Za każdym razem, gdy jakakolwiek władza chce chronić obywateli dzięki cenzurowania lub blokowania treści, większość obywateli głośno oświadcza, iż nie życzy sobie takiej „ochrony”. Najgłośniejsze protesty związane z próbami cenzurowania Internetu miały miejsce w 2012 roku, a powodem była umowa handlowa dotycząca zwalczania obrotu towarami podrabianymi (ACTA). Ówczesny rząd Donalda Tuska wycofał się z tego projektu, ale gniew zwłaszcza wśród młodych Polaków pozostał na długo. Druga fala protestów przetoczyła się w latach 2020-2022, kiedy to pod pozorem zwalczania „pandemii” największe portale internetowe zakazywały publikowania treści kwestionujących samą pandemię i zalecenia związane z jej zwalczeniem.
W tym przypadku protesty nie przyniosły bezpośredniego skutku, ale po latach najpierw Mark Zucerberg, przyznał się do realizowania poleceń polityków, a potem uczyniła to największa platforma internetowa Google. Kolejną okazją do wprowadzenia cenzury w trosce o dobro obywateli, stał się konflikt zbrojny na Ukrainie. Niezależnie od tych wszystkich okoliczności Unia Europejska wprowadziła własne regulacje i naciska kraje członkowskie do zastosowania tożsamych przepisów. Koalicja rządząca z Donaldem Tuskiem na czele, jest bezkrytycznym zwolennikiem unijnego zwierzchnictwa i dlatego Ministerstwo Cyfryzacji przygotowało ustawę, którą komisja sejmowa skierowała na pierwsze czytanie. O tym czy ustawa ostatecznie wejdzie w życie zdecyduje prezydent Karol Nawrocki i nie musimy zgadywać, co prezydent sądzi o nowych przepisach, bo jasne stanowisko zostało wyrażone na portalu X:
Dzisiaj upływa termin zgłoszeń na wysłuchanie publiczne rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną oraz niektórych innych ustaw.
Pod pozorem walki z nielegalnymi treściami i dezinformacją rząd chce ograniczyć wolność słowa, poprzez…
— Karol Nawrocki (@NawrockiKn) October 27, 2025
Prezydent w swoim krótkim komentarzu wskazuje na sedno sprawy i rzeczywiście jest dokładnie tak, iż ustawa zawiera bardzo niebezpieczne narzędzia, co więcej wiele instytucji otrzyma kompetencje do niemalże dowolnej interpretacji, co jest treścią niebezpieczną. Zawsze przy takich projektach pojawia się pakiet słusznych i rozsądnych zapisów, ale tylko po to, żeby przykryć to, co jest skrajnie niebezpieczne. Ustawę połączono z prawami konsumenta i dlatego prezes UOKiK będzie odpowiadać za wdrażanie i przestrzeganie przepisów. Sugeruje to, iż chodzi przede wszystkim o ochronę konsumentów, narażanych na działania oszustów, jednak wystarczy nieco głębiej wejść w treść ustawy, aby dostrzec, iż prokuratorzy, policja, Krajowa Administracja Skarbowa, Straż Graniczna i przede wszystkim tzw. zaufane podmioty, będą mogły wnioskować o błyskawiczne blokowanie treści, które w ich ocenie naruszają prawo.
W praktyce oznacza to, iż całe grono upolitycznionych podmiotów, w tym rozmaitego rodzaju NGS-y, będą mogły cenzurować Internet według własnej linii ideologicznej. Podkreślenia wymaga też fakt, iż obowiązujące w Polsce prawo daje pełne możliwości w zakresie ścigania internetowych oszustów, jak również osób publikujących treści niebezpieczne. Nowa ustawa w tym zakresie absolutnie nic nie zmieni, za to pozwoli skasować wszystko, co obecni i przyszli rządzący uznają za szkodliwe, głównie dla nich samych. Codziennie słyszymy, jak politycy i media w zupełnie absurdalny sposób zarzucają swoim krytykom „wpisywanie się w kremlowską narrację” i na razie jest to tylko prymitywna demagogia. Gdyby ustawa weszła w życie, polityczna nagonka zamieni się w paragrafy i twardą cenzurę, ale na szczęście z całą pewnością do tego nie dopuści prezydent Karol Nawrocki.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!







