Bang & Olufsen podróżuje w czasie. Cena „biletu” powala

news.5v.pl 1 tydzień temu

Bang & Olufsen ponownie wprowadza na rynek ikoniczny odtwarzacz CD — Beosound 9000. Stylowa zmieniarka w latach 90. ubiegłego wieku (produkowano go od 1996 do 2011 roku) cieszyła się mianem „najpiękniejszego gadżetu na świecie”, a teraz powraca dzięki staraniom marki, któa pozyskała 200 egzemplarzy w dobrym stanie i je gruntownie odnowiła. Wyjątkowe „refurby” sprzedaje w równie wyjątkowej, horrendalnej wręcz cenie.

Beosound 9000 to wśród audiofilów nie tylko symbol nie tylko doskonałego brzmienia, ale również ponadczasowego wzornictwa. Dzięki swojej unikalnej konstrukcji, mieszcząc sześć płyt CD i z błyszczącą szklaną pokrywą, odtwarzacz ten stał się nieodłącznym elementem wielu „high-endowych” wnętrz w latach 90. Teraz, po latach, wybrańcy będą mogli cieszyć się jego odświeżoną wersją ponownie. Tyle iż za taki luksus trzeba będzie słono zapłacić. Ale o tym za chwilę.

Projekt „Recreated Classics” to inicjatywa marki Bang & Olufsen, która przywraca do życia ikoniczne produkty z przeszłości. Firma pozyskała 200 oryginalnych egzemplarzy Beosound 9000 i poddała je kompleksowemu procesowi renowacji w swojej fabryce w Danii. Każdy odtwarzacz został starannie zdemontowany, wyczyszczony i naprawiony przez doświadczonych techników, którzy dbali o zachowanie najwyższej jakości. Odtwarzacze odpowiednio dostrojono i dostosowano do obecnych standardów brzmienia.

Bang & Olufsen zadbał również o nieco bardziej nowoczesny wygląd odtwarzaczy. Wprowadzono subtelne zmiany, które nadają sprzętowi jeszcze większego uroku. Nowa czarna tylna pokrywa oraz odnowione elementy z aluminium sprawiają, iż Beosound 9000 prezentuje się jeszcze lepiej. Naprawdę, kawał świetnego sprzętu.

Każdy egzemplarz sprzedawany jest w komplecie z wysokiej klasy głośnikami Beolab 28 oraz pilotem Beoremote, tworząc kompletny zestaw audio o nazwie Beosystem 9000c. Cena? 55 tysięcy dolarów (polski sklep wskazuje cenę: 225 000 PLN). Nie jest to więc urządzenie będące w zasięgu większości konsumentów: to gadżet dla naprawdę majętnych audiofilów z zacięciem kolekcjonerskim: pewien jestem bowiem, iż dobrze utrzymany zestaw za parę ładnych lat będzie wart znacznie więcej — i to pomimo faktu, iż korzysta ze starej z naszego punktu widzenia technologii przechowywania danych.

Czytaj dalej poniżej

Ja jestem oczarowany

Bang & Olufsen to marka sama w sobie — ich produkty to ikony w świecie wysokojakościowych produktów technologicznych. Odnowiony Beosound 9000c zachował swoje unikalne cechy, ale i udało się wprowadzić do niego nowe elementy. Samemu producentowi natomiast udało się udowodnić, iż to długowieczny, ponadczasowy gadżet.

Mimo głębokiej ofensywy wszelakich streamingów projekt B&O jest swoistą manifestacją tęsknoty za „tradycyjnymi” formami odtwarzania muzyki. Czyżby płyty CD niedługo zaczęły przejmować rolę winyli i… czekał je kolejny popularnościowy boom? Być może. Nostalgia to wśród konsumentów jedna z najsilniejszych emocji i często przecież tęsknimy do rzeczy, których używaliśmy w młodości, dzieciństwie. Sam przecież mam i „nowoczesne” klony Famicoma oparte już na emulatorach, jak i… oryginalnego Pegasusa: w tragicznym stanie, z klasycznym, „śmierdzącym” zasilaczem”, ale jednak działającego i mającego „ducha” tamtych czasów.

Bang & Olufsen wskrzesił przepiękny projekt, który nosi w sobie owej nostalgii mnóstwo. To jednak ma swoją naprawdę wysoką cenę. W 1996 roku sprzęt ten kosztował 2500 funtów. Zgodnie z kursem funta w stosunku do PLN w grudniu 1996 roku, cena urządzenia to około 12 200 złotych. Minimalne wynagrodzenie wynosiło wtedy 370 złotych… brutto.

Idź do oryginalnego materiału