Jak w firmie, w której pracujesz dba się o produktywność programistów? Jakie polecasz narzędzie, bez którego nie wyobrażasz sobie zdalnej pracy? Jakimi zasadami warto kierować się pracując zdalnie nad wspólnym projektem? Te pytania zadaliśmy polskim programistom, by dowiedzieć się od nich jak pracować w domu. Zobaczcie, jak podchodzą do trybu remote i jakimi radami dzielą się ze społecznością IT.
Odpowiedzi na nasze pytania udzielili:
- Bartosz Górski. Senior Commerce Technical Architect w Adobe, z ponad dwunastoletnim doświadczeniem w e-commerce. Zamieszkały pod Poznaniem. Pracujący w 100% zdalnie od dziesięciu lat.
- Andrzej Rosiek. Senior php/magento developer w e3N GmbH & Co. KG. Umiarkowany fanatyk Linuxa. Z wykształcenia fizyk. Po studiach odkrył, iż programowanie to lepszy chleb niż nauka. Wtedy zaczął przygodę z programowaniem na poważnie. Pracował z klientami z całego świata.
- Marcin Kubala. Programista Scala z 9 letnim doświadczeniem w pracy zdalnej, jeden z 60 CEO w SoftwareMill – w pełni płaskiej i rozproszonej firmie, której największym kapitałem są ludzie.
1. Jak w firmie, w której pracujesz dba się o produktywność programistów?
Bartosz Górski, Senior Commerce Technical Architect w Adobe: Adobe dba o produktywność wielopoziomowo. Na początku przygody z Adobe zdalny pracownik oprócz firmowego laptopa dostaje również budżet na wyposażenie “biura”. Dzięki temu może kupić m.in. takie biurko i fotel biurowy, które zapewnią mu odpowiednią wygodę, a co za tym idzie produktywność. Firma udostępnia również licencje na wszelkie płatne aplikacje, które mogą podnieść produktywność pracownika takie, jak chociażby płatne IDE. o ile okazuje się, iż jakiejś apki nie ma na liście (co zdarza się bardzo rzadko), wystarczy to zakomunikować, przedstawić dlaczego jest przydatna i po jakimś czasie firma prawdopodobnie zacznie płacić za licencje. Oprócz tego firma płaci też za kursy, szkolenia a choćby dodatkowe studia, jeżeli podniesie to pracownikowi kwalifikacje – jest na to przewidziany budżet odnawiający się co roku.
Kolejną istotną rzeczą jest dbanie o samopoczucie i motywację pracownika, które też bezpośrednio wpływają też na jego wydajność. Przykładowo w Adobe mamy tzw. Global Wellbeing Days, czyli płatny wolny piątek co jakiś czas. Można odsapnąć i “naładować baterie”, po czym wrócić w poniedziałek ze zwiększoną produktywnością. Oprócz tego mamy często nieobowiązkowe (acz przez cały czas w czasie pracy!) meetingi szkoleniowe. Dzięki nim programiści są na przykład świadomi tego, co się w danej aplikacji zmieniło z wersji na wersję, więc nie ma niespodzianek i bycia “w tyle” z wiedzą.
Następną istotną rzeczą jest dzielenie się wiedzą z innymi na podobnym szczeblu. Mamy meetingi, na których w większych czy mniejszych zespołach właśnie to robimy. Zdalnym programistom zastępuje to rozmowy w biurowej kuchni, w których często można od innych osób coś interesującego usłyszeć. Dzięki tego typu meetingom programiści wiedzą jakie problemy napotkały zespoły pracujące na innych projektach i jak sobie z nimi poradziły.
Dzięki temu można również na swoim projekcie wdrożyć interesujące rozwiązania czy po prostu radzić sobie z wyzwaniami produktywniej, bo wiadomo, iż ktoś na innym projekcie zderzył się z tym samym i ma już do tego gotowy pomysł na rozwiązanie. To spora przewaga korporacji nad mniejszymi firmami – o ile choćby nie mamy bezpośredniego kontaktu z kimś, kto zna rozwiązanie naszego problemu, to zawsze znajdzie się ktoś, kto zna kogoś, kto wie jak nam pomóc. I co najważniejsze – na taką pomoc jest przewidziany czas, więc nie ma sytuacji, iż ktoś nie zechce nam pomóc, bo nie ma jak tego potem zalogować.
Ostatnia rzecz to odpowiednie procesy w projektach, dzięki którym jest kontrola i wsparcie produktywności programistów. Bardzo popularną metodyką jest chociażby SCRUM. W zespołach zdalnych dobra metodyka jest szczególnie istotna, bo o ile programiści z większym doświadczeniem zwykle potrafią się sami zorganizować i zarządzać swoim czasem i pracą wydajnie, to ci z mniejszym stażem, albo z mniejszym doświadczeniem w pracy zdalnej mogą potrzebować już bardziej sztywnych reguł. Przykładowo bardzo pomagają tzw. “dailies”, czyli codzienne, zwykłe krótkie meetingi, na których pracownicy zdają relację co zrobili od poprzedniego daily meetingu oraz co planują zrobić dalej.
W kontekście feedbacku konkretnie dla programistów, grzechem byłoby nie wspomnieć o dobrym code review (CR) kodu przez nich stworzonego. W Adobe zwracamy dużą uwagę na jakość kodu, przez co CR gra dużą rolę. Oprócz podstawowych rzeczy takich jak to, czy dany kod w ogóle zadziała, warto też dać programiście feedback na temat ogólnej architektury, czy tzw. design patterns, które zastosował lub mógłby zastosować. Odrobina dodatkowego czasu przy CR i dobre wskazówki poskutkują tym, iż kod danego programisty będzie z tygodnia na tydzień coraz lepszy a produktywność danej osoby coraz wyższa. Dzięki dobremu CR programista będzie się po prostu o wiele szybciej rozwijał.
Andrzej Rosiek, Senior PHP/Magento Developer w e3N GmbH & Co. KG: Tak jak się da, w sensie rozmawia się z pracownikami. jeżeli potrzebuję jakiegoś sprzętu to go dostaję. jeżeli potrzebuję spokoju to mam spokój. jeżeli potrzebuję zmienić plan/czas w projektach to się go zmienia w miarę możliwości. W moim przypadku dostałem też możliwość pracy na 80%, bo bardzo absorbuje mnie ojcostwo. Po za tym kursy, konferencje, książki. Generalnie jeżeli zgłosi się coś sensownego to firma chętnie supportuje pracownika.
Marcin Kubala, Guardian of Type Safety w SoftwareMill: Poza zapewnieniem odpowiedniego sprzętu, najważniejsze jest, by tak zorganizować zespół i zasady w firmie, by ludziom się chciało i mieli motywację. W SoftwareMill działamy w samoorganizujących się zespołach i przy pełnej transparentności, bez softu do śledzenia aktywności pracowników. Właściciele firmy jako jeden z kluczowych celów postawili sobie stworzenie dobrego miejsca pracy dla programistów. Ale takiego naprawdę dobrego, tj. według pracowników, a nie zarządu.
Mocno stawiamy na relacje i często mimo tego, iż każdy z nas pracuje z domu (100% zdalny zespół), spotykamy się wszyscy razem. Teraz w związku z panującym zagrożeniem epidemiologicznym musieliśmy takie aktywności realizować online i organizować #RemoteParty firmowe z domu.
2. Narzędzia zwiększające produktywność. Jakie polecasz narzędzia, bez których nie wyobrażasz sobie pracy zdalnej?
Bartosz Górski, Senior Commerce Technical Architect w Adobe: Budzik. Jedna z najważniejszych rzeczy w pracy zdalnej jest dyscyplina, szczególnie w firmach gdzie godziny pracy mogą być bardzo płynne. jeżeli będziemy twardo trzymać się godzin, w których pracujemy, to nasz dzień nie będzie zaczynał się po południu (co np. w przypadku pracy z zespołami zza oceanu tylko by kolegów akurat ucieszyło z uwagi na różnice czasu, więc bynajmniej nikt nam tego nie wytknie), albo przeciągał w nieskończoność ze względu na częste przerwy.
Poza tym, narzędzia do pracy zdalnej raczej nie różnią się od narzędzi używanych w biurze, chociaż o wiele bardziej istotne jest odpowiednie ich używanie, i o ile zajdzie potrzeba, dobra wewnętrzna dokumentacja. Przede wszystkim narzędzie do komunikacji – np. Teams czy Slack. O ile potrafię sobie wyobrazić, iż w biurze ktoś ich nie używa, to w przypadku pracy zdalnej po prostu nie ma wyjścia. Dwa – środowisko developerskie. Tutaj zależnie od tego w jakim języku programujemy oczywiście, ale ważne jest, żeby zdalny pracownik mial wszystko krok po kroku udokumentowane – albo o ile czuje się na siłach, to żeby miał możliwość skonfigurować po swojemu (i potencjalnie też udokumentować dla innych, o ile jego rozwiązanie jest lepsze od w tej chwili stosowanego).
Trzy – kalendarz. Na przykład ten wbudowany w Outlooka/Teams’a, albo Google Calendar. o ile mamy meetingi, to produktywność wzrośnie, o ile je sobie dobrze zaplanujemy zamiast uzgadniać daty gdzieś na czatach czy mailowo (np. w Outlooku widzimy nie tylko kiedy sami mamy czas, ale też kiedy koledzy z firmy mają czas, albo kiedy klient ma czas, o ile też jest użytkownikiem Outlooka i udostępni nam informację o zajętych slotach czasowych). Na koniec warto wspomnieć o programach do zarządzania zadaniami i dokumentacją. choćby w biurze jest prawie niemożliwe, żeby się bez tego obyć (team musiałby być cały na miejscu i pewnie raczej mały), a zdalnie na 100% nie da się bez nich pracować wydajnie. Tutaj standardem są narzędzia firmy Atlassian – Jira i Confluence.
Andrzej Rosiek, Senior PHP/Magento Developer w e3N GmbH & Co. KG: Hangout, Slack, kamera, desktop recorder, zrzuty ekranu. Reszta standardowo.
Marcin Kubala, Guardian of Type Safety w SoftwareMill: Listę muszę rozpocząć od Slacka – to chyba w tej chwili najlepsze narzędzie do komunikacji zespołów rozproszonych. Ma możliwość integracji z wieloma innymi narzędziami, w tym własnymi botami (np. serwującymi memy), możliwość tworzenia osobnych kanałów tematycznych, a także funkcje nawiązywania połączeń audio-wideo. To jest bardzo przydatne – szczególnie przy pracy zdalnej.
Koniecznie wypróbujcie TeamSpeak – to narzędzie oferujące funkcjonalność push to talk, czyli takie walkie-talkie do komunikacji synchronicznej.
Żeby to wszystko działało potrzebujesz oczywiście stabilnego połączenia internetowego oraz sprawnej kamery i headsetu. Osobiście dodatkowo posiadam modem LTE, którego używam pracując poza domem, a także jako zapasowe łącze w domu.
Kolejnym narzędziem jest tablica zadań – konkretny produkt: Jira? Trello? TinyPM? Zależy od preferencji ludzi w teamie i ulubionej metodologii: waterfall, scrum, kanban, “scrumban”?
Najważniejszym, wręcz oczywistym elementem jest system kontroli wersji – standardem jest teraz git. Dodatkowo korzystam z GitHuba do Code Review, ale równie dobrze mógłby to być GitLab czy Upsource.
3. Jak dobrze pracować zdalnie? Jakimi zasadami warto kierować się pracując zdalnie nad wspólnym projektem?
Bartosz Górski, Senior Commerce Technical Architect w Adobe: o ile pracujemy zdalnie, to często zespół jest międzynarodowy. Wtedy chyba najważniejszą rzeczą jest tolerancja i świadomość, iż mogą pojawić się różnice np. kulturowe, o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia. Dlatego trzeba o wiele bardziej starać się, aby komunikacja przebiegała sprawnie, żeby nasze komunikaty docierały do współpracowników i musimy też sami sprawnie komunikować, o ile coś jest dla nas niejasne albo z czymś się nie zgadzamy i chcielibyśmy to omówić.
Po jakimś czasie zaczniemy zauważać pewne wzorce, iż niektórym ludziom ciężej powiedzieć “nie”, przez co potencjalnie wezmą na siebie więcej, niż są w stanie wykonać. Inni mogą być na tyle “ugrzecznieni”, iż mają problem z wypowiadaniem negatywnego feedbacku. Jeszcze innym trzeba mówić “prosto z mostu”, żeby zrozumieli przekaz. Każdy jest inny. Niestety zdalnie najczęściej nie mamy możliwości analizy mowy ciała danej osoby podczas komunikacji – trochę pomagają kamerki na meetingach, ale tylko do pewnego stopnia. Po jakimś czasie zaczniemy zauważać ludzi, którzy czują się w projekcie trochę bardziej zagubieni oraz tych, którzy czują się w nim jak ryba w wodzie. A do tego czasu trzeba po prostu mieć na uwadze, iż inni ludzie mogą myśleć inaczej, niż my, i iż zespoły zdalne to często zlepek najróżniejszych kultur, narodowości, umiejętności i podejścia do pracy. I trzeba starać się ze wszystkimi tymi ludźmi dogadać.
Jako ciekawostkę powiem, iż w jednym projekcie z międzynarodową ekipą kończyliśmy co drugi piątek “luźnym” meetingiem z włączonymi kamerami i piwkiem (lub soczkiem oczywiście) w ręku. Było to nieobowiązkowe, ale można się było fajnie zrelaksować i pogadać na tematy niezwiązane z projektem. W mojej ocenie był to strzał w dziesiątkę – zespół o wiele szybciej się dogadał a produktywność i przyjemność z pracy była wyższa o wiele szybciej, niż normalnie.
Ostatnia sprawa – dobra dokumentacja w projekcie. Z uwagi na to, iż komunikacja zdalna zwykle jest trudniejsza i mniej efektywna od komunikacji na żywo, warto sprawnie dokumentować decyzje i rozwiązania. Szybki screenshare ze stroną, na której wszystko jest udokumentowane oraz pobieżne komentarze typu “tutaj masz jak to skonfigurować, potem tutaj jest wytłumaczone jak tego potem używać, a jakby były jakieś problemy to pisz, usiądziemy do tego razem” załatwią sprawę o wiele szybciej, niż tłumaczenie wszystkiego od zera – szczególnie na czacie.
Andrzej Rosiek, Senior PHP/Magento Developer w e3N GmbH & Co. KG: Moja ulubiona zasada, którą usłyszałem dopiero w zeszłym roku: “Jeśli jedna osoba w teamie pracuje zdalnie, wszyscy pracują zdalnie.” To tak od strony teamu. jeżeli chodzi o mnie jako osobę zdalną to skrupulatność, konsekwencja, samodyscyplina. Należy wyeliminować wszystkie rozpraszacze. Bardzo dobrym pomysłem jest wygospodarować osobne pomieszczenie w domu na biuro.
Trzeba też ustalić sobie godziny pracy i trzymać się ich ponad wszystko. Nie zostawiać nic na później, to tak od strony technicznej. Ważnym jest też, aby jak najszybciej mówić o problemach z jakimi mierzy się podczas rozwiązywania zadań lub o blokerach. Od strony mentalnej trzeba wychodzić do ludzi. Dobrze kogoś poznać. Iść czasem na siatkówkę. Przynależeć do jakiejś grupy, która wyciągnie Cię z domu, bo dostaniesz doła/depresji.
Marcin Kubala, Guardian of Type Safety w SoftwareMill: Po pierwsze komunikacja. jeżeli nie jestem czegoś pewien – dopytuję, upewniam się, iż dobrze rozumiem wymagania.
Poza komunikacją na stopie zawodowej przydaje się także zwykła komunikacja międzyludzka – poznajcie ludzi, z którymi pracujecie i sami dajcie się poznać jako ludzie, a nie konta na githubie. W sytuacjach kryzysowych (np. pożar na produkcji spowodowany czyimś błędem) to naprawdę robi różnicę i pozwala nam wspólnie pokonywać problemy, dobrze współpracować.
Po drugie wymiana wiedzy. To bardzo ważne, aby dzielić się kompetencjami. Różni ludzie w różnym tempie zdobywają nowe umiejętności, dodatkowo choćby najtęższe programistyczne głowy nie dostarczą dobrego kodu, jeżeli nie będzie on spójny. Róbcie sobie nawzajem Code Review, organizujcie sesje Pair Programmingu. Spisanie guidelines też nie będzie złym pomysłem.
Po trzecie utrwalanie ważnych informacji i ustaleń. Pracę zdalną je się głównie z narzędziami do asynchronicznej komunikacji – komunikatorem, rzadziej mailem. Im większy zespół tym szybciej mnoży się zawartość slackowych kanałów. Do tego dochodzą zdalne spotkania i rozmowy. Gromadzenie “wiedzy plemiennej” jednym łatwo dostępnym miejscu jest wygodne, bo nie wymaga od nas niczego więcej niż obecności lub zajrzenia tam. Oczywiście nie ma co przesadzać w drugą stronę – nikogo nie interesują stenogramy z każdego spotkania. Po prostu starajcie się postawić w sytuacji nowego członka teamu oraz wyciągajcie wnioski z onboardingu nowych osób (co było niejasne, co było dla was oczywiste, a dla osoby z zewnątrz niekoniecznie etc.).
Po czwarte zaufanie. Nie da się pracować z kimś zdalnie jeżeli nie wierzymy w jego kompetencje. Nigdy nie wypoczniesz na urlopie, jeżeli będziesz się umartwiał, iż w międzyczasie ktoś zbezcześci twoją misternie projektowaną architekturę. Lepiej jest zaufać i wspólnie naprawić problem (gwarantuję, iż ta sama osoba nie popełni go drugi raz), niż “wdeptywać” ludzi w ziemię i nie potrafić współpracować. Staraj się także nie nadużywać zaufania innych, bądź takim programistą z jakim sam chciałbyś współpracować. Buduj autorytet poprzez wiedzę i wiarę w czyjeś dobre intencje, nie terror w code review.
4. Praca zdalna a zaufanie. W jaki sposób kontroluje się współpracowników pracujących w domu?
Bartosz Górski, Senior Commerce Technical Architect w Adobe: Spotkałem się z zupełnie różnymi podejściami pracodawców na ten temat. Najbardziej skrajna metoda kontroli, z jaką miałem do czynienia, to programiki, które logują nam ilość kliknięć myszy, klawiatury, oraz które losowo w każdych dziesięciu minutach robią nam zrzut ekranu, który potem nasz pracodawca może zobaczyć i ocenić, czy pracowaliśmy, czy też nie. Jest to niewątpliwie najskuteczniejsza metoda kontroli, natomiast zdecydowana większość pracowników czuje się z czymś takim co najmniej niekomfortowo. Wywiera to dużą presję i ludzie zaczynają się zastanawiać “a co, o ile przed 20 minut myślałem nad danym zagadnieniem i rozpisywałem je sobie na kartce? Pracodawca za to nie zapłaci?”.
Podejściem “z drugiego końca skali” jest przeświadczenie, iż nieistotne co tak naprawdę pracownik robi, ważne, żeby wywiązywał się w terminie z przypisanych do niego zadań. Ma jednak swoje minusy. Przede wszystkim jest dobre tylko dla doświadczonych pracowników, którzy sami potrafią narzucić pewien rygor w pracy i którzy też sami potrafią się komunikować, jeżeli czegoś potrzebują. o ile ktoś tego nie umie, to może się zdarzyć, iż taka osoba zupełnie się z czymś zablokuje i dopiero po paru dniach o tym powiadomi. Albo zdarzy się to, o czym mówi połowa prześmiewczych filmików o pracy zdalnej – iż skończy się na oglądaniu YouTube’a przez parę godzin dziennie, co albo zaowocuje znacznie przedłużonym czasem pracy (siedzimy 12 godzin przed komputerem a okazuje się, iż tylko 8 możemy zalogować, bo przez resztę czasu sie obijalismy), albo – co gorsza – oszukiwaniem pracodawcy, znacznym spadkiem jakości pracy, a co za tym idzie spadkiem zaufania pracodawców do pracowników zdalnych.
Według mnie najlepszym rodzajem kontroli i gwarantem jakości dostarczanej pracy są dobrze dobrane procesy w zespołach i projektach. o ile każdy wie za co jest odpowiedzialny, za jest odpowiedzialna każda inna osoba w zespole, oraz są codzienne meetingi na których gwałtownie staje się jasne kto radzi sobie świetnie, a kto potrzebuje więce uwagi, to kwestia zaufania przestaje być kluczowa. Nie musimy “ufać”, iż zespół sam się ogarnie i dowiezie projekt, ani zliczać ilości kliknięć myszką na komputerze. Przy dobrych procesach po prostu widzimy, czy praca idzie w dobrym kierunku, czy nie.
Andrzej Rosiek, Senior PHP/Magento Developer w e3N GmbH & Co. KG: U mnie w firmie raczej się nie kontroluje. Sprint ma być pchnięty. Wydaje mi się, iż nie trzeba jakiejś nadmiernej kontroli. Wyniki świadczą o danej osobie, do czego potrzeba zaufania. Ale tak samo trzeba sprawdzić osobę w biurze, jak nie sprawdzi się w okresie próbnym, to mówi się do widzenia. Nie widzę tutaj większej różnicy. jeżeli chodzi o narzędzia do kontroli to pracowałem z upwokiem, Worksnaps. Do logowania czasu pracy używałem jira, redmine, clockodo, toggl. Osobiście polecam dwa ostatnie. Oprócz tego hangout (koniecznie z włączoną kamerą), scrum, slack.
Marcin Kubala, Guardian of Type Safety w SoftwareMil: Potrzeba kontroli współpracowników moim zdaniem sama w sobie jest oznaką problemu, “Ufaj, ale sprawdzaj” to dla mnie oksymoron. Zaufanie polega właśnie na tym, iż nie musimy kogoś kontrolować i jednocześnie śpimy spokojnie.
Od 9 lat, czyli od początku mojej kariery zawodowej, pracuję wyłącznie zdalnie i nie będę tutaj czarował, iż przez niemal dekadę nie zdarzyło się by ktoś grał nie fair. Prawda wychodziła na jaw dużo szybciej niż można by się tego spodziewać – w toku zwyczajnej, codziennej komunikacji.
Ponadto wierzę, iż w dobrym miejscu ludzie po prostu chcą pracować. Nadzór i brak zaufania do pracowników mocno to utrudnia. W raporty dotyczące czasu realizacji zadań da się oszukać ale własnego sumienia już nie.
Piszę ten tekst w godzinach pracy, nikt nie stoi nade mną ze stoperem. Pewnie później dziś skończę pracę, bo pomimo prawie 10 lat odpłatnego klepania w klawiaturę przez cały czas satysfakcję sprawia mi domykanie zadań i “robienie roboty”. I widzę to także po swoich współpracownikach – mieliśmy to szczęście, iż na naszych ścieżkach kariery nikt tej “juniorskiej frajdy” nie zdążył w nas ubić.
Jeśli jesteś pracodawcą/managerem i czujesz, iż musisz kontrolować swoich pracowników, to dlaczego w ogóle ich zatrudniasz? Albo co sprawia, iż nie czują się zmotywowani?
5. Jakie masz porady dotyczące pracy zdalnej?
Bartosz Górski, Senior Commerce Technical Architect w Adobe: Przede wszystkim warto zastanowić się, czy jesteśmy na to gotowi. Tak, jak wspomniałem wcześniej, praca zdalna to nie tylko dobre wykonywanie swojej “głównej” roboty (np. sprawne programowanie). To również konieczność komunikacji na naprawdę dobrym poziomie i często umiejętność przygotowania własnego środowiska pracy. Nieważne, ile złotych medali zdobyliśmy na konkursach programowania na studiach – o ile nie umiemy zalogować się na serwer i ściągnąć sobie kodu (bo akurat tylko tam jest), albo nie potrafimy sprawnie komunikować się ze współpracownikami mówiącymi z niezrozumiałym dla nas akcentem, to długo nie popracujemy. Trzeba to mieć na uwadze. Oczywiście w każdej firmie może być trochę inaczej i wymagany poziom samodzielności może się różnić, ale tak czy siak będzie wyższy, niż w tej samej firmie, ale w biurze. A największej samodzielności będzie wymagał freelancing, bo wtedy na naszej głowie będzie również pozyskiwanie sobie projektów i utrzymanie się w nich choćby jeżeli są okropnie zarządzane, a to wymaga maksimum samodzielności i samozaparcia.
Natomiast z rzeczy mniej oczywistych, o których na początku może się nie myśleć mając przed sobą stronę naszego banku z pierwszym przelewem w dolarach na ekranie, jest izolacja i samotność. Pracując w 100% zdalnie z domu na początku będziemy czuli euforię, bo “dojazd do biura” zamiast godziny w autobusach z jedną przesiadką, albo stania w korkach, zajmie nam pół minuty licząc od czasu postawienia pierwszej nogi poza łóżkiem. Ale po jakimś czasie zaczniemy czuć się źle, ponieważ przez większość dnia nie będziemy w ogóle widzieć ludzi “na żywo”.
Dlatego ważne jest, żeby czas po pracy organizować tak, żeby widzieć się trochę częściej ze znajomymi. Albo, o ile pracujemy zdalnie, ale dla lokalnej firmy, może być dobrym pomysłem, żeby raz na tydzień jechać jednak do biura, dzięki czemu można sobie posiedzieć i popracować wśród ludzi. Nie mówiąc już o tym, iż w ten sposób polepszymy relacje ze współpracownikami i choćby zdalnie będzie nam się z nimi pracowało przyjemniej.
Marcin Kubala, Guardian of Type Safety w SoftwareMill: O wiele łatwiej pracuje się w zespole, który jest całkowicie zdalny niż w takim, gdzie część teamu siedzi razem w biurze (i często są to osoby decyzyjne), a część jest rozproszona. Wymaga to od osób pracujących na miejscu, by komunikowały się tak, jakby ich w tym biurze nie było. To prawie niemożliwe, więc wybieraj firmy w pełni rozproszone lub z dużym doświadczeniem w takiej formie współpracy i niską rotacją.
Zadbaj o odpowiednie miejsce do pracy, najlepiej takie, nad którym masz kontrolę (salon z rozbrykanymi dziećmi odpada). Upewnij się, iż twoi domownicy rozumieją, iż teraz jesteś w pracy. Idealnie jeżeli twoja druga połówka wychodzi do pracy, a dzieci do szkoły/przedszkola. Gdy już zaczniesz pracować zdalnie pamiętaj o zasadach, które wymieniłem we wcześniejszym punkcie.
Nie zapominaj też o work-life balance, bo nie ma nic gorszego niż zrobienie z domu całodobowego biura. Oddziel czas pracy od czasu wolnego np. jakimiś codziennymi rytuałami (prysznic, kawa, wyprowadzenie psa etc.), żeby mentalnie wrócić z home office do domu. Dobrym pomysłem jest zarezerwowanie sobie czasu w swoje hobby od konkretnej godziny wieczornej. Będziesz mieć motywację, by wcześniej zacząć pracę i też nie przeciągać jej zbytnio.
Obecna sytuacja, która zmusiła większość organizacji do pracy zdalnej, często w mało sprzyjających warunkach (dzieci i rodzina nad głową) prawdopodobnie sprawi, iż większość osób zrazi się do pracy zdalnej. jeżeli dodatkowo nikt w zespole nie ma doświadczenia z taką formą współpracy, to mamy gotowy przepis na frustrację i zabicie motywacji. Dodatkowo strach przełożonych i podejście “to wy mi udowodnijcie, iż pracujecie, a nie odwrotnie” zniszczy work-life balance.
Wszystkie opisane przeze mnie zasady są teraz łamane, czego efektem będzie nadchodząca fala rozgoryczenia i czarny PR dla pracy zdalnej – zarówno wśród specjalistów jak i przełożonych. Szkoda. Mam cichą nadzieję, iż tak się jednak nie stanie.
Artykuł pierwotnie opublikowano 18 marca 2020 r. Zdjęcie główne artykułu pochodzi z unsplash.com.