Vertu znów wchodzi na salony, tym razem w epoce sztucznej inteligencji. Nowy Agent Q to połączenie manualnego rzemiosła, mocy flagowca i cyfrowej arogancji, której nie da się pomylić z żadnym innym telefonem. Za cenę kilku iPhone’ów otrzymujemy urządzenie, które ma nie tylko dzwonić, ale też planować, analizować i chronić nasze życie jak agent.
Luksus w wersji 3.0 od Vertu. Powrót marki, o której świat zdążył zapomnieć
Jeszcze dekadę temu Vertu było symbolem statusu, tak samo jak zegarek Patek Philippe czy Rolls-Royce w garażu. Telefony tej marki nosili bankierzy, arystokraci i celebryci, dla których iPhone był zbyt masowy. Po upadkach, zmianach właścicieli i milczeniu trwającym kilka lat, marka wraca z rozmachem i ambicją zdefiniowania luksusu na nowo.
foto. Vertu.comVertu Agent Q to nie klasyczny telefon, ale jak podkreśla producent „AI Agent Phone”, czyli urządzenie, które zamiast aplikacji oferuje ”agentów” wykonujących zadania w naszym imieniu. To powrót do idei telefonu jako narzędzia dla elit. Tylko tym razem zamiast szwajcarskiego zegarmistrza pod maską pracuje sztuczna inteligencja.
Technicznie rzecz biorąc, Agent Q to pełnoprawny flagowiec 2025 roku. Na pokładzie znajdziemy:
- Procesor Qualcomm Snapdragon 8 Elite Supreme (3 nm),
- 16 GB RAM i 512 GB lub 1 TB pamięci na dane,
- oraz 10 TB przestrzeni w chmurze Vertu Cloud.
foto. Vertu.comEkran to 6,02-calowy panel Flexible AMOLED FHD+ (1080 × 2340 pikseli) z odświeżaniem 120 Hz. Całość zasilana jest akumulatorem o pojemności 5565 mAh z 65-watowym ładowaniem. Za bezpieczeństwo odpowiada dedykowany chip szyfrujący A5, który ma gwarantować pełną prywatność, a dźwięk płynie z podwójnych głośników stereo DTS Ultra. Obudowa, jak przystało na Vertu, to mieszanka metalu, szkła i skóry, w wersjach od cielęcej po egzotyczną białą skórę aligatora. Wymiary telefonu to 165,2 × 74,6 × 11,5 mm, przy masie 262 gramów. Ciężar adekwatny do jego klasy (i ceny).
Aparaty, czyli fotografia klasy artystycznej
Vertu Agent Q nie tylko błyszczy, ale też fotografuje na najwyższym poziomie.
Z tyłu znalazł się potrójny moduł aparatu, na który składają się:
- 50 MP główny obiektyw Sony IMX906 (f/1.59–4.0, OIS),
- 50 MP ultra-szerokokątny OV50D z polem widzenia 122° i funkcją super-makro,
- oraz 64 MP teleobiektyw peryskopowy OV64B (f/2.6, 70 mm).
foto. Vertu.comZ przodu umieszczono 32-megapikselowy aparat selfie. Producent obiecuje, iż dzięki technologii AI Artistry, zdjęcia mogą automatycznie zmieniać się w krótkie filmy, wspomnienia w dźwiękowe kolaże, a głos użytkownika w narzędzie montażowe.
To połączenie luksusowej fotografii z kreatywną inteligencją i choć brzmi to jak marketingowy poemat, trudno odmówić Vertu ambicji.
Nowy system VAOS (Vertu Agent Operating System) to serce całego projektu. Nie jest to klasyczny Android z nakładką, ale autorska architektura kognitywna Falcon Mind, która – według producenta – nie imituje ludzkich zachowań, ale odzwierciedla sposób ludzkiego rozumowania. Vertu twierdzi, iż Agent Q nie czeka na polecenia, ale rozumie intencje.
foto. Vertu.comCo więcej, platforma AgentKit umożliwia zewnętrznym partnerom jak banki, linie lotnicze czy kancelarie tworzenie własnych „agentów”, w pełni zintegrowanych z ekosystemem Vertu.
To nowy model: zamiast aplikacji – agenci. Zamiast scrollowania, delegowanie.
Cena luksusu. Ekstrawagancja czy inwestycja w status?
Najtańszy wariant Vertu Agent Q, wykonany z cielęcej skóry, kosztuje 5380 dolarów, czyli ok. 19,5 tysięcy złotych. Wersja premium z białą skórą aligatora i diamentami to już 109 680 dolarów, czyli około… 400 tysięcy złotych.
To poziom, przy którym iPhone 16 Pro Max wygląda jak telefon studencki, a choćby Porsche staje się rozsądną alternatywą. Ale umówmy się, Vertu nigdy nie celowało w racjonalność. To marka dla tych, którzy nie muszą pytać o cenę i dla których czas jest jedynym prawdziwym luksusem. Z pewnością też znajdą się jego nabywcy. Telefon jest już w sprzedaży.
Źródło: Vertu.com / Zdjęcie tytułowe: Vertu.com









