
Czy Big Techy uzbroją Niemcy? A konkretniej, czy zapłacą – niekoniecznie ze swojej własnej woli – za dozbrojenie niemieckich sił zbrojnych? Jest na to szansa – niemiecki rząd podobno dyskutuje nad wprowadzeniem 10% podatku od usług cyfrowych. To na pewno wywoła wściekłość po drugiej stronie Atlantyku.
Big Techy uzbroją Niemcy?
Oczywiście, Niemcy nie mówią nic w rodzaju „niech Big Techy nas uzbroją”. Niemiecki minister kultury Wolfram Weimer, który w wywiadzie dla magazynu Stern zasygnalizował prace nad podatkiem, narzekał na „przebiegłe unikanie podatków” przez Big Techy. Wskazywał, iż zarabiają one w Niemczech miliardy, korzystają z produkcji medialnej i kulturalnej kraju oraz jego infrastruktury a nie płacą niemal żadnych podatków i kilka inwestują.
Nie jest jednak tajemnicą, iż pod rządami nowego kanclerza Friedricha Merza Niemcy chcą zainwestować setki miliardów euro we wzmocnienie zaniedbanej przez dekady Bundeswehry i unowocześnienie starzejącej się infrastruktury kraju.
Ile Niemcy mogłyby zarobić na takim podatku? Wartość niemieckiego rynku reklamy cyfrowej jest szacowana na przeszło 30 mld euro, a do tego prawdopodobnie doszłyby na przykład usługi sprzedaży danych. W przypadku 10% podatku mówimy więc o solidnych kilku miliardach euro rocznie. Nie jest to tyle, by sfinansować projekty Merza, bo te będą w dużej mierze finansowane długiem, ale z pewnością dodatkowe dochody budżetowe pozwoliłyby Niemcom spowolnić przyrost długu publicznego.
Podatek, jeżeli zostałby wprowadzony, prawdopodobnie wywołałby wściekłość prezydenta USA Donalda Trumpa. Od miesięcy narzeka on na podatki cyfrowe, oskarżając kraje je wprowadzające o… uszczuplanie amerykańskiej bazy podatkowej. I grożąc im dodatkowymi cłami.
Niezadowolenie Trumpa będzie tym większe, im bardziej w przypadku Niemiec, w odróżnieniu od na przykład Polski, USA raczej nie mogą liczyć na zakupy Abrahmsów, Himmarsów itp. Niemcy, z własnym potężnym przemysłem zbrojeniowym, będą się dozbrajać robiąc zakupy głownie „u swoich”, z niewielkim udziałem sprzętu amerykańskiego.
A może to tylko blef?
Oczywiście, istnieje możliwość, iż Niemcy, podobnie jak prawdopodobnie czyni to Polska, używa straszaka podatkowego, żeby wymusić ustępstwa od Big Techów?
Jakie ustępstwa? Przyjrzyjmy się słowom Weimara. Narzeka na to, iż Big Techy korzystają z dorobku medialnego i kulturalnego Niemiec, z infrastruktury kraju a za mało inwestują i za mało oddają w zamian społeczeństwu niemieckiemu.
To prawdopodobnie wyznacza pole do negocjacji – jakaś forma płatności do niemieckich mediów czy instytucji kultury, prawdopodobnie podobne do tych istniejących we Francji, czy zwiększenie inwestycji w kraju.
Na to, iż negocjacje mające na celu uniknięcie podatku są możliwe, wskazuje sugestia Weimara, iż podczas procesu przygotowywania projektu podatku możliwe są negocjacje o rozwiązaniach alternatywnych, takich jak „dobrowolne” wpłaty.
Europa ma problem z Big Techami
Europa ma problem z amerykańskimi Big Techami, zwłaszcza tymi, które – jak Google czy Meta – oferują głównie usługi cyfrowe, w szczególności reklamę internetową. Tym problemem są podatki – większość amerykańskich firm technologicznych działa w Europie przez spółki zarejestrowane w Irlandii i tam płacą (niskie) podatki a pozostałe kraje są sfrustrowane, iż firmy te zarabiają krocie na ich rynkach, nie płacąc nic w podatkach dochodowych.
Problem jest również z VAT-em od niektórych usług. O ile państwa UE mogą go pobierać, na przykład, od usług cyfrowych sprzedawanych ich obywatelom, o tyle w przypadku reklamy cyfrowej choćby podatki pośrednie nie są oczywiste. jeżeli reklamę wyświetloną użytkownikowi w Polsce wykupił na platformie online podmiot spoza Polski, to do naszego budżetu nie spływały z tego tytułu żadne podatki. VAT, jeżeli został w ogóle zapłacony, trafił do kraju reklamodawcy.
Wyjściem są tak zwane podatki od usług cyfrowych – wprowadzone przez niektóre kraje daniny od cyfrowych gigantów. W 2019 Francja wprowadziła podatek od niektórych usług, w tym od reklamy internetowej, sprzedaży danych użytkowników i od streamingu wideo. Niedługo później podatek od reklamy internetowej wprowadziła Austria, a Włochy opodatkowały reklamę internetową i udostępnianie danych użytkowników. W 2021 w ślady Włoch poszła Hiszpania.
W większości państw stawka podatku wynosi około 2-3% sprzedaży i dotyczy firm z globalnymi obrotami przekraczającymi 750 mln euro. Jak widać, planowany przez Niemcy podatek należałby do najwyższych.
A czy Polska powinnna tez taki podatek wprowadzić? W jakiej wysokości? Dajcie znać w komentarzach.
Źródło zdjęcia: Ansgar Scheffold/Unsplash