Imigranci nie mogą się bronić przed fałszywymi narracjami na swój temat / Truth Talks: Malta

euractiv.pl 6 dni temu

„Maltańskie władze wdrożyły swój plan imigracyjny bez odpowiednich regulacji. Przez długi czas sprowadzano ludzi na Maltę bez ustanowienia przepisów dotyczących ich praw, zapewniających bezpieczeństwo czy ochronę przed wyzyskiem. Imigranci nie są tu niczemu winni”, mówi w podcaście Truth Talks EURACTIV.pl Neville Borg z „Times of Malta”.

Dezinformacja na Malcie

  • Główne narracje: związane z polityką krajową, sprawami unijnymi (szczególnie Europejskim Zielonym Ładem), organizacjami międzynarodowymi (WHO), aferami korupcyjnymi w kraju, imigracją, kwestiami demograficznymi i płciowymi
  • Kto rozprzestrzenia dezinformację: partie krajowe (rządząca Partia Pracy i opozycyjna Partia Narodowa) i należące do nich media, podmioty związane z Bliskim Wschodem (na mniejszą skalę), amerykańskie skrajnie prawicowe media
  • Najpowszechniejsze fake newsy: mylące stwierdzenia dotyczące reform w kraju (np. reformy sądownictwa lub prawa farmaceutycznego), wyolbrzymianie liczby przybywających na Maltę imigrantów i ich wpływu na maltańskie społeczeństwo, populacja Malty przekroczyła milion lub w ciągu dekady zwiększyła się dwukrotnie, fałszywe liczby dotyczące cudzoziemców uprawnionych do głosowania, osoby transpłciowe są pedofilami, WHO chce przejąć kontrolę nad maltańską konstytucją
  • Walka z dezinformacją: fact-checking, zarówno po angielsku, jak i po maltańsku

Rozmawiamy o dezinformacji na Malcie z Nevillem Borgiem, dziennikarzem i fact-checkerem z dziennika „Times of Malta”.

Karolina Zbytniewska, EURACTIV.pl: Jako mały kraj wyspiarski o specyficznym krajobrazie medialnym, Malta w walce z dezinformacją musi się mierzyć z dość unikalnymi wyzwaniami. Jakie są dominujące narracje dezinformacyjne, jakie pojawiają się na Malcie?

Neville Borg: Mamy do czynienia z różnymi narracjami. Większość pracy, którą wykonujemy w „Times of Malta”, dotyczy polityki, więc wiele narracji, które napotykamy i które weryfikujemy koncentruje się na kwestiach politycznych w kraju. Często dotyczą one reform, skandali politycznych lub po prostu tego, wokół czego w danym czasie wiele się dzieje.

Pojawiają się jednak też bardziej długotrwałe narracje, szczególnie powiązane z migracją. Przykładem są informacje dotyczące liczby ludności. Jako najgęściej zaludniony kraj Europy Malta stanowi podatny grunt dla dezinformacji na temat demografii, liczby imigrantów i zmian populacyjnych. To częsty temat.

Borykamy się z takimi samymi wyzwaniami, jak wiele innych krajów, w tym oszustwami opartymi na sztucznej inteligencji i deepfake’ami. Tego typu dezinformacja staje się coraz bardziej powszechna, zwłaszcza w maltańskich mediach społecznościowych.

Jakieś przykłady? Jakie są konkretne fake newsy?

Jeśli chodzi o kwestie polityczne, często napotykamy wprowadzające w błąd twierdzenia dotyczące reform. Teraz procedowana jest reforma sądownictwa. W przeszłości mieliśmy reformy związane z prawem narkotykowym.

Gdy tego typu reformy stają się tematem politycznej debaty, często dochodzi do przeinaczeń – niekoniecznie całkowicie fałszywych twierdzeń, ale manipulacji i przekłamań ze strony różnych środowisk politycznych. Ludzie mogą wyolbrzymiać skutki nowych przepisów, błędnie przedstawiać ich treść lub wypaczać ich znaczenie.

Podobnie jest z aferami politycznymi. Na przestrzeni lat Malta zmagała się z wieloma skandalami korupcyjnymi, wokół których również pojawiło się wiele fałszywych i mylących informacji. Przedstawiciele różnych opcji politycznych podają sprzeczne dane dotyczące kosztów czegoś, konsekwencji czy odpowiedzialności za coś, często obarczając winą poprzednie rządy. Dezinformacja w polityce ma szeroki zakres.

Wspomniał Pan też o imigracji, czyli kwestii, która często pojawia się w moich rozmowach. Jakie narracje dezinformacyjne dotyczące tego tematu pojawiają się na Malcie?

Kiedyś głównym problemem na Malcie była nielegalna imigracja, czyli osoby przybywające drogą morską. Teraz sytuacja wygląda inaczej. Teraz więcej mówi się o migracji legalnej – imigranci ekonomiczni przyjeżdżający do pracy, szczególnie z Azji, Filipin, Kolumbii i wielu innych krajów. zwykle wykonują oni nisko płatne prace.

Często pojawiają się narracje wyolbrzymiające liczbę migrantów przybywających na Maltę i ich wpływ na społeczeństwo. Co parę tygodni lub miesięcy powraca twierdzenie „obecnie na Malcie mieszka więcej cudzoziemców niż Maltańczyków”. Za każdym razem wywołuje to poruszenie, po czym temat znika aż do następnej fali dezinformacji. Główna narracja krąży wokół liczby cudzoziemców w kraju, co jest tematem w całej Europie.

Mówił Pan o gęstości zaludnienia Malty. Jak wiąże się to z dezinformacją?

Według najnowszych danych Malta liczy około 560 tys. mieszkańców. Tymczasem pojawiają się twierdzenia, iż tak naprawdę populacja przekroczyła już milion. Słyszymy również, iż populacja Malty miała w ciągu ostatniej dekady się podwoić. Są także spekulacje na temat liczby cudzoziemców uprawnionych do głosowania w wyborach.

Kto czerpie korzyści z rozpowszechniania tych narracji?

Nie sądzę, aby można było mówić o jednym beneficjencie, ale z pewnością jest jedna ofiara: sami imigranci. Są oni pozbawieni głosu w debacie publicznej i znajdują się w trudnej sytuacji materialnej, a to właśnie oni są celem dezinformacji.

W gruncie rzeczy wiele z tych narracji opiera się na ksenofobii i niechęci wobec cudzoziemców. Choć trudno wskazać konkretną grupę, która bezpośrednio na tym zyskuje, to jasne jest, iż te szkodliwe narracje bardzo dotykają imigrantów w bardzo realny sposób.

Jakie jest w tej chwili najczęściej powtarzane fake news na Malcie?

Najczęstszym fake newsem w społeczeństwie jest narracja dotycząca liczby ludności. Temat ten powraca w określonych momentach, na przykład podczas kampanii wyborczych, po incydentach związanych z imigrantami lub w rządowych debatach na ten temat.

Czy są jakieś grupy szczególnie narażone na ataki dezinformacyjne?

Ta narracja jest niebezpieczna, ale ma w sobie ziarno prawdy. Populacja Malty rzeczywiście w ciągu ostatnich dziesięciu lat bardzo gwałtownie wzrosła, a głównym powodem był napływ migrantów zarobkowych. Wielu z nich pochodzi z Azji – Indii, Pakistanu i Bangladeszu – ale także z Filipin, Kolumbii i innych krajów. Jest więc problem, o którym warto rozmawiać, ale wokół którego buduje się szerszą, kłamliwą narrację.

W ramach swojej polityki gospodarczej Malta zdecydowała się zwiększyć liczbę pracowników, aby wspierać rozwój gospodarki. Rząd świadomie podjął decyzję o sprowadzaniu ludzi, aby pobudzić wzrost gospodarczy, tworzyć nowe miejsca pracy i zwiększać bogactwo kraju. W tym celu powstały agencje, prywatne firmy i firmy rekrutacyjne, które zajmują się przyciąganiem ludzi do Malty i dopasowywaniem ich do lokalnego rynku pracy.

Te miejsca pracy są jednak często niestabilne, nisko płatne i niepewne, co skutkuje wysoką rotacją. Badanie przeprowadzone przez Bank Centralny Malty kilka lat temu wykazało, iż większość imigrantów przebywa na Malcie zaledwie przez rok, po czym wraca do swojego kraju.

Brak stabilności utrudnia integrację i sprawia, iż migranci mają trudności z budowaniem długoterminowych więzi. Nie mają oni wkładu w lokalną społeczność. Niedawno rząd wprowadził nową politykę mającą na celu rozwiązanie tych problemów i ograniczenie nadużyć.

A więc tak naprawdę to nie imigranci są winni, tylko osoby, które uznały iż Malta ich potrzebuje, a także agencje pośredniczące w całym procesie. Decydenci nie pomyśleli o strategiach integracji, ale to imigranci stają się kozłem ofiarnym.

Tak, dokładnie. Imigranci nie są niczemu winni. Problem polega na tym, iż władze wdrożyły swój plan bez odpowiednich regulacji. Przez długi czas sprowadzano ludzi na Maltę bez jasnych zasad dotyczących ich praw, bezpieczeństwa czy ochrony przed wyzyskiem. Agencje pośrednictwa pracy zaczęły wykorzystywać ten chaos i przyczyniały się do problemu.

Ostatnio podjęto kroki, żeby to uporządkować. Na przykład od zeszłego roku agencje pośrednictwa pracy muszą się rejestrować, co daje nad tym większą kontrolę. Wprowadzono też nowe przepisy, które zakazują działalności agencjom z bardzo dużą rotacją pracowników. Podsumowując, migranci nie są winni tej sytuacji – to oni są jej ofiarami.

Kto odpowiada za dezinformację na Malcie? Jakie państwa lub politycy ją szerzą?

Jeśli chodzi o polityczną dezinformację, głównymi podmiotami są dwie największe partie – rządząca Partia Pracy i opozycyjna Partia Narodowa. Obie od czasu do czasu posługują się dezinformacją, choć zwykle w różnych celach.

Rząd robi to, kiedy próbuje bronić jakiejś kontrowersyjnej decyzji – usprawiedliwia w ten sposób niepopularne lub problematyczne działania. Opozycja natomiast używa dezinformacji do atakowania rządzących. Przykładem może być kwestia imigracji – opozycja podsycała nastroje na zasadzie „patrzcie, ilu mamy w kraju cudzoziemców”.

Obie partie mają też swoje media – gazety, stacje telewizyjne i radiowe. Kiedy więc partia promuje fałszywą narrację, media wzmacniają i powielają jej przekaz.

A co z zagranicznymi wpływami?

W odróżnieniu od sytuacji w innych krajach UE na Malcie nie widać silnych działań dezinformacyjnych ze strony Rosji czy Chin. Były pojedyncze przypadki – na przykład po ataku Hamasu na Izrael 7 października 2023 r. przez dwa, trzy tygodnie krążyło kilka parę fałszywych informacji. Ale nie była to jakaś szersza tendencja

Za to często pojawiają się narracje przejęte z amerykańskich prawicowych mediów. Na przykład kiedy Malta organizowała europejski marsz równości, zaczęły się pojawiać narracje znane z amerykańskiej debaty publicznej, w tym o rzekomym „uwodzeniu dzieci” przez osoby transpłciowe czy o tym, iż społeczność LGBTQ+ stanowi zagrożenie dla społeczeństwa.

Podobne wątki pojawiały się także przy okazji innych wydarzeń, jak otwarcie ubiegłorocznych igrzysk olimpijskich w Paryżu. Choć na Malcie nie było tego aż tyle, co w innych krajach Europy, to jednak takie treści sporadycznie się przebijają. Oprócz tego mamy też oszustwa internetowe wzorowane na zagranicznych schematach, np. fałszywe loterie.

Czy na Malcie pojawiają się antyunijne narracje?

W pewnym stopniu tak. Dotyczą one szczególnie Europejskiego Zielonego Ładu. Wciąż wracają też niektóre teorie spiskowe z czasów pandemii COVID-19, jak np. narracja o tym, iż Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) przejmie kontrolę nad maltańską konstytucją. Podobne tematy przewijają się w różnych europejskich krajach i od czasu do czasu pojawiają się też na Malcie.

Jak zabójstwo Daphne Caruany Galizii wpłynęło na walkę z dezinformacją?

To chyba najbardziej szokujące wydarzenie w historii Malty, przynajmniej za mojego życia. Jego skutki są odczuwalne do dziś – sprawa jej zabójstwa, śledztwa i procesy sądowe wciąż są obecne w debacie publicznej.

Po jej śmierci pojawiły się propozycje reform dotyczących wolności mediów, ale wiele z nich do dziś nie wprowadzono. Rząd twierdzi, iż planuje je wdrożyć, ale czekamy na to już od lat. Morderstwo Daphne Caruany Galizii miało ogromny wpływ na media, walkę z dezinformacją i bezpieczeństwo dziennikarzy na Malcie.

Czym wyróżnia się dezinformacja na Malcie na tle innych krajów?

Redakcja „Times of Malta” współpracuje z partnerami z Grecji i Cypru w ramach projektu MEDMO (Mediterranean Digital Media Observatory). Widzimy wiele podobieństw między Maltą a Cyprem – oba kraje to śródziemnomorskie wyspy, mają podobne problemy związane z migracją, językiem i położeniem na granicach UE.

Największa różnica to brak silnych wpływów rosyjskiej dezinformacji. Kiedy rozmawiam z fact-checkerami z innych krajów, często słyszę o rosyjskich botach i propagandzie – u nas nie widzimy tego praktycznie w ogóle.

Poza tym Malta jest specyficzna pod względem źródeł informacji – to kraj, w którym najwięcej ludzi czerpie wiadomości z Facebooka. Według badań jest to dla nas główna platforma informacyjna. Twitter (obecnie X – red.) nie jest tu tak popularny. TikTok i Instagram zyskują na znaczeniu, ale tych platform używają głównie młodsze osoby, które rzadziej angażują się w politykę.

Czy dezinformację napędzają tylko główne partie?

Na Malcie są też partie skrajnie prawicowe, lewicowe i zielone, ale nie mają one dużego wpływu. Nie mają miejsc w parlamencie i ich głos w debacie publicznej jest raczej słaby. Prawicowe ugrupowania czasem szerzą antyimigranckie narracje, ale to nie one są ich głównym źródłem. W mediach skupiamy się głównie na dwóch największych partiach, bo to one mają realny wpływ na krajową politykę.

Jak Malta walczy z dezinformacją i co jeszcze można zrobić w tym zakresie?

W „Times of Malta” dwa lata temu uruchomiliśmy własny serwis fact-checkingowy. To stosunkowo nowa inicjatywa, ale jesteśmy pierwszą redakcją na Malcie, która na stałe włączyła fact-checking do swojej pracy.

Brakuje nam jednak podobnych projektów w języku maltańskim. Nasza gazeta jest anglojęzyczna, ale większość mieszkańców Malty mówi głównie po maltańsku. To duża luka – przydałoby się, żeby jakaś maltańskojęzyczna redakcja zajęła się weryfikacją informacji i docierała do odbiorców w ich języku.

Chcesz dowiedzieć się więcej o dezinformacji na Malcie? Zapraszamy tutaj.

W naszej serii podcastów Truth Talks, poświęconej wyzwaniom związanym z fake newsami i propagandą, dyskutujemy z ekspertami z poszczególnych państw członkowskich UE i Ukrainy na temat tendencji związanych z rozsiewaniem dezinformacji i analizujemy strategie walki z manipulacją informacjami.

Idź do oryginalnego materiału