CapCut zmienia zasady gry – twórcy obawiają się o prawa do własnych treści

itreseller.com.pl 1 tydzień temu

Najnowsza zmiana regulaminu CapCut, popularnej aplikacji do edycji wideo, wywołała gwałtowną reakcję społeczności twórców internetowych. Obawy o prawa do własnych materiałów oraz prywatność użytkowników sprawiły, iż temat w krótkim czasie stał się głośny w mediach społecznościowych. Co dokładnie zmienił CapCut i co to oznacza dla użytkowników?

Szerokie uprawnienia platformy – co zawiera nowy regulamin?

CapCut, będący własnością chińskiej firmy ByteDance (do tej firmy należy też TikTok), to narzędzie, z którego korzystają miliony użytkowników na całym świecie. 12 czerwca 2025 roku aplikacja wprowadziła nowe warunki korzystania, które – choć podobne do tych stosowanych przez inne platformy – wzbudziły szczególne emocje.

Największe kontrowersje wzbudził zapis dotyczący licencji na treści tworzone przez użytkowników. CapCut zapewnił sobie „bezwarunkową, nieodwołalną, bezpłatną, w pełni przenoszalną, wieczystą i światową licencję na wykorzystywanie, modyfikowanie, adaptowanie, powielanie, tworzenie utworów zależnych, wyświetlanie, publikowanie, transmitowanie, dystrybuowanie i przechowywanie treści użytkownika”.

Choć prawnicy podkreślają, iż tego typu zapisy są powszechne w branży technologicznej i nie oznaczają przejęcia własności nad materiałami, ich zakres budzi uzasadniony niepokój. Zwłaszcza iż licencja obejmuje nie tylko treści wideo, ale także głos, wizerunek oraz nazwę użytkownika.

Twórcy biją na alarm

Prawdziwa burza rozpętała się po tym, jak @bymilaholmes opublikowała na TikToku wideo wyjaśniające, jak szerokie uprawnienia przyznaje sobie CapCut. Film ten zdobył ponad 7 milionów wyświetleń, a temat gwałtownie podchwyciły media branżowe i influencerzy.

Wielu twórców wyraziło obawy, iż CapCut – podobnie jak inne duże platformy – może wykorzystywać ich treści do celów marketingowych bez dodatkowej zgody czy wynagrodzenia. W praktyce może to oznaczać, iż materiał, który stworzyliśmy, pojawi się w reklamie lub w innych miejscach promujących aplikację. Co więcej, o ile w takich treściach znajdą się materiały chronione prawem autorskim, odpowiedzialność za ewentualne naruszenia może spaść na samego twórcę, nie na platformę.

Standard branżowy czy zagrożenie dla prywatności i własności?

Warto zaznaczyć, iż podobne postanowienia znajdują się w regulaminach wielu innych aplikacji, takich jak TikTok, Instagram czy Facebook. Szeroka licencja jest często wymogiem technologicznym – pozwala platformie przechowywać treści na serwerach na całym świecie, promować je w ramach aplikacji czy wykorzystywać fragmenty do celów rozwoju usług.

Jednak eksperci podkreślają, iż użytkownicy powinni być świadomi, na co się godzą. Z perspektywy twórcy internetowego, dla którego materiały wideo to podstawowe narzędzie pracy lub źródło dochodu, przekazanie tak szerokich uprawnień może oznaczać realne ograniczenia kontroli nad własnym dorobkiem.

Co mogą zrobić użytkownicy?

Dla osób, które nie chcą oddawać tak szerokich praw do swoich treści, alternatywą mogą być edytory offline lub narzędzia o bardziej restrykcyjnych politykach, jak LumaFusion, VN Editor czy DaVinci Resolve. Warto jednak pamiętać, iż większość darmowych platform wprowadza podobne zapisy, choć nie zawsze są mają one tak szeroki zakres.

Specjaliści radzą, aby zawsze uważnie czytać regulaminy i świadomie decydować, na jakie kompromisy jesteśmy gotowi, korzystając z bezpłatnych narzędzi online. W epoce cyfrowej własność intelektualna i prawo do wizerunku nabierają nowego znaczenia, a każda zgoda wyrażona jednym kliknięciem może mieć długofalowe skutki.

Idź do oryginalnego materiału