Wchodzisz do banku, a tam na biurku sensor, który mierzy uśmiechy klientów i pracowników. Beneficjentem tego rozwiązania są organizacje charytatywne (pięć sekund uśmiechu to 1 grosz na wybraną inicjatywę), pracownicy (uśmiechy to punkty, które wymieniają na bony do wybranych sklepów), a w końcu cała firma (zadowoleni z obsługi klienci to lepsze wyniki sprzedaży). Wydawałoby się, iż w tej sytuacji są sami wygrani. Czy jednak uśmiech ma jakąś ciemną stronę? O tym, czy sensorem można promować kulturę życzliwości, i o ukrytych społecznych kosztach mierzenia uśmiechów rozmawiamy z Cvetą Dimitrową, filozofką i psychoterapeutką.