
UNIQLO staje okoniem wobec rewolucji AI i zakazuje wykorzystywania takich grafik w usłudze UTme!. Zapytałem markę wprost o powody tej decyzji. Odpowiedź jasno pokazuje, iż chodzi o jedną sprawę.
Sztuczna inteligencja na dobre zagościła w naszej codzienności. To już nie tylko ciekawostka dla fanów technologii, ale narzędzie, które pisze dla nas maile, pomaga programować, a choćby sugeruje, co powinniśmy zjeść na obiad.
Wszechobecność AI sprawia, iż jej wejście w świat sztuki i projektowania było tylko kwestią czasu. Generatory obrazów, takie jak Midjourney czy DALL-E, pozwalają w kilka sekund stworzyć grafiki, które jeszcze niedawno wymagałyby godzin pracy artysty.
Ta rewolucja budzi jednak kontrowersje. Kiedy duże firmy próbują zastąpić grafików lub ilustratorów algorytmami, często spotykają się z falą krytyki. Społeczność twórców i konsumentów wytyka im pójście na łatwiznę i odbieranie pracy ludziom. I słusznie, bo etyka wykorzystania AI w komercyjnych projektach to wciąż grząski grunt.
Sytuacja wygląda jednak nieco inaczej, gdy to my, jako osoby prywatne, chcemy użyć tej technologii do stworzenia czegoś unikalnego, wyłącznie dla siebie. Co, jeżeli chcemy zaprojektować jedną koszulkę na prezent, a do stworzenia grafiki posłuży nam AI?
UTme! od UNIQLO bez AI
Przeglądając Facebooka, algorytm podpowiedział mi post, który od razu zaciekawił mnie. Zdjęcie przedstawiało „Wytyczne projektowe” ze sklepu UNIQLO, dotyczące usługi UTme!, która pozwala klientom na personalizację ubrań i nadrukowanie na nich własnych wzorów. Okazało się, iż sprawa jest bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać.
Na niewielkiej kartce, umieszczonej w plastikowym stojaku, firma jasno komunikuje swoje zasady. Oprócz standardowych zakazów dotyczących wykorzystywania wizerunków znanych osób, logotypów czy treści nieprzyzwoitych, znalazł się tam punkt, który bezpośrednio odnosi się do sztucznej inteligencji.
UNIQLO informuje, iż nie akceptuje projektów, które są „obrazami, zdjęciami i ilustracjami zaprojektowanymi przy użyciu aplikacji do edycji obrazów lub zdjęć (w tym popularnych ilustracji AI, generatorów obrazów lub aplikacji aparatu)”. W skrócie: grafika z Midjourney nie trafi na koszulkę tej marki.
Oficjalne stanowisko Uniqlo
Postanowiłem zapytać u źródła i poprosiłem markę o szczegółowe wyjaśnienie. Odpowiedź, którą otrzymałem, rzuca więcej światła na powody tej decyzji. Nie chodzi o ideologiczną walkę z AI, a o czystą pragmatykę i aspekty prawne.
Oto oficjalne stanowiska UNIQLO:
Z uwagi na potencjalne ryzyko naruszenia praw intelektualnych podmiotów zewnętrznych, związanych z projektami stworzonymi przy użyciu generatywnej sztucznej inteligencji, zdecydowaliśmy, iż w tej chwili usługa UTme! nie będzie akceptować żadnych projektów tworzonych dzięki AI. W ramach zaangażowania na rzecz odpowiedzialnych innowacji, nasza grupa ustanowiła politykę wymagającą, aby każde wykorzystanie nowych technologii – w tym generatywnej sztucznej inteligencji – było poprzedzone kompleksową oceną ryzyka. Obejmuje to ocenę potencjalnego ryzyka związanego ze zgodnością z przepisami prawa i naruszeniem praw osób trzecich.
Warto zauważyć, iż w oficjalnej odpowiedzi nie ma ani słowa o rzekomym wykorzystywaniu AI przez firmę do optymalizacji layoutów. Stanowisko skupia się wyłącznie na ryzyku prawnym związanym z treściami dostarczanymi przez klientów w ramach usługi UTme!.
Asekuracja ponad wszystko, czyli dlaczego UNIQLO ma rację
Czy taka polityka ma sens? Z perspektywy klienta, który chce po prostu fajną koszulkę, może wydawać się przesadzona. Jednak z punktu widzenia globalnej korporacji, decyzja UNIQLO jest zrozumiała. To prywatna firma, która ma prawo ustalać własne zasady, zwłaszcza gdy w grę wchodzi potencjalne ryzyko prawne i finansowe.
Nazwijmy rzeczy po imieniu: to działanie asekuracyjne. Status prawny dzieł stworzonych przez AI jest wciąż niejasny na całym świecie. Nie wiadomo do końca, kto jest właścicielem praw autorskich – użytkownik, który wpisał polecenie, czy firma, która stworzyła algorytm? Co ważniejsze, nie ma pewności, czy generatory AI nie zostały wytrenowane na pracach chronionych prawem autorskim bez zgody ich twórców. Dla dużej marki wejście na tę prawną minę byłoby wizerunkową i finansową katastrofą.
Wyobraźmy sobie małą firmę, która chce zrobić kilka personalizowanych koszulek dla swoich pracowników, używając do tego grafiki wygenerowanej przez AI. To całkiem możliwy scenariusz, zwłaszcza iż wiele takich podmiotów kupuje gładkie T-shirty właśnie w UNIQLO. I przez cały czas mogą to robić, ale na etapie nadruku będą musiały poszukać innego wykonawcy, ponieważ usługa UTme! jest dla nich zamknięta. Dla globalnego gracza, obsługującego miliony klientów, skala potencjalnego problemu jest nieporównywalnie większa niż dla małego, lokalnego biznesu. Jeden głośny pozew o naruszenie praw autorskich mógłby kosztować firmę fortunę.
Zakaz, którego nie da się wyegzekwować?
Czy mnie to dziwi? Absolutnie nie. Z perspektywy osoby, która lubi się zabezpieczać, to jedyny słuszny ruch – minimalizacja ryzyka za wszelką cenę. Ale z perspektywy twórcy, który chce po prostu przenieść swój cyfrowy pomysł na kawałek bawełny, jest to po prostu bolesne. I tu dochodzimy do kluczowej kwestii: jak w ogóle weryfikować pochodzenie takiej grafiki?
To pytanie wydaje się kluczowe, bo cały zakaz opiera się na założeniu, iż da się go egzekwować. Czy pracownicy UNIQLO mają analizować każdy projekt w poszukiwaniu charakterystycznych dla AI artefaktów, jak szósty palec u dłoni czy dziwnie topiące się tło? Nowsze modele AI generują obrazy niemal nieodróżnialne od ludzkich, a po drobnej korekcie w Photoshopie jakikolwiek ślad ginie. Najprawdopodobniej nikt nie będzie tego realnie sprawdzał.
PS. Miniaturka do tego tekstu została stworzona przy pomocy AI. Podpowiem: więcej niż w jednym miejscu.
Przeczytaj więcej o AI: