Jestem zirytowany, gorzej, jestem naprawdę wku*.*ony. Miałem nigdy nie pisać o Smoleńsku, chciałem trzymać się od bredni Zespołu Macierewicza z daleka, chciałem pozostać na swoim poletku pseudonaukowej medycyny, ale skoro najpierw była sztuczna mgła, potem był hel, potem bomby próżniowe, trotyl, a teraz wybitni polscy naukowcy rozmieniają się na drobne uczestnicząc w politycznej hucpie, czas powiedzieć stop!
I – Zamiast wstępu.
Na rozgrzewkę, poszperałem trochę po necie i znalazłem perełkę, w sam raz na początek pasjonującej wg mnie podróży do jądra ciemności. Otóż „Najnowsze wydanie recenzowanego czasopisma naukowego Mathematical and Computational Forestry & Natural-Resource Sciences (MCFNS) zostało poświęcone katastrofie smoleńskiej.” – informuje mnie serwis Solidarni2010. Serwis pisze dalej:
„Jest to młode czasopismo […] zajmujące się, jak sama nazwa wskazuje, matematycznymi i obliczeniowymi aspektami leśnictwa i zasobów naturalnych, które w swoim komitecie redakcyjnym skupia m. in. profesorów Cieszewskiego, Rońdę i Witakowskiego”.
Kiedy leśnicy piszą o katastrofie Smoleńskiej wiedz, iż coś się dzieje! Spodziewałem się raczej analizy składu runa leśnego czy kierunku porostu mchów, ale co kraj to obyczaj. Założycielem pisma jest … pan Cieszewski (tego już Solidarni 2010 nie piszą), skądinąd utytułowany człowiek, tyle iż biometryk leśny. Przypominam, iż biometria zajmuje się badaniem zmienności populacji organizmów w środowisku naturalnym. Krótko mówiąc – zrób sobie własne czasopismo dla leśników, zaproś Rońdę i Biniendę do napisania pracy o katastrofie Smoleńskiej i opublikuj ją u siebie. Voila! Masz artykuł naukowy o katastrofie Smoleńskiej! Na stronie tego szanowanego pisma dla leśników znajdujemy 4 prace w temacie katastrofy w Smoleńsku. Weźmy pracę Pana Gierasa pt. „Selected Technical Aspects of Tu-154M Smolensk Air Crash on April 10, 2010”. Pan Gieras pisze w konkluzji:
„Although probability of explosion of fuel in the left wing outer tank due theelectric short circuit, arcing or static electricity is low, this problem should be carefully considered in futureexamination of the wreckage and remaining electrical wiring and equipment.”
Pan Gieras nie pisze zatem o wybuchach, sztucznej mgle, bombie próżniowej czy trotylu, ale o możliwości zwarcia instalacji elektrycznej – czego prawdopodobieństwo, jak sami pisze jest MAŁE. Wiemy jednak, iż do samego uderzenia Tutki w ziemię wszystkie systemy działały prawidłowo. Pisanie w konkluzjach, iż „odkryliśmy to i to, ale potrzeba dalszych badań” w istocie oznacza iż nic nie odkryliśmy. W artykule Solidarni2010 na samym dole są zdjęcia rosyjskiego fotoamatora „z otchłani”, które mają rzekomo dowodzić, iż Tupolewa uszkodziły wybuchy. Tyle iż nie ma ŻADNYCH problemów z odnalezieniem mapy satelitarnej miejsca katastrofy (np tu). Nie wiem też skąd Solidarni2010 wzięli Pana Rońdę jako członka redakcji (jest korespondentem) pisma dla leśników, drobiazg. W innej pracy, z kolei Pan Cieszewski pisze, cyt:
„The main conclusions from the study were that: (i) the pattern of the plane destruction debris and their spatial distribution found on the ground following the catastrophe was not consistent with expectations associated with a plane crash but rather was suggestive of a plane explosion„
Co znaczy tyle co: rozkład szczątków ze zdjęć satelitarnych nie odpowiada wzorcowi katastrofy lotniczej, ale odpowiada wzorcowi rozkładu szczątków po eksplozji. Nie wiem skąd te wnioski patrząc na zdjęcie z DigitalGlobe, nie wiem. Gdy spojrzymy na zdjęcie satelitarne (poniżej) wykonane tuż po katastrofie, tj 12.04.2010 możemy zauważyć, iż cyt:
„pole szczątków jest w istocie bardzo małe, skupione w miejscu zderzenia maszyny z ziemią i tarciu jej powierzchni. W przypadku wybuchu w powietrzu szczątki kadłuba i jego zawartości byłyby rozrzucone na dużo większym obszarze, jeszcze przed miejscem upadku”
jak cierpliwie tłumaczy pan Michał Setlak w artykule „Anatomia kłamstwa” na łamach „Przeglądu Lotniczego”. Popatrzcie zresztą na zdjęcie:
II – Zespół Macierewicza, czyli bij się z kompetencjami.
Dla lubujących się w lustracji ten fragment posta będzie ucztą, zajrzałem niemal w każdy zakamarek życia ludzi tworzących tzw. Zespół Ekspertów Macierewicza, chciałem przez to wykazać, iż grzebanie w życiorysach, a zwłaszcza w życiorysach rodziców, to miecz obosieczny, jednak nie było moją intencją dyskredytowanie kogokolwiek (chyba iż względów merytorycznych), a ponieważ są to informacje powszechnie dostępne dzięki internetowi, reklamacji nie uwzględnia się. Tą sekcję podzieliłem na dyscypliny naukowe którymi parają się członkowie tego gremium ekspertów od katastrof lotniczych, kuriozum na partyjnych usługach. Do rzeczy:
-
Mechanika i Konstrukcje:
1. Prof. zw. dr hab. inż. Kazimierz Flaga, dr h.c. Politechniki Krakowskiej
Zacna postać, tyle iż to „specjalista w zakresie budowy mostów i tuneli, konstrukcji betonowych i materiałów budowlanych”. Brał na przykład udział przy opracowywaniu projektów konstrukcyjnych m.in. kościoła Matki Bożej Królowej Świata w Radomiu, kościoła pw. Ducha Świętego w Mielcu, kościoła św. Józefa w Rzeszowie itd itd. Odznaczony w 2005 r przez Aleksandra Kwaśniewskiego za „wybitne zasługi w działalności na rzecz społeczności lokalnej”. Pan prof. Flaga jest istotnie członkiem Polskiej Akademii Nauk, tyle iż reprezentuje „Komitet Inżynierii Lądowej i Wodnej”. Nigdy nie brał udziału w pracach zespołów dot katastrof lotniczych. Nie ma licencji pilota.
2. Prof. dr hab. inż. Grzegorz Jemielita; 1) Politechnika Warszawska, 2) SGGW
Odnaczony w 2001 r przez Aleksandra Kwaśniewskiego polski naukowiec o specjalności „budownictwo i teorii konstrukcji”. Pracownik dydaktyczny „Zakładu Mechaniki i Konstrukcji Budowlanych” Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego (SGGW). Rozprawę habilitacyjną napisał z tematu „Ścisłe równania teorii płyt i tarcz”, uzyskując tym samym tytuł „doktor habilitowany nauk technicznych w zakresie budownictwa, specjalność : budownictwo”. Nie słyszałem, żeby betonowe budynki latały…Nie brał udziału w pracach zespołów dot katastrof lotniczych. Nie ma licencji pilota.
3. Prof. zw. dr hab. inż. Jan Obrębski; Politechnika Warszawska
Ok, Pan Jan Obrębski to (znów) zacna postać, tyle iż jest (znów) specjalistą w zakresie budownictwa. Jest autorem kilkunastu publikacji, a iż niekoniecznie w temacie katastrof lotniczych, czy w ogóle konstrukcji i wytrzymałości samolotów, to przecież fakt pomijalny. Pracuje na Politechnice Warszawskiej na Wydziale Inżynierii Lądowej, publikuje rzadko, chyba iż chodzi o „mechanikę lotu i mechanikę zniszczenia jak też zagadnienia specjalistyczne związane z analizą danych pokładowych” – wtedy tak, publikuje wypowiada się często. Nigdy nie brał udziału w pracach zespołów dot katastrof lotniczych. Nie ma licencji pilota.
4. Dr hab. inż. Zdzisław Józef Śloderbach, prof. PO; Politechnika Opolska
Z Panem Zdzisławem miałem trochę kłopotów. Ciężko człowieka znaleźć, ale udało się. Jak czytamy na jednym z blogów na portalu NowyEkran Pan Śloderbach cyt.:
„specjalizuje się w takich dziedzinach jak mechanika ciała stałego, wytrzymałość materiałów oraz teoria sprężystości i plastyczności”.
Na stronie Politechniki Opolskiej możemy jednak przeczytać przy nazwisku pana Śloderbacha: „Wydział Inżynierii Produkcji i Logistyki » Instytut Organizacji Procesów Wytwórczych » Katedra Zastosowań Chemii i Mechaniki”. Jedyna cytowana praca naukowa (a napisał ich, o ile dobrze widzę 17) nie ma nic wspólnego ani z lotnictwem, ani z wytrzymałością materiałów. Co więcej, żadna Jego praca naukowa choćby nie leżała obok tej tematyki. Zabawne że, jedna ze stron www obsadza choćby Pana Śloderbacha jako pracownika Katedry Pojazdów Drogowych i Rolniczych, a żeby było śmieszniej, serwis NaukaWPolsce potwierdza te informacje. Pan Śloderbach jest też nie tylko pracownikiem naukowym, ale i etatowym propagandzistą Gazety Polskiej i gorliwym obrońcą pseudochrześcijańskiej polityki Tadeusza Rydzyka, czego dał wyraz [pozycja 150] swoim podpisem pod listem do Arcybiskupa Józefa Michalika. Nigdy nie brał udziału w pracach zespołów dot katastrof lotniczych. Nie ma licencji pilota.
-
Matematyka i Informatyka
1. Prof. dr hab. Witold Kosiński; 1) Polsko-Japońska Wyższa Szkoła Technik Komputerowych, 2) Uniwersytet Kazimierza Wielkiego
Pan Witold Kosiński bezsprzecznie jest utytułowanym naukowcem, prawdziwym, publikuje licznie i w niezłych, recenzowanych czasopismach naukowych. Jest członkiem PAN (szacun). Tylko jest jedno ALE : Pan Kosiński jest informatykiem i matematykiem, a nie fizykiem czy materiałoznawcą. w tej chwili na przykład, pracuje w Zakładzie Systemów Baz Danych i Inteligencji Obliczeniowej na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego oraz szefuje Wydziałowi Informatyki w Polsko-Japońskiej Szkole Technik Komputerowych. Kompetencje pana Kosińskiego zawęża zresztą on sam w tzw. hasłach kluczowych dotyczących kierunków badawczych (str 9), cyt : „sieci neuronowe […] rozmyte systemy wnioskujace […] algorytmy genetyczne i ewolucyjne (to musi być interesujące – przyp. mój), automaty komórkowe i inteligencja obliczeniowa”. Reasumując, pan Kosiński jest wybitnym specjalistą, tylko nie w tym co trzeba, ale to przecież …ehh. Nigdy nie brał udziału w pracach zespołów dot katastrof lotniczych. Nie ma licencji pilota.
2. Prof. dr hab. inż. Jacek Rońda; Akademia Górniczo Hutnicza
Wracamy tymczasem do Pana Rońdy, który wsławił się między innymi tym, iż w wieczór 10.04.2013 podczas rozmowy z Pawłem Artymowiczem, polskim astrofizykiem, który neguje ustalenia zespołu Macierewicza, na jego pytanie „skąd ma materiały fotograficzne?”, odpowiedział : „nie powiem”. Puszka po napoju gazowanym miała symbolizować kadłub Tupolewa, Pan Rońda zgniótł ją na oczach widowni, rzucił o ziemię i eureka! Oto dowód na zamach! Trzeba jednak oddać, iż Pan Rońda również jest uznanym naukowcem, publikuje sporo, a choćby ma osiągnięcia patentowe, tyle iż ma to niewiele wspólnego z przedmiotem sprawy. Specjalizuje się w informatyce stosowanej, matematyce przemysłowej, matematyce stosowanej, mechanice stosowanej i metodach programowania. Publikacje pana Rońdy chyba choćby bardziej są związane z …medycyną niż lotnictwem, np: „Analiza stanu naprężenia w panewce endoprotezy stawu biodrowego z powłoką DLC”, albo „Dwuwiązkowa metoda IBAD w zastosowaniu do implantów medycznych”, co prawda są też prace ze spawalnictwa, analizy termo-mechanicznej obudowy turbin i prace z zakresu magnetyzmu, także dorobek naukowy, zaiste pokaźny, ale czy przydatny w przedmiotowej sprawie? Ocenę pozostawiam Tobie czytelniku. Ah, i jeszcze jedno : studenci za nim nie szaleją. Nigdy nie brał udziału w pracach zespołów dot katastrof lotniczych. Nie ma licencji pilota.
3. Prof. dr hab. inż. Andrzej Stepnowski; Politechnika Gdańska
Tu pośmiejemy się razem. Andrzej Stepnowski to istotnie profesor zwyczajny Politechniki Gdańskiej, uznany w świecie autorytet w zakresie informatyki, telekomunikacji i uwaga…hydroakustyki (także gdyby Tu-154 przemalować na żółto, można by nucić w tej chwili „Yellow submarine” The Beatles). Jego specjalnością jest „Telemonitoring środowiska i systemy GIS” . Co robi w zespole Macierewicza? Nie wiadomo, ale w 2011 r dołączył do Społecznego Komitetu Poparcia Jarosława Kaczyńskiego, co wiele przecież wyjaśnia. Żeby nie być tak nikczemnie złośliwym (to zupełnie do mnie nie podobne!) dodam jeszcze, iż Pan Stepnowski jest pionierem, naprawdę! Wdrażał bowiem „komputerowe systemy oceny i monitorowania zasobów ryb dla statku r/v „Prof. Siedlecki”, a pracę habilitacyjną pisał z tematu „Zarys teorii i technika hydroakustycznych metod oceny siły celu i populacji ryb”. Być może pan Antoni Macierewicz opatrznie zrozumiał tekst z Ewangelii gdzie Jezus mówi do przyszłych apostołów „Uczynię Was rybakami ludzi”, a może właśnie tak wygląda współczesny makiawelizm? Pan Stepnowski nigdy nie brał udziału w pracach zespołów dot katastrof lotniczych. Nie ma licencji pilota.
4. Prof. zw. dr hab. inż. czł. rzecz. PAN Jan Węglarz; 1) Politechnika Poznańska; Wydział Informatyki; Instytut Informatyki, 2) Instytut Chemii Bioorganicznej PAN
Kolejny PAN’owiec w zespole Macierewicza to Jan Węglarz, matematyk i informatyk (to już się robi nudne). Nie zajmuje się więc awioniką, mechaniką, fizyką lotu statków powietrznych, nie jest choćby specjalistą od materiałoznawstwa. Konikiem pana Węglarza są systemy operacyjne, sterowanie rozdziałem zasobów, systemy wspomagania decyzji itd. Kiedy więc będziemy chcieli roztrząsać czy OS Tupolewa nie wyłożył się atakiem DDOS na 3 sekundy przed katastrofą, z pewnością pan Jan Węglarz się przyda, na dzień dzisiejszy figuruje tam tylko jako ozdoba. Nigdy nie brał udziału w pracach zespołów dot katastrof lotniczych. Nie ma licencji pilota.
5. Dr hab. inż. Piotr Witakowski, prof. AGH; Akademia Górniczo Hutnicza
Pan Piotr, jak możecie się szanowni czytelnicy domyślić, nie jest ekspertem lotnictwa, jest budowlańcem, bardziej związanym z ziemią niż niebem, pracę doktorską ten szanowany polski naukowiec pisał bowiem, w temacie „Analiza naprężeń termicznych w masywach betonowych„. Kogoś kto uważa też, iż to bliźniacza dziedzina wiedzy wobec awioniki, muszę rozczarować. Być może Jego przydatność jako eksperta w Zespole Antoniego Macierewicza określa fakt, iż to były działacz opozycji demokratycznej, KOR’owiec. To świetnie, iż Pan Piotr Witakowski jest też autorem raportu pt. „O naprawie sytuacji mieszkaniowej.”, gdzie z pewnością z godną podziwu skrupulatnością obnaża słabość polskiej polityki mieszkaniowej ostatniego dziesięciolecia, ale w kwestiach katastrof lotniczych, wytrzymałości materiałów znam lepszych ekspertów. Nigdy nie brał udziału w pracach zespołów dot katastrof lotniczych. Nie ma licencji pilota.
-
Elektrotechnika i Elektronika
1. Prof. dr hab. inż. Jacek Gieras, IEEE Fellow, UTC Fellow; 1) UTC Aerospace Systems, Rockford, Il, USA, 2) Uniwersytet Technologiczno-Przyrodniczy w Bydgoszczy
Prof. Jacek Gieras, utytułowany naukowiec, z licznymi publikacjami (niestety nie w przedmiocie sprawy) z Uniwersytetu Technologicznego w Bydgoszczy przedstawił hipotezę eksplozji w zewnętrznym zbiorniku paliwa lewego skrzydła na skutek zapłonu elektrycznego mieszanki paliwo-powietrzej. Jak już pisałem wcześniej, w renomowanym czasopiśmie dla leśników (sekcja 5.2 poz. 28) przyznaje jednak, iż prawdopodobieństwo owego zdarzenia jest małe, więc trzeba dokonać dalszych badań. „Znaleźliśmy to i to, ale w zasadzie to nic nie znaleźliśmy’. Szkoda czasu, bo jak prawdopodobnie domyślacie się drodzy czytelnicy – Nigdy nie brał udziału w pracach zespołów dot katastrof lotniczych. Nie ma licencji pilota.
2. Prof. zw. dr hab. inż. czł. rzecz. PAN Tadeusz Kaczorek; 1) Politechnika Białostocka, 2) Politechnika Warszawska
Sędziwy już, Pan Tadeusz Kaczorek to polski, utytułowany inżynier sterowania, specjalizujący się w „teoretycznej analizie i syntezie układów sterowania”. To istotnie, świetny naukowiec, tyle iż specjalizuję się głównie w komputerowej automatyce i robotyce. Raczej cichy (mówiąc kolokwialnie) członek Zespołu Macierewicza, nie bierze udziału w konferencjach n/t katastrofy pod Smoleńskiem, nie udziela się w mediach, co może nieco dziwić, gdyż Pan Kaczorek jest „przewodniczącym prezydium komitetu naukowego”. Nie znalazłem ani jednej pracy naukowej pana Kaczorka dot. katastrofy, lub choćby odczytu na konferencjach zespołu parlamentarnego Macierewicza, których autorem byłby Pan Kaczorek, nic! Echo! Dla mnie sprawa wydaje się jasna, pan Kaczorek w porę zorientował się, iż ta granda nie przyniesie mu sławy i postanowił pozostać w ukryciu. Taki przyczajony tygrys, ukryty smok! Nigdy nie brał udziału w pracach zespołów dot katastrof lotniczych. Nie ma licencji pilota.
-
Fizyka i Geotechnika
1. Prof. zw. dr hab. Kazimierz Bodek; Uniwersytet Jagielloński
Pan Kazimierz Bodek to znakomity fizyk, tyle iż jądrowy. Jest pracownikiem Wydziału Fizyki, Astronomii i Informatyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Elita! Pan Bodek jest nie tylko jednak specjalistą od katastrof lotniczych, z czym co prawda ma kilka wspólnego, o nie, ma także dość oryginalne poglądy w kwestii ocieplenia klimatu, wiatraków i konsumpcji energii (np str. 12). Pan Bodek np twierdzi (str. 11), że:
„Poza tym, nie ma pewności, czy globalny klimat się ociepla, czy oziębia.”
No cóż, dane klimatyczne nie pozostawiają złudzeń, tak- Panie Bodek, klimat się ociepla, gawiedź naukowa nie ma co do tego żadnych wątpliwości, oczywiście ze szczątkowymi wyjątkami, np Pańskim. Nigdy nie brał udziału w pracach zespołów dot katastrof lotniczych. Nie ma licencji pilota.
2. Prof. dr hab. Marek Czachor, prof. PG; Politechnika Gdańska
Pan Czachor to musi być fajny gość! Członek opozycji demokratycznej w PRL, prześladowany przez komunistyczne władze, odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Zasłużony niewątpliwie dla polskiej demokracji. Ohy i ahy! Pracuje na Politechnice Gdańskiej, na Wydziale Fizyki Technicznej i Matematyki Stosowanej. Wszystko by się zgadzało, kompetencje pana Czachora jednak, nie pozwalają mi uznać Go za specjalistę od wytrzymałości materiałów i katastrof lotniczych, albowiem w pokaźnej bazie publikacji Pana Czachora próżno szukać haseł takich jak: wytrzymałość materiałów, awionika, konstrukcje latające, jest bowiem fizykiem teoretycznym i kwantowym, a rozprawę doktorską pisał z tematu „Aspects of Nonlinear Quantum Mechanics„. Jest za to autorem dziwnych twierdzeń, co szeroko komentowano na portalu Racjonalista. Nigdy nie brał udziału w pracach zespołów dot katastrof lotniczych. Nie ma licencji pilota.
3. Prof. zw. dr hab. Robert Gałązka, czł. rzecz. PAN; Instytut Fizyki Polskiej Akademii Nauk
Pan Robert Gałązka to kolejny polski utytułowany naukowiec z pokaźnym dorobkiem naukowym, którego obecności w Zespole Macierewicza nie rozumiem. Jest autorem 220 prac naukowych publikowanych w międzynarodowych czasopismach naukowych z wysokiej półki (np. w prestiżowym Physicial Review Letters). Specjalizuje się w fizyce ciała stałego, magnetyzmie i półprzewodnikach, co przecież ma się nijak do przedmiotu sprawy. Szlag mnie jasny trafia, jak świetni polscy fizycy rozmieniają się na drobne, angażując się w polityczne gierki i insynuacje, od których nauka powinna trzymać się z daleka! O Panu Gałązce jest też dziwnie cicho, nie udziela się w telewizji, nie udziela wywiadów, nie bierze udziału w „konferencjach naukowych n/t katastrofy smoleńskiej”, nic, tak jakby udział (na papierze) pana Gałązki w Zespole Macierewicza miał przyciągać wzrok kolejnymi tytułami przed nazwiskiem. Nigdy nie brał udziału w pracach zespołów dot katastrof lotniczych. Nie ma licencji pilota.
4. Prof. dr hab. Zbigniew Jacyna-Onyszkiewicz, dr h.c. Uniwersytetu w Kaliningradzie; Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu
Człowiek orkiestra, polityk ex-LPR/PIS, fizyk (o tym za moment), kawaler Zakonu Rycerskiego Grobu Bożego w Jerozolimie, członek rady naukowej uczelni Ojca Rydzyka, tj. organu doradczego Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Pan Jacyna-Onyszkiewicz jest fizykiem teoretycznym, ze specjalnością dość odległą od przedmiotu badań zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza – jest bowiem głównie fizykiem kwantowym, do tego, o dość egzotycznych poglądach. Całkiem serio bowiem opublikował pracę pt. „Geneza zasad kosmologii kwantowej”, i nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie wpleciona w całość wywodów … Trójca Święta, zresztą poczytajcie sami. Częsty gość Radio Maryja, blisko związany z Ojcem Rydzykiem, autor wykładów nt. wojującego ateizmu (na zdjęciu) itd. Istna Kraina OZ. Nigdy nie brał udziału w pracach zespołów dot katastrof lotniczych. Nie ma licencji pilota.
5. Kazimierz Nowaczyk, Ph.D. Assistant Professor; Center for Fluorescence Spectroscopy, University of Maryland School of Medicine
Pierwsza z prawdziwie medialnych twarzy „Zespołu Parlamentarnego Macierewicza”. Rozpoznawalny, często występujący w telewizji, cytowany w gazetach. w tej chwili jest on fizykiem doświadczalnym w Centrum Spektroskopii Fluorescencyjnej przy Szkole Medycznej (!) University of Maryland. Co to ma wspólnego z lotnictwem, wypadkami statków powietrznych? Nic. Zgodnie z ustaleniami Kazimierza Nowaczyka samolot Tu-154M przeleciał nad tzw. brzozą smoleńską na wysokości 20 metrów nad ziemią (przypominam, wyżej mamy zdjęcie satelitarne), nie zderzył się z drzewem i nie utracił końcówki lewego skrzydła w wyniku kolizji z brzozą (ktoś podrzucił), co stoi w sprzeczności z ustaleniami MAK, Komisji Jerzego Millera i zespołu dr Laska. Pan Nowaczyk twierdził też, iż ’kopia nagrań z kokpitu zmanipulowana” (musi spisek!), co zresztą stoi w sprzeczności z ustaleniami kilku niezależnych ekspertyz, w tym renomowanego Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dr Jana Sehna w Krakowie. Żeby nie być gołosłownym: Piotr Lipiec, specjalista od odczytywania danych, cyt:
„Mamy pełną zgodność wszystkich zapisów w obiektywnych źródłach informacji, które były na pokładzie tego samolotu”
I nieśmiertelne wręcz: Pan Kazimierz Nowaczyk nigdy nie brał udziału w pracach zespołów dot katastrof lotniczych. Nie ma licencji pilota.
-
Chemia i Badania Strukturalne
1. Prof. dr hab. Lucjan Piela, Uniwersytet Warszawski
Nie pojmuje jak znakomici polscy naukowcy, mogą angażować się w pracę zespołów których przedmiot pracy jest całkowicie poza ich kompetencjami. Pan Lucjan Piela jest tu znakomitym przykładem – pracuje bowiem w Pracowni Chemii Kwantowej Zakładu Chemii Teoretycznej i Krystalografii Uniwersytetu Warszawskiego. Jak, nie mając dostępu do próbek z miejsca katastrofy Pan Piela mógłby się do czegoś przydać? Pan Piela pracował bowiem np nad „syntezą molekuły zapamiętującej informacje”, zajmował się polimerami, jest choćby autorem książki (z pewnością nie jedynej) pt. „Idee chemii kwantowej” (Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2003). Wszystko pięknie, ładnie, ale do jasnej cholery, bycie członkiem Belgijskiej Akademii Królewskiej zobowiązuje, bycie odznaczonym Krzyżem Komandorskim Odrodzenia Polski również! Pan Piela, w niezwykle emocjonującym wystąpieniu krytykuje choćby rektora Uniwersytetu Warszawskiego, zarzucając Szanownej Pani Rektor cenzurę naukową, choć jak się przekonujemy, pan Piela i zespół Macierewicza nie spełnił podstawowych procedur przewidzianych w organizacji konferencji naukowej na jednej z najstarszych polskich uczelni. Nigdy nie brał udziału w pracach zespołów dot katastrof lotniczych. Nie ma licencji pilota.
2. Prof. dr hab. Sławomir Szymański; Instytut Chemii Organicznej PAN
Po raz kolejny, kompletnie nie wiem dlaczego Pan Szymański znalazł się w zespole parlamentarnym Antoniego Macierewicza, albowiem jest pracownikiem Instytutu Chemii Organicznej PAN a Tu-154 raczej nie przejawia cech materii organicznej, poszycie kadłuba tego samolotu jest z metalowej blachy. Warto zaznaczyć, iż poszycie samolotu nie jest projektowane na slalom między drzewami, nie jest też projektowane na korridę z powietrznymi rowerzystami. Oczywiście Pan Szymański może służyć swoim doświadczeniem, analizując próbki rzekomego TNT (trotylu) który jest związkiem organicznym, tyle iż bez badania samych próbek (a jest ich ponad 250) formułowanie wniosków brzmi jak wróżenie z fusów. Jak na ironię, ostatnie ustalenia Prokuratury Wojskowej wykluczyły obecność trotylu na wraku Tupolewa. Nigdy nie brał udziału w pracach zespołów dot katastrof lotniczych. Nie ma licencji pilota.
-
Lotnictwo i Aerodynamika
1. Prof. dr inż. Wiesław Kazimierz Binienda; University of Akron (Ohio)
Druga, najbardziej medialna twarz Zespołu Parlamentarnego. Prof. Binienda powiedział już w zasadzie wszystko o „zamachu smoleńskim”. Co prawda „może mieć rację, ale nie we wszystkim”, jak twierdzi prof Wnuk, ale niestety, pracujący ongiś (podobno) dla Boeinga prof. Binienda nie sięgnął do dokumentacji NASA w których skrzydła lecących samolotów zderzały się z pniami różnych obiektów, z efektem podobnym do katastrofy pod Smoleńskiem, ale nie to jest najważniejsze, Binienda bowiem wciąż jest zwolennikiem teorii wybuchu, jak sam twierdzi:
„Najpierw musiał być wybuch i musiał on nastąpić w powietrzu, żeby ściany mogły się otworzyć na zewnątrz. Dopiero później upadł całym ciężarem na ziemię”
co stoi w sprzeczności z materiałem fotograficznym i zapisami rejestratorów. Zarówno Paweł Artymowicz jak i Grzegorz Szuladziński omówili krytycznie problem wyników dr Biniendy (tak, Binienda nie jest profesorem!), wykazując, iż LS-DYNA (program używany do symulacji przez Biniendę) może dać „20 różnych” wyników zależnie od parametrów wejściowych”, do dnia dzisiejszego jednak dr Binienda nie opublikował nigdzie danych wejściowych jakie użył do analizy. Dziwne, prawda? Pan Binienda okazuje się też specjalistą od dendrologii (polecam!), a także przesłał do prokuratury wszystkie materiały dot. katastrofy, a mówiąc ściślej…pracę magisterską swojego studenta. I tak można by ciągnąć i ciągnąć ten spektakl farsy, i nie wiadomo już czyja wersja spisku ma być brana pod uwagę, czy Macierewicza który twierdzi, iż zapisy rejestratorów sfałszowano, czy Biniendy który swoje obliczenia oparł właśnie na tych zapisach. Nie wiadomo też, czy wedle słów szalonego Antoniego Tupolew mógł zrobić beczkę po uderzeniu w brzozę i przeciąć ją, czy wedle Biniendy, Tupolew w ogóle w brzozę nie uderzył, albo odwrotnie, istny dom wariatów. I jakby tego mało, kłamstwem jest mówienie przez Wiesława Biniendę (który nigdy dla Boeinga nie pracował, zaskoczeni?), iż katastrofy podobne do Smoleńskiej nigdy się nie zdarzyły, korzystając tylko z google, nie przeszukując baz danych Komisji Badania Katastrof Lotniczych w innych krajach znalazłem dwie, niemal bliźniacze, w Nigerii i w USA. Wiesław Binienda nigdy nie brał udziału w pracach zespołów dot katastrof lotniczych. Posiada licencję pilota-ucznia, dr. Binienda nie może samodzielnie siadać za sterami.
III. Podsumowanie
Zespół doktora Laska złożony z przedstawicieli nauk technicznych, czynnych pilotów, robi co może (choć może zbyt mało) by wyjaśnić zwykłym ludziom przyczyny katastrofy pod Smoleńskiem, nie mniej jednak raporty MAK, zespołu Millera i zespołu dr Laska są powszechnie dostępne w internecie, podczas gdy raport Komisji Macierewicza szumnie zapowiadany w trzecią rocznicę katastrofy zniknął zanim się ukazał, można go jednak było kupić w księgarni Gazety Polskiej, dopiero pod naciskiem opinii publicznej, internautów w maju 2013 r. zdecydowano się na jego publikację. Naturalnie nic w nim nowego, ciągle powtarzane są tezy o zamachu, bez dowodów i co kuriozalne, bez danych wyjściowych. Najsmutniejsze w tej całej historii jest to, iż w tym całym zamieszaniu, tańcu na grobach ofiar wybitnych polskich polityków, zapomnieliśmy o dwóch najważniejszych rzeczach: należytej czci którą jesteśmy im winni i bezstronności politycznej w nauce. Widać, dla niektórych są to rzeczy kompletnie nie istotne.