych manipulacji. Jednak w przypadku systemu open source, istnieje chociaż teoretyczna możliwość, iż ktoś zewnętrzny dostrzeże i zgłosi problem. Problem w tym, iż „teoretyczna” nie zawsze przekłada się na „praktyczną”. W społecznościach, gdzie ciężar pracy spoczywa na barkach garstki deweloperów, a procesy weryfikacji nie zawsze są tak rygorystyczne, jak byśmy sobie życzyli, drzwi dla potencjalnych nadużyć są czasem otwarte zbyt szeroko.
Open source czy nie, procedury są potrzebne
Odkrycie backdoora w XZ pokazuje, iż bez względu na to, jak bardzo ufamy oprogramowaniu open source, nie możemy pozwolić sobie na ślepe wierzenie w jego jakość. Niezbędna jest ciągła weryfikacja, edukacja użytkowników i deweloperów oraz budowanie silnych procedur bezpieczeństwa i przeglądu kodu. To przypomnienie, iż w świecie technologii nie ma miejsca na osiadanie na laurach.
Oprogramowanie open source może i powinno być bezpieczne, ale stanie się tak tylko wtedy, gdy jako społeczność będziemy nieustannie dążyć do utrzymania i poprawy jego bezpieczeństwa. Nie chodzi tu tylko o techniczne aspekty kodowania, ale także o kulturę współpracy, otwartości na krytykę i gotowość do ciągłego uczenia się. W końcu, czy używamy systemu open source, czy nie, bezpieczeństwo zawsze będzie naszą wspólną odpowiedzialnością.