
W Komisji Europejskiej na co dzień podejmowane są najważniejsze decyzje dotyczące naszego życia w wielu wymiarach, również w zakresie technologii. Niedawno ogłoszone AI Act, DSA i DMA sprawiły, iż oczy całego europejskiego świata technologii zwrócone są na działania UE. Rozmawiam z Eweliną Jelenkowską-Luca’, szefową wydziału komunikacji dyrekcji generalnej ds. technologii i cyfryzacji, o tym, jak świat cyfrowy wpływa na nasze życie i o tym, jak polityka wpływa na świat cyfrowy.
Sylwia Błach: Ewelino, pracujesz na styku dwóch światów: technologii i polityki. Jak to jest być tam, w Komisji Europejskiej, w miejscu, w którym zapada tak wiele ważnych decyzji?
Ewelina Jelenkowska-Luca’: Czuję ogromną odpowiedzialność. Jest to spora presja, bo jest się na styku dwóch nieprzewidywalnych światów! Przez ostatnie 30 lat, od powstania internetu, nasze życie bardzo się zmieniło. Z jednej strony zdecydowanie na lepsze, ponieważ zyskaliśmy nowe możliwości, niezależnie od tego, gdzie mieszkamy. To jest cudowne! Z drugiej strony – widzimy też mrok, który internet z ludzi wydobywa.
SB: Na czym adekwatnie polega Twoja praca, czym się zajmujesz? Dla osoby niezaznajomionej z polityką i administracją, struktura DG CNECT na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo skomplikowana…
EJL: Ja jestem szefem wydziału komunikacji. Komisja Europejska jest najbliższa temu, co w teorii trójpodziału władzy rozumie się przez władzę wykonawczą, czyli rządowi krajowemu. W swojej strukturze jest podobna do ministerstw: jesteśmy podzieleni na departamenty sektorowe zwane dyrekcjami generalnymi z cała strukturą administracyjną, na czele których stoi politycznie nominowany komisarz (funkcja odpowiadająca funkcji ministra). Komisja ma za zadanie czuwać nad przestrzeganiem traktatów, wdrażać polityki Unii Europejskiej i nadzorować realizację budżet Unii Europejskiej. A wszystko to w ścisłej współpracy z Radą Unii Europejskiej (gdzie zasiadają ministrowie poszczególnych państw członkowskich) i Parlamentu Europejskiego, wybieranego co 5 lat bezpośrednio przez obywateli państw członkowskich. Nic w UE nie może się zdarzyć bez porozumienia tych trzech instytucji.
Moja dyrekcja generalna jest odpowiedzialna za cyfryzację i technologię w bardzo szerokim sensie. Naszym szefem jest Włoch Roberto Viola, a naszym „ministrem” jest Finka, Henna Virkkunen wiceprzewodnicząca wykonawcza ds. suwerenności technologicznej, bezpieczeństwa i demokracji.
SB: Odpowiadasz za wydział komunikacji dyrekcji generalnej ds. cyfryzacji, ale co to adekwatnie znaczy? Jak wyglądają Twoje i Twojego wydziału codzienne zadania?
EJL: Żartobliwie mówimy, iż nasi koledzy produkują polityki i przepisy, a my je pakujemy i sprzedajemy. Ogarniamy takie tematy, jak m.in. platformy cyfrowe, sztuczna inteligencja, polityka mediów, telekomunikacja, komputery kwantowe, superkomputery, cyberbezpieczeństwo czy Internet przyszłości… I to zarówno w wymiarze europejskim jak i międzynarodowym. Każdy temat jest inny, nie ma w tej pracy miejsca na nudę i powtarzalność.
Ja i moja „drużyna”, czyli mój wydział, wybieramy to, co jest ważne dla ludzi. Nie chodzi nam o to, by opowiadać o tym, co fajnego zrobiliśmy. Chcemy mówić o tym, co interesuje ludzi, co jest przydatne, potrzebne z perspektywy obywateli. Praca w komunikacji to w dużej mierze selekcja tematów, które mają znaczenie i przekładanie ich na rzeczywistość ludzi. Nasze tematy są dziś bardzo aktualne: fascynują, ale również często budzą niepokój. My staramy się je przybliżać i pokazywać konkretne korzyści, jakie Europa niesie Europejczykom poprzez technologię i cyfryzację.
Ponadto mamy też specjalny kanał komunikacji z przedsiębiorcami. To zupełnie inna, ale równie ważna, forma komunikacji.
SB: Żeby o czymś mówić, musicie to najpierw dogłębnie zrozumieć?
EJL: Jesteśmy tak naprawdę pierwszym testerem dla naszych kolegów, którzy rozwijają różne projekty i polityki europejskie w dziedzinie technologii i cyfryzacji. Zadajemy im masę pytań, czasem trudnych, czasem banalnych po to, by ja najlepiej dalej tłumaczyć technologiczne zawiłości naszym odbiorcom. Nie da się skutecznie opowiadać o czymś, czego się samemu nie rozumie!
Nasi eksperci poświęcają nam dużo czasu. Kiedy dzieje się coś nowego, my się z nimi spotykamy i wypytujemy o wszystko: a dlaczego tak, a dlaczego nie tak, a co się będzie działo, a co by się stało, a co się wydarzy? Potem wspólnie się zastanawiamy, komu to najbardziej służy.
Prowadziliśmy wiele ciekawych dyskusji, gdy wprowadzaliśmy rozporządzenie o usługach cyfrowych (tzw. DSA). Wiele rozwiązań w tym rozporządzeniu przekłada się bezpośrednio na obowiązki platform cyfrowych, a tym samym – na prawa użytkowników. Na przykład, zgodnie z rozporządzeniem DSA, platformy mają obowiązek określić, jaki rodzaj ryzyka występuje w ich usługach. Przykładem takiego ryzyka może być dezinformacja. Następnie każda z tych platform musiała podjąć kroki, żeby zmniejszyć takie ryzyka. W efekcie wiele platform wprowadziło szereg środków umocowujących użytkowników i niezależnych badaczy w walce z dezinformacją. To dzisiaj na świecie istnieje tylko w Europie.
Ponadto postawiliśmy przed nimi zadanie takiego zarządzania usługą, by wszystko to, co jest nielegalne w świecie realnym, było też nielegalne w świecie cyfrowym. Zobligowaliśmy platformy, by wprowadziły łatwe raportowanie nielegalnych treści. To wszystko już teraz działa, ale my, obywatele, często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Zadaniem moim i mojej drużyny jest takie nagłośnienie tematu, by każdy wiedział, jakie ma prawa i jak jest chroniony na platformach cyfrowych!
Chcemy, by ludzie wiedzieli, iż mają dużo większą rolę w tym świecie cyfrowym niż im się wydaje.
SB: Wspomniałaś wcześniej o kanałach komunikacji, np. z przedsiębiorcami. Jak to dokładnie działa?
EJL: Po pierwsze staramy się mieć bardzo prostą i przejrzystą stronę internetową, dostępną we wszystkich językach. Ponadto bardzo intensywnie prowadzimy media społecznościowe, na których informujemy o tym, co ważne. Dbamy o to, by komunikacja była dwustronna: staramy się odpowiadać na komentarze, odpisujemy na wiadomości, chętnie przyjmujemy sugestie. Prowadzimy też newsletter. Każdy użytkownik może go skonfigurować pod swoje potrzeby, wybrać tematy, które go interesują i określić, jak często chce otrzymywać wiadomości.
SB: Zajmujesz się w pracy wieloma technologicznymi tematami… Który z nich dla Ciebie, osobiście, jest najciekawszy?
EJL: Ja jestem zafascynowana technologią! Natomiast nie będę chyba oryginalna i powiem, iż dziś najbardziej dynamicznym tematem jest sztuczna inteligencja.
W 2019 roku, przed swoją pierwszą kadencją, Ursula von der Leyen powiedziała, iż jeżeli zostanie wybrana na przewodniczącą Komisji, to ureguluje sprawy związane ze sztuczną inteligencją. Pamiętam, iż wtedy wiele osób pytało, co to w ogóle jest i dlaczego ona chce się zajmować tak niszowym tematem.
Dzisiaj – niespełna sześć lat później – nikt chyba nie wątpi, ze sztuczna inteligencja jest tematem epokowym, który zupełnie zmieni nasze życie niemal w każdym wymiarze. I to mnie fascynuje: jak temat, który przez dziesiątki lat wydawał się mało interesujący, nagle pojawia się na ustach wszystkich! To niezwykłe, z jaką szybkością sztuczna inteligencja wkracza we wszystkie sfery naszego życia, jak jest jednocześnie pomocna i przerażająca. Dlatego jako KE mówimy o możliwościach, ale też i o ryzykach. Dobro człowieka zawsze powinno być w centrum naszych rozmów o technologiach.
SB: Wprowadziliście też AI Act!
EJL: Europejski AI Act był pierwszym aktem legislacyjnym na świecie ujmującym sztuczną inteligencję w ramy prawne. Jako pierwsi wprowadziliśmy postanowienie prawne, iż sztuczna inteligencja zawsze musi pozostać pod kontrolą człowieka. Dyskusja o etyce AI wcale nie jest abstrakcyjna! To rozmowa o tym, jakie zestawy danych wybieramy, jak szkolimy AI, jakie wybieramy algorytmy, aby upewnić się, iż sztuczna inteligencja będzie służyć nam, ludziom, a nie odwrotnie. Chcemy być gotowi na pojawienie się sztucznej inteligencji ogólnego zastosowania.
Oczywiście, iż żadna regulacja nie jest idealna, natomiast sam pomysł, by regulować te systemy pod kątem ryzyka konkretnych zastosowań sztucznej inteligencji jest chyba najlepszym sposobem na zapewnienie bezpieczeństwa użytkownikom, bez wprowadzania zbyt wąskich definicji opierających się na dzisiaj znanych systemach AI, a tym samym bez ograniczania innowacji.
AI Act skupia się na tych najbardziej niebezpiecznych systemach, na tych stanowiących ryzyko dla człowieka, które stanowią znakomita mniejszość. Reszta systemów pozostaje poza regulacją. Stad obawy, iż nagle zamrozimy cały rynek europejski i iż zablokujemy rozwój technologii, nie są zasadne. My skupiamy się na tym, by technologia nie szkodziła ludziom i to jest nadrzędny cel regulacji AI w Europie.
SB: Czasami w mediach pojawiają się opinie, iż Komisja Europejska jest za bardzo zachowawcza albo protekcyjna.
EJL: Osobiście cieszę się, iż Europa jest protekcyjna, bo o ile jakikolwiek model, którego u nas nie ma, mógłby stanowić ryzyko, to ja osobiście wolę, żeby go nie było. No ale to oczywiście tu mówimy o mojej osobistej preferencji.
Weźmy przykład lekarza: AI w świetny sposób może pomóc mu w diagnozowaniu, poprawić jakość i tempo jego pracy. Ale dzięki naszym regulacjom nigdy lekarza nie zastąpi. Nie dlatego, iż nie byłaby w stanie, ale dlatego, iż uważamy, iż to lekarz-człowiek powinien podejmować ostatecznie decyzje o zdrowiu pacjenta.
Takie podejście chroni ludzi, ale też rynek pracy, nasze prawa jako obywateli, nasze bezpieczeństwo.
SB: A czy jest jakiś temat, który teraz pozostało niezauważalny, ale niedługo zacznie rosnąć?
EJL: Zdecydowanie są to komputery kwantowe.
Uważam, iż w kwestii kwantów jesteśmy w takim trochę momencie, w jakim byliśmy ze sztuczną inteligencją w 2019 roku. Mamy w Europie świetnych naukowców specjalizujących się w fizyce kwantowej, mamy noblistów w dziedzinie fizyki kwantowej, pora zacząć to dostrzegać! Europa inwestuje w kwanty.
Jak wyjaśnić, o czym w ogóle mowa? Ja to rozumiem jako następny poziom siły obliczeniowej, ale oparty na fizyce kwantowej. To tak, jakby grać mecz tenisa wieloma piłkami naraz. Oznacza to multiwymiarowe obliczenia, wzrost mocy obliczeniowej, który znacząco wpłynie na rozwój technologii w różnych dziedzinach, jak choćby kryptografii, w cyberbezpieczeństwie.
Jeśli przyjąć, iż teraz, dzięki superkomputerom, możemy wygenerować nowe lekarstwo w kilka dni lub tygodni, fizyka kwantowa przyspieszy te obliczenia do kilku godzin i pozwoli na rozwój prawdziwie spersonalizowanej medycyny. A to tylko jeden przykład.
Wiem, iż jesteśmy na początku tej drogi, ale patrząc na to, jak gwałtownie rozwinęła się sztuczna inteligencja, ja wcale bym się nie zdziwiła, gdybyśmy naprawdę za kilka lat do tego dotarli.
Dlatego w to inwestujemy! Choć byliśmy spóźnieni z internetem, to ze sztuczną inteligencję byliśmy absolutnie do przodu. Uważam, iż mamy ten sam potencjał, jeżeli chodzi o komputery kwantowe, fizykę kwantową i wszystko, co z tym związane.
SB: Twoja praca jest naprawdę fascynująca! Na koniec pytanie: co trzeba zrobić, by pracować w Twojej drużynie, blisko technologii na europejskim szczeblu?
EJL:. Różne są sposoby podjęcia pracy w Komisji. Dobrym punktem wyjścia są staże tzw. blue book, na które Komisja rekrutuje ok. 800 młodych ludzi dwa razy do roku, i których część potem zostaje w Komisji. Mamy też różne zaproszenia do aplikowania na konkretne stanowiska, gdzie szukamy różnych specjalistów.
Aktualnie na przykład trwa bardzo intensywna rekrutacja do AI Office, dla osób zajmujących się rozwojem sztucznej inteligencji.
Natomiast pracę w Komisji, na stanowiskach urzędniczych jak moje, zdobywa się poprzez tzw. konkursy EPSO (European Personel Selection Office). Wyjaśnię: w instytucjach możesz pracować albo jako urzędnik, albo na podstawie umowy na czas określony (obecnie maksymalnie 6 lat). Aby moc ubiegać się o umowę o pracę w Komisji lub/oraz o udział w konkursie na stanowisko urzędnika, należy założyć profil w bazie danych EPSO i śledzić ogłoszenia.
Częstą ścieżką jest też umowa i zdanie konkursu EPSO w trakcie pracy w Komisji na umowę, co pozwala na przekształcenie umowy o pracę w pracę na podstawie nominacji. Ale trzeba przyznać, iż droga konkursu nie jest łatwa i oprócz wyjątkowego przygotowania trzeba też mieć trochę szczęścia… Z drugiej strony, praca w instytucjach otwiera drogę do bardzo ciekawej i potencjalnie różnorodnej kariery.
SB: Jak to wyglądało w Twoim przypadku? Jak zostałaś szefową wydziału komunikacji dyrekcji generalnej ds. technologii i cyfryzacji?
Z wykształcenia jestem prawniczką – skończyłam prawo w Polsce i we Włoszech i wyspecjalizowałam się w prawie Unii Europejskiej w Kolegium Europejskim. W 2003 roku taki profil był dość rzadki, przy czym instytucje UE poszukiwały różnych profili z krajów, które wchodziły do Unii Europejskiej w 2004 roku, a znajomość języków była bardzo istotna (ja wtedy władałam biegle siedmioma językami).
Bazując na liście absolwentów Kolegium Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu skontaktował się ze mną i po kilku rundach rozmów kwalifikacyjnych, zaproponowano mi umowę o pracę. Jednocześnie ogłaszano wtedy różne konkursy na stanowiska urzędnicze. Ja podeszłam do dwóch konkursów: na prawnika i na prawnika lingwistę – i obydwa zdałam. W tym czasie już pracowałam na podstawie umowy o pracę w Trybunale Sprawiedliwości w Luksemburgu. Byłam jednym z pierwszych czterech prawników zatrudnionych przez Trybunał w okresie przygotowania Trybunału na wejście Polski do Unii. Więc moja umowa została przekształcona w nominację.
Tak zaczęła się moja kariera w strukturach Unii Europejskiej. Po kilku latach z Luksemburga przeniosłam się do pracy jako prawnik w Komisji, gdzie specjalizowałam się w prawie konkurencji, w tym, w szczególności, zajmowałam się zmowami nielegalnymi.
SB: Prawniczka? A gdzie technologia? Co było dalej?
Pojechałam do Polski jako zastępca dyrektora przedstawicielstwa Komisji w czasie naszej pierwszej prezydencji w 2011 roku. To było coś zupełnie nowego i świeżego, bo stanowisko podlegało dyrekcji generalnej komunikacji. W ten sposób porzuciłam pracę prawnika i przeszłam do komunikacji, którą zajmuję się do dzisiaj. Po pracy w Polsce przeprowadziłam się do Rzymu na prawie 6 lat na stanowisko rzecznika prasowego Komisji Europejskiej we Włoszech, po czym w 2017 roku wróciłam do Brukseli jako szef wydziału komunikacji dyrekcji generalnej ds. technologii i cyfryzacji. W tym momencie wkroczyłam do świata technologii.
SB: Twoja historia pokazuje, iż sky is the limit, a ciężka praca i marzenia mogą otworzyć przed Tobą ścieżki zawodowe, których zupełnie się nie spodziewałaś!
EJL: Tak. Trzeba na pewno być dobrze przygotowanym i ciężko pracować. To, co jest doceniane w Komisji, to chęć do pracy i rozwoju. Z konkretnych umiejętności, bardzo ważne są języki obce – im więcej ich znasz, tym lepiej. Kariera tutaj może być naprawdę dynamiczna, pozwala na rozwijanie się w kierunku, który cię interesuje, ale wymaga zaangażowania, otwartości na zmiany i ciągłej chęci dokształcania.