Wyszukiwarka Google w Polsce to już nie tylko listy linków i podsumowania stworzone przez sztuczną inteligencję. Gigant uruchomił w niej bowiem tak zwany Tryb AI – w pełni konwersacyjnego asystenta, który ma odpowiadać choćby na najbardziej złożone pytania. Choć według Google stanowi on przyszłość wyszukiwania, trudno nie doszukać się w jego debiucie pewnych problemów.
Co dokładnie Tryb AI w Google oferuje?
Trub AI, który zadebiutował w tym miesiącu, to w przeciwieństwie do dotychczasowych posumowań AI Overwievs w pełni interaktywne środowisko. Możesz w nim poprowadzić z wyszukiwarką rozmowę (tak jak z Gemini) i poprosić o stworzenie planu wycieczki, napisanie konspektu czy dogłębne wyjaśnienie skomplikowanego tematu. Odpowiedzi są wyczerpujące i generowane w czasie rzeczywistym.
Ja zapytałam go, jakie soczewki kontaktowe są najlepsze dla osób o suchych oczach. Poprosiłam go jednocześnie, o stworzenie ich rankingu i uzasadnienie wyborów. Moim oczom ukazała się wyczerpująca odpowiedź, a obok niej lista odnośników do artykułów poruszających omawiany temat.
Wyniki przedstawiane w Google przez Tryb AI. | Źródło: własnePytanie brzmi oczywiście, jak wiele osób skorzysta z jakiegokolwiek odnośnika po przeczytaniu tego typu odpowiedzi. prawdopodobnie niewiele. Tymczasem już wspomniane zapytanie, na marginesie, pierwsze wpisane przeze mnie w Trybie AI, pokazuje mi, iż w praktyce Tryb AI nie uwzględnia w swoich odpowiedziach wszystkich istotnych informacji. W rankingu soczewek pominął bowiem mój ulubiony model kontaktów, które są wymieniane przez strony internetowe wyskakujące w normalnych wynikach wyszukiwania.
Asystent, który wykorzystuje cudzą pracę
No właśnie, problemem Trybu AI jest nie tylko jego stronniczość. Fundamentem działania tego trybu jest synteza informacji z niezliczonych stron internetowych. Praca dziennikarzy, analityków i twórców, w którą zainwestowano czas i pieniądze, staje się darmowym paliwem dla maszyny Google. W nowym modelu oryginalne źródło w zasadzie tylko przypisem na końcu długiej, wygenerowanej przez AI odpowiedzi, który łatwo zignorować.
Jasne, dla użytkownika możliwość skorzystania z takiego rozwiązania to wygoda. Zamiast otwierać kilka artykułów, aby porównać informacje, dostajemy gotową, przetworzoną „pigułkę wiedzy”. Dla ekosystemu medialnego to jednak katastrowa. Model biznesowy większości portali opiera się na ruchu – użytkownikach, którzy wchodzą na stronę i widzą reklamy. Już podsumowania AI część tego ruchu odessały. Tryb AI może to zjawisko tylko nasilić, zatrzymując użytkownika wewnątrz „bańki” Google. Tryb AI pozwala na zadawanie pytań uzupełniających i doprecyzowywanie odpowiedzi, co tworzy kompletną sesję informacyjną bez konieczności opuszczania wyszukiwarki. Po co wchodzić na portal technologiczny, turystyczny czy kulinarny, skoro asystent Google może w jednym oknie zaplanować podróż, porównać telefony i podać przepis na obiad?
Krytycy alarmują, iż nowa funkcja to prosta droga do monopolizacji dostępu do informacji. Google, kontrolując zarówno narzędzie, jak i treść odpowiedzi, zyskuje bezprecedensową władzę nad tym, co i w jakiej formie widzi użytkownik. Jak już też wspomniałam, rodzi to również obawy o wiarygodność, ponieważ AI potrafi generować błędne lub mylące informacje, które trudno wykryć.
No cóż, walka o uwagę czytelnika w Polsce wchodzi w nową fazę. Na szczęście Tryb AI nie jest domyślną zakładką Google, a po wpisaniu frazy w wyszukiwarce wyskakują tradycyjne wyniki wyszukiwania (z AI Overwiews). Kto wie jednak, czy tak będzie wiecznie.
Fot. tyt. Google








